Układ sił
Mogłoby się wydawać, że przy utrzymaniu bieżących przepisów nie doczekamy znacznego zbliżenia się środka stawki do czołówki. Oczywiście to były tylko treningi, ale zespoły, takie jak McLaren, Racing Point i Renault jakby temu zaprzeczały. Gołym okiem było widać, że przyspieszyli i są w stanie być regularni wraz ze zmianą warunków na torze. Mercedes przyzwyczaił nas do swojej synergii przez ostatnie lata i nawet w porównaniu z nimi wspomniane ekipy wyglądają całkiem nieźle. Czyżby pokusili się o niespodziankę w GP Austrii? O tym nieco później.
Zacznijmy od początku. Na pewno zdecydowanym liderem wydaje się być Mercedes. Lewis Hamilton i Valtteri Bottas przyspieszali dość regularnie, bolid W11 trzymał się jak przyklejony. W dodatku Czarne Strzały nie jeździły na sto procent – powstrzymywali się od używania systemu DAS.
Toto Wolff przed sezonem 2020 chciał przesunąć presję w stronę Red Bulla i chyba znów się udało. Gospodarz imprezy wyraźnie zmagał się z niestabilnością RB16. Max Verstappen i Alexander Albon łapali sporo nadsterowność, co owocowało piruetami na wyjściu z zakrętu nr 1. Bardzo możliwe, że analiza danych im pomoże. Chociaż w noc nie będzie łatwo odrobić im blisko sekundy.
Czarne Strzały jak po sznurku, a inni jak po grudzie? Niezupełnie!
Inaczej weekend rozpoczął się dla Scuderii Ferrari. Włoska ekipa skupiała się na pracach rozwojowych i dłuższych przejazdach, Ostatecznie zmiany dokonane w ustawieniach SF1000 pomogły Sebastianaowi Vettelowi wyraźnie przyspieszyć w drugiej sesji. Niemiec na twardych oponach przejechał ponad 20 kółek, a Charles Leclerc na miękkich dał radę zrobić aż 17. Także stajnia z Maranello nie nastawia się na czasówkę, a bardziej liczy na wyścig. Zdają sobie sprawę, że ich pakiet traci względem rywali.
Racing Point było zadowolone z RP20, ale nie obeszło się bez małych usterek. Suma summarum nie odebrały im one zbyt wiele czasu. Sergio Perez był bardzo konkurencyjny i kręcił niezłe czasy na długich przejazdach. Podobnie zresztą Daniel Ricciardo z Renault czy Carlos Sainz z McLarena. Panowie mogą mieć apetyty na dobry wynik, jeśli Ferrari i Red Bull nie zdołałyby poczynić odpowiedniego progresu.
Nieco z tyłu są ekipy takie jak Haas, AlphaTauri, Alfa Romeo Racing Orlen i Williams. Nie ma tutaj jednak przepaści. Na koniec dnia wszyscy zmieścili się w 2,9 s. Jednak, gdyby wykluczyć Nicholasa Latifiego, to nawet w 1,9 s. Tempo na długich przejazdach także było wyrównane, o czym w dalszej części.
Tempo wyścigowe
Tutaj najlepiej wypadł Mercedes. Niemiecki zespół na miękkich i pośrednich oponach kręcił czasy na poziomie górnej granicy 1 minuty i 8 sekund. Natomiast ich rywale wyraźnie przekraczali 1 minutę i 9 sekundę. Ferrari miało bardzo dobre tempo na twardym ogumieniu i mogą celować w mniejszą liczbę pit stopów. Od czasu do czasu nawiązywali do rezultatów liderów, ale były to sporadyczne przebłyski.
Na niezłym poziomie były Racing Point, McLareny i Renault, które kręciły czasy na poziomie Red Bulla. Zaskoczony tym faktem był Sergio Perez, który miał przeważnie 1 minutę 9 sekund i dwie/trzy dziesiąte co okrążenie.
Zazwyczaj w wyścigu czołowa trójka odjeżdżała reszcie ekip – zwłaszcza Mercedes – ale tym razem są szanse na inny scenariusz. Z pewnością, dzięki temu więcej może się zadziać pod kątem strategii. Trudniej będzie wypracować odpowiednie okno czasowe przez zjazdem do alei serwisowej. Stosunkowo dobre tempo miały AlphaTauri i Alfa Romeo. Co prawda na pojedynczym kółku nie brylowały, ale już na długich stintach nie odstawały. Zwiastuje to ciekawy pojedynek o punkty. Williams z George’em Russellem na pokładzie trzymał się dzielnie, ale wciąż brakuje kilku dziesiątych, aby namieszać (1:09:8xx-1:10:2xx). Pojawił się jednak promyk nadziei.
Niespodzianki w kwalifikacjach?
Największą sensację może sprawić Sergio Perez z Racing Point. Lance Stroll, jeśli poprawi tempo w czasówkach, także może włączyć się do walki. Alexander Albon z Red Bulla i Charles Leclerc z Ferrari mają swoje kłopoty, które mogą być szansą dla innych. Apetyt na dobrą lokatę może mieć Lando Norris, który rok temu pokonał Carlosa Sainza w czasówkach. Oba McLareny mogą walczyć nawet o trzeci rząd. Przeszkodzić będzie próbował im Daniel Ricciardo z Renault, który miał tempo nawet na twardszych kompletach opon. Australijczyk był dziś 8. i 5. Niewiadomą jest Esteban Ocon, który ma za sobą absencję z sezonu 2019. Francuz powinien stopniowo się rozkręcać.
Daniil Kvyat i Pierre Gasly z AlphaTauri, czy Kimi Raikkonen i Antonio Giovinazzi z Alfy Romeo, walczą z bolidem, przez co raczej nie będą walczyć o Q3. W dziwnej sytuacji jest Haas, który może w kwalifikacjach zaskoczyć pozytywnie, ale w wyścigu nie odegra większej roli. Williams może liczyć na Russella, który będzie starał się wykorzystać nadarzające się okazje.
Najciekawsza akcja z piątku
Kierowcy po ponad czteromiesięcznej przerwie wrócili do tegorocznych bolidów. Jedynie w dogodniejszej sytuacji był duet Gasly-Kvyat i Albon z Red Bulla, którzy podczas dnia filmowego sprawdzili swoje maszyny. Reszta zadowoliła się testami dwuletnich maszyn lub nawet nie organizowała jazd. Sytuacja nie była dla nikogo idealna, więc na torze często obserwowaliśmy spiny, takie jak poniżej.
Turn 1️⃣
3️⃣ spins🤯#AustrianGP 🇦🇹 #F1 pic.twitter.com/8h9jJjUuaC
— Formula 1 (@F1) July 3, 2020
Co jeszcze przed nami?
W sobotę czeka nas trzecia sesja treningowa, którą zaplanowana została na godz. 11:00. Po niej inauguracyjne kwalifikacje o godz. 15:00 czasu polskiego.