Connect with us

Czego szukasz?

powered by Advanced iFrame. Get the Pro version on CodeCanyon.

Formuła 1

Polacy w F1: Od Zborowskiego do Kubicy | Kierowcy i inżynierowie

Wielu z was może głównie kojarzyć z królową sportów motorowych dwóch Polaków, Roberta Kubicę i Marcina Budkowskiego. O tym drugim było głośno, gdy ogłoszono jego angaż w roli dyrektora wykonawczego Renault, po tym jak odszedł z FIA. Polacy w F1 przewijali się jednak zdecydowanie więcej razy. Postaramy się wam przybliżyć losy naszych rodaków, jeszcze zanim w ogóle powstały MŚ Formuły 1.

Polacy w F1 kierowcy i inżynierowie Zborowski Kubica

Część osób może wiedzieć, że niegdyś w Polsce rozgrywano Grand Prix. Wszyscy po cichu liczą dziś na to, że kiedyś uda się ściągnąć najszybszą serię świata do naszego kraju. Od czasu do czasu temat powraca, ale równie szybko obumiera. Jednakże w okresie międzywojennym, za czasów II Rzeczpospolitej, rozgrywano międzynarodowe GP Lwowa. Formuła 1 jeszcze nie istniała, ponieważ FISA (obecnie: FIA) dopiero miała w planach stworzenie mistrzostw świata. Jednakże krajowe automobilkluby organizowały już Grand Prix. Na starcie pojawiali się nasi rodacy, więc można poniekąd uznać, że Polacy w F1 byli już dawno. Czas na ciekawe historie.

Polska krew w Grand Prix

Właściwie pierwszym kierowcą, który miał polskie korzenie i startował w tych regionalnych i międzynarodowych zawodach GP był William Eliot Morris Zborowski. Był on hrabią de Montsaulvain, urodził się w 1858 r. w Stanach Zjednoczonych (Elizabethtown, New Jersey) i był synem polskiego emigranta Martina Zborowskiego oraz Amerykanki – Emmy Morris. W 1898 roku narodziła się w nim pasja do motoryzacji i rywalizacji, jeden z przyjaciół zainspirował go do kupna trójkołowca de Dion. Żona przekonała go do przesiadki na cztery koła, więc coraz częściej bywał w zakładach Daimlera. Mieszkał już wtedy w Londynie, więc rywalizacja w Europie miała sens. Niestety w 1903 roku poniósł śmierć w wypadku przy wzgórzu La Turbie we Francji. Osierocił swojego syna, Louisa, który odziedziczył po nim pasję.

 

Hrabia Louis Zborowski na pewno może być wam bardziej znany. Syn wspomnianego Williama odziedziczył po śmierci rodziców duży spadek. Jego matka, Emmy Morris, już po tragicznym wypadku męża wykupiła Higham Park w hrabstwie Kent. Kilka lat później zachorowała na raka i pozostawiła po sobie także majątek za oceanem. Co prawda jej syn nie miał w zwyczaju przywiązywać dużej wartości pieniądzom i miał też bzika na punkcie wyścigowych maszyn. Sam konstruował własne pojazdy i zawsze marzyło mu się bicie rekordów prędkości.

ZOBACZ TAKŻE
Zwycięzcy Grand Prix, którzy nawet na moment nie objęli prowadzenia

Wątek Astona Martina i rywalizacji w Grand Prix

W 1920 roku wizytę złożył mu Lionel Martin, współzałożyciel marki Aston Martin. Brytyjski producent omal nie upadł zanim się „rozkręcił”. Bieg historii zmienił Louis Zborowski, który wsparł projekt finansowo i intelektualnie (ponieważ sam podjął się stworzenia wyścigowych pojazdów pod ich szyldem).

ZOBACZ TAKŻE
Aston Martin powstał z... Jordan GP. Historia ekipy z Silverstone

Tutaj nie będziemy rozwodzić się nad historią tej współpracy, ponieważ więcej o tym dowiecie się stąd. Poruszymy jednak temat Grand Prix, w których brał udział. W 1921 r. wziął udział w GP Francji w barwach Sunbeam, wówczas nie dojechał do mety. Rok później startował własnym Astonem Martinem 1486 cc („Bunny”). Niestety we Francji znów nie ukończył zmagań (awaria silnika), ale już w hiszpańskim Grand Prix Penya Rhin był drugi. Następnie, w 1923 roku wziął udział w GP Włoch (bolid Miller 122, odpadł w wyniku kolizji), GP Penya Rhin (Aston Martin, 2. miejsce), GP Hiszpanii (Miller 122, 2. lokata) i GP Hiszpanii-Voiturettes (AM, 3. miejsce). Wyglądało to naprawdę nieźle.

