Formuła 1 to dość droga zabawa, o czym przekonało się wielu dużych producentów tj. Toyota. Japończycy potrafili mieć budżet na poziomie Scuderii Ferrari, która dominowała w latach 2000-2004, ale w ich przypadku na niewiele się to zdało. Finalnie, to oni mają dwie konstrukcje w naszym artykule pt. „Bolidy F1, które nie wystartowały w wyścigu. Oto przykłady z XXI wieku”. Obok nich znaleźć można także maszyny tj. Lotus T125, które nigdy nie miały wystartować w Grand Prix czy Caterham i Manor z lat 2015 i 2017, które mogły dać nadzieję na lepsze jutro. Pora przybliżyć wam ich historie.
Bolidy F1, który nie wystartowały w wyścigu. 2001: Toyota TF101/Toyota AM01
Po sukcesach w Rajdowych Mistrzostwach Świata oraz podium w 24h Le Mans, Toyota szukała nowych wyzwań. Tak też narodził się pomysł i projekt dołączenia do Formuły 1. Zakładano, że warto dopracować wszystko jeszcze przed pojawieniem się w stawce. Właśnie dlatego w 2000 roku zaprojektowano model Toyota TF101, nazywany też AM01 (od imion kierowców Alana McNisha i Miki Salo). Za projekt odpowiadał Jean-Claude Martens wraz z Toyota Motorsports GmbH w Kolonii. Japoński producent zaprezentował swój pierwszy bolid F1 w marcu 2001 roku. Wówczas przedstawiono również wspomniany skład kierowców. Konstrukcja została sprawdzona w trakcie licznych testów, podczas których pokonano 3000 okrążeń. Każda z sesji odbywała się na różnych torach – wszystko dla lepszego zbierania danych. Łącznie McNish i Salo przejechali dystans 22 967 km.
Warto wspomnieć, że sercem bolidu TF101 był silnik Toyota RVX-01 90º V10 o pojemności 3.0 l. Pierwszy raz jednostkę napędową uruchomiono we wrześniu 2000 r. Co ciekawe Japończycy myśleli jeszcze o V12-tkach, ale porzucili ten pomysł, skupiając się na zmianach przepisów technicznych przez FIA. TF101 wyposażono w sekwencyjną, 6-biegową skrzynię biegów. Japończycy zdecydowali się na zastosowanie francuskich opon Michelin. Oprócz tego zastosowano: sprzęgło Sachs Triple Plate i hamulce Brembo/Alcon. Bolid TF101 wraz z kierowcą ważył 600 kg. Rozstaw osi wynosił 3120 mm, a sama długość 4620 mm.
Toyota nie podbiłaby F1 z tym projektem
Some hidden beauty everyone forgot about the Toyota TF101 which was only used for testing purpose <3 #RetroF1 #Formula1 #F1 #Formule1 #Toyota pic.twitter.com/HWs4j6NmGT
— UnracedF1 (@UnracedF1) February 16, 2021
Pierwszy oficjalny test bolidu odbył się 23 marca 2001 roku na torze Paul Ricard. Wówczas jeździł Mika Salo, który uległ wypadkowi przy prędkości 217 km/h. Później zespół nadal pracował i wybierał się na obiekty tj. Nürburgring, Magny-Cours, Spa-Francorchamps, Catalunya, Silverstone, A1 Ring, Hungaroring, Suzuka, Sepang i Autodromo Enzo e Dino Ferrari. W połowie listopada 2001 r. wstrzymano testowanie ze względu na zakaz testowania zimą. Śmiało można powiedzieć, że Toyota TF101 nie osiągnęłaby zbyt wiele. Dlaczego? Wszystko przez fakt, że kierowcy mieli problem z osiągnięciem 107% najlepszego czasu pole position na danym torze. Dlatego wszyscy skupiali się na nowej maszynie – TF102. W jej przypadku była już mowa o nawiązaniu rywalizacji ze środkiem stawki, ale cały sezon 2002 okazał się słaby. Zespół zdobył 2 „oczka”, tyle samo co Minardi i Arrows, które dysponowały bardzo małym budżetem.
Bolidy F1, który nie wystartowały w wyścigu. 2003: McLaren MP4-18
McLaren MP4-18 był jednym z tych nielicznych samochodów, których Adrian Newey opowiadał z lekki zawstydzeniem. Samo założenie dotyczące projektu było dobre, ponieważ stajnia z Woking pożądała rewolucji, która pozwoli im walczyć z Ferrari. W końcu ich rywale z Maranello zdominowali sezon 2002. Niestety już w trakcie prac nad MP4/18, który miał wystartować w sezonie 2003, napotkano pewne problemy. Całość mocno się przeciągała, a inżynierowie dali sobie czas. Dlatego na start tamtej kampanii przystosowano McLarena MP4/17. Właśnie tak powstał MP4/17D, który przerósł swoje oczekiwania. David Coulthard i Kimi Raikkonen byli w czołówce od początku roku, wygrali też pierwsze dwie rundy. Wydawało się, że po wprowadzeniu MP4/18 będzie jeszcze lepiej i po prostu odjadą reszcie stawki.
Ostatecznie to Ferrari wprowadziło po kilku wyścigach F300GA, który pomógł im odrobić straty w klasyfikacjach i wyjść na czoło. Tymczasem w McLarenie denerwowano się coraz bardziej. W brytyjskim obozie dochodziło do wielu różnic zdań na linii inżynierowie vs Ron Dennis i Martin Whitmarsh. Sam Adrian Newey nie był zadowolony ze współpracy z Mike’em Coughlanem czy Paddy’m Lowe, którzy równolegle prowadzili inne prace i przedstawiali je jako lepsze. Wówczas w F1 nie było jeszcze tak sformalizowanego podziału w działach technicznych, więc byli też tacy, którzy zajmowali się całością. Dziś głównie dyrektor techniczny danego zespołu odpowiada współpracę wszystkich działów, które są mu podporządkowane.
Happy 43rd birthday @alex_wurz (McLaren-Mercedes MP4-17/MP4-18) #f1 @f1mrfox pic.twitter.com/KgbFob7Zz8
— F1 in the 2000s (@CrystalRacing) February 15, 2017
Dlaczego tak innowacyjny bolid nigdy nie wystartował?
McLaren MP4/18 miał zostać wprowadzony w trakcie sezonu 2003, ale dopiero po rozwiązaniu problemów z niezawodnością. Niestety w trakcie testów trudno było o uniknięcie awarii silników Mercedesa, których V10-tki wówczas należały i tak do zawodnych. Jakby tego było mało równoległe prace nad MP4/17D uniemożliwiały skupienie się tylko na głównym projekcie. Wszak na szali było mistrzostwo świata, które ostatecznie Kimi Raikkonen przegrał o 2 punkty. Zanim to się wydarzyło, wydawało się, że nic nie może pójść źle. McLaren dysponował sporym budżetem i mógł przeprowadzań nieograniczone testy – na torze i w tunelu – oraz badania. Niestety nigdy nie znaleźli rozwiązań swoich problemów.
Otóż stajnia z Woking zdecydowała się na rewolucję. MP4/18 miał zupełnie nowy pakiet aerodynamiczny, inny kształt wlotów powietrza czy rozkład układu chłodzenia silnika. Sam tył był bardzo ciasno upakowany, co nawet dziś wyróżnia Neweya. Wtedy jednak nie było pewności co do zachowania konstrukcji. Coulthard i Raikkonen nie chcieli nią jeździć, ponieważ była ona nieprzewidywalna pod względem docisku w zakrętach. Jakby tego było mało, chłodzenie nie wyrabiało, przez co często dochodziło do pożarów. To potwierdzał nawet Marc „Elvis” Priestley w książce pt. „Mechanik”. Samo skomplikowanie konstrukcyjne utrudniało składanie i rozkładanie MP4/18, a tym samym wymiana komponentów trwała znacznie dłużej niż w MP4/17D.
Wnioski nie zostały wyciągnięte
MP4/18 ostatecznie nie przeszedł testów zderzeniowych FIA i był wolniejszy od MP4/17D. Sami kierowcy etatowi McLarena mogli czuć ulgę, że nie przyszło im rywalizować innowacyjnym bolidem w sezonie 2003. Raikkonen miał nawet groźny wypadek w trakcie testów. Podobnie zresztą Alexander Wurz, ówczesny kierowca testowy McLarena. Jedynym ze składu z Woking, który lubił jazdę McLarenem MP4/18 był Pedro de la Rosa i to dawało nadzieje inżynierom. W sierpniu 2003 r. ostatecznie zakończono rozwój tej maszyny.
O dziwo sam Adrian Newey nie chciał wracać do tego projektu, ale jego współpracownicy owszem. Lowe i Coughlan mieli swoją wizję i obiecali szefostwu świetne efekty w sezonie 2004. MP4/19 okazał się jednak bardzo awaryjny i wolny, a Newey musiał przygotować poprawki na GP Francji, które przywróciły McLarena do walki o większe punkty. Było jednak za późno na uratowanie mistrzostw. Sam komentarz ojca niechlubnego MP4/18 znajdziecie we wpisie Karola z Cyrk F1.
Bolidy F1, który nie wystartowały w wyścigu. 2010: Toyota TF110
Toyota TF110 to być może jeden z najlepszych w serii „Bolidy F1, które nie wystartowały w wyścigu”. Wszystko ze względu na fakt, że japoński producent prezentował się dobrze w swoich ostatnich latach w F1. W sezonie 2009 udało im się zaskoczyć wielu, zwłaszcza na samym początku. Jarno Trulli i Timo Glock walczyli o podia. Wielu wypominało im GP Bahrajnu, gdzie według ekspertów Toyota sama pozbawiła się zwycięstwa. Plany Japończyków na sezon 2010 musiały być bardzo ambitne. John Hewett, ówczesny prezes Toyota Motorsport, przekonywał, że byli bliscy przekonania Roberta Kubicy i Kimiego Raikkonena. W przypadku tego drugiego musieliby zapłacić tyle, aby zrekompensować Finowi zadośćuczynienie za zwolnienie z kontraktu na rzecz przychodzącego do Ferrari Alonso.
O co chodzi z TF110? Otóż był to bolid, który powstał i nawet został uruchomiony oraz przetestowany. Niestety nie było dużych szans na jego starty, ponieważ Toyota dość późno podjęła decyzję o wycofaniu fabrycznego zespołu. Nawet wykupienie ekipy przez Stefan GP nie dawało gwarancji. Zoran Stefanović, czyli człowiek, który od 1996 roku próbował dotrzeć do F1, miał wreszcie wszystko, co trzeba. Niestety FIA nie przyjęła jego zgłoszenia na lata 2010 i 2011. Na starty serbskiego zespołu nie zgodziły się do końca inne podmioty, według których warto, aby nowy gracz był samodzielny. Niestety oznaczało to, że Stefan S-01 – czyli TF110 – nigdy nie wystartował w wyścigu. Nie pomógł nawet fakt, że projekt US F1 upadł i w F1 było jedno wolne miejsce.
Apetyty na TF110 był spore, ale nikt nie wprowadził maszyny do F1
Podejście Stefanovicia była zdecydowane, ponieważ zadeklarował wysłanie pełnego sprzętu na pierwsze rundy. W ten sposób chciał pokazać, że jego zespół jest gotowy do startów w F1. Jeszcze wcześniej, pod koniec lutego 2010 r. chciał sprawdzić bolid w Portimao, ale Bridgestone odmówiło dostarczenia opon. W dodatku Serb zapewniał, że będzie miał wsparcie technologiczne z Kolonii. Później jednak, w 2011 roku, zerwał współpracę z niemiecką bazą Toyoty i ponownie próbował wejść do F1 – bezskutecznie. W międzyczasie projektem Toyoty TF110 interesowały się Lotus Racing/Team Lotus, HRT czy Durango. Japończycy nie chcieli jednak powierzyć swojego bolidu podmiotom, które nie były według nich dobrze przygotowane do rywalizacji w królowej motorsportu. Później TF110 chciało zakupić Pirelli, ale to im się nie udało i finalnie otrzymali TF109 z 2009 r. do testów swoich opon.
W maju 2010 roku Kazuki Nakajima, jako były kierowca Williamsa i główny protegowany Toyoty, odbył jazdy pokazowe pod fabryką w Kolonii. Według niektórych źródeł, ponoć szanse otrzymał też wspomniany Hewett, ale to rzekomo zaowocowało rozbiciem się. Dowodów na to jednak nie ma.
#OnThisDay 🔟 years ago the #TOYOTA TF110, built for the 2010 @F1 season, did its one and only drive. The person who took the wheel for a lap around the factory 🏭 is still racing for us today: Reigning @fiawec World Champion @kazuki_info 🇯🇵🏎️ pic.twitter.com/kKOi22gABB
— TOYOTA GAZOO Racing Europe (@TGReurope) May 5, 2020
Co nieco o samej konstrukcji…
Toyotę TF110 wyposażono w silnik V8 RVX-09 o pojemności 2.4 l. W porównaniu do poprzednika z 2009 roku, czyli TF109 widać, że bolid jest dłuższy. Oczywiście to za sprawą wejścia zakazu tankowania od 2010 roku. Długość bolidu została zwiększona do 5050 mm, a rozstaw osi do 3300 mm. W dodatku podniesiono także nos o ok. 3 cm. Co najciekawsze konstrukcja przypominała nieco Saubera C29 i Ferrari F10. W przypadku tego drugiego nie dziwi ten fakt, ponieważ za dyfuzor był odpowiedzialny Giuseppe Azzollini, inżyniera mającego przeszłość w Scuderii. Bolid Toyoty wyposażono też w system regulacji wysokości zawieszenia. Wielu ekspertów dopatrzyło się także rozwiązań podobnych do tych w Red Bullu. To wszystko w połączeniu miało rozwiązać główny kłopot Toyoty z 2009 r. – czyli rozgrzewanie opon.
Według dyrektora technicznego Toyoty F1, Pascala Vasselona, TF110 mógł mieć jeszcze więcej docisku aerodynamicznego niż oczekiwano. Wszyscy pracownicy przekroczyli własne cele i podia były niemalże gwarantowane. Być może udałoby im się walczyć Red Bullem, Ferrari i McLarenem, których kierowcy walczyli o mistrzostwo. O powodzeniu takiego scenariusza wielokrotnie mówił Timo Glock, były kierowca japońskiej ekipy. Inne ciekawostki o na temat projektu Toyoty TF110 znajdziecie też u Karola z Cyrk F1.
Bolidy F1, który nie wystartowały w wyścigu. 2010-2011: Lotus T125
Lotus Cars postanowiło nawiązać do swoich tradycji w Formule 1. Po wielu latach brytyjskie przedsiębiorstwo motoryzacyjne stworzyło samochód stylizowany na bolid F1. Tak właśnie powstał Lotus T125, inaczej Lotus Exos, który był zgodny z regulaminem technicznym FIA na sezon 2009. Maszyna została zaprezentowana w 2010 roku, a wyprodukowana w 2011 r. Sercem bolidu był silnik Cosworth V8 3.5 l o mocy 650 KM, który nie był zgodny z przepisami, ponieważ wówczas stosowano V8 o poj. 2,4 l. Co ciekawe, aby T125 nie wymagał tak dużego zaangażowania mechaników, użyto zwykłego rozrusznika. Reszta, czyli monokok z włókna węglowego, przednie i tylne skrzydło, układy: hamulcowy, wydechowy i kierowniczy oraz zawieszenia był zaawansowany tak jak u większości ekip F1. Producent zakładał powstanie 25 egzemplarzy, z czego jeden wart był 650 tys. GBP. Ostatecznie skończyło się na 5 modelach, które opuściły fabrykę.
Masa własna maszyny wynosiła 650 kg. Skrzynia biegów była sekwencyjna 6-biegowa – podczas gdy w F1 używano już 7-biegowych. Mierzyła sobie ona 4,91 m długości i 1,89 m szerokości.
Ambitny projekt
Lotus zapewniał, że Exos/T125 przejedzie 4500 km bez remontu silnika. Co ciekawe, powstała nawet półamatorska seria, gdzie posiadacze modelu mogli się spróbować na torze. Ich szkoleniem zajmowali się Mika Hakkinen (były kierowca Lotusa z lat 90.) i Jarno Trulli (ówczesny Lotus Racing). Ciekawostką jest także fakt, że Exosa podczas jednego z programów Top Gear w 2011 r. poprowadził sam Jeremy Clarkson. Maszyna brytyjskiego konstruktora nie miała nigdy zadebiutować w Formule 1, ponieważ od początku dopasowywano ją do poprzednich przepisów.
Gdyby Lotus T125 miał wystartować w Grand Prix, wówczas musiałby mieć m.in. inny silnik czy większy zbiornik paliwa. W latach 2010 i 2011 mieliśmy jednak mały powrót do przeszłości, ponieważ Tony Fernandes dogadał się z Protonem – właścicielem Lotus Cars (1996-2016). Ekipa startowała z malezyjską licencją pod nazwami Lotus Racing i Team Lotus. Wówczas wystawiono modele T127 i T128, które nie nawiązywały do wyglądu T125.
Bolidy F1, który nie wystartowały w wyścigu. 2015: Caterham CT06
Już w 2014 roku zespół założony przez Tonego Fernandesa przeżywał spore problemy. Kłopoty finansowe nękały ekipę z Leafield i spowodowały znalezienie się pod kontrolą zewnętrznego administratora. 21 października 2014 roku Smith & Williamson przejęli władze w ekipie, a szefostwo musiało szukać rozwiązania. Bernie Ecclestone dał im wówczas dyspensę, umożliwiającą opuszczenie GP USA i GP Brazylii w sezonie 2014. Wszystko po to, aby nie generować dodatkowych kosztów i znaleźć kupca. Ta sztuka im się nie udała, a ekipa wróciła na finałowe GP Abu Zabi. Było to możliwe dzięki wsparciu fanów i ich małych firm. FIA odstąpiła od karania zespołu za nie uczestnictwo w pełnym sezonie. Wówczas podobne kłopoty miała Marussia-Manor, ale jej udało wyjść z tej całej sytuacji i wystartować w sezonie 2015.
Caterham widniał na liście startowej wspomnianej kampanii. Międzynarodowa Federacja Samochodowa pozwoliła im przystosować model CT05 z 2014 roku, tak aby mógł startować. Ta sztuka nie była możliwa, ponieważ w zespole było coraz więcej zwolnień. W sumie pracę straciło około 240 pracowników. Większość zyskała rekompensatę dopiero w… 2019 roku. Warto jednak pochwalić, co niektórych za wysiłek, ponieważ dopóki fabryka funkcjonowała rozwijano projekt CT06 na 2015 roku. Uchowało się nawet zdjęcie z sierpnia 2014 r.
Model powyżej to konstrukcja przeznaczona do testów w tunelu aerodynamicznym. Fotografia została udostępniona przez Kevina Thomasa, entuzjasty, który miał zamiar odbudować zespół i przywrócić bolid CT05 z 2014 roku do działania. Za jego sprawą do sieci, a konkretniej na forum F1Technical wycięło sporo zdjęć, szkiców z fabryki. Już na pierwszy rzut oka było widać, że CT06 miał być krokiem naprzód. Znacznie lepsze wykonanie i więcej zaawansowanych rozwiązań aerodynamicznych mógł zatem dawać ekipie nadzieję na odbicie od dna. Szkoda, że nigdy nie dowiemy się, co pokazałby CT06.
Bolidy F1, który nie wystartowały w wyścigu. 2017: Manor MRT06
Pod koniec stycznia 2017 roku prysły nadzieje ekipy Manor Racing na kontynuowanie startów w F1. Zespół nie znalazł kupca i tym samym wypadł ze stawki. Brytyjska ekipa do samego końca starała się jednak pracować nad nowym bolidem MRT06, który oparty był o rewolucyjne przepisy dot. aerodynamiki. Główny projektant Luca Furbatto i aerodynamik Nikolas Tombazis wraz ze swoimi współpracownikami zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie. Na fotografii było widać model w skali 50%, który był używany do testów w tunelu aerodynamicznym Mercedesa w Brackley.
2017’s lost F1 car – Manor MRT06 full technical analysis. https://t.co/0V7M5t0Zf8 pic.twitter.com/IpyiHAJ0Oe
— Racecar Engineering (@RacecarEngineer) April 30, 2017
Podobnie jak w przypadku Caterhama widać, że jedna z najbiedniejszych ekip miała duże ambicje i profesjonalnie podeszła do projektu. Patrząc na to, że w latach 2015-2016 Manor zdobywał punkty w F1, to niewykluczone, że nawiązałby regularną rywalizację w środku stawki. Jedną z nadziei na starty było stanie się juniorskim zespołem Mercedesa. Niemcy jednak nie chcieli inwestować w drugi zespół F1.
Mogło być naprawdę… nieźle
Z analizy Racecar Engineering wynikało, że MRT06 był już w zaawansowanej fazie rozwoju wiosną 2016 roku. Ekipa Manor kompletowała części. Miała część podzespołów od Mercedesa i Williamsa. Sami za to skupiali się na rozwoju dyfuzora i postawili też na nieco inny nos, który wysokością na styk mieścił się w ówczesnym zakresie regulaminowym. Podłoga bolidu była gotowa na różne nacięcia, czego brakowało w poprzednich konstrukcjach.
Sami pracownicy Manora przyznawali, że brak ich konstrukcji na starcie sezonu 2017 oznacza straconą szansę. Najprawdopodobniej bolid byłby w stanie regularnie przechodzić do Q2. Ekipa była gotowa zareagować na opóźnienia w pracach rozwojowo-produkcyjnych. Mieli nawet pomysł, aby przystosować MRT05 z 2016 roku do nowych reguł i w połowie sezonu wprowadzić MRT06. Niektóre źródła pisały o MRT07 zamiast MRT06, ale wedle ówczesnych oznaczeń Manora, raczej chodzić może tylko o drugi wariant.
W ten oto sposób zakończyliśmy naszą listę najciekawszych, nieukończonych projektów F1 w XXI wieku. Czy rozszerzenia chcielibyście serii „Bolidy F1, które nie wystartowały w wyścigu o ubiegłe stulecie? Jeśli tak, dajcie znać!