Wyścig na Hockenheimringu należał do jednego z najciekawszych w tym sezonie, głównie dzięki opadom deszczu w jego drugiej fazie. Lewis Hamilton z Mercedesa wygrał niespodziewanie rywalizację. Brytyjczyk startował z 14. pozycji i przebijał się stopniowo przez stawkę, ale na pewno nie liczył na taki „dar od losu”. Sebastian Vettel z Ferrari jechał po pewny triumf i powiększenie przewagi w „generalce”, ale popełnił błąd i wypadł z toru na 52. okrążeniu. Nikt się tego nie spodziewał, zaczęło padać coraz mocniej, a jego najgroźniejszy rywal radził sobie jak „ryba w wodzie”. Kimi Raikkonen i Valtteri Bottas byli uwikłani w pojedynki między sobą i nie dostrzegali zagrożenia ze strony Hamiltona. Po raz kolejny obaj Finowie dali się trochę „oszukać”.
Początkowo 11. runda mistrzostw świata przebiegała po myśli Scuderii Ferrari. Obaj kierowcy mieli tempo, aby móc nawet sięgnąć po dublet. Mimo nieco gorszego startu Sebastian Vettel obronił się przed Valtterim Bottasem z Mercedesa, a Kimi Raikkonen odparł ataki Maxa Verstappena z Red Bulla. Kolejność po starcie pozostała niezmienna, jedynie w środku stawki dochodziło do wielu manewrów. Głównymi ich bohaterami byli Lewis Hamilton i Daniel Ricciardo z Red Bulla (Australijczyk niedługo się nacieszył, ponieważ na 29. okr. odpadł przez usterkę). Stopniowo różnice były coraz większe, ale nie było przepaści. Ferrari zdecydowało się na wczesny pit stop w przypadku zawodnika na 3. pozycji i na 14. okrążeniu założyli do jego bolidu miękkie opony. Było jasne, że chcą zastosować strategię dwóch postojów, aby pokonać Bottasa i zdobyć dublet. Świetne tempo Raikkonena zdawało się utwierdzać wszystkich w przekonaniu, że może pokonać swojego rodaka z Mercedesa.
Niestety dla włoskiego zespołu sprawy zaczęły się komplikować, gdy po pit stopie Vettela na 25. kółku prowadzenie objął Iceman. Wówczas tempo było dość szarpane i Niemiec nalegał, aby Fin go przepuścił. „Doprosił się” tego dopiero na 39. okrążeniu. Jednak ich przewaga nad duetem Hamilton-Bottas nie była tak duża. Zwłaszcza, że w perspektywie były zmiany warunków pogodowych, a lider Mercedesa na zużytych miękkich oponach trzymał się w odstępie 3 sekund. W razie kolejnych zjazdów stawiało go to w dobrej pozycji do ataku. Ostatecznie na 42. kółku Mercedes ściągnął go po ultramiękkie opony i wtedy mocno zaczęło kropić przy zakręcie Hairpin.
Decyzja Srebrnych Strzał wydawała się błędna, ponieważ zapowiadane były jeszcze większe opady, które wymusiłyby zmianę na opony przejściowe. Tylko kilku kierowców zaryzykowało i było to dużym błędem. Pierwszy na taki ruch się zdecydował Charles Leclerc z Saubera na 45. kółku, ale dwa okrążenia później wrócił do slicków. Z czołówki „tylko” Max Verstappen spróbował. Holender nie miał nic do stracenia.
Wielu zawodników popełniało błędy i traciło czas, który później odzyskali podczas neutralizacji. Samochód bezpieczeństwa wyjechał na 53. okrążeniu i prowadził do 60. całą stawkę. W tym czasie drugie pit stopy wykonali Bottas i Raikkonen. Obaj założyli ultramiękka mieszankę i stracili pozycję na torze na rzecz Lewisa Hamiltona. Dla niego celem po wznowieniu wyścigu była obrona pozycji. Sprzyjało mu szczęście, ponieważ za plecami miał kolegę z zespołu. Początkowo Valtteri atakował, ale na prośbę ekipy Mercedesa odpuścił i trzymał rywala z Ferrari za sobą. Blisko trzymał się Max Verstappen, któremu do podium zabrakło 1,2 sekundy na mecie. Cóż kierowca Red Bulla był poniekąd na „ziemi niczyjej” przez większość dystansu i jego jedyną szansą był obfity deszcz, taki który nadszedł już po zakończeniu zmagań.
Rozczarowania
Stajnia z Maranello i niemieccy kibice czują wielki niedosyt. Wydawało się, że Czerwoni jadą po powiększenie przewagi w obu klasyfikacjach i tylko awaria mogłaby im w tym przeszkodzić. Niestety błąd Sebastiana Vettela sprawił, że ta niedziela była dla nich katastrofą. Czterokrotny mistrz świata nigdy nie wygrał na Hockeheimringu i znów musiał obejść się smakiem. Niemiec nie krył frustracji i obwiniał siebie za to, co się stało. Choć nie można zarzucić mu nieumyślnej jazdy na śliskiej nawierzchni.
