Przypomnijmy, że Honda wróciła do Formuły 1 w 2015 roku. Japończycy zauważyli duży potencjał w hybrydowych, turbodoładowanych jednostkach napędowych o pojemności 1.6 litra. Program rozwojowy rozpoczął się już na dobre w 2014 roku, kiedy to nowe silniki zadebiutowały już w F1. Nikt nie spodziewał się, że rok różnicy sprawi aż tak duże problemy.
McLaren, który w latach 2015-2017 korzystał z japońskich silników, był niekonkurencyjny i często borykał się z awariami. Ich cierpliwość się skończyła, dlatego rozwiązali długoterminową umowę. Z zamieszania skorzystała ekipa Toro Rosso, która dała Hondzie szansę i właściwie tego nie pożałowała. Osiągi i poziom wydajności jednostek napędowych cały czas szły w górę, aż poważnie zainteresował się nimi Red Bull. W 2019 roku udało się już odnotować pierwsze triumfy i podia, czyli plan został wykonany. Jednakże aspiracje były dużo większe.
W sezonie 2020 stajnia z Milton Keynes miała walczyć o mistrzowskie tytuły. Właściwie Honda odrobiła pracę domową, ale tym razem konstrukcja RB16 okazała się zbyt trudna do okiełznania. Max Verstappen próbuje walczyć z kierowcami Mercedesa, ale ma niewielkie szanse. Owszem silnik niemieckiej marki jest najlepszy, ale już straty Japończyków nie są tak duże, aby nie rzucić rękawicy. Dlatego obie strony musiały przedyskutować dalszy plan w F1 i prawdopodobnie już wtedy pojawiła się wizja opuszczenia sportu przez Hondę.
Na całe szczęście, jeszcze w sezonie 2021 Red Bull i AlphaTauri będą mieli silniki. Producent z Tokio nie zamierza też się poddawać, więc o formę nikt nie musi się martwić. Jednak już sezon 2022 i dotychczasowe projekty bolidów będą musiały doczekać się sporych modyfikacji po zmianie dostawcy. Najprawdopodobniej do obu ekip do łask wróci Renault, które zostanie zmuszone przez FIA do obsługiwania klientów. Zwłaszcza, że Francuzi kończą po sezonie 2020 współpracę z McLarenem, który przechodzi na jednostki Mercedesa. Za to Renault dostarczy tylko silniki zespołowi Alpine. Na pewno nie zwiastuje to dobrych relacji, czego przykłady mieliśmy w latach 2014-2018.
Dlaczego Honda zdecydowała się wycofać?
To pytanie zadaje sobie sporo osób. Nie do wszystkich trafiają argumenty japońskiego producenta. Trudno się dziwić, bowiem wszystko szło w dobrym kierunku. Dotychczas udało się wygrać 5 wyścigów, 4 za sprawą Maxa Verstappena i Red Bulla, 1 dzięki Pierre’owi Gasly’emu i AlphaTauri.
– W imieniu Hondy chciałbym raz jeszcze wyrazić wdzięczność zarówno Red Bull Racing, jak i Scuderia AlphaTauri za umożliwienie nam spełnienia naszych ambicji wygrywania wyścigów F1. Chciałbym również wyrazić nasze uznanie dla FIA, Formuły 1 i wielu ludzi, którzy udzielili Hondzie wsparcia, odkąd zdecydowaliśmy się wystartować w F1 – powiedział Takahiro Hachigo.
Honda w swoim oświadczeniu przyznała, że decyzja została podjęta, ponieważ branża motoryzacyjna przechodzi „raz na sto lat wielką transformację”. Właśnie dlatego zakładają sobie ambitne cele dot. realizacji neutralność węglowej do 2050 roku. Japończycy chcą skupić się na prowadzeniu dalszych badań w dążeniu do elektryfikacji przemysłu samochodowego. Być może skusi ich Formuła E, ale póki co ją wykluczają. Za to niemal pewne jest ich pozostanie w IndyCar. Jednocześnie w Hondzie wszyscy są pewni, że mogą odejść w dobrym stylu, czyli „sięgając po zwycięstwa”.
– Honda będzie współpracować z Red Bull Racing i Scuderia AlphaTauri, aby kontynuować rywalizację z największym wysiłkiem i dążyć do kolejnych zwycięstw aż do końca sezonu 2021 – dodała japońska firma w oświadczeniu.
Mało prawdopodobne wydaje się, aby decyzja była podjęta przez fiasko potencjalnych rozmów o angażu Yuki Tsunody w AlphaTauri. Japończyk świetnie radzi sobie w Formule 2 i potrzebuje minimum 5. pozycji w „generalce”, aby uzyskać superlicencję. Honda bardzo chciała wprowadzić swojego wychowanka do F1. Jednak mogło dojść do różnicy zdań.
