Młody Todtod zawsze próbował usunąć się z cienia ojca, dlatego założył własną działalność w motorsporcie, w której może się wyróżniać. Leclerc to największe nazwisko, którym zarządza i jest zadowolony z tego, jak sprawy się potoczyły. – Jestem najbardziej dumny z kariery Leclerca. Pomogłem zagwarantować to, że w końcu przeprowadził się do Ferrari – powiedział w rozmowie z Motorsport Magazin.
– Zaproponowałem mu kontrakt w wieku czternastu lat. Skończyły mu się pieniądze i już miał rzucić [karierę w motorsporcie – przyp. red.]. Niedługo potem przedstawiłem go Ferrari. A teraz on jeździ w F1 dla Scuderii. To by się nigdy nie zdarzyło, gdyby w niego nie wierzyli – dodał Francuz.
Nicolas Todt stwierdził, że jedna rzecz wyróżnia go na tle innych menadżerów. Otóż jest to jego zdolność do inwestowania w kierowców, gdy inni boją się ryzyka. – Jestem jedynym menedżerem, który inwestuje pieniądze w swoich kierowców, to mnie wyróżnia. Sytuacja zmienia się, jeśli sam inwestujesz pieniądze. Wtedy już nie tylko doradzasz. Tak właśnie zrobiłem z Leclerkiem – zakończył współwłaściciel ekipy ART Grand Prix.
Przykład Charlesa Leclerc pokazuje, że syn prezydenta FIA miał nosa. Monakijczyk osiągnął sukces, przebojem wdzierając się do Formuły 1 w 2018 roku już w trakcie startów dla Saubera. Scuderia Ferrari postanowiła dłużej nie zwlekać i dać swojemu juniorowi szansę w głównym zespole. Po sezonie 2019, gdy 22-latek pokonał Sebastiana Vettela, udało się wynegocjować nie tylko przedłużenie kontraktu do 2024 roku, ale i podwyżkę.