Przypomnijmy, że Fernando Alonso w tym roku będzie łączyć starty w F1 ze startami w wyścigach długodystansowych w barwach Toyoty. Hiszpan będzie startował w jednej załodze wraz ze Szwajcarem Sebastienem Buemim i Japończykiem Kazukim Nakajimą. Cały tercet w 2009 roku rywalizował ze sobą w F1.
Hiszpan zastanawiał się nad całkowitym przejściem na wyścigi długodystansowe albo IndyCar i długo zwlekał z podpisaniem nowego kontaktu z McLarenem. – To jednak nie byłby dobry moment, nie z tym wynikami, nie z tym uczuciem. Wiedziałem, że żałowałbym tego do końca swojego życia – powiedział Alonso w wywiadzie dla magazynu „F1 Racing”. Wydaje się, że szalę przechyliła zmiana dostawcy jednostki napędowej z Hondy na Renault. Kierowca McLarena po przejściu z silników Hondy na Renault przyznał, że nadal ma ochotę na osiąganie sukcesów. – Zdecydowanie nadal chcę odnosić sukcesy, mamy razem z McLarenem niedokończone interesy w F1 – powiedział.
Alonso przyznał także, że jego testy podczas Indianapolis 500 w zeszłym roku pobudziły jego „wszystkie wyścigowe zmysły”, dodając, że fantastycznym uczuciem było walczyć o zwycięstwo na ostatnim etapie wyścigu, czego nie mógł doświadczyć przez ostatnie trzy lata w F1 z silnikami Hondy i o czym już zapomniał. – Nie czułem tego jakiś czas, ale teraz czuję, że możemy mieć bardzo dobry sezon, jeśli mamy dobry bolid, bo jestem pewien, że jestem w stanie dodać coś ekstra od siebie – stwierdził Alonso. – Kiedy zmienialiśmy silnik na Renault, wszyscy przyznaliśmy, że dobrze było by zawsze być w Q3 z możliwością na wejście do piątki w każdym wyścigu i walkę o podium, jeśli tylko przydarzy się okazja.
– To coś, co przychodzi kierowcy wyścigowemu zupełnie naturalnie, ale nie jesteś w stanie dodać czegoś dodatkowego od siebie, jeśli – tak jak w Meksyku – masz karę za silnik i startujesz z końca stawki, ponieważ zostałeś ukarany przesunięciem o 35 miejsc do tyłu. Wszystko zależy od tego, jak czujesz się danego dnia – wyznał Fernando Alonso.