Connect with us

Czego szukasz?

Motorsport

Czy Sebastian Vettel powinien obawiać się Charlesa Leclerca?

Sebastian Vettel nie może zaliczyć minionego sezonu do udanych. Dobrym określeniem w przypadku postawy jego oraz Scuderii Ferrari jest „niespełniona obietnica”. Ta ma się jednak spełnić w sezonie 2019 – wszystko za sprawą Charlesa Leclerca.

charles leclerc sebastian vettel
Fot. Scuderia Ferrari | Edycja: MOTOHIGH

Stajnia z Maranello zaczęła sezon 2018 bardzo obiecująco i długo wydawało się, że upragniony tytuł mistrzowski może w końcu pojechać do Włoch. Potem jednak błędy własne Sebastiana Vettela, nieco gorsze osiągi bolidu i błyskotliwość Lewisa Hamiltona sprawiły, że praktycznie od Singapuru kwestia mistrzowskiego tytułu wśród kierowców była rozstrzygnięta. 

Miniony sezon był dla stajni spod znaku czarnego rumaka zresztą najlepszym od 2008 roku, dzięki czemu może ona pozytywnie patrzeć w przyszłość. Poza tym w celu zdobycia upragnionego mistrzostwa zatrudniono chyba największy obecnie talent w motorsporcie – Charlesa Leclerca. 

Junior Scuderii spisał się świetnie podczas debiutanckiego sezonu w Alfa Romeo Sauberze i może stanowić większe wyzwanie dla Vettela niż Kimi Raikkonen. Fin w tym roku jeździł momentami wyjątkowo dobrze, ale i tak wydaje się, że nie był wystarczającym bodźcem dla Niemca, godząc się z rolą numeru 2. Młody wilk może się nie zgodzić na takie warunki, a w obliczu częstszych błędów u czterokrotnego mistrza świata, można spodziewać się równych szans.

Ustalmy fakty. Statystyki po stronie Sebastiana Vettela cały czas są świetne – cztery mistrzowskie tytuły i 50 zwycięstw, co stawia go w jednej linii z wieloma legendami tego sportu. Jednak w ciągu ostatnich lat w Scuderii Ferrari jego forma była nierówna. Niemiec wciąż podkreślał, że da się coś zrobić lepiej [mowa o przyzwyczajeniu się do tegorocznego bolidu – przyp. red.], ale wielokrotnie w stresujących sytuacjach tracił kontrolę, przez co zaprzepaścił sporo punktów.

Wielu ludzi z całą pewnością powie, że także koło nosa przeszły mu dwa tytuły mistrzowskie. W dodatku liderowi ekipy z Maranello kończy się kontrakt w 2019 roku i dużo zależeć będzie od jego postawy w nadchodzącym sezonie. W drugiej fazie sezonu 2018, Niemiec ewidentnie stracił trochę zapału do pracy, co zauważyło wiele osób w padoku, w tym m.in. Niki Lauda, o czym szerzej możecie przeczytać tutaj: Lauda zaskoczony odręcznie napisanym listem od Vettela. “To dobry człowiek”.

Nie można stać w miejscu

W ciągu czterech lat, Sebastian Vettel miał wiernego towarzysza w postaci Kimiego Raikkonena. Fin postępował zespołowo, a jego forma nie pozwalała na regularną walkę o triumfy. Świadczy o tym także fakt, że Niemiec zdobył o 30% więcej punktów od Icemana w ciągu tych czterech sezonów spędzonych w jednej ekipie. W tych latach najdziwniejsze sytuacje miały miejsce w ostatnim roku – pomimo drugoplanowej roli Raikkonena, zespół kilkakrotnie popełnił koszmarne błędy strategiczne, niedostatecznie promując Vettela.

Tak było na tragicznym dla 4-krotnego mistrza świata wyścigu o GP Niemiec, gdzie bardzo długo „kisił się” za Finem, co ostatecznie skończyło się fatalnie. Nie najlepiej rozegrano to także podczas GP Włoch, gdzie „Iceman” jadąc w strudze powietrza za Niemcem zdobył pole position, które sprawiło stajni z Maranello wyłącznie kłopoty i ostatecznie przyniosło kolejny rozczarowujący występ ich lidera.

Ostatnim zespołowym partnerem, który rzucił wyzwanie czterokrotnemu czempionowi był Daniel Ricciardo. W sezonie 2014 Australijczyk zaskoczył świat, wygrywając trzy wyścigi (Vettel 0) i zdobywając 238 punktów w całym sezonie, podczas gdy Niemiec tylko 167. To był prawdopodobnie najtrudniejszy rok w karierze sportowej SV, po którym postanowił odejść z Red Bulla. Pytaniem bez odpowiedzi pozostanie: czy słabsza forma nie była spowodowana przepychem po czterech tytułach z rzędu i rozczarowaniem w związku z dysponowania słabszymi samochodami w stosunku do Mercedesa?

