Szef Red Bull Racing z całą pewnością przewidział, że ostatni rok przed rewolucyjnymi zmianami raczej będzie oznaczał, że konkurencja będzie jeszcze bliżej siebie. Mało prawdopodobne wydaje się, aby ktokolwiek wymyślił coś nadzwyczajnego, co mogłoby przynieść ogromną przewagę. Dlatego wszystko wskazuje na to, że „Wielka Trójka” będzie blisko siebie, a środek stawki nieznacznie może się do nich zbliżyć.
– Zapewniamy kontynuację we wszystkich aspektach przyszłego roku dzięki kierowcom, przepisom, zaopatrzeniu w silnik, regulacjom dot. jednostki. Więc jeśli ktoś nie wyciągnie królika z kapelusza, to myślę, że jesteśmy przygotowani na naprawdę ekscytujący rok i walkę między nami, Mercedesem i Ferrari. I może to być prawdziwy klasyczny sezon – powiedział Christian Horner.
46-latek stwierdził także, że ostatnie drobne zmiany przepisów wydawały się uderzać w Red Bulla mocniej niż w większość innych ekip, szczególnie chodzi tutaj o zmiany dot. elementów otaczających przednie skrzydła i opony. Horner jest przekonany, że właśnie nowe ograniczenia spowodowały, że w ostatnich latach Red Bull na początku sezonu zazwyczaj tracił do rywali, a dopiero w trakcie mógł niwelować dystans.
– Mam na myśli to, że jeśli spojrzę wstecz na rok 2017, na początku mieliśmy fantastyczny samochód, powinniśmy być w pierwszym rzędzie w Melbourne, wygraliśmy drugi wyścig w Chinach. Mieliśmy bardzo konkurencyjny samochód rok później. I znowu, było to ze stabilnością przepisów i myślę, że mamy z tym do czynienia znowu od 2019 do 2020 r. Nie możesz dobrze ocenić, co robią inni. W mojej opinii teoretycznie samochód w Melbourne będzie ulepszeniem tego, jaki wystartował w 2019 r. w Abu Zabi – podsumował szef Red Bulla.