Na łamach oficjalnej strony poświęconej osobie legendarnego Brazylijczyka ukazało się ciekawe wspomnienie tego wydarzenia. Dokładnie 21 kwietnia minęło 35 lat od GP Portugalii 1985. Warto zaznaczyć, że zawody przeszły do historii nie bez powodu. Zacznijmy jednak od początku. Już podczas GP Monako w 1984 roku, Ayrton Senna w barwach Tolemana zadziwił świat i był bliski sensacyjnego zwycięstwa. Wówczas sędziowie posłuchali Alaina Prosta, który nalegał na wcześniejsze zakończenie zawodów. O młodym kierowcy z Sao Paulo zrobiło się głośno, a niedługo później nasz bohater podpisał kontrakt z Lotusem.
Niestety zespół założony przez Colina Chapmana nie był w stanie nawiązać do dawnych sukcesów. Dlatego świeża krew była jak najbardziej wskazana. Już podczas drugiego wyścigu w czarno-złotym bolidzie wschodząca gwiazda F1 dała popis swoich umiejętności. W Portugalii na torze Estoril działo się bardzo dużo. Brazylijczyk zapewnił sobie pierwsze pole position, które później zamienił w zwycięstwo. W czasówce Senna był o pół sekundy szybszy od Alaina Prosta z McLarena. Następnie w zawodach nie dał odebrać sobie prowadzenia nawet na chwilę.
Ayrton Senna: Mistrzowska klasa jeszcze przed sięganiem po tytuły
Dominacja zawodnika zasiadającego za sterami Lotusa 97T była tak widoczna, że rywale mogli po wyścigu podrapać się po głowie. W królowej sportów motorowych raczej mało prawdopodobna wydaje się powtórka takiego wyczynu. Nikt nie spodziewał się, że zdublowana zostanie niemalże cała stawka. Drugi sklasyfikowany kierowca, Michele Alboreto z Ferrari, stracił do lidera przeszło minutę i dwie sekundy. Patrick Tambay z Renault uzupełnił skład podium, ale nie mógł być dumny z faktu zostania… zdublowanym. Warto wspomnieć, że Nigel Mansell – wspomniany w poprzednim artykule – był dopiero piąty i stracił aż… dwa kółka!
Nic dziwnego, że Ayrton Senna po takim występie wzbudził u konkurentach postrach. Zawodnik z Sao Paulo dorzucił jeszcze najszybsze okrążenie wyścigu, zdobywając tym samym pierwszego hat-tricka. Wszyscy nie mieli wątpliwości co do tego, że Brazylijczyk w mistrzowskim bolidzie nie pozostawi nikomu szans. Niestety, jak na ironię, w Lotusie mógł on zapomnieć o równej walce z McLarenami czy Williamsami.
GP Portugalii w 1985 roku dzięki opadom pozwoliło wyłonić najlepszego kierowcę. Zdradliwy tor Estoril sprzyjał też samemu kierowcy, który później wielokrotnie spędzał na nim masę godzin podczas wielu testów. Jazda bolidem, którego masa wynosiła 540 kg z turbodoładowaną jednostką V6 stworzoną przez Renault nie była łatwa w takich warunkach. Oto, jak nasz bohater wspominał swój występ:
– Straciłem rachubę, ile razy prawie się rozbiłem. Warunki na torze były naprawdę niebezpieczne. Dziesięć razy gorsze niż w zeszłym roku [w Monako – przyp. red.]. Dzisiaj jest dla mnie bardzo szczęśliwy dzień. Miałem szczęście, że samochód jechał prosto – powiedział Ayrton Senna w wywiadzie dla Folha de S. Paulo zaraz po wyścigu.
Bezbłędność stała się domeną rodzącej się legendy
Ulewa spowodowała, że aż 13 z 26 startujących kierowców wykręcało spektakularne spiny. Brytyjski magazyn Motoring News wręcz oszalał na punkcie kierowcy z Brazylii. – Senna szybował, nawigując niczym doświadczony sternik po torze pełnym pułapek, podczas gdy doświadczeni kierowcy padali ofiarami aquaplaningu i rozbijali się – można było wówczas przeczytać.
On this day in 1985, Ayrton Senna
mastered wet conditions in Portugal to win his first GP #65YearsOfF1 https://t.co/f6q6yyoH0u— Formula 1 (@F1) April 21, 2015
Lotus nie dawał szans na upragniony tytuł
Ayrton Senna zaczął uchodzić za wybitnego specjalistę od jazdy w deszczu. Jego świetny występ dał Lotusowi upragnione zwycięstwo od trzech lat. Brytyjski zespół czekał na to od czasu triumfu Elio de Angelisa w GP Austrii 1982. Dzięki obiecującemu zawodnikowi mieli oni szansę częściej wizytować na najwyższym stopniu podium. Brazylijczyk w ich barwach wywalczył ogólnie 6 z 41 zwycięstw. W latach 1985-1987 dwukrotnie był czwarty i raz trzeci na koniec sezonu.
Niestety nie zapowiadało się, aby w kolejnych latach Lotus miał walczyć o mistrzostwo świata. Dlatego kierowca z Sao Paulo zdecydował się przejść do McLarena od sezonu 1988. Jak było później? Odpowiedź na to pytanie większość już zna.
Tragiczny weekend na torze Imola w 1994 roku zabrał światu dwóch kierowców. W trakcie kwalifikacji – 30 kwietnia – śmiertelnemu wypadkowi uległ Roland Ratzenberger. Dzień później dołączył do niego trzykrotny mistrz świata, Ayrton Senna. Od tamtej pory żyliśmy złudzeniem, że dzięki wzrostowi poziomu bezpieczeństwa w F1 śmierć nie poniesie żaden kierowca.
Jak bardzo się myliliśmy pokazał wyścig o GP Japonii 2014. W wyniku obrażeń poniesionych w wypadku, Jules Bianchi po długiej walce nie był w stanie wygrać najważniejszego wyścigu i po 9 miesiącach zmarł. Warto, aby pamięć o tragicznie zmarłych kierowcach – którzy robili to, co kochali – pozostała żywa jak najdłużej.