Odkąd Charles Leclerc dołączył do Ferrari, poważnie status quo Sebastiana Vettela jako kierowcy numer jeden w zespole nie jest już taki oczywisty. Stajnia z Maranello tradycyjnie zawsze ma kierowcę numer jeden i w następnym sezonie będzie im bardzo trudno wybrać między dwoma kierowcami.
Były prezydent Fiata i Ferrari przyznał, że obecny model nie jest dobry. Włoch poddał w wątpliwość fakt, że Leclerc jest wystarczająco dobry, aby zostać numerem jeden.
– Zawsze stawiam na jednego kierowcę, który wygra tytuł, a drugi jest po to, aby zdobyć punkty do mistrzostwa konstruktorów. Myślę, że jednym z problemów Ferrari w tym roku było to, że musieli zarządzać dwoma najlepszymi kierowcami, takimi jak Vettel i Leclerc. Dużo myślę o przyszłości Ferrari. Leclerc jest bardzo szybkim młodym kierowcą, zaskoczył wszystkich i nikt nie spodziewał się, że będzie taki szybki w pierwszym roku, ale do tej pory za dużo mówi przez radio. On jest bardzo dobry, ale musimy uważać. Z czasem musi rosnąć, ale nie za szybko – ocenił Luca di Montezemolo.
Na ten moment Charles Leclerc ma 19 punktów przewagi nad Sebastianem Vettelem w klasyfikacji kierowców. Jeśli Monakijczyk po dwóch ostatnich rundach sezonu utrzyma się przed nim, trudno będzie przyjąć mu tłumaczenia mówiące, że nie będzie zawodnikiem numer jeden w przyszłym roku.
Włoski zespół musi zdecydować, na kogo postawić. I w tym przypadku raczej lepsze będzie zaufanie zawodnikom podobne do tego z lat 2007-2008, gdy w grze o tytuł bardzo długo liczyli się Kimi Raikkonen i Felipe Massa. Obaj wówczas wiedzieli, że w najważniejszej części (przeważnie po zakończeniu rywalizacji w Europie) stajnia z Maranello wszystkie wysiłki przerzuci na kierowcę, który jest wyżej. Jeśli bolid na sezon 2020 okaże się najlepszy, problem rozwiąże się sam, ale gdy walka będzie wyrównana, trzeba będzie się zdecydować.
Jeśli chodzi o wspomniane rozmowy przez radio, Luca di Montezemolo miał na myśli sytuacje chociażby z GP Wielkiej Brytanii czy GP Singapuru, gdy Monakijczykowi przypadła gorsza strategia. Wtedy mieliśmy do czynienia z wylewem emocji, co poniekąd może podobać się kibicom, którzy chcą mieć szczery obraz zawodnika, ale mimo wszystko takie zachowanie nie do końca wkomponowuje się w politykę Ferrari.