Co na to Red Bull? „Przygotowani na wszystko”
Red Bull Racing i Scuderia AlphaTauri zobowiązały się podpisać Concorde Agreement. Ta decyzja zobowiązuje ich do pozostania w F1 do końca 2025 roku. Także w tym czasie nie należy oczekiwać ich odejścia. Już bardziej prawdopodobna byłaby odsprzedaż zespołu.
– Z niecierpliwością czekamy na rozpoczęcie nowej ery innowacji, rozwoju i sukcesu. Zmiany w branży motoryzacyjnej doprowadziły do decyzji Hondy o ponownym wykorzystaniu zasobów. Rozumiemy i szanujemy ten powód. Ich decyzja stanowi oczywiste wyzwanie dla nas jako zespołu, ale byliśmy tu już wcześniej i dzięki naszej dogłębnej sile jesteśmy dobrze przygotowani i wyposażeni, aby skutecznie reagować, jak udowodniliśmy w przeszłości – powiedział Christian Horner.
– Chociaż jesteśmy rozczarowani, że nie możemy kontynuować współpracy z Hondą, jesteśmy ogromnie dumni z naszego wspólnego sukcesu, który zapewnił nam pięć zwycięstw i 15 miejsc na podium dla obu ekip należących do Red Bulla. Dziękujemy wszystkim w Hondzie za ich niezwykły wysiłek i zaangażowanie – dodał szef Red Bulla.
Czy faktycznie nie ma się co martwić?
Prace z racji wejścia w życie limitu budżetowego, jak i odroczenia rewolucji technicznej są w zaawansowanym stadium. Każdy zespół wcześnie rozpoczął rozwój, nastawiając się na 2021 rok. Po przesunięciu zmian wydawało się, że niektórzy mogliby na tym skorzystać. W tym gronie wymieniano Red Bulla, który znów mógłby zaskoczyć rywali. Niewątpliwie projekt musiał opierać się na zainstalowaniu w RB18 (najprawdopodobniej taki symbol czeka bolid na 2022 r.) silnika Hondy. Dlatego zmiana dostawcy wymusi sporo zmian.
– Nasz wspólny cel na pozostałą część sezonów 2020 i 2021 pozostaje niezmieniony. Walczymy o zwycięstwa i mistrzostwo. Jako sygnatariusz ostatniej umowy Concorde z Formułą 1, Red Bull Racing pozostaje zaangażowany w ten sport w perspektywie długoterminowej i nie możemy się doczekać rozpoczęcia nowej ery innowacji, rozwoju i sukcesu. Jako grupa poświęcimy teraz czas przeznaczony na dalszą ocenę i znalezienie najbardziej konkurencyjnego rozwiązania w zakresie jednostki napędowej na 2022 r. I później – zakończył Brytyjczyk.
Mało prawdopodobne, aby dostawcą silników zostały Mercedes lub Ferrari. Zwłaszcza Ci drudzy, którzy zaliczyli spory spadek konkurencyjności, a ich drogi z Red Bullem dawno się rozeszły. Niewykluczone, że w Maranello poczynią postępy, ale ich jednostka wciąż może odstawać od przyszłorocznych motorów Hondy czy Renault. Dlatego to Francuzi są realną opcją, o czym wspomnieliśmy wyżej.
Jednakże z Mercedesem też mogą być prowadzone rozmowy. Jeśli Daimler faktycznie ograniczy zaangażowanie po 2021 roku, a do gry wejdzie Ineos, to drugi konkurencyjny zespół z ich silnikami byłby dobrą reklamą. Chociaż oczywiście Aston Martin i McLaren mogą im wystarczyć. Samo zaopatrywanie aż 5 ekip byłoby kłopotliwe, bo w końcu klientem niemieckiego producenta jest też Williams. Kiedyś za współpracą z Red Bullem był Ś.P. Niki Lauda, ale zarząd nie zgodził się. F1 pokazała już, że wszystko jest możliwe.
Redaktor naczelny. Wcześniej twórca f1ch-world.pl i power-car.pl. Z motoryzacją związany od najmłodszych lat. Nieodłączną część w jego życiu stanowi zwłaszcza Formuła 1. Dawniej prowadził stronę poświęconą grze F1 Challenge ’99-’02 i wraz z grupą VMT (z ang. Virtual Modding Team) tworzył modyfikacje na sezony 2011-2016.
- Adrian Drozdekhttps://motohigh.pl/author/adriandrozdek/
- Adrian Drozdekhttps://motohigh.pl/author/adriandrozdek/
- Adrian Drozdekhttps://motohigh.pl/author/adriandrozdek/
- Adrian Drozdekhttps://motohigh.pl/author/adriandrozdek/