Przypomnijmy, że GP Holandii nie gościło w kalendarzu Formuły 1 od 1985 roku. Holendrzy czekali 35 lat na powrót wyścigu w ich kraju. Tor Zandvoort będzie gospodarzem imprezy, po tym jak wygrał z obiektem Assen walkę o prawa do organizacji Grand Prix. Najprawdopodobniej, gdyby nie obecność Maxa Verstappena, nie doszłoby do ich powrotu.
Od 2015 roku na wszystkich torach F1 można było zauważyć dużą rzeszę kibiców młodego Holendra. „Pomarańczowi” okupowali wiele trybun i nie przeszkadzało im nawet to, że zmagania rozgrywają się poza Europą. Nic dziwnego, że inwestorzy wyczuli wielki potencjał w przywróceniu GP Holandii do kalendarza mistrzostw świata. Nawet przebudowa obiektu nie jest w stanie ich zatrzymać, przy okazji wprowadzą oni kilka urozmaiceń, jak np. łuk pochylony pod kątem 18 stopni.
Większość ekspertów po spojrzeniu na nitkę tory Zandvoort nie widzi szans na spektakularną walkę. W praktyce może być odrobinę inaczej, na co liczą organizatorzy. Mika Häkkinen przyznał, że spodziewa się karnawałowej atmosfery, nawet jeśli zawody miałyby nie być mało emocjonujące. Tak zwaną „robotę” mają zrobić kibice, którzy będą obecni w jeszcze liczniejszym gronie niż dotychczas.
– Naprawdę nie mogę się doczekać entuzjazmu holenderskich fanów. To będzie szaleństwo, oni oszaleją i będą się dobrze bawić. To będzie jedna wielka impreza, rodzaj karnawału. Pod tym względem będzie fantastycznie – powiedział Fin.
– Czy będą mieli wszystko gotowe na czas? Myślę, że jedynym problemem jest to, jak dostać się na tor. Rozumiem, że zainteresowanie biletami na Grand Prix było niesamowite, wyobraź sobie, ile hot dogów i piwa zostanie sprzedanych! – zakończył był kierowca McLarena.