Connect with us

Czego szukasz?

Motorsport

Zbigniew Szwagierczak o rywalizacji. „Bardzo mi się podobało” | WYWIAD

Zbigniew „Profesor” Szwagierczak to wielokrotny mistrz i wicemistrz Polski oraz triumfator międzynarodowych zawodów. Jego karierę datuje się na lata 1978-2009, kiedy to osiągał sukcesy w rajdach, wyścigach górskich i płaskich oraz endurance. Miał on także epizod w jednym ze słynnych teledysków. Obecnie prowadzi akademię „Top Driving School”, która zajmuje się szkoleniem kierowców wyścigowych i nie tylko. W wywiadzie poruszyliśmy kwestie kariery, szkoleń oraz pobocznych tematów motoryzacyjnych i motorsportowych.

Szwagierczak Poznań 2000
Fot. Zbigniew Kowal (Prywatne Archiwum Zbigniewa Szwagierczaka)

Podczas tworzenia artykułu Dwumiejscowe i trzymiejscowe bolidy F1. Wizytowały nawet w Polsce poznaliśmy Pana Zbigniewa Szwagierczaka. Okazało się, że polski kierowca uczestniczył w evencie „West McLaren Mercedes Adrenaline – Poznań 2000” i miał okazję obcować z McLarenem MP4/98T czy McLarenem F1 GT-R. Z jego pomocą stworzyliśmy dla was małą galerię z tegoż wydarzenia. Podczas rozmów zrodził się jednak pomysł, aby przybliżyć wam postać jednego z najbardziej wszechstronnych polskich kierowców. Zbigniew Szwagierczak zdobył w sumie 8 tytułów MP i 11 wicemistrzowskich. Cztery z nich to trumfy w górskich zmaganiach, 2 to wyścigi płaskie, a po jednym to Puchar Renault Megane i DSMP (Endurance). Oprócz tego wymieniać można sukcesy w rajdach, Pucharach Cinquencento czy VW Castrol Cup. O wszystkim dowiecie się z naszej rozmowy.

ZOBACZ TAKŻE
Dwumiejscowe i trzymiejscowe bolidy F1. Wizytowały nawet w Polsce

Zbigniew Szwagierczak: Początki kariery. Era Fiata 126p

W pierwszych latach kariery zawodniczej realizował się Pan w rajdach samochodowych, rywalizując Fiatem 126p. Po serii sukcesów ostatecznie wybrał Pan drogę na tor wyścigowy. Czy już na początku kariery kierowcy celem były wyścigi? Jak wspomina Pan swój początek kariery z biegiem czasu?

Moja przygoda z motosportem rozpoczęła się… od kupna samochodu Fiat 126-650… i wyścigów. Były to 3 weekendy (listopad 1978) Otwarte szkoleniowe jazdy samochodowe na Torze Poznań. W pierwszym sezonie zająłem 2. miejsce, a a rok później 1979 wygrałem te zawody. Od początku jeździłem w rajdach popularnych, gdzie parokrotnie wygrałem mistrzostwo Okręgu. W 1983 roku wygrałem rajd Monte-Calvaria i na koniec sezonu zdobyłem Mistrzostwo Strefy Centralno–Wschodniej. Rajdy zawsze były mi bliskie, ale działacze powiedzieli, że mamy tor i mamy się ścigać. Z perspektywy czasu był to okres, gdzie bardzo dużo nauczyłem się… takiego „pozytywnego cwaniactwa”, podpatrywania konkurencji, przygotowania auta, wyboru trasy przejazdu, itp.

 

Mistrzowskie laury w wyścigach

W wyścigach płaskich i górskich osiągnął Pan sporo sukcesów. W pierwszych zdobył Pan 2 tytuły mistrzowskie, 3 wicemistrzowskie oraz jeden 2-go wicemistrza MP. Za to w drugich 4 tytuły mistrzowskie, raz tytuł wicemistrza i dwukrotnie drugiego wicemistrza. Wciąż towarzyszył Panu Fiat 126p, ale już po dużych modyfikacjach. Można rzec, że lata 1989-1992 to mistrzowska passa. Co wskazałby Pan jako kluczowe w osiągnięciu tych sukcesów?

