Zmiany wewnętrzne, ale Toto Wolff nadal na czele
Stajnia z Brackley chciała za wszelką cenę pozostania Toto Wolffa i Lewisa Hamiltona. Pierwszy z wymienionych już na Imoli zadeklarował, że pozostanie szefem zespołu i będzie przygotowywał swojego następcę. Mercedes potwierdził jego pozostanie na funkcji szefa zespołu Mercedes przez co najmniej 3 lata.
Austriak nawet wejdzie w posiadanie nieco większego pakietu udziałów niż 30%, ale za to dotychczasowy partner – Ineos – zwiększył swoje zaangażowanie wchodząc w posiadanie 1/3 aktów własności zespołu Mercedes. Oznacza to, że Daimler AG odsprzedało im sporą część ze swoich dotychczasowych 60%. Teraz udziałowcy będą mieli mniej więcej równy udział w zespół, czyli po 33,(3)%. Nie zmienia się też charakter działalności, ponieważ marka ze Stuttgartu nadal oficjalnie ma swoją fabryczną ekipę w F1.
Na ten moment jesteśmy także pewni, że Lewis Hamilton pozostanie w Formule 1 na kolejny rok. Nie wiadomo jeszcze, na ile dokładnie obowiązuje jego kontrakt. Możliwe, że są to 2 sezony, ponieważ Brytyjczyk nie chciał 3-letniej umowy, a na roczną nie chciał zgodzić się zarząd. Pozostanie niezmienionego szefostwa też raczej powinno uspokoić 35-latka.
W sezonie 2021 siedmiokrotny mistrz świata staje przed sporą szansą na 8. koronę. Jako, że przepisy drastycznie się nie zmieniają, to Mercedes jest w uprzywilejowanej pozycji. Choć po GP Abu Zabi dostali sygnał, że należy obawiać się Red Bulla. Sam zainteresowany chciałby doświadczyć walki z kierowcami byłego zespołu, czyli McLarena. Stajnia z Woking przesiada się na motory Mercedesa i ma więcej możliwości odnośnie modyfikacji swojej maszyny. Jakby wziąć pod uwagę fakt, że sezon 2020 McLaren zakończył na 3. miejscu w klasyfikacji konstruktorów i ma apetyty na więcej, to niewątpliwie może nieco namieszać.
Zwlekanie z przedłużeniem kontraktu przez dyskusje o wynagrodzeniu?
Ostatnio sporo spekulowano o negocjacjach niemieckiego zespołu ze swoją gwiazdą. Na pewno po tym, jak Brytyjczyk zakaził się koronawirusem w Bahrajnie, a George Russell zastępujący go w GP Sakhiru pokazał, że stać go na równie dobre rezultaty, pojawiły się znaki zapytania. Mercedes szybko to zdementował i wspomniał o tym, że nie miało to żadnego wpływu. Oczywiście za kulisami mogło być inaczej, ponieważ z racji kolejnego sukcesu Hamiltona, należała mu się podwyżka. Warto zaznaczyć, że aktualny czempion już zarabia sporo: 40 mln USD plus dodatki. Prezes Daimlera nie był przychylny wzrostowi pensji, zwłaszcza w trudnym okresie.
Rozmowy z Monster Energy stanęły w miejscu i nadal to Czarne Strzały muszą płacić większy procent wynagrodzenia. Za to Daimler chciał ograniczyć swoje wydatki na F1 i to pomimo wejścia limitu budżetowego na poziomie 145 mln USD. Oczywiście marka taka jak Mercedes woli mieć pewność co do ciągłości sukcesów i jest gotowa iść na ustępstwa kluczowym członkom zespołu F1.
Niewątpliwie wpływ na długie negocjacje miała pandemia koronawirusa, która zahamowała rozmowy. Ograniczone możliwości spotkań poświęconych dyskusji, a także niezbyt dobre samopoczucie Hamiltona też miały znaczenie. 35-latek przewartościował swoje życie przed wznowieniem rywalizacji i podjął sporo różnych działań na rzecz ekologii, walki z rasizmem etc. Stajnia z Brackley dała mu większą swobodę i poczucie komfortu. Czy teraz on zachowa się uczciwie? Raczej tak.
Mercedes odetchnął z ulgą
Lewis Hamilton po przypieczętowaniu przez swój zespół 7. korony MŚ z rzędu miał pewien dylemat. W trakcie wywiadu po GP Toskanii wspominał o tym, że „nie wie, czy będzie tutaj w przyszłym roku”. Jednakże już po GP Turcji, gdy sam wyrównał rekord Michaela Schumachera, charakter wypowiedzi był zupełnie inny, co uspokoiło jego fanów oraz zespół. Teraz Mercedes może już być bardziej spokojny i nie musi się obawiać powtórki z końca 2016 roku, kiedy Nico Rosberg nagle ogłosił swoją emeryturę na gali FIA.
Jeszcze w czwartek, 17 grudnia, Mercedes za pośrednictwem Twittera wkleił grafikę z wypowiedzią Hamiltona dotyczącą 2021 roku, a w treści Tweeta zawarli emotkę „soon”. Później zespół chwalił się rozszerzeniem partnerstwa z Ineosem, aby nieco później potwierdzić, że Petronas zostaje z nimi na kolejne lata. Pozostało im już tylko jedno – potwierdzić Lewisa Hamiltona. Wszyscy czekali do wieczora, ale to nie nastąpiło! Ostatecznie poznaliśmy oficjalne stanowiska ważnych członków niemieckiej ekipy.
Mercedes: W obozach w Brackley i Brixworth panuje duży spokój
– Z mojego punktu widzenia mieliśmy tak udany występ na mistrzostwach w ciągu ostatnich siedmiu lat, że nie ma powodu, aby nie kontynuować. On [Hamilton – przyp. red.] jest na szczycie i będzie na nim przez jakiś czas. I dlatego kontynuowanie wspólnej pracy jest oczywiste. Jeśli mówisz o tym, dlaczego nie mamy podpisanego kontraktu? Powód jest prosty. Zawsze priorytetowo traktowaliśmy ukończenie tych mistrzostw i nie rozpraszanie nas czasami trudnymi dyskusjami, jak to jest w naturze negocjacji – powiedział Toto Wolff.
– Wtedy uderzył COVID. Więc to nas trochę opóźniło, ale nie martwimy się, czy w końcu uda nam się to zrobić. Nie kładziemy na to żadnej specjalnej daty, ponieważ nie chcemy wywierać na was presji, chłopaki [jako media -przyp. red.], dopóki nie jest jeszcze podpisany. Wcześniej czy później trzeba to zrobić. Najpóźniej przed rozpoczęciem testów przedsezonowych – dodał 48-latek.
– Myślę, że Lewis Hamilton jest największym lub jednym z największych kierowców wyścigowych wszech czasów. Znam go, odkąd był nastolatkiem. Myślę, że jego poświęcenie i profesjonalizm, jeśli chodzi o to, jak poświęcił swoje życie byciu największym, są niezwykłe i godne pochwały. I jest też miłym facetem. Chcielibyśmy więc kontynuować to partnerstwo. A potem Toto będzie miał swoją rolę, aby to zrobić – podkreślił Ola Kallenius.
Dotychczasowy kontrakt Lewisa Hamiltona wygasa wraz z dniem 31 grudnia 2020 roku. Zespół zapewnił kibiców, że jeśli będzie trzeba, to dopną wszystkie szczegóły dopiero przed marcowymi, przedsezonowymi testami F1. Jednakże wówczas byłaby to zupełnie nowa umowa, niekoniecznie najlepsza dla 7-kronego czempiona. Brytyjczyk mógłby być pod ścianą i bez innych asów negocjacyjnych nie mógłby walczyć o lepsze zarobki za wszelką cenę. W końcu groziłoby mu wypadnięcie ze stawki.