Fatum rodzinne?

Niestety sukcesy Louisa Zborowskiego zatrzymał tragiczny wypadek. Brytyjczyk polskiego pochodzenia, podobnie jak ojciec przekonał się do Mercedesów/Daimlerów. Jeszcze zanim to się stało, wystartował w GP Francji bolidem Miller 122, ale odpadł przez usterkę przedniej osi. Później były jeszcze regionalne zawody Junior Car Club 200 w Wielkiej Brytanii, a potem wyjazd do Włoch. Niestety zmagania na Monzy w 1924 roku zakończyły się śmiercią zawodnika. Zborowski wypadł z toru w wyniku usterki jego Mercedesa M72/94. Miał 29 lat i całe życie przed sobą. W 1904 roku za sterami Mercedesa zmarł też jego ojciec, przez co współpracę tych kierowców określa się mianem klątwy.

ZOBACZ TAKŻE
Lamborghini w F1: Projekt skazany na porażkę? McLaren mógł im pomóc

Polacy w F1? Jeszcze nie, ale to wciąż Grand Prix

Pierwszym, który od razu się nasuwa jest Stanisław Czaykowski. Polski hrabia, którego rodzina w 1914 r. przeprowadziła się do Paryża rywalizował wielokrotnie na arenie międzynarodowej. W 1930 roku wziął udział w 4 francuskich Grand Prix, jednego nie ukończył (Oran), w la Marne nie został sklasyfikowany, ale za to w GP Lyonu i Francji był czwarty. Rywalizował za sterami Bugatti T37A i T35C. Lepsze wyniki przyszły rok później. Bowiem wygrał GP Casablanki w T51 i ustanowił najszybsze okrążenie oraz był trzeci w la Marne. Wystartował też w GP Monako, ale tam był dopiero dziewiąty.

W 1932 roku też było całkiem nieźle, ponieważ wygrał GP Prowansji (T35B) i GP Comminges. Był też trzeci w Nimes, Casablance i Lotaryngii. Niestety rok później miał często pecha w związku z awariami. Mimo to był drugi w Niemczech podczas wyścigu na pętli AVUS. Jeszcze był trzecie w GP Dieppe, wygrał też zawody British Empire Trophy. Niestety jego karierę przerwał wypadek podczas kwalifikacji do GP Włoch (10 września 1933). Szkoda, ponieważ Czaykowski mógł osiągnąć znacznie więcej i miał spory potencjał.

W międzynarodowych Grand Prix reprezentowała nas też kobieta z benzyną we krwi

Interesującą postacią jest też Maria Koźmianowa, za granicą znana jako Marie-Louise von Kozmian. Była ona żoną inżyniera Andrzeja Kożmiana. Ścigała się na przełomie lat 20. i 30. za sterami Austro-Daimlerem ADR i Bugatti T37. Zwyciężyła GP Lwowa 1930 w klasie voiturette, zajęła też 10. miejsce w GP Szwajcarii 1934. Więcej uwagi poświęcała rajdom i wyścigom górskim.

 

Polacy w F1: Grand Prix Lwowa pozwoliło pokazać się wielu naszym rodakom

Dużymi sukcesami w motorsporcie mógł się pochwalić w tamtym okresie Henryk Liefeldt. Był on nie tylko kierowcą, ale i inżynierem i konstruktorem. Uznaje się go za pierwszego automobilowego Mistrza Polski – 1927 rok. Jeśli chodzi o starty w Grand Prix, to przy nim trzeba odnotować 1930 r. i triumf w pierwszym GP Lwowa. Reprezentował on warsztaty i zakłady Austro-Daimler ADR w II RP. To za kółkiem ich maszyny wygrał tamte zmagania, w których wystartowali sami Polacy.

Jego rywale używali Bugatti T35B i T37A. Udział brali m.in. Maurycy Potocki, Jan Ripper (bardziej znany w środowisku rajdowym), Franciszek Mycielski i Antoni Heller. W gronie zawodników powinien znaleźć się jeszcze Edward Zawidowski, ale on był dwukrotnie zgłoszony do GP Lwowa (1930 i 1933), ale finalnie nie wystartował. 