Kluczem do moich wyników było to, że bardzo dużo startowałem, 16-18 wyścigów w sezonie, a ścigałem się i w górach, wyścigach płaskich i wyścigach okazjonalnych. Zaliczyłem wyścig uliczny w Rzeszowie, 1. Olimpiadę Solidarności w Gdańsku (ścigaliśmy się na żużlu). Na żużlu pokazowo ścigałem się też w Poznaniu. Do roku 1989 ścigałem się Maluchem z silnikiem od F-126 przerobionym maksymalnie. Silnik miał moc 74 KM, ale krótką żywotność. Silnik Hondy zamontowaliśmy pod koniec 1989 roku. Miałem to szczęście, że poznałem wspaniałych ludzi, pasjonatów oddanych temu sportowi, czyli mojego mechanika Jasia Kamińskiego i inż. Bogdana Sobczyńskiego – twórcę koncepcji i wykonawcę prototypu F-126-Honda. Od tego czasu jeździłem wszędzie i zaliczałem wszystkie treningi, bo na to pozwalał niezawodny sprzęt.

Przesiadka z Fiata 126p do innych konstrukcji

Jak Zbigniew Szwagierczak wspomina przesiadkę do Forda Fiesty? Który moment ze startów w Mistrzostwach Europy wspomina Pan najlepiej i dlaczego? Jak oceniał Pan wówczas wizytę na zagranicznych torach?

Przesiadka do Forda Fiesty była nagrodą dla mnie za dotychczasowe sukcesy. Pierwsze wrażenie to mały szok – tor Brno… ogrom obiektu, jechaliśmy przy zawodach gdzie ścigały się DTM-y. A najważniejsze była bezwzględność w samym ściganiu. Nie było litości… auto po zawodach wyglądało jak po wojnie w Czeczenii… Byliśmy mocno niedoinwestowani, ale nie dawaliśmy się. Jedną z naszych eliminacji rozgrywaliśmy w Sternberku w Czechach przy Górskich Mistrzostwach Europy i tam na 120 kierowców zająłem 4. miejsce w klasie Pucharowej Fiesty (jedno auto i 2 kierowców). Często łączyli nasz Puchar Centralnej Europy z pucharem Niemiec i na starcie było zawsze ok. 55 aut.

Puchary Cinquecento 900 czy Cinquecento Sporting 1100 w Polsce ożywiły nieco scenę motorsportową. Tam także święcił Pan niemałe sukcesy. Za co cenił Pan akurat tamten model Fiata i dlaczego wg Pana cieszył się on taką popularnością?

Puchar CC 900 i Sportinga 1100 to najliczniejsze Puchary, w których się ścigałem autem za rozsądną cenę przy tak dużej konkurencji. W Sportingu było ponad 120 aut, rozgrywane były treningi czasowe i trzy finały A, B, C każdy po 36 aut…. reszta jechała do domu. Samochody te były popularne z dwóch powodów – dawały dużo frajdy z jazdy przy bardzo małych nakładach finansowych.

Escort vs Megane

Przesiadka do Forda Escorta RS 2000 i lata 1995-1996. Który z torów w trakcie jazdy w Ford Escort Pokal Cup zrobił na Panu wrażenie i dlaczego?

Przesiadka na Forda Escorta to już grubsza sprawa finansowa, logistyczna, która ze względu na zupełnie nowe tory była sporym wyzwaniem. Nie było wtedy żadnych symulatorów, jechało się na żywca, czyli z zasadą UMIESZ – JEDZIESZ. Tory takie jak Nurburging, Hockeinheim, Zolder, A-1 Ring (dzisiejszy Red Bull) czy SPA – które przez swoją nieprzewidywalność co do pogody i konfiguracji trasy odbijało się pozytywnym piętnem.

Puchar Renault Mégane w latach 1997-1999 przyniósł Panu kolejne sukcesy. Tytuły mistrza i wicemistrza Polski w nowym formacie musiały dać dużą satysfakcję. Jakby porównałby to Pan do sukcesów osiąganych z Fiatem 126p?