Powtórka z rozrywki

Teraz sytuacja wygląda podobnie. Do zespołu przychodzi młody kierowca, który pokazał jeszcze więcej niż Ricciardo w trakcie początków z Toro Rosso (2012-2013). Co jeśli Leclerc zacznie spisywać się lepiej? Czy nadal zespół będzie pokładać swoje nadzieje na mistrzowski tytuł głównie w Vettelu? Leclerc to junior Ferrari, jeden z tych, z którym z całą pewnością wiążą wielkie nadzieje. Wydaje się, że wszystko zależeć będzie od szans na mistrzostwo obu kierowców. 

W przeciwieństwie do Raikkonena, 21-latek nie został zatrudniony w roli „pomocnika”. Wydaje się, że wiara w Monakijczyka w Maranello jest bardzo duża. Jako debiutant, Charles Leclerc wykonał swoje zadanie na więcej niż 100%. Nikt nie mógł się spodziewać, że będzie w stanie tak zabłysnąć. Junior Ferrari zdeklasował Marcusa Ericssona, który startował w blisko 100 Grand Prix, a w 2018 roku osiągał przecież przyzwoite wyniki (zwłaszcza w kwalifikacjach). Szwed co prawda nie był uważany za wybitnego kierowcę, ale stosunek punktów 27 do 9 dla Leclerca robi wrażenie. W dodatku ekipa z Hinwil powoli się rozkręcała w trakcie sezonu, a poprzednie lata miała bardzo nieudane. W Ferrari wyzwanie będzie zdecydowanie większe. Monakijczyk ma tam pokazać jeszcze więcej.

Pytaniem pozostaje kwestia radzenia sobie ze stresem przez 21-latka. Włosi poza swoją własną religią mają także dwie inne: piłkę nożną i Ferrari. Presja w takim zespole jest zupełnie nieporównywalna do jakiegokolwiek innego. Okazjonalne dowożenie punktów to nie to samo co konieczność walki o zwycięstwa w każdym wyścigu. Kimi Raikkonen mimo błędów zaliczył udany sezon 2018, 3. miejsce w „generalce”, 11 wizyt na podium i jeden triumf (GP USA). Czy Leclerc będzie w stanie zapewnić podobny poziom już w drugim sezonie swoich startów w F1?

Szykuje się odrodzenie?

Nie można od razu zakładać, że w sezonie 2019 nie zobaczymy „lepszego” Sebastiana Vettela. Niemiec był ważnym czynnikiem w odrodzeniu włoskiej legendy w F1, jednak przyczynił się także do porażek w dwóch ostatnich latach. Przed świętami Bożego Narodzenia, czterokrotny mistrz świata wysłał do pracowników Ferrari list.

Napisał w nim, że dziękuje wszystkim za ogrom pracy, jaki włożyli, nawet jeśli nie udało się jeszcze przywrócić tytułu do Maranello. SV podkreślił, że wszyscy zrobili co w ich mocy i trzeba to kontynuować.

Zakasamy rękawy, staramy się komunikować jeszcze lepiej, z zaufaniem i wzajemnym szacunkiem, pomagając sobie wszystkim. Tylko kontynuując pracę jako silny i zjednoczony zespół możemy przejść do następnego kroki [którym z pewnością jest mistrzostwo świata – przyp. red.] – napisał Vettel. – Obiecuję, że w 2019 roku zrobię wszystko, co możliwe, aby osiągnąć nasz wielki cel – dodał. Wydaje się, że to oznaka powrotu wielkiej motywacji i głodu sukcesu u Niemca. To dobry znak dla Scuderii Ferrari.

Jeśli uda mu się zdobyć tytuł dla siebie i zespołu, to zamknie usta krytykom. Jednak, gdy znów będzie popełniał kosztowne błędy, takie jak np. w GP Niemiec, GP Włoch i GP Stanów Zjednoczonych – to jego przyszłość we włoskiej stajni stanie pod dużym znakiem zapytania. Sympatyczny i wyluzowany gość poza bolidem ma skłonność do nadmiernego okazywania emocji już podczas samej jazdy. I to zwłaszcza, gdy sprawy nie idą po jego myśli. Jeśli Leclerc zacznie szybko być równorzędnym rywalem dla Niemca, może także równie szybko wejść w jego skórę, a to – sądząc po ostatnich latach – na pewno nie pomoże 4-krotnemu mistrzowi świata.

Zmiana pokoleniowa?

Postawa Charlesa Leclerca w samochodzie pozwalającym na walkę o mistrzostwo, to znak zapytania dla wszystkich. To zresztą całkiem ekscytujące dla wszystkich fanów F1, zwłaszcza dla Tifosich. Po jednej stronie garażu mamy młodego kierowcę po świetnym sezonie, który ma całe motorsportowe życie przed sobą. Po drugiej gościa, który wciąż jest szybki, ale prawdopodobnie najlepsze lata swojej kariery ma za sobą. Między wspomnianą dwójką zapowiada się najbardziej fascynująca batalia zespołowa w sezonie 2019. Tego można być pewnym.

Podobał Ci się ten materiał? Polub nas na , aby być z nami na bieżąco!

Oceń nasz artykuł!
Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama