W przeszłości zespół z Silverstone kilkukrotnie zaskakiwał wszystkich w Formule 1. Zazwyczaj ich ograniczony budżet nie był przeszkodą w tym, aby walczyć o niezłe wyniki. W 1999 roku jako Jordan GP wmieszali się nawet do walki o MŚ. Jednak od drugiej połowy 2018 roku, dzięki inwestycjom Lawrence’a Strolla i związaniu się z projektem pt. „Aston Martin w F1”, ekipa chciałaby już na dobre się liczyć.
Właściwie już w dotychczas rozgrywanym sezonie udaje im się pukać do drzwi czołówki. Jak do tej pory zgarnęli tylko jedno podium, na Monzy, a ambicje są większe. W ich realizacji ma im pomóc najmłodszy mistrz świata w historii F1. Sebastian Vettel w nowych barwach ma przypomnieć sobie siebie z najlepszych lat z Red Bullem.
Projekt potrzebuje „ludzi sukcesu”
Mało prawdopodobne, aby w trakcie tegorocznej kampanii udało się zredukować straty do Mercedesa czy Red Bulla. Jednak o kilka podiów spokojnie powinni powalczyć. Obecnie liczą się w walce o 3. miejsce w „generalce”, co jest świetnym wynikiem. Na pewno czeka ich sporo pojedynków z McLarenem i Renault. Zapewne realizacja celu byłaby świetnym otwarciem dla wejścia do F1 marki Aston Martin. Zwłaszcza, że właściciel ekipy z Silverstone próbuje ściągnąć wielkie nazwiska: Wolff, Cowell czy Newey. W końcu Vettela udało się przekonać, to może obu inżynierów uda się skusić.
Jeśli Lawrence Stroll poważnie myśli o budowie mistrzowskiego zespołu to każda osoba, znająca smak triumfów i potrafiąca walczyć o więcej, się przyda. Najprawdopodobniej Toto Wolff zostanie w Mercedesie, ale Andy Cowell jest wolny – w dodatku jego wiedza w zakresie wykorzystania silników Mercedesa byłaby na wagę złota.
W przypadku Adriana Neweya wiele mówi się o jego pozostaniu w Red Bullu, ale być może Brytyjczyk zechce na koniec kariery poszukać wyzwań. Za ekipą Aston Martin Racing przemawia jej lokalizacja, zwłaszcza, że utytułowany inżynier nie planuje przeprowadzki poza Anglię. Dodatkowo obecność Sebastiana Vettela i pryzmat ich starej, dobrej współpracy też mógłby kusić.
Aston Martin chce lidera. Co wniesie Vettel?
Na pewno czterokrotny mistrz świata w nowym projekcie marki produkującej sportowe samochody jest potrzebny. Jeden to ten, o którym wspomnieliśmy na początku. Za to drugi to już pryzmat marketingowo-wizerunkowy. Zespół z Silverstone wciąż wierzy też, że Sebastian Vettel jest lepszym wyborem od Sergio Pereza. Oznacza to, że byli przekonani o tym, że wciąż jest szybki i potrafi pokierować rozwojem bolidu jak mało kto. Inaczej nie opłacałoby się rezygnować z usług Meksykanina, który poniżej pewnego poziomu nie schodzi i gwarantuje wsparcie sponsorskie.
Lawrence Stroll chciał też zapewnić synowi dobrego zespołowego partnera, który nauczy go czegoś nowego. Kanadyjczyk doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że do pewnych spraw trzeba dorosnąć. Obecnie Lance Stroll czyni postępy, ale do najlepszych kierowców w stawce trochę mu brakuje. Dlatego angaż czterokrotnego mistrza świata może być i dla niego wartościowy.
– Jest wielokrotnym mistrzem świata. Ma zamiar wprowadzić metodologię pracy, której wcześniej nie widzieliśmy. Tego właśnie chcemy. Chcemy kogoś, kto tam był i zrobił to, i pokazał nam, czego potrzeba. Co trzeba zrobić, żeby zacząć wygrywać wyścigi? Co trzeba zrobić, żeby wygrać mistrzostwo? I on to przyniesie – przekonywał Andrew Green.
Warunki idealne dla kierowcy?
Klucz do sukcesu tkwi też w głowie Vettela. Jeśli Niemiec zostawi za sobą trudne lata z Ferrari i rozpocznie wszystko od początku to może się udać. Aston Martin będzie chciał go w tym wesprzeć, aby później osiągnąć z nim pierwsze sukcesy.
– Myślę, że w tej chwili nie jest w świetnym położeniu. Myślę, że trochę stracił humor. A uważam, że jesteśmy po prostu najlepszym zespołem w odwracaniu kierowców i przywracaniu ich do swoich ulubionych miejsc. Myślę, że naprawdę możemy mu pomóc. Poświęcamy dużo uwagi kierowcy i dużo czasu na zrozumienie go i wzmocnienie zespołu. Dzięki temu zawodnicy czują się jak w domu, komfortowo i pewnie. I mogą w pełni skupić się na wyścigach – dodał dyrektor techniczny Racing Point.