Puchar Renault Megane to puchar, który wspominam najlepiej ze względu na wszystko, organizatorów, wyścig “0”-wy na gokartach, fajne auto, rywali i światowe zakończenie sezonu z odbiorem pucharu za mistrzostwo krajowe w Paryżu w Luwrze. Czasy Malucha i Megany trudno porównywać, gdyż jazda F-126 Honda była dużym wyzwaniem pod względem chociaż prowadzenia się samochodu. Przy szybkościach ok. 200 km/h Meganka prowadziła się o wiele lepiej.

Zbigniew Szwagierczak. Rok milenijny i wejście w XXI wiek

W 2000 roku wziął Pan udział w wydarzeniu West McLaren Mercedes Adrenaline w Poznaniu. Bardzo pomógł Pan w tworzeniu galerii do mojego artykułu o wielomiejscowych bolidach F1. Jakie ma Pan wspomnienia z uczestnictwa i przejażdżek McLarenem F1 GTR czy MP4/98T? Z którymi kierowcami udało się Panu uciąć dłuższe pogawędki? Jak według Pana wyglądałby idealny event motoryzacyjny?

Wydarzenie West McLaren Mercedes uzmysłowiło mi, jak powinien wyglądać prawdziwy event motoryzacyjny i jak powinni jeździć kierowcy podczas pokazów. To miała być i była adrenalina, czyli przyspieszanie i hamowanie, a nie pokazywanie jazdy na granicy przyczepności. Takie jazdy na granicy przyczepności nazywają się ZAWODY. Na pogawędki nie było czasu, ale chwila spędzona z Oliwerem Panisem była bardzo przyjemna. Idealny event motoryzacyjny to taki, który powstanie i jest realizowany, z dobrą obsługą instruktorską (z tym jest problem, a nawet duży problem). Takich imprez brakuje, a jak są to rzadko i dla zamkniętych grup. Najlepszy event, w którym brałem udział (jako prowadzący dyrektor sportowy i starter) to było Verva Street Racing.

ZOBACZ TAKŻE
Verva Street Racing z perspektywy fotografa [FOTO-RELACJA]

Starty w Alfa Romeo Cup, VW Castrol Cup i Endurance

2000-2003 w Alfa Romeo Cup i 2005-2006 w VW Castrol Cup oraz dzielenie startów w Długodystansowych Samochodowych Mistrzostwach Polski (do 2009 r.) przyniosły kolejne nowe doświadczenia. Pojawiło się też zwycięstwo w niemieckim Oschersleben oraz tytuł mistrzowski w ostatniej konkurencji. Wszystkie doświadczenia uczyniły Pana bardzo wszechstronnym kierowcą, który dzieli się wiedzą z „młodszymi kolegami po fachu”. Które starty wspomina Pan najlepiej? W jaki sposób udawało się Panu pogodzić to ze Szkołą Doskonalenia Techniki Jazdy oraz Szkołą Jazdy Sportowej?

Pucharu Alfy Romeo nie wspominam jakoś szczególnie, auto fajne, konkurencja wymagająca i na tym bym skończył. Puchar VW Castrol Cup był w moim zasięgu, żeby go wygrać, ale jedna feralna, obowiązkowa zmiana kół (uciekły punkty w klasyfikacji) i sezon zakończyłem na 3. miejscu. Jazdę w Długodystansowych Mistrzostwach Polski wspominam jako fantastyczną przygodę i nagrodę za ściganie się w różnych pucharach. Porsche (bo tym autem jeździłem razem z Robertem Lukasem) to kultowe auto, którym chcą się wszyscy ścigać albo chociaż przejechać. To była jazda i walka raczej z własnymi słabościami, regularnością potrzebną w długim dystansie i długimi przejazdami.

 

Mistrz Polski niczym Alain Prost

Skąd wywodzi się Pana pseudonim „Profesor”? Czy dostrzega Pan pewne podobieństwa do Alaina Prosta, który także otrzymał taki przydomek?

