Formuła 1 to tak jakby Liga Mistrzów
Toto Wolff porównał F1 do piłkarskiej Ligi Mistrzów. Zdaniem 49-latka nie da się po prostu dołączyć do sportu i od razu wygrać. Poniekąd byłoby to nieuczciwe, zwłaszcza gdy obecni producenci idą na ustępstwa wobec nowych przepisów. Szef Mercedesa podkreślił, że ważną rolę w osiągnięciu sukcesu odegrają nie tylko pieniądze, ale głównie czas i cierpliwość. Jakby nie patrzeć był tego naocznym świadkiem w przypadku Mercedesa. Marka ze Stuttgartu wróciła jako fabryczna ekipa w sezonie 2010, przejmując mistrzowskie Brawn GP. Na pierwszy triumf czekali jednak 2 sezony, a na walkę o MŚ aż 4 lata. Od 2014 roku nie schodzą z pierwszej pozycji w obu klasyfikacjach.
– F1 to Liga Mistrzów i nikt nie może oczekiwać, że po raz pierwszy wejdzie do Ligi Mistrzów, dostanie się od razu do finału i wróci do domu z wielkim trofeum. Byliśmy tam [w F1 – przyp. red.] od dłuższego czasu, zainwestowaliśmy mnóstwo pieniędzy, potu i krwi oraz okropne wyniki, aby dotrzeć tam, gdzie jesteśmy. Myślę, że wszyscy zdają sobie sprawę, że nie można po prostu przyjść i zwyciężać, ale trzeba dać na to czas. Kiedy patrzysz na Toyotę, Hondę i BMW jako bliskie doświadczenia z przeszłości, to wszystkie pieniądze, wszystkie zasoby są nieistotne, jeśli nie poświęcisz projektowi wystarczająco dużo czasu – powiedział Austriak dla Autosportu.
Wolff zdaje sobie sprawę z zagrożenia. Porsche i Audi mogą wesprzeć konkurencję
Trudno nie zgodzić się z szefem ekipy z Brackley. W końcu każdy projekt wymagał dużego dopracowania, aby odnieść sukces w F1. Nic dziwnego, że Mercedes budując potęgę i osiągając historycznie 7 podwójnych tytułów z rzędu nie chce z tego rezygnować. Obecnie po piętach depczą im Red Bull i Honda. Mimo wszystko, nawet porażka nie oznaczałaby, że wypadli z gry. W końcu w 2022 roku zabawa zacznie się od nowa, a od 2026 r. może tak być po raz kolejny. Mimo wszystko zawsze obecni gracze będą mieli pewną przewagę. Jednakże Porsche czy Audi mogą się tym nie przejąć, wiążąc się z Red Bullem, McLarenem, Williamsem czy nawet Sauberem (Alfą Romeo). Wtedy o sukces będzie im nieco łatwiej. Powrót i zarazem debiut marek nastąpiłby prawdopodobnie w 2026 roku. Mało prawdopodobne, aby nowe silniki weszły do użycia od sezonu 2025, ponieważ przepisy musiałyby być gotowe w tym roku.
– Myślę, że każdy, kto dołącza do F1 jako zespół lub jako producent jednostek napędowych, musi to zrozumieć. Potrzebuje czasu. A to czyni ten sport tak atrakcyjnym, że po prostu nie jest łatwo wygrać – podsumował Toto Wolff.
Porsche wyraziło zainteresowanie
– Nie jest tajemnicą, że myślimy o F1. Nie jest też tajemnicą, że rozmawiamy z FIA i nie jest tajemnicą, że… powiedzmy, poważnie to rozważamy. Ale nie podjęto jeszcze decyzji. Z tego, co wiem, wiele rzeczy idzie we właściwym kierunku w Formule 1 – powiedział szef Porsche Motorsport dla Autosportu.
Na łamach The Race pojawił się wywiad z Thomasem Laudenbachem. Dyrektor Porsche optymistycznie wypowiadał się o dotychczasowym kształcie planów związanych z rewolucją silnikową. Według niego, to ważne, że rola silnika elektrycznego będzie zwiększona. Dodatkowo VW Group może być zadowolone z tego, że już od sezonu 2021 wprowadzono limity budżetowe. Jeśli podobnie stałoby się z budżetami działów silnikowych, wówczas Porsche i Audi miałoby pewność, że projekt nie pochłonie fortuny.
– Jeśli spojrzysz na wartości PR, na bazę fanów, na wartość reklamową, Formuła 1 jest wyjątkowo dobra w porównaniu z innymi seriami. To nie ma wątpliwości. Jednocześnie musisz wydać dużo pieniędzy. Myślę więc, że inną kwestią jest kontrola kosztów. Prawdopodobnie najważniejsza rzecz, którą powiedziałbym producentowi samochodów, musi zostać spełniona, że naprawdę ma sens wejść. Jeśli spojrzysz na to, co producenci samochodów ogłaszają, jeśli chodzi o udział pojazdów elektrycznych, które będą sprzedawać w przyszłości, bardzo ważne jest, aby Formuła 1 dokonała zwrotu w kierunku elektryfikacji – powiedział Laudenbach.
– Tak, jasne jest, że nie można zrobić takiego formatu z pojazdem elektrycznym z akumulatorem. Wszyscy to wiemy. Ale myślę, że część elektryczna układu napędowego musi mieć znacznie wyższy priorytet. Jako producent OEM, który chcesz pokazać się w sporcie motorowym, musi to mieć związek z tym, co dzieje się na drodze. FIA zrobiła ogromny krok w tym kierunku, więc to pomoże – ocenił.
– Jeśli ktoś – i to nie ma nic wspólnego z Porsche, myślę, że to ogólna sprawa – naprawdę myśli o wejściu do tych mistrzostw jako producent jednostek napędowych, zawsze powinieneś połączyć to z poważną zmianą zasad. Po to, aby wszyscy mogli musisz zrobić krok, nie jesteś jedynym, który musi – podsumował.