Polska powinna też pamiętać o Stanisławie Hołuj, który w 1931 roku był trzeci w GP Lwowa pożyczonym Bugatti T37A. Wówczas był najlepszym z Polaków, którzy wystartowali. Uprawiał też skoki narciarskie i uczestniczył w wyścigach górskich. Niestety jego kariera w motorsporcie nie mogła się rozwinąć, ponieważ w 1940 roku zginął podczas II wojny światowej. Wątek Grand Prix można tak naprawdę uznać za wstęp do materiału „Polacy w F1”.

ZOBACZ TAKŻE
Od Grand Prix po legendarną królową sportów motorowych

Polski mechanik i współtwórca zespołu F1? Jeszcze jak!

Alfons Kowalewski zapisał się na kartach polskiej historii. I to nie tylko w świecie F1. Podczas II wojny światowej gdańszczanin wyjechał do Portugalii, z której drogą morską dostał się do Liverpoolu. Tam dołączył do I Polskiej Dywizji Pancernej. Jednakże po zakończeniu wojny postanowił nie wracać do ojczyzny i osiedlił się w Wielkiej Brytanii. Wówczas zmienił obywatelstwo na brytyjskie, stąd zmiana imienia i nazwiska na Alf Francis.

Jako inżynier i mechanik pasjonował się motoryzacją i to właśnie zapoczątkowało jego współpracę z brytyjskimi producentami. Zaangażował się w prace dla Alta Car and Engineering Company, a w 1948 roku pracował nad stworzeniem ekipy F1 – Hersham and Walton Motors. HWM wzięło udział w kilku GP, jeszcze zanim w 1950 r. zainaugurowano F1, ale bez większych sukcesów. Lepiej było z bolidami F2, które w 1950 i 1952 wygrywały Frontières Grand Prix. 

Przyjaźń z legendą motorsportu. Polacy w F1 zaczęli odgrywać kluczowe role

W międzyczasie w projekt zaangażowano Sir Stirlinga Mossa. Francis zaczął pracować dla niego w Formule 1 jako główny mechanik w zespołach HWM, Maserati, Cooper oraz Vanwall. Rozwijał silniki Climax F1 i F2 dla zespołu Cooper. Razem z Valerio Colottim stworzył skrzynię biegów o nazwie Colotti-Francis, którą zespół Brabham umieścił w swoim pierwszym bolidzie BT3. 

 

 

Jeszcze w 1958 roku Alf Francis wyprodukował bolid Walker T45. Jednakże plany jego użycia się zmieniły. W 1960 r. ekipa Rob Walker Racing mimo chęci użycia własnego bolidu, zdecydowała się na Lotusa 18. Jednak to Francis i Colotti zaprojektowali dla nich pierwszą maszynę. Cztery lata później, wraz z Vikiem Derringtonem mechanik polskiego pochodzenia założył Derrington-Francis Racing Team. Alfons Kowalewski był głównym projektantem, a Stirling Moss szefem. Niestety była to krótka przygoda przez awaryjność sprzętu i brak kwalifikacji do zawodów.

ZOBACZ TAKŻE
Sir Stirling Moss: Niekoronowany czempion | Legendy motorsportu

Dlatego w 1965 roku Alf Francis pracował już dla Giovanniego Vopiego i włoskiego Serenissima Automobili Company. Inżynier przeprojektował McLarena M2B-2 wraz z Medardo Fantuzzim. Serenssima M1AF nawet była przetestowana przez Alfa Francisa.

Szkoda, że nie udało się rozkręcić prywatnych zespołów

Niestety w 1970 roku zespół musiał zostać zamknięty, a były polski żołnierz nie zdołał go uratować. Ostatecznie Kowalewski zakończył przygodę z F1 i przeprowadził się do Stanów Zjednoczonych, gdzie bardziej wspierał lokalnego dilera samochodów Breena Kerra. Dla Mossa pozostał kimś nieocenionym jako mechanik i… improwizator. Alf Francis zmarł ostatecznie w 1983 roku w Oklahoma City.

Polskie korzenie – w gwoli uzupełnienia

Raczej większość polskich kibiców kojarzy Emersona Fittipaldiego. Dwukrotny mistrz świata F1 wielokrotnie był przytaczany podczas transmisji zawodów nie tylko ze względu na osiągnięcia, ale i pochodzenia. Jego matką była bowiem Polka, Józefa Wojciechowska. Obok niego czasami wspominano też Divinę Mary Galica, która bezskutecznie w latach 1976-1978 próbowała zakwalifikować się do wyścigu F1. Ojcem Brytyjki był Polak. W Brytyjskiej F1 (dziś nieistniejącej) zajęła nawet 2. lokatę na holenderskim torze Zandvoort w 1978 r.

