Mika Hakkinen widzi w obecnej stawce F1 wielu zdolnych kierowców
Na pewno dwójka siedmiokrotnych czempionów F1 na zawsze zapisze się na kartach historii sportu. Niewątpliwie Hamilton ma jeszcze szanse śrubować kolejne rekordy, wykorzystując swoje położenie w sporcie. Brytyjczyk ma do dyspozycji dobry bolid oraz ma u boku świetnych ludzi, którzy także pobili już sporo rekordów. Hakkinen nigdy nie ukrywał swojego uznania dla wyczynów Schumachera czy Hamiltona, ale też przestrzegł przed pochopnymi ocenami kierowców. 52-latek miał okazję rywalizować z wieloma mistrzami świata i dzięki temu wyrobił sobie zdanie odnośnie skali talentu. Sam też wielokrotnie przekonywał się, że bez odpowiednich narzędzi kierowca w F1 niewiele wskóra.
– W Formule 1 zawsze jest taki czas w roku lub co roku, w którym jest gwiazda, która osiąga bardzo dobre lub świetne wyniki. A potem przychodzi następny. Dlatego trudno jest ocenić te dwa różne czasy, ponieważ czasy się zmieniają. Mogę powiedzieć, że Hamilton bardzo dobrze wykorzystał czas spędzony w Formule 1. Jest bardzo blisko. Tam są Lewis, Verstappen i Valtteri. Jest jeszcze bardzo wcześnie w sezonie. Tak wiele rzeczy może się zdarzyć. Verstappen staje się coraz bardziej doświadczony, a Leclerc jest fantastycznym kierowcą. Masz mieszankę kierowców, więc jeszcze nie wiesz, ale to będzie naprawdę ekscytujące – podsumował dwukrotny mistrz świata dla Sky Sports.
Były kierowca McLarena nie skreślił jeszcze w rywalizacji o mistrzostwo swojego rodaka, Valtteriego Bottasa. W dodatku docenił także kunszt Maxa Verstappena czy Charlesa Leclerca, widząc w nich przyszłych czempionów. Niewątpliwie w przeszłości Fin miał okazję poznać sporo mistrzów świata F1 jeszcze na torze. Byli to m.in. Nelson Piquet, Alain Prost, Ayrton Senna, Nigel Mansell, Damon Hill, Jacques Villeneuve czy Michael Schumacher. Z tym ostatnim było mu dane stoczyć wiele zaciętych bojów, po których nikt z obserwatorów nie potrafił wybrać wśród nich tego lepszego. Jednak ostatecznie kariera Niemca w F1 trwała dłużej i trafił on na złotą erę Ferrari.