Pseudonim „Profesor” wzięło się od tego, że jako jedyny w pierwszym sezonie pucharu stałem siedem razy na podium. Wtedy pierwszy raz powiedział to prowadząc konferencję prasową Wojtek Majewski (komentował zawody Renault Megane). Podobieństwa z Alainem Prostem… hmm…  jest niższy… [lekki śmiech], a tak na poważnie to ja na palcach jednej ręki mogę policzyć nieskończone moje wyścigi. Zawsze robiłem wszystko, żeby jeździć szybko i kończyć wyścigi, i to samo robił Alain Prost.

Zbigniew Szwagierczak prowadzi własną akademię kierowców

Jak na przestrzeni lat zmieniło się podejście kierowców wyścigowych?

Podejście kierowców zmieniło się diametralnie, kiedyś to my chcieliśmy jeździć i wszystko podporządkowaliśmy, żeby wystartować. Teraz jest często tak, że tata chce, a dzieci tak sobie. Jak będzie to pojadą jak nie to się nic nie stanie. Poza tym młodzież ma tendencje do ćwiczenia… jak już zmuszą się do ćwiczeń, że robią to do oznak pierwszego zmęczenia czy wystąpienia potu. Bywają wyjątki, ale nie jest ich dużo.

ZOBACZ TAKŻE
Przygoda z e-sportem: Patryk Gerber | WYWIAD

Czy w pewien sposób doświadczenia z e-sportem pomagają danej osobie szybciej przyswoić nowe rzeczy? Po czym na przykład jest Pan w stanie poznać, że ma Pan do czynienia z materiałem na dobrego kierowcę wyścigowego?

Żeby zrozumieć i właściwie korzystać z e-sportu to trzeba mieć dobre podstawy praktyczne, a tak trzeba będzie bazować na tym, co ktoś zaprogramował, przetworzył dla nas itd. Dobrym materiałem na kierowcę wyścigowego jest osoba, która daje sobie czas na zrozumienie, o co chodzi w tym sporcie, nie szuka wymówek, że to wina pogody czy innych czynników. A także przede wszystkim kierowca sam chce i nie trzeba go zmuszać do urozmaicenia treningu nie tylko na torze, ale też poza nim. Mowa o siłowni, sportach uzupełniających, treningu mentalny… itp.

Szanse na polskiego mistrza WRC lub F1

W ramach dołączenia do Pana akademii oferowane jest ważne wsparcie w drodze do sukcesu dla młodego kierowcy. Czy według Pana jest szansa na starty Polaków w F1 czy WRC (głównej klasie)? Co byłoby konieczne, aby to było możliwe? W jaki sposób można zachęcić potencjalnych sponsorów?

Czy jest szansa… takowa zawsze jest, co potwierdził Robert Kubica. Trzeba się ścigać za granicą, ale tam nasze firmy nie są zainteresowane reklamą. Problem w Polsce polega jeszcze na tym, że nie mamy żadnych fabryk produkujących auta, nie ma też rywalizacji w markowych pucharach, nie wspominając o jakichkolwiek formułach. TV nie ma co pokazywać, to też ze sponsoringiem jest trudno.

ZOBACZ TAKŻE
Damian Lempart: Celem kierowcy jest zawsze iść dalej | WYWIAD

Zbigniew Szwagierczak wystąpił także w teledysku

Wystąpił Pan nawet w teledysku Ascetoholix do utworu „Na spidzie” w roli pirata drogowego. Jak wspomina Pan ten epizod? Czy były też inne produkcje z Pana udziałem?

Epizod z teledyskiem Ascetoholix wspominam bardzo pozytywnie, tak pod względem tematyki, mojej roli jak też ekipy, która brała w tym udział i czas w jakim to nagrywaliśmy. Miałem okazję poznać od zaplecza jak tworzy się takie filmy. Pierwszym moim doświadczeniem z kamerą było nakręcenie klipu reklamowego dla mojego sponsora. Była to reklama soczków mango w kartonikach. Sponsor zakupił dwa kontenery „tego czegoś”, co nie było pitne nawet po pomieszaniu z procentami. Przygoda ciekawa, bo pół dnia jeździłem moim F-126 Honda po torze próbując nie wybić sobie oka słomką podczas smakowitego picia. Reklama wyszła bardzo przekonywująco i soczki z tego co wiem wszystkie zostały sprzedane.

