Przed napisaniem dla Was recenzji pozycji „Kimi Raikkonen jakiego nie znamy” naszła mnie pewna refleksja. Otóż jakby nie patrzeć dwie najnowsze biografie kierowców Formuły 1, w domyśle mam oczywiście Marka Webbera i Jensona Buttona, zostały stworzone po zakończeniu przez nich kariery w królowej sportów motorowych. Co wyróżnia Kimiego Raikkonena? Właśnie fakt, że Fin nadal jeszcze się w niej ściga. Książka została oddana do pierwszego druku (w Finlandii) po weekendzie w Kanadzie (2018). Pominięto zatem m.in. upragnione zwycięstwo „Icemana” w GP Stanów Zjednoczonych z zeszłego sezonu po pięciu latach oczekiwania (poprzednia wiktoria została osiągnięta w GP Australii 2013, jeszcze w barwach Lotusa).
Czytając książkę czułem wręcz, że mistrz świata z 2007 roku nie stracił wiary i wciąż szukał swojej szansy. Na pewno fakt, że się udało byłby idealną puentą jeśli chodzi o wymiar sportowy. Chciałbym jednak pochwalić Kariego Hotakainena za to, że na końcu wrócił do wątku rodzinnego. Nie ukrywam, że bardzo mnie to wzruszyło. Zdałem sobie sprawę, że czas płynie nieubłaganie i wszystko się zmienia. Wielu mechaników nie wierzyło, że Kimi Raikkonen kiedykolwiek zdobędzie się na założenie własnej rodziny, ograniczy liczbę imprez i będzie każdą wolną chwilę poświęcał na spokojne spędzenie czasu w domu i treningi.
Poznawanie historii Kimiego Raikkonena ze sportami motorowymi od samego początku jest bardzo ciekawym doświadczeniem. Najprawdopodobniej dziś powtórzenie się podobnego scenariusza nie byłoby możliwe. Na całe szczęście rodzinie Raikkonenów udało się wychować mistrza świata Formuły 1. Pomyśleć, że celem było przede wszystkim spędzanie czasu wspólnie. Nikt nie miał myśli, że jak się nie uda to… czy długi nas… zeżrą. Każdy zakasał rękawy i ciężko pracował, aby móc wystartować w lokalnych zawodach. Mattias i Paula Raikkonenowie nauczyli synów Ramiego i Kimiego, że samo się nic nie zrobi. Młodzi chłopcy robili wszystko, aby samodzielnie zadbać o swój sprzęt i nim wystartować. Jednak spora część dzieciaków w latach 90-tych miała przygotowane wszystko „pod nos”, a ich jedynym zadaniem było wsiąść i jechać jak najszybciej. W przypadku braci Raikkonen było więcej obowiązków do wykonania, a dodatkowy czas wypełniała im mechanika.
Rodzice
Ojciec, który zaraził swoje dzieci pasją do motoryzacji i rywalizacji, odegrał wielką rolę. 22 grudnia 2010 roku głowa rodziny Raikkonenów zmarła. Matti niestety nie doczekał się wnuków od strony młodszego syna, Kimiego. Zapewne gdyby żył, byłby najszczęśliwszym dziadkiem na świecie. Przed jego śmiercią doszło do sprzeczki między nim a Kimim. Jak wspomina Iceman, poszło o nadużywanie alkoholu i niebezpieczne zabawy Mattiego. Syn interweniował, mimo prowadzenia samemu jeszcze wtedy dość „imprezowego” trybu życia, nakazał swojemu ojcu ograniczenie spożywania trunków, a wcześniej wyrwał mu wiatrówkę. „Masa” wiedział, że zrobił źle, ale wygonił syna ze swojego domu. Później zdążył mu powiedzieć, że darzy go ojcowską miłością. Paula, matka Kimiego, nie mówiła o problemach z jego ojcem przez zaburzenia neurologiczne w wyniku obrażeń głowy po spadnięciu z quada w 2008 roku. Gdyby Matti od razu podjął się leczenia po tym zdarzeniu, być może nadal by żył. W końcu zmarł w wieku zaledwie 56 lat.
Na pewno po przeczytaniu książki nabierzecie dużego respektu do postaci Mattiego Raikkonena. Mężczyzna poświęcił swoje życie dla rodziny, zarażał dzieci pasją do tego, co sam robił. Był bowiem mechanikiem niemal od zadań specjalnych, pracował dla ekip kartingowych oraz rajdowych. Nie potrafił stać w miejscu i postanowił znaleźć zajęcie dla wszystkich. Właściwie jego największym zmartwieniem przez chwilę było, co na to żona. Paula nie robiła żadnych przeszkód i sama zaczęła przeżywać każdy start swoich synów. Jako matka, chciała by niczego im nie brakowało. Z mężem podjęli decyzję, że wszystkie założone pożyczki będą spłacać po sezonie, a następnie przygotują się na kolejne wyjazdy. I tak co roku.
Rollercoaster – niemożliwe stało się… możliwe
Emocje, jakie towarzyszyły rodzicom w końcówce sezonu 2007 były czymś trudnym do opisania samymi słowami. Kimi Raikkonen na dwa wyścigi przed końcem miał stratę 17 punktów do Lewisa Hamiltona, gdy do zdobycia było 20 „oczek”. Naprawdę mało kto wierzył, że Iceman w pierwszym roku dla Scuderii Ferrari sięgnie po mistrzostwo świata. Sprawy nabrały inny obrót, gdy Raikkonen wygrał GP Chin, a przed GP Brazylii tracił 7 pkt. Kierowcy McLarena byli zajęci walką między sobą na tyle, że zignorowali zagrożenie. Lewis Hamilton w swoim debiutanckim sezonie stanął przed wielką szansą, ale nie udźwignął presji – w dwóch ostatnich rundach zdobył 2 „oczka”, gdy Kimi zgarniał pełną pulę.
W domu Raikkonenów panowało istne szaleństwo. Zanim się to stało, małżeństwo nie wpuszczało przedstawicieli mediów do środka. Kazali im czekać na zewnątrz i dać im możliwość obejrzenia GP Brazylii w spokoju. Dopiero po ostatnich zmaganiach sezonu 2007, gdy Kimi awansował na 1. miejsce w „generalce”, udzielali wywiadów. Ojciec nie mógł powstrzymać łez, uświadamiając sobie, że jego syn został mistrzem świata. W napięciu trzymała ich decyzja sędziów odnośnie legalności bolidów BMW Sauber (Kubicy i Heidfelda) oraz Williamsa (Rosberga). FIA oświadczyła po kilku godzinach, że nie dopatrzyła się uchybień i nie będzie żadnych dyskwalifikacji.
Przyjaźń i przestroga
Dzięki tej książce mamy gotowy scenariusz na świetny film. Kari Hotakainen wykonał świetną robotę. Jako osoba niezwiązana w żaden sposób z tematyką motorsportu podszedł do tego profesjonalnie. Fiński pisarz szukał odpowiedzi u samego bohatera, a także u bliskich mu osób. Między innymi sporo odpowiedzi dali mu: Sami Visa, Marc Priestley, Mark Arnall, Mark Slade, Kalle Jokinanen, Peter de Bruijn czy David Robertson, którzy mieli okazję poznać Kimiego Raikkonena. W pewnym sensie z biegiem lat dostrzegali najwięcej zmian. Każdy jednak zgodnie twierdził, że mogli się nie odzywać do siebie przez dłuższy czas, ale Iceman nigdy o nich nie zapominał.
Każdy przyjaciel Kimiego Raikkonena mógł liczyć na to, że po jednym telefonie uzyska wsparcie i pomoc. Niestety nie zawsze wyrozumiałość fińskiego kierowcy popłacała. Niejednokrotnie tracił on masę czasu i pieniędzy dla osób, które na to nie zasługiwały. Najbardziej w Formule 1 zraniła go postawa Gerarda Lopeza, właściciela Lotusa. Luksemburczyk nie był w stanie wypłacić Kimiemu Raikkonenowi zaległych pieniędzy. Zwłaszcza chodziło o premie za każdy zdobyty punkt. Szef ekipy z Enstone (obecnie Renault) nie spodziewał się, że w latach 2012-2013 nawiążą walkę z najlepszymi i ewidentnie nie był gotowy na tak dużą gratyfikację finansową dla mistrza świata z 2007 roku. Właściwie Iceman powstrzymywał się od wyjścia na drogę sądową ze względu na pracowników, z którymi miał dobre relacje. Fin był świadomy, że jego walka o zaległe pieniądze może skończyć się zwolnieniami niewinnych ludzi. Raikkonen wyciągnął lekcję i od tamtej pory obierał bardziej ostrożne podejście do osób „opowiadających piękne bajki”.
