Celem wprowadzenia rewolucyjnych zmian w obszarze aerodynamiki jest wyrównanie szans i zbliżenie stawki, co wydaje się niemal nierealne. Tym bardziej jak w życie wejdą limity budżetowe. Sugestie nowych regulacji nie podobają się tym największym zespołom, przez co może się pojawić spory problem. Jako, że w październiku FIA planowała zatwierdzić wszystkie zmiany i wraz z Liberty Media dojść tym samym do porozumienia z ekipami.
Ekspert Sky Sports, Martin Brundle, dowiedział się, że najprawdopodobniej niektórzy będą chcieli zablokować planowaną rewolucję aerodynamiczną. Bowiem wszystko, co do tej pory wypracowali i w co inwestowali nie do końca się przyda ze względu na zmienioną filozofię projektowania w oparciu o efekt przypowierzchniowy.
– Słyszałem, że kluczowe zespoły F1 zdecydowanie opierają się proponowanym zmianom aerodynamicznym w 2021 r. i koncepcji zwiększonych znormalizowanych części. Na tej podstawie, że te pierwsze mogą nie poprawić wyścigów, a spowodują poniesienie ogromnych kosztów opracowywania, a w przypadku tych ostatnich części o niższej jakości będą kosztować więcej. Ze względu na zbliżający się termin październikowy, co najmniej brzmi to dość niepokojąco. Przed nami problemy – powiedział były kierowca Williamsa i McLarena.
Jeśli zespoły nadal nie wieżą w misję poprawy widowiska przy proponowanych zmianach, to sytuacja faktycznie robi się trudna. Już na ten moment wiemy, że w życie nie wejdą nowe silniki, które miały być uproszczone i m.in. pozbawione MGU-H. Jak w październiku nie uda się zatwierdzić ostatecznych zmian, to rewolucja może się odroczyć. Było tak już kilka lat temu, gdy wprowadzenie układu hybrydowego i poważne zmiany aero planowano na 2013 rok, a weszły one w życie w 2014 r.