Polacy w F1: Kto jeszcze zasiadał za sterami bolidu?

Jako, że Alfons Kowalewski mógł pochwalić się przejażdżką bolidami F1, ale miał już brytyjskie obywatelstwo, to trzeba szukać dalej. Tutaj na myśl przychodzi nam historia z II połowy lat 70. ubiegłego wieku, gdy FIA i Bernie Ecclestone myśleli o organizacji wyścigu F1 w krajach bloku wschodniego. Jednym z kandydatów była Polska, która posiadała już Tor Poznań. ówcześnie spełniał on najwyższe wymogi Międzynarodowej Federacji Samochodowej. Ostatecznie wiemy już, że finalnie, to Węgry zadebiutowały i mają się dobrze od 1986 roku. Za to Polska zaprzepaściła szansę.

 

Cóż, tak już w życiu czasem bywa. Jednak zanim stało się jasne, że nie będzie GP Polski, na torze Poznań pojawiła się kanadyjska ekipa Walter Wolf Racing. Dokładnie, w 1979 roku – przy okazji Międzynarodowych Targów Poznańskich – odbył się test bolidu F1. Wówczas ówczesny premier PRL, Piotr Jaroszewicz, prywatnie przyjaciel Waltera Wolfa, załatwił synowi – Andrzejowi – sprawdzian w maszynie WR1 z 1977 i 1978 roku. Bolid ten za sprawą Jody’ego Schectera wygrał GP Argentyny, GP Monako i GP Kanady w 1977. Niestety po evencie Andrzej Jaroszewicz miał wypadek samochodowy i projekt pt. „F1 w Polsce” upadł. Szkoda, ponieważ mogło to się potoczyć dość interesująco.

Trzeba było długo czekać na kolejną szansę

 

Druga i przedostatnia okazja w liście pt. „Polacy w F1” miała miejsce w 1995 roku. Wówczas 18-letni Jarosław Wierczuk dostał swoją szansę sprawdzenia się w bolidzie F1. Polak wziął udział w sesji testowej na włoskim torze Magione (Autodromo dell’Umbria) w barwach zespołu Forti. Niestety spisał się poniżej oczekiwań i zespół nie zaangażował go jako kierowcy wyścigowego. Jednak po tej szansie wydawało się, że może kiedyś nadarzy się okazja. Trzeba mieć na uwadze, że w 1992 r. Wierczuk dopiero zaczynał w kartingu i potem startował w Mistrzostwach Europy Centralnej. W 1995 roku zdobył mistrzowski tytuł w Pucharze Europy Środkowoschodniej F3.

Następnie przyszła kolej na niemiecką F3, włoską F3000 i japońską Formułę Nippon (obecnie: Super Formula). Jarosław WIerczuk nie odniósł tam jednak większych sukcesów i ostatecznie zakończył karierę, ale dziś udziela się w mediach oraz wspiera młodych kierowców wyścigowych.

ZOBACZ TAKŻE
Najgorsze zespoły F1 w historii. Różne przepisy na porażkę?

[Aktualizacja 12.12.2020] Polak wygrał test McLarena MP4-17D

We wrześniu 2004 roku Polska doczekała się kolejnego reprezentanta w bolidzie Formuły 1. Podczas III edycji West Race Day na torze w Brnie w gronie szczęśliwych 6 znalazł się Seweryn Kubacki. Nasz rodak w trakcie sprawdzianów za sterami Mercedesa C36 AMG i bolidu Formuły Renault 2000 wyróżniał się najbardziej, dzięki czemu otrzymał nagrodę główną.

powrót do garażu mclarena wrd 04

Fot. HOCH ZWEI / West Race Day 2004, tor Brno, „Serv” wraca do garażu

David Coulthard, ówczesny kierowca McLarena, wręczył mu dyplom oraz kombinezon z jego nazwiskiem. Następnie rozpoczęły się przygotowania do testu McLarena MP4-17D z 2003 roku. Bolid ten umożliwił wygranie 2 wyścigów (GP Australii i GP Malezji), a Kimi Raikkonen tylko nieznacznie przegrał walkę o tytuł tylko z Michaelem Schumacherem. Pełną historię Seweryna Kubackiego poznacie, czytając materiał znajdujący się poniżej.