W zakręcie Sachs było bardzo ślisko, a lider Scuderii był pierwszym kierowcą, który go pokonywał. Zapewne spodziewał się, że jest bardziej mokro niż okrążenie wcześniej i zachował ostrożność. Jego bolid nie zareagował, tak jakby mógł oczekiwać. Widać było, że samochód nie chciał skręcić i koła były ustawione na wprost – nie było zblokowania kół. Prawdopodobnie zdarzenie będzie analizowane, aby uniknąć takich sytuacji w przyszłości. Gdyby nie było uderzenia w bandę, to prawdopodobnie Vettel wykaraskałby się i uratował prowadzenie – miał 10 sekund przewagi. W tym czasie Bottas i Raikkonen dublowali kierowców, którzy się potwornie ślizgali. Między innymi przez problemy Kevina Magnussena z Haasa doszło do zamiany pozycji między tą dwójką.
Pochwały
Oczywiście kierowca dnia mógł być tylko jeden – Lewis Hamilton. Czterokrotny mistrz świata jechał bardzo przytomnie, na starcie stracił jedną lokatę, ale szybko się zrehabilitował i co okrążenie przesuwał się o jedno „oczko”. Wczoraj Brytyjczyk był załamany, gdy awaria hydrauliki w jego samochodzie zmusiła go do zawieszenia broni już w Q1. Niedziela pokazała, że kierowca tego kalibru może odrodzić się niczym feniks z popiołów. Po kwalifikacjach różne opinie nt. jego zachowania zapewne nie pomagały. Nico Rosberg, jego były partner zespołowy, dopatrywał się po mowie ciała swego dawnego rywala niemal aktu „kapitulacji” w walce o tytuł. Na szczęście tak się nie stało i ten wyścig był tego dowodem.
Ostatecznie Mercedes wyjechał ze swojego domowego wyścigu jako lider, mając 8 punktów przewagi nad Ferrari. Lewis Hamilton ma duży zapas nad Sebastianem Vettelem oscylujący na 17 punktów. Presja na nim oraz zespole rosła w ostatnich tygodniach i na pewno takie weekendy jak ten pokazują siłę Srebrnych Strzał. Valtteri Bottas może być nieco zawiedziony, ponieważ liczył na zwycięstwo. Wcześniej Fina dotykał wielki pech, ale zdecydował zdrowy rozsądek i dobro stajni z Brackley.
Nico Hulkenberg z Renault również jest jednym z tych, których należy wyróżnić. Niemiec na pierwszym okrążeniu zyskał pozycję i liczył się w walce o najlepsze miejsce spośród zawodników spoza czołówki. Jego najgroźniejszym rywalem przez większość dystansu był Kevin Magnussen. Duńczyk trzymał się dzielnie i miał bezpieczną przewagę, ale jego problemy nadeszły wraz opadami deszczu oraz błędnymi decyzjami strategicznymi. Ostatecznie jego zespołowy partner, Romain Grosjean, wrócił do gry w samej końcówce i wdrapał się na szóste miejsce. Zatem jego oraz wspomnianego „Hulka” należy docenić za dość dobrą jazdę.
Podobnie obu kierowców zespołu Force India. Sergio Perez i Esteban Ocon zdobyli punkty za siódme i ósme miejsce. Przed startem wyścigu obaj wzięliby ten rezultat w ciemno. Zwłaszcza junior Mercedesa, który startował z 15. pola. Właściwie każdy z kierowców w przedziale 5-10 zasłużył na szacunek. Marcus Ericsson z Saubera po trudnym weekendzie okazał się lepszy od swojego kolegi, który zachwycał świat F1 w ostatnich tygodniach. Szwed jechał z dala od kłopotów i pozwoliło mu to na zdobycie dwóch punktów. Podobnie sytuacja miała się w przypadku Brendona Hartleya z Toro Rosso. Nowozelandczyk zdobył swój drugi w karierze „punkcik” i na ostatnim okrążeniu obronił się przed szybszym Kevinem Magnussenem.
Niewielką ulgę po wyścigu mógł odczuwać Stoffel Vandoorne z McLarena. Belg nie popełniał błędów, mimo problemów z bolidem od kilku tygodni, zameldował się na mecie wyżej od Fernando Alonso. Oczywiście brak punktów i trzynasta pozycja są marnym pocieszeniem, ale skoro jego samochód w zmiennych warunkach radził już sobie lepiej, to jest szansa na rozwiązanie problemów z dociskiem aerodynamicznym.
Odpadli – DNF/OUT
Obok Daniela Ricciardo i Sebastiana Vettela odpadł jeszcze duet Williamsa – Sirotkin-Stroll. Niestety brytyjska stajnia nie miała szczęścia i jedynym pozytywem jest wiadomość o odnalezieniu światełka w tunelu. Wszystko to, dzięki poprawkom w obszarze podłogi oraz przedniego skrzydła.
Sędziowie
Carlos Sainz z Renault dostał w trakcie zawodów karę 10 sekund za wyprzedzanie podczas neutralizacji, co pozbawiło go jakichkolwiek szans na dobry wynik.
Lewis Hamilton podczas neutralizacji został wezwany do boksu po nowe opony, ale ostatecznie zespół kazał mu pozostać na torze. Brytyjczyk zdążył wykonać manewr zjazdu i wrócił po trawie z powrotem na tor. Sędziowie chcą wysłuchać wyjaśnień od kierowcy. Manewr nie był do końca bezpieczny i być może będzie reprymenda lub punkty karne. Mniej prawdopodobna jest kara czasowa i utrata zwycięstwa. Mercedes poinformuje o decyzji na Twitterze.
Aktualizacja z godz. 19:50: Lewis Hamilton ostatecznie zachowuje zwycięstwo w GP Niemiec. Kierowca Mercedesa dostał reprymendę.