Dwóch wielkich mistrzów F1 nie mogło opędzić się od dziennikarzy. Oficjalna konferencja prasowa przed GP Styrii skupiała swoją największą uwagę na nich. Najprawdopodobniej, gdyby pod ręką był Alonso, wyglądałoby to inaczej. Hamilton i Vettel byli między innymi pytani o to, jak zapatrują się na walkę w tym sezonie itd. Obaj zachowali zimną krew i nie ujawniali swoich emocji, na które pewnie wielu liczyło.
Red Bull vs Mercedes
Stajnia z Milton Keynes trzykrotnie protestowała przeciwko ekipie z Brackley. Pierwszy raz dotyczył sprawy stosowania systemu DAS, drugi ignorowania przez Hamiltona żółtych flag podczas kwalifikacji. Natomiast trzeci kolizji między Brytyjczykiem a Albonem. Udało się na tym ugrać kary: cofnięcia o 3 pozycje startowe i doliczenie 5 sekund do czasu wyścigu. W przypadku pierwszej interwencji, FIA była przychylna Czarnym Strzałom.
– Powinieneś mnie poznać lepiej. Gry psychologiczne nie działają na mnie, dowiesz się o tym w pewnym momencie. Nie mogę rozmawiać o Red Bullu – powiedział sześciokrotny mistrz świata. Był on pytany o stosunek do protestów ze strony austriackiego zespołu, przez którego został okrzyknięty „złym przegranym”.
Dotychczasowy lider Mercedesa nastawia się na twardą walkę z Maxem Verstappenem w tym roku. Przy tym jednocześnie nie bagatelizuje zagrożenia ze strony Valtteriego Bottasa. Nadchodzący weekend wyścigowy zapowiada się bardzo ciekawe ze względu na wiele niewiadomych.
Na pewno, po cichu sporo osób liczy na korzystną weryfikację poprawek Ferrari. Włosi przywiozą nową podłogę i przednie skrzydło. Podrażnione ambicje zostały też u Alexandra Albona czy Sergio Pereza. Do walki może włączyć się Renault, które do zeszłotygodniowych kwalifikacji było mocne na Red Bull Ringu. Faworytem pozostanie jednak Mercedes.
Hamilton i Vettel musieli najwięcej odpowiadać
Hamilton i Vettel cieszyli się większym zainteresowaniem mediów niż zwykle. W przypadku pierwszego wpływ miały porażka z Bottasem i kary. Jednak w przypadku drugiego chodziło znów o jego przyszłość w Formule 1. Czterokrotny mistrz świata był wypytywany o kontakty z Renault i Red Bullem. Z tym pierwszym były prowadzone, ale ostatecznie do skutku doszedł angaż Fernando Alonso.
Na ten moment dużo zamieszania wywołała publikacja Motorsport-total.com, która dość jasno sugerowała, że Niemiec wróci do Red Bull Racing. W końcu to z nimi świętował największe sukcesy, a o jego sprowadzenie miał zabiegać sam Dietrich Mateschitz. Dr Helmut Marko miał dostać specjalne zlecenie, ale ostatecznie Austriak temu zaprzeczył. Za to, Vettel byłby „ZA”.
– Jeśli chcesz wygrać, musisz konkurować ze wszystkimi, w tym z Verstappenem. Nie jestem przeciwny kokpitowi w Red Bullu. Ważne, aby mieć samochód zdolny wygrywać – powiedział obecny kierowca Ferrari.
Obecnie realizacja scenariusza powrotu Niemca do gniazda wydaje się mało prawdopodobna. Zwłaszcza, że Alexander Albon pokazał, że będzie go stać na dobre rezultaty. Oczywiście Taj mógłby wrócić wtedy do AlphaTauri, a z posadą pewnie pożegnałby się Daniil Kvyat. Tylko, że na drodze stają udziały tajskich inwestorów w zespole Red Bulla, im raczej ten pomysł się nie spodoba.
Niektórzy widzą jeszcze miejsce dla czterokrotnego czempiona w Astonie Martinie. Coraz mało realna wydaje się jego przeprowadzka do Mercedesa. Zwłaszcza, że Valtteri Bottas spełnia pokładane w nim nadzieje, a w razie pogorszenia się na jego miejsce czeka George Russell. Prezes Daimlera także wykluczył fakt, że będą zabiegać o Niemca w składzie za wszelką cenę.