ZOBACZ TAKŻE
Seweryn Kubacki wspomina test McLarena. "Nie ryzykowałem" | WYWIAD

Przyszła kolej na… Roberta Kubicę

W 2005 roku polski kierowca zwyciężył w Formule Renault 3.5/World Series by Renault. W nagrodę, w grudniu, odbył test w mistrzowskim zespole Renault w F1 na torze Catalunya. Tym samym stał się już trzecim polskim kierowcą w bolidzie F1. Okazało się, że nasz rodak szybko odnalazł się w nowym środowisku. Flavio Briatore żałował aż, że nie ma wolnego fotela. Włoch miał zaoferować Polakowi rolę testowego i rezerwowego kierowcy ekipy z Enstone. Jednak ubiegli go Mario Theissen, Peter Sauber i zespół BMW Sauber. Robert Kubica mógł cieszyć się z obecności w padoku F1 od sezonu 2006. Często zachwycał w treningach i coraz bardziej przekonywał do siebie szefów.

 

Ostatecznie przed GP Węgier niemiecki zespół zwolnił Jacquesa Villeneuve’a i dał szansę polskiemu kierowcy. Tym samym Kubica został pierwszym i na razie jedynym Polakiem, który wystartował w Grand Prix F1. Nasz rodak ścigał się dla BMW Sauber do końca sezonu 2009. Po odejściu marki z Monachium ze sportu, zawodnik znalazł miejsce w Renault, które stopniowo odsprzedawało fabryczny zespół Genii Capital. Niestety rozkwitającą karierę przerwał feralny wypadek podczas Ronde di Andorra w lutym 2011 roku. Robert Kubica po długiej rehabilitacji, wielu operacjach wrócił do bolidu F1 w czerwcu 2017 roku. W sezonie 2018 był rozwojowym i testowym w Williamsie, a w 2019 roku wraz PKN Orlen wywalczyli miejsce w stawce. Niestety wyczekiwany powrót przyćmił fatalny bolid stajni z Grove.

Od 2019 roku Robert Kubica został rezerwowy kierowcą Alfy Romeo Racing Orlen.

Polacy w F1: Inżynierowie

Marcin Budkowski rozpoczął pracę w Formule 1 już w 2001 roku. Prost GP poszukiwał młodych inżynierów. Nasz rodak sprawdził się, ale niestety zespół Alaina Prosta upadł. Jednak dobra rekomendacja od Henriego Duranda (ówczesnego dyrektora technicznego Prost GP) pomogła mu przejść do Scuderii Ferrari. Wówczas zajmował się CFD, a potem kierował też działem odpowiedzialnym za testy bolidu w tunelu aerodynamicznym. W 2007 zakończył współpracę z Ferrari na rzecz McLarena.

Od 2008 roku Budkowski związał się z ekipą z Woking. Najpierw był liderem ds. aerodynamiki przytorowej, później liderem ds. rozwoju aero. W listopadzie 2012 roku został szefem ds. aerodynamiki. Kolejno, w 2014 roku zakończył współpracę z McLarenem. 

Polak podjął się nowych wyzwań, zostając koordynatorem sportowym i technicznym FIA. W marcu 2017 roku pełnił już funkcję szefa departamentu technicznego FIA. Niedługo później związał się z Renault, od października był już dyrektorem wykonawczym i pozostaje nim do chwili obecnej. Jakby nie patrzeć sukcesy z Ferrari i McLarenem sprawiają, że jako pierwszy na liście inżynierów w „Polacy w F1” rozpoczął drogę ku wygrywaniu mistrzostw świata. 

ZOBACZ TAKŻE
Peugeot w F1: Zapowiadało się nieźle, a wyszło przeciętnie

Nasi rodacy mają duży wpływ na wydajność konstrukcji

Sławomir Madaj obecnie jest pracownikiem Mercedesa. Absolwent Politechniki Wrocławskiej od stycznie 2013 roku pracuje dla mistrzów świata na stanowisku Senior Structural Analysis Engineer (starszy/główny inżynier ds. analiz konstrukcyjnych). Wcześniej w okresie wrzesień 2009 – grudzień 2012 pracował dla stajni z Enstone. Wówczas występowała ona jako Renault (2009-2010) i Lotus (2011-2012). Tam także był specjalistą od analiz strukturalnych.

