Red Bull dostrzegł, że los w Monako im sprzyjał?
Warto pamiętać, że Max Verstappen i Red Bull mieli nieco ułatwione zadanie przez awarię w bolidzie Charlesa Leclerca przed startem wyścigu. Monakijczyk w sesji kwalifikacyjnej pokonał Holendra, ale przypłacił to błędem, w wyniku którego uszkodził swój bolid. Ferrari zaryzykowało i chciało uniknąć kary, co finalnie nie opłaciło się. 23-latek nawet nie był w stanie wystartować z alei serwisowej. W ten sposób Czerwonym Bykom odpadł główny rywal. Marko był zaskoczony decyzją stajni z Maranello o braku wymiany skrzyni biegów, mimo że Włosi znaleźli usterkę, gdzie indziej.
– Byliśmy trochę rozczarowani po kwalifikacjach. Ale wtedy to, czego faktycznie oczekiwano, wydarzyło się w Ferrari. Byliśmy zaskoczeni, ponieważ dwukrotnie mieliśmy taką awarię z Maxem. Za każdym razem skrzynia biegów musiała zostać wymieniona. Zaryzykowali, ale niestety nie przyniosło im to żadnej korzyści. To był nerwowy wyścig, ponieważ trwa i trwa, 78 okrążeń. Perez też jechał świetnie, Gasly tak samo – tak długo trzymał Hamiltona w tyle. Max zdecydowanie osiągnął nowy poziom dojrzałości. Na początku chciał uzyskać dużo informacji – więc powiedzieliśmy, żeby o tym zapomniał! – powiedział główny konsultant Red Bulla ds. Motorsportu.
Każdy może popełnić błąd. Taka już jest F1
W przeszłości Red Bull także mierzył się z trudnymi sytuacjami, dlatego doskonale rozumie, co czuje rywal. Przypomnijmy, że Mercedes na 31. okrążeniu podczas pit stopu Valtteriego Bottasa nie mógł odkręcić przedniego prawego koła. W ten sposób pozbawili się dużych punktów, ponieważ Fin przed zjazdem był drugi. 31-latek nie był dużym zagrożeniem dla Maxa Verstappena już po pierwszych 10 kółkach, ale nigdy nie wiadomo, co mogło się wydarzyć później. Większego rywala Czerwone Byki widziały w Sainzu z Ferrari, który nawet na pewnym etapie zbliżył się na dystans 3 sekund do Verstappena.
– Pit stop Bottasa również pokazuje: kiedy jest presja, popełniane są błędy. Ale Ferrari wraca, co oznacza dla nas więcej pracy – podsumował Marko. Ferrari zaskoczyło w Monako nawet samych siebie. Nie do końca wykorzystali okazję, pozbawiając Charlesa Leclerca szans na większe punkty. Mimo to, teraz nikt nie chce skreślać stajni z Maranello, która na niektórych obiektach może zagrozić liderom. To także generuje dodatkową presję na Red Bullu i Mercedesie. Jednakże Toto Wolff zaprzeczył, że Carlos Sainz mógł mieć wpływ na większe nerwy u mechaników.
– Valtteri zatrzymał się nieco za wcześnie. Oznaczało to, że mechanik musiał użyć klucza pod kątem. Niezręczny kąt spowodował uszkodzenie nakrętki koła i nie mogliśmy zdjąć opony – powiedział szef Mercedesa dla Auto Motor und Sport.
Hamilton i Mercedes przygotują odpowiedź
7-krotny mistrz świata F1 musiał w Monako przełknąć gorycz porażki. Brytyjczyk ubolewał nad drastyczną zmianą ustawień bolidu przed kwalifikacjami. Później 36-latek nie miał łatwego wyścigu, ponieważ nie poprawił swojej pozycji startowej. Siódme miejsce było rozczarowaniem, ponieważ przy innej strategii Mercedesa była szansa nawet na lokaty nr 4 i 5. W końcu Sebastian Vettel i Sergio Perez, którzy przed pit stopami byli za Lewisem Hamiltonem, dzięki wydłużeniu stintu, awansowali. Przy tak zaciętej rywalizacji z Maxem Verstappenem i Red Bullem nie można było dziwić się więc frustracji.
– Nie gram w gry psychologiczne. Wykonali [w Red Bullu – przyp. red.] świetną robotę w ten weekend i tyle. Pozostało 17 wyścigów. Nie zamierzam wdawać się w wojnę na słowa. To dziecinne. Nie czuję bólu. To nie był wspaniały weekend, ale nie zastanawiam się nad tym. Jest wiele rzeczy, które moglibyśmy zrobić lepiej, jeśli chodzi o nasze przygotowanie. Odbyliśmy kilka dobrych rozmów przez cały weekend, ale nie było to wystarczająco dobre dla nas wszystkich. Nie traktujemy tego lekko, ale nie ma sensu wpadać w depresję. Musimy przejrzeć dane i dowiedzieć się, dlaczego jesteśmy w takiej sytuacji. Będziemy rozmawiać przez kilka następnych dni i wszyscy chcemy otrzymać odpowiedzi – powiedział Lewis Hamilton na łamach BBC Sport.
Red Bull i Max Verstappen wyszli na czoło obu klasyfikacji generalnych, co na pewno dotknęło obecnych mistrzów. Mimo wszystko należy pamiętać, że Lewis Hamilton i Mercedes szybko potrafili zamazać gorszy weekend wyścigowy. Przed tym przestrzegł chociażby Mark Webber. Na pewno w Azerbejdżanie „Czarne Strzały” znów będą mocne, ponieważ charakterystyka toru powinna bardziej im pasować.
– To szczególnie cenna wygrana, ponieważ psychicznie jest to taki trudny wyścig. Uważaj Holendrze. Pokonany Lewis Hamilton to niezwykle niebezpieczny Hamilton – podkreślił były kierowca Red Bulla.