Connect with us

Czego szukasz?

Formuła 1

GP Singapuru: Sebastian Vettel nieoczekiwanym zwycięzcą. Dublet Ferrari [Podsumowanie]

Sebastian Vettel ponad rok czekał na swoją 53. wiktorię w Formule 1, a po jego ostatniej obniżce formy nikt się nie spodziewał, że akurat na Marina Bay nastąpi przełamanie. Wszystko to, dzięki udanej strategii zespołu Ferrari w drodze po dublet, z której zwycięski los wyciągnął czterokrotny mistrz świata. Charles Leclerc kontrolował wyścig do czasu pit stopów, kiedy to został podcięty przez kolegę z ekipy. Podium uzupełnił Max Verstappen z Red Bulla.

Fot. Scuderia Ferrari / Sebastian Vettel zmierza po ostatnie zwycięstwo w barwach Ferrari

Scuderia Ferrari

Nikt nie spodziewał się, że stajnia z Maranello wywiezie aż 43 punkty, zdobywając dublet. Włosi czekali na ten moment od GP Węgier 2017. Naprawdę zespół wykonał świetną pracę przygotowując nowy pakiet ulepszeń oraz opracowując strategię. Taktycy tym razem nie zawiedli i zrobili wszystko, aby nie dać się przechytrzyć rywalom (głównie chodzi o Mercedesa). Niestety nie wszyscy w Ferrari mieli dziś dobry nastrój, ponieważ prawo do niezadowolenia miał Charles Leclerc. Monakijczyk zdobył wczoraj pole position i wykonywał wszystko zgodnie z planem, a ekipa nie spodziewała się, że na świeżej twardej mieszance różnica tempa będzie tak duża i już okrążenie później po obowiązkowym pit stopie dotychczasowy lider wyjedzie za Vettelem (który jechał wcześniej około 1,5 s za Hamiltonem).

Ostatecznie Scuderia poprosiła zwycięzcę dwóch ostatnich wyścigów o poświęcenie się interesom zespołu i nie podejmowanie ryzyka. Nie było im się co dziwić, ale z perspektywy widowiska szkoda, że tak musiało się stać. Leclerc przed pierwszą neutralizację po uporaniu się z rywalami spoza czołówki zaczynał niwelować stratę wynoszącą około 7 sekund i zrobiło się już niemal 4 s. Jeśli kierowca z Monako miał aż taką przewagę tempa, a Sebastian Vettel nie oszczędzał w tamtym momencie swoich opon, to mogło być ciekawie, gdyby mogli powalczyć. Być może ryzyko nie byłoby aż tak duże i błąd strategiczny względem zdobywcy PP udałoby się wtedy zamazać. Ciężko dopatrywać się, że Ferrari celowo zagrało pod dotychczasowego, bo zazwyczaj kierowca z tyłu zjeżdża jako pierwszy. Jednak dziwne, że nie padł komunikat, aby Charles dał z siebie wszystko i nie pilnował już tempa przed samym zjazdem do alei serwisowej.

Można gdybać, ale nie umniejsza to nic wysiłkom ekipy z Maranello, która przebudziła się zbyt późno. Niewykluczone, że w tym sezonie uda im się jeszcze wygrać parę wyścigów, jak tylko nowy pakiet sprawdzi się na innych torach lub nowe części też zdadzą egzamin. Sebastian Vettel po ostatnich niepowodzeniach potrzebował tego pierwszego zwycięstwa w sezonie. Po kontrowersjach w GP Kanady i utracie wiktorii widać było u niego pewien kryzys, zaczęły wkradać się błędy, a tym razem w wyścigu nie popełnił żadnego błędu. Zespół chciał go odzyskać, wciąż pokładają w nim jeszcze nadzieje, mimo że talent Charlesa Leclerca rozkwitł. Na pewno ten dzień był dla 21-latka ważny, stąd niezadowolenie, ponieważ chciał zadedykować swoje zwycięstwo zmarłemu przyjacielowi, Antoine Hubertowi, który dziś obchodziłby 23. urodziny.

Aston Martin Red Bull Racing-Honda

Max Verstappen wyciągnął dziś tyle, ile się dało po starcie z 4. pola. Ekipa z Milton Keynes mogła liczyć na znacznie więcej na torze Marina Bay. Niestety rzeczywistość pokazała, że brakowało im tempa – zwłaszcza w kwalifikacjach. W wyścigu udało się pokonać Mercedesy. Lewis Hamilton nie był w stanie odebrać Red Bullowi miejsca na podium w końcówce rywalizacji. Warto zaznaczyć, że nieprzerwanie od 2010 r. austriacki zespół melduje się na podium w Singapurze i ta passa została przedłużona.

Z Holendrem w klasyfikacji generalnej zrównał się Charles Leclerc, obaj mają po 200 punktów. Za nimi Sebastian Vettel ma już tylko 6 punktów straty. Pojedynek tej trójki zapowiada się ciekawie.

Jeśli chodzi o Alexandra Albona, to przejechał on solidny wyścig. Taj trzymał się blisko czołówki, ale nie mógł zbyt wiele zyskać. W jego przypadku możliwe było przeskoczenie Lewisa Hamiltona, który przedłużał swój pierwszy stint. Jednak inżynierowie Mercedesa w porę zareagowali i kazali Valtteriemu Bottasowi zwolnić, a bezpośrednio za Finem jechał właśnie kierowca Red Bull Racing. Jak na trzeci wyścig w nowych barwach było po prostu stabilne i tym razem obeszło się bez efektownych pojedynków na torze. Ważne 8 punktów dla zespołu w połączeniu ze zdobyczą Verstappena wciąż utrzymują ich w grze o 2. miejsce w klasyfikacji konstruktorów (choć będzie im ciężko, jeśli nagle Ferrari na koniec kampanii będzie pierwszą siłą).

Mercedes AMG Petronas Motorsport

Stajnia z Brackley nie oczekiwała się, że może ich zabraknąć na podium w GP Singapuru. Oczywiście trzeba przyznać, że liczy się w walce o zwycięstwo i próbowali wszystkiego, ale nie wyszło. Lewis Hamilton przeciągnął stint na miękkiej mieszance i poniekąd była nadzieja na przechytrzenie Ferrari, ale tylko w przypadku wyjazdu samochodu bezpieczeństwa. Cóż… zabrakło parę kółek, a ekipa nie miała już na co czekać, przez co spadli jeszcze za Maxa Verstappena.

Nawet jeśli udałoby się utrzymać w Top 3, szanse na wygraną byłyby iluzoryczne przy dwóch samochodach Ferrari z przodu na torze ulicznym. Po wszystkim łatwo jest ocenić, że strategicznie przegrali ten wyścig, ale gdyby nastąpiłaby neutralizacja w korzystnym momencie dla Hamiltona jak w trakcie GP Wielkiej Brytanii to stratedzy byliby wychwalani. Valtteri Bottas przez słaby wynik w czasówce nie mógł liczyć na zbyt wiele, choć o mało co nie podciąłby swojego partnera z ekipy, ale ostatecznie wykonał polecenie zespołowe o zmniejszeniu tempa.

Suma summarum Mercedes w sezonie 2019 ma już wszystko pod kontrolą i niekoniecznie muszą wygrywać wszystko, co pokazały ostatnie wyścigi. Na pewno jest to atrakcyjniejsze dla wszystkich, jeśli w grze liczą się też inni.

McLaren

Stajnia z Woking wróciła do gry po nie najlepszych ostatnich dwóch weekendach wyścigowych. Lando Norris pojechał bardzo dojrzały wyścig i zdobył cenne 6 „oczek” dla zespołu. Tym samym delikatnie McLaren odskoczył od Renault. Niestety Carlos Sainz znów miał pecha i po starcie z 7. pola uwikłał się w pojedynki, w których uszkodził swój bolid. Hiszpan jeszcze na moment wrócił do walki o punkty w końcowej fazie, ale było już zbyt późno. Jednak warto pochwalić go za nie poddanie się, ponieważ po pierwszym kółku był już zdublowany, ale neutralizacje pozwoliły mu odzyskać stracony czas.

Scuderia Toro Rosso

Pierre Gasly pokazał się z niezłej strony. Francuz nie bał się wyprzedzać i zrobił użytej z mniej zużytej pośredniej mieszanki. Cztery „oczka” po starcie z 12. pozycji są dobrym osiągnięciem. W Singapurze forma zdegradowanego kierowcy z obozu Red Bulla była lepsza od tej prezentowanej przez Daniila Kvyata. Biorąc pod uwagę krótki staż w bolidzie STR14 było naprawdę nieźle. Stajnia z Faenzy utrzymuje się też w walce w klasyfikacji konstruktorów.

Renault

Po kwalifikacjach zapowiadało się nieźle, ale skończyło się niemrawo. Nico Hulkenberg wywalczył ostatecznie 2 punkty po zmaganiach pełnych przygód. Daniel Ricciardo po wykluczeniu z wyników czasówki starał się jak mógł, aby powalczyć o cokolwiek po starcie z ostatniej pozycji, ale nie udało się. Walka o czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów jeszcze się nie skończyła, ale na pewno łatwo nie będzie. Po sukcesie na Monzy nadszedł czas na zimny prysznic.

Alfa Romeo Racing

Antonio Giovinazzi pokazał dzisiaj kawał dobrego ścigania. Włoch nawet pierwszy raz w karierze prowadził w wyścigu F1. Ostatecznie zdobył symboliczny punkt, ale był potencjał na więcej. Po starcie zajmował 8. miejsce i mam wrażenie, że Alfa Romeo za bardzo przeciągała pierwszy przejazd na pośredniej mieszance opon. „Giovi” otrzymał karę doliczenia 10 sekund do czasu wyścigu za przejazd zbyt blisko porządkowych podczas pierwszej neutralizacji, ale mimo to utrzymał się w punktach (akt.).

Kimi Raikkonen odpadł z wyścigu, wywołując trzecią neutralizację po kolizji z Daniilem Kvyatem, w której zawinił. Iceman miał chwilowo szanse na punkty, ale jego tempo zaczęło drastycznie spadać i nadzieje prysły.

Haas

Początkowo na dystansie tempo kierowców stajni z Kannapolis wyglądało w porządku. Kevin Magnussen przez 1 stint podróżował nawet w czołowej dziesiątce. Po pit stopach wróciły stare demony i później kolejni rywale szybko sobie z nim poradzili. Romain Grosjean wywalczył co prawda 11. miejsce, ale jego wyścig był dość niemrawy – uratowały go ostatnia neutralizacja i nadprogramowy pit stop. Francuz wyeliminował z rywalizacji George’a Russella, a sędziowie nie podejmowali dalszych akcji – choć kara mu się należała (akt.).

ROKiT Williams Racing

Tradycji stało się zadość. Chociaż nie… bo tym razem tylko jeden kierowca Williamsa ukończył wyścig i był nim Robert Kubica. George Russell tak jak wyżej wspomniałem ucierpiał w kolizji. Jak do tej pory zawsze obaj kierowcy dojeżdżali do mety. Szans na wybitny rezultat nie było, chociaż nasz rodak powalczył sobie z kilkoma kierowcami na zużytych oponach – walka z Kevinem Magnussenem mogła dostarczyć mu choć trochę frajdy w tym trudnym sezonie.

Robert Kubica ścigał się z kontuzją barku, a mimo wszystko jak na warunki Williamsa radził sobie dzielnie. Chociaż znów ekspertów zastanawiała zbyt duża różnica tempa między nim a Russellem podczas pierwszego przejazdu na pośrednich oponach.

Wyróżnienia

Sebastian Vettel został uznany przez kibiców Kierowcą Dnia. Dla niego tegoroczny triumf był piątym odniesionym na torze Marina Bay – tym samym został samodzielnym liderem wśród zwycięzców w GP Singapuru. O jeden triumf mniej ma Lewis Hamilton (4).

Dodatkowy punkt za najszybsze okrążenie wpadł na konto Valtteriego Bottasa. Najlepsze kółko przejechał co prawda Kevin Magnussen, który w samej końcówce zmienił wysłużone opony, ale Duńczyk był ostatni – warunkiem jest uplasowanie się w czołowej dziesiątce. Wciąż czekamy na potwierdzenie ze strony DHL Motorsports na to, kto wykonał najszybszy pit stop. Po pierwszych pit stopach najlepszy czas miał Williams – 2,2 s.

 

(Akt.): DHL Motorsports oficjalnie ujawniło tabelkę z czasami pit stopów. Tak jak myśleliśmy, nic się nie zmieniło i to Williams tym razem był najszybszy. 2,24 sekundy – tyle trwała wymiana kół w bolidzie Roberta Kubicy. Toro Rosso i Red Bull jakby się umówiły – dokonali zmiany w 2,31 s. W klasyfikacji DHL Fastest Pit Stop Award prowadzi ekipa z Milton Keynes, która wykonała w tym roku 3 pit stopy poniżej 2 sekund, jednak Williams wciąż depcze im po piętach i być może na osłodę gorzkiego sezonu mechanicy wywalczą nagrodę. W ostatnich 6 rundach bez szans nie jest jeszcze Ferrari.

Wyniki wyścigu

Skrót video

Oceń nasz artykuł!
Reklama