Istnieje duże prawdopodobieństwo, że jeśli widowisko nie zyska na atrakcyjności – wyprzedzanie nie stanie się łatwiejsze – to wówczas nieco wstrzymane zostaną prace nad rewolucją przepisów szykowaną z myślą o 2021 roku. Już teraz niektóre zespoły uspokoiły kibiców, że niekoniecznie bolidy staną się w przyszłym roku wolniejsze. Zespoły Red Bull i Ferrari twierdzą, że znalazły sposób na zrekompensowanie sobie utraty docisku wynikających ze standaryzacji przedniego i tylnego skrzydła, jak i uproszczenia sekcji bocznych.
Dyrektor sportowy i techniczny F1 jest przekonany o tym, że niedługo poznamy wiele odpowiedzi. Jednak nawet, jeśli zmiany nie sprawdzą się, to trzeba będzie iść dalej. Wówczas były szef Mercedesa będzie musiał przeanalizować sytuację ze swoimi współpracownikami, po to, aby osiągnąć zakładany cel.
– Trzeba podkreślić, że jest to filozofia i kultura – a nie jednorazowe rozwiązanie. Jeśli nie dostaniemy wszystkiego, co chcemy osiągnąć dzięki zmianom [na 2019 – przyp. red.], to nauczymy się czegoś i przejdziemy do kolejnej fazy – powiedział Ross Brawn dla oficjalnej strony F1.
– Nie znamy rozwiązań, dopóki samochody nie zaczną jeździć, ale według prognoz osiągniemy poprawę o 20%. Mówimy o 1/4 tego, co uważamy za możliwe. To nie jest jednorazowa rzecz, którą robisz i nigdy więcej jej nie dotykasz – dodał 64-latek.
Na pewno w razie niewielkiego wpływu nowych regulacji na siłę docisku, trzeba będzie zająć się bardziej obszarem podłogi i tzw. deflektorów. W tym momencie nie wiemy, kto jest bliżej prawdy. Według Mercedesa i Williamsa nie da się w znaczący sposób zrekompensować utraty siły docisku aerodynamicznego w 2019 r.