Dlaczego Iceman?
Bohater biografii wyróżnia się tym, że zawsze idzie do przodu. Co by się nie działo, zachowuje zimna krew i nadal pracuje. Były szef McLarena, Ron Dennis, nadał mu pseudonim „Iceman” ze względu na jego chłodną kalkulację i skupienie na tym, co ma zrobić – nawet w takiej chwili, gdy „wszystko się sypie”. Dorastanie w mroźnym klimacie oraz liczenie każdego centa nauczyło Kimiego Raikkonena cierpliwości. W żadnym momencie nie dowiecie się, że nagle fiński kierowca w dzieciństwie wykonywał kilka kroków do przodu. Nauka szła mu wręcz opornie, powtarzał klasę, nie potrafił usiedzieć w miejscu. Niewiele też mówił, w wieku 3 lat obawiano się, że może nigdy nie zacząć składać pełnych zdań. Pasją Kimiego okazały się szybka jazda oraz majsterkowanie, które później okazały się sposobem na… życie.
Imprezy sposobem na… znalezienie spokoju i stagnację?
Imprezy były sposobem na nawiązanie kontaktów, poznawanie drugich stron medalu najbliższych współpracowników oraz sposobem na ucieczkę przed światem przymusu. Jeden z pracowników na jachcie Kimiego wręcz musiał imprezować, bo inaczej straciłby pracę. Raikkonen robił tak z każdym – nie ufał tym, którzy stronią od alkoholu. Bywały ciekawe akcje z udziałem fińskiego kierowcy i jego gości. Pośród nich musiał być też ktoś odpowiedzialny, kto… na przykład nie wpuszczał ich pijanych za stery motorówek wodnych. Jednak wszystko kiedyś trzeba ograniczyć, by rozpocząć nowy rozdział.
Latem 2013 roku Kimi Raikkonen poznał swoją żonę Minttu. Mimo etykiety „imprezowicza” i krążących kłamstw na swój temat, udało rozpocząć drugie życie. Największą przemianę Icemana można było zauważyć w 2015 roku, co było związane z narodzinami pierwszego dziecka, syna Robina. W zeszłym roku na świat przyszła córka Rianna. Być może to wstęp do drugiej części biografii. Zważywszy, że motorsportowa historia tworzy się na naszych oczach. Starty dla Alfy Romeo Racing będą najprawdopodobniej ostatnim przystankiem Raikkonena w F1. Do końca 2020 roku mamy sporo czasu, a w dodatku niewykluczone, że Robin pójdzie w ślady taty!
„Kimi Raikkonen jakiego nie znamy”: Czy warto po nią sięgnąć?
Książka pt. „Kimi Raikkonen jakiego nie znamy” jest naprawdę godna polecenia. Wszystkich wątków nie chciałem zdradzać, aby nie odbierać Wam przyjemności z czytania. W odniesieniu do tytułu podstawiłem pytanie „czy aby na pewno?”. Według mnie biografia pokazuje drugie oblicze Kimiego Raikkonena, ale też należy przyznać, że dla osób śledzących jego karierę, wyobrażenie o Finie pozostało niezmienione. Po prostu widać, że z biegiem lat w jego życiu dokonywały się duże przemiany, o których sam zainteresowany wiele nie mówił, ale można było się wiele domyślać. Jednak dla tych, którzy nie mieli okazji śledzić kariery Icemana jest to świetna lektura o człowieku, który wciąż się realizuje i pisze nowy rozdział. Kto wie? Być może doczekamy się drugiej części biografii.
Czujecie jeszcze głód informacji o Kimim Raikkonenie? Poniżej zamieszczamy dwa materiały dotykające tematu sportowej kariery fińskiego kierowcy:
- [RECENZJA] “Mechanik. Kulisy padoku Formuły 1 i tajemnice rywalizacji”
- Przygoda Kimiego Räikkönena z serią NASCAR