 

Dziś trafiliśmy na bardzo interesujące video. Głównym bohaterem nagrania jest Patryk Sokołowski, polski konstruktor…

Opublikowany przez MOTOHIGH.pl Piątek, 13 września 2019

 

Patryk Sokołowski jest absolwentem Politechniki Lubelskiej. Od czerwca do grudnia 2018 roku pracował dla Scuderii Ferrari w dziale aerodynamiki jako Aerodynamics Engineer. Między innymi był w grupie zajmującej się tylnym skrzydłem. Od stycznia 2019 roku rozpoczął współpracę z McLarenem w roli Aerodynamics Designer. W marcu 2020 r. awansował na stanowisko Senior Aerodynamics Design Engineer. Za czasów studiów założył Hydrogreen Team, biorący udział w zawodach dla inżynierów – Shell Eco Marathon.

ZOBACZ TAKŻE
Porsche w F1: Początki, sukcesy jako dostawca i marny ostatni epizod

„Bez dobrego silnika daleko nie zajedziesz”. Polacy w F1 pracowali/pracują przy silnikach

Łukasz Horanin to były lider PWR Racing Team, który zapracował sobie na szansę rozwoju w Scuderii Ferrari. Ekipa z Maranello od listopada 2015 do października 2019 sprawdziła polskiego inżyniera niemalże pod każdym kątem. Absolwent Politechniki Wrocławskiej pracował w dziale Mechanical Engineering, gdzie podejmował się wyzwań związanych ze skrzynią biegów i silnikiem Ferrari w F1. Zanim dostał angaż musiał także wykazać się dużą wiedzą nt. całego bolidu. Scuderia sprawdziła go w projektowaniu zawieszenia czy analizach struktur.

Tomasz Kalociński jest kolejnym człowiekiem ze świata Formuły Student. Współtworzył on poznańską ekipę PUT Motorsport. Zdobył tytuł inżyniera na Politechnice Poznańskiej, aby następnie studiować w brytyjskim Cranfield University. Miał on okazję współpracować z Mercedes High Performance Powertrains w Brixworth, czyli dziale silnikowym niemieckiej marki. W okresie październik 2016-wrzesień 2018 pracował przy wielu projektach, część z nich była związana z jednostką napędową F1. Pracował na stanowisku Mechanical Engineer.

ZOBACZ TAKŻE
Yamaha w F1: Tak blisko zwycięstwa, a jednocześnie tak daleko

Piotr Ujda także jest jednym z Polaków, którzy mieli styczność z Formułą 1. Jego droga jest nieco podobna do tej, jaką pokonał Tomasz Kalociński. Ujda zaczynał od ukończenia Politechniki Warszawskiej, a potem studiował w Wielkiej Brytanii – w Coventry Universtity i Oxford University. Obecnie pracuje w Mercedes High Performance Powertrains na stanowisku Turbo Product Engineer, wcześniej jako Mechanical Engineer. W przeszłości współpracował z Toyotą Motorsport (2016-2017) i HPE – podlegającym pod Ferrari – (2013-2015). 

Paweł Białota pracował dla ExxonMobil, która była partnerem technologicznym McLarena i dostarcza dla nich specjalnie opracowane paliwo oraz syntetyczne środki smarne. W 2009 roku, gdy w Formule 1 zaistniał nowy zespół Brawn GP powstały na bazie japońskiego zespołu Honda Racing, Białota rozpoczął dla niego pracę. Głównym zadaniem Polaka była kontrola jakości paliwa i bieżąca analiza próbek zużytego oleju, a także czuwanie nad tym, aby wszystko było zgodne z regulaminem.

Polacy w F1: Powinno być ich wkrótce jeszcze więcej

Wiemy także, że w przeszłości wielu Polaków pojawiało się w programach rozwoju inżynierów ekip F1. W Toro Rosso, obecnie AlphaTauri, przewijali się studenci z Wrocławia, Katowic i Gdańska. Dużo osób z polskiej sceny Formuły Student rekrutuje się do wszystkich zespołów, więc możemy się spodziewać tego, że naszych rodaków będzie jeszcze więcej. Jesteśmy pewni, że już teraz jest ich więcej i nie do wszystkich nazwisk dotarliśmy.

ZOBACZ TAKŻE
Polscy sponsorzy w F1: Od Wyborowej do PKN Orlen

Dotychczasowe informacje pochodzą m.in. z Linkedina. Do materiału „Polacy w F1” zainspirowało nas wiele historii, które chcieliśmy „połączyć” w jedną całość.

4.5/5 (liczba głosów: 126)
Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama