Władze F1 muszą na bieżąco przyglądać się sytuacji we Francji i w Austrii
Nie tak dawno sporo mówiło się o niepewnym losie GP Kanady. Finalnie wyścig drugi rok z rzędu odwołano. Jednakże GP Turcji, które miało wypełnić lukę, także wkrótce potem odwołano. Szybko jednak znalazło się rozwiązanie problemu, bowiem ponownie wykorzystano Red Bull Ring. Austria, tak jak w 2020 roku, rozegra dwa wyścigi. 27 czerwca zaplanowano GP Styrii, a 4 lipca GP Austrii. Niestety władze F1 nie mogą czuć jeszcze ulgi, ponieważ sporo mówi się o zaostrzonych przepisach we Francji i w Austrii. Oba kraje mają nie wpuszczać do siebie samolotów z Wielkiej Brytanii. Jako, że większość ekip ma tam swoje bazy, jeśli nie będzie konsensusu, nie będą mogli przybyć na Paul Ricard i Red Bull Ring. Byłaby to „mała katastrofa” i być może duża przerwa w kalendarzu F1.
Niemcy i Włochy na ratunek?
GP Francji zaplanowano na 20 czerwca, czyli tydzień przed GP Styrii i dwa tygodnie przed GP Austrii. Trzytygodniowy maraton byłby dużym wyzwaniem dla personelu F1. Jeśli nie uda się osiągnąć porozumienia lub do tego czasu Francja i Austria pozostaną nieugięte, trzeba będzie próbować to nadrobić. Trudno jednak będzie to zrobić. Z pomocą mogą przyjść inne europejskie tory. Swoją gotowość jakiś czas temu zgłosiły Nurburgring i Hockenheimring. Tylko, że oba obiekty mogą mieć sporo innych imprez i trzeba byłoby to wszystko zgrać. Inaczej jest z torem Mugello, który rok temu gościł GP Toskanii. Włoski tor ma za dobą rundę MotoGP, więc teraz łatwiej byłoby się porozumieć. Pomóc mogłoby Ferrari, które jest współwłaścicielem obiektu.
– Jesteśmy na to gotowi. Jeśli przyjdzie Liberty Media, nikomu nie odmówimy. Zobaczymy, co się stanie – przekonywał burmistrz Scarperii i San Piero, Federico Ignesti.
Trzeci wyścig we Włoszech tym razem nie byłby utrapieniem dla Scuderii Ferrari, które się podnosi. W dodatku stajnia z Maranello mogłaby sobie powetować niepowodzenie z 1000. GP z 2020 roku. Jeśli władze regionu wokół Mugello byłyby pomocne, to dla Liberty Media dobra wiadomość. Wykluczyć nie można także pojawienia się tureckiego Istanbul Park. Jeśli Turcja poluzuje przepisy, to w drugiej połowie roku wyścig mógłby wskoczyć na zastępstwo. Niepewna sytuacja na świecie, głównie w Azji musi bardzo uczulić władze F1. W Europie sporo obiektów mogłoby być gospodarzami, ale wiele rozejdzie się odnośnie opłat licencyjnych. Niemcy nie będą gotowi zapłacić, to samo hiszpańskie Jerez – o ile wciąż będą zainteresowani.