 

Działalność publicystyczna

Kariera kierowcy rajdowego i wyścigowego, współpraca z mechanikami i inżynierami dostarczyły Panu sporo wiedzy. Tym bardziej cieszy fakt, że angażował się Pan w tworzenie publikacji dla „Auto Technika Motoryzacyjna” czy „Przegląd Oponiarski”. Jak wspomina Pan swoją działalność publicystyczną? Czy z biegiem lat rozszerzyłby Pan któryś z tematów? Jakie są Pana odczucia co do obecnej drogi producentów motoryzacyjnych?

Działalność publicystyczna to spore i ciekawe wyzwanie. Zawsze miałem czas dla dziennikarzy, a moje porady wyszły tak naturalnie przy okazji konferencji prasowych, spotkań na torze , wywiadów ulicznych, czy wspólnych działań z OBR Stomil Poznań. Czy rozszerzyłbym jakieś tematy? Raczej nie, ale przeanalizowałbym to, co mamy i skupił bym się na podstawach szkolenia. Sama jazda składa się z paru elementów, tylko trzeba je ułożyć w odpowiedniej kolejności i chociaż to jest takie proste, że… aż trudne.

Czy Zbigniew Szwagierczak chciał startować ze sterami bolidów?

Czy na pewnym etapie kariery myślał Pan może o spróbowaniu sił w bolidach jednomiejscowych? Z tego, co kojarzę było kilka formuł podlegających pod Mistrzostwa Polski. Kiedyś też popularna była Formula Easter, gdzie sił spróbował np. Jerzy Mazur.

Miałem okazję pojeździć Formułą Easter i bardzo mi się podobało. Ze względu nie odpowiedniego zaplecza technicznego, braku doświadczenia do obsługi nie zdecydowałem się na ściganie.

 

Jakie tory w Polsce cenił Pan najbardziej?

Tor Kielce za nieprzewidywalność nawierzchni i krajobrazy wokół toru. Zapomnieć nie mogę o Torze Poznań, na którym się wychowałem i nadal mam do niego dużo pokory.

ZOBACZ TAKŻE
[GRA VS RZECZYWISTOŚĆ] Porównanie przejazdu Porsche 911 (991.2) Turbo S oczami kierowcy wyścigowego

Których obecnych kierowców wyścigowych i rajdowych ceni Pan sobie najbardziej? I dlaczego?

Lubię i cenię kierowców, którzy coś wnoszą do danej dyscypliny, potrafią wymyśleć rzeczy, które nie mieszczą się w ramach poprawnych technik. Jednocześnie ciężko pracują, ale nie narzekają, potrafią jeździć pod presją i kończą zawody. Z obecnie jeżdżących rajdowców to Kajetan Kajetanowicz, a z wyścigowców to Riccardo, Verstappen i Hamilton.

Zbigniew Szwagierczak i jego… Szkoła Jazdy Sportowej i Szkoła Doskonalenia Technik Jazdy

Tak, jak wspominaliśmy wam na samym początku, Zbigniew Szwagierczak prowadzi własną akademię jazdy „Top Driving School”. W jej skład wchodzą dwie szkoły: jedna skupia się wokół jazdy sportowej, a druga wokół doskonalenia technika jazdy. Jakbyście chcieli poprawić swoje umiejętności za kółkiem albo może chcielibyście posmakować życia kierowcy wyścigowego. Top Driving School mieści się w woj. wielkopolskim przy ul. 1 Maja w Rosnówku nieopodal Poznania. Szczegółowe informacje dotyczące programów szkoleń, oferty i kontaktu znajdziecie na stronie internetowej. Zapraszamy także do śledzenia fanpage’a na Facebooku oraz kanału YouTube. Znajdziecie tam też sporo materiałów szkoleniowych oraz archiwalnych z okresu kariery Zbigniewa Szwagierczaka.

5/5 (liczba głosów: 7)
Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama