Connect with us

Czego szukasz?

Formuła 1

Zespoły F1, które nie wystartowały w wyścigu. Oto 7 zmarnowanych szans

W ostatnich 30 latach wiele firm i wielu biznesmenów interesowało się królową sportów motorowych. Niektórzy zrealizowali swoje cele i strategie marketingowe, a inni polegli. W tym artykule poświęcimy więcej uwagi tym drugim, którzy stworzyli zespoły F1, które nigdy nie wystartowały w wyścigu Grand Prix.

zespoły f1 które nigdy nie wystartowały w wyścigu gp dome
Fot. Twitter / Dome F105

W ponad 70-letniej historii Formuły 1 nie brakowało projektów, które nigdy nie przekuły się na nic wielkiego. Specjalnie dla was tworzyliśmy już materiały o bolidach F1, które nie doczekały się debiutu w wyścigach. Mowa tutaj o większości sześciokołowców czy kilku ambitnych projektach McLarena, Toyoty, Manora, Caterhama i wielu innych. Tym razem przedstawimy wam zespoły F1, które mimo wielkich planów nigdy nie wystartowały w ani jednym Grand Prix.

Zespoły F1, które nie wystartowały w wyścigu. 1. Bravo Espana F1 – 1993

Bravo España to zespół F1, który założył Jean-Francois Mosnier. Jego szefem był Adrian Campos, który bardziej jak ze startów w F1 zasłynął z prowadzenia własnego zespołu, który startował w przedsionkach królowej motorsportu. Nowa ekipa miała startować od sezonu 1993. Sam zamysł na funkcjonowanie ekipy był dość specyficzny. Otóż odkupiono bolid jednego z najgorszych zespołów – Andrea Moda. Był to zaprojektowany przez Nicka Wirtha model S921, który uzyskał poprawki pod kątem nowej kampanii. Finalnie nazywał się Bravo S931. Kierowcami mieli być Nicola Larini i Jordi Gene, ale w przyszłości nie wykluczano startów Ivana Arisa czy Pedro de la Rosy. Niestety Bravo España nigdy nie wystartowało, ponieważ zostało rozwiązane przed sezonem 1993 ze względu na śmierć założyciela.

Bravo F1 Espana zespoły f1 które nie wystartowały w wyścigu

Fot. UnracedF1 / Jordi Gene i miniatura Bravo S931. Początek listy pt. „Zespoły F1, które nie wystartowały w wyścigu”

Celem było stworzenie pierwszego w pełni hiszpańskiego zespołu F1. I to pomimo że większość członków pochodziła z Wielkiej Brytanii (ze względu na główną bazę na wyspach). Projekt nie miał wielkich szans na zawojowanie F1, ponieważ po próbach znalezienia silnika dla modelu S921 nie udało się wybrać innego niż Judd. W dodatku była to przestarzała jednostka z 1989 roku, czyli V8 EV. Możliwe, że gdyby Bravo mogło odkupić od Wirtha projekt S192 z silnikiem i technologią od BMW. Producent z Monachium planował powrót do F1 na początku lat 90-tych, ale nie do końca był zadowolony z testów, mimo wszystko może ten pakiet pozwoliłby od czasu do czasu powalczyć w środku stawki. A tak najprawdopodobniej, Bravo España podzieliłoby los Andrei Moda, która zakwalifikowała się tylko raz do wyścigu i tylko dzięki temu nie ma jej na liście pt. „Zespoły F1, które nie wystartowały w wyścigu”.

ZOBACZ TAKŻE
FOTA i FOPA. Jak zespoły i właściciele torów walczyli o swoje w F1?

2. TOM’S – 1994-1995

Firma TOM’S ma dość długą tradycję w motorsporcie, dzięki współpracy z Toyotą czy Lexusem przy tworzeniu samochodów sportowych i nie tylko. Za jej utworzenie odpowiadali Nobuhide Tachi oraz Kiyoshi Oiwa, którzy zdecydowali się na to w 1974 roku w Tokio. Jako Tachi Oiwa Motor Sport czy też TOM’S Racing mieli okazję brać udział w wielu kategoriach. Udzielali się chociażby w japońskich F3, Formule Nippon, Super Formule, WSC, WEC, 24h Le Mans, GT, WSPC czy przy rywalizacji w Makau. Nic dziwnego, że na pewnym etapie zapragnęli spełniać swoje marzenia o startach w Formule 1.

ZOBACZ TAKŻE
"Wciąż się uczę". Giuliano Alesi o przeprowadzce do Japonii | WYWIAD
miniatura bolidu TOM'S 1994 1995 f1

Fot. Zorʌn Bʌrbʌric / Facebook

Według relacji jednego z pracowników, w 1989 roku TOM’S utworzył w Wielkiej Brytanii swoją siedzibę. Był to ruch zrozumiały, ponieważ otwierali się na współpracę z europejskimi zespołami wyścigowymi oraz rodzimymi koncernami chcącymi rywalizować na Starym Kontynencie. Japońska firma miała rozwijać się w budowaniu bolidów, na początku F3, w oparciu o nowoczesną obróbkę włókna węglowego. W Europie nie wszystko poszło zgodnie z planem, ale za to na krajowym podwórku udało się osiągać sukcesy w tej kategorii. To sprawiło, że właściciele pomyśleli o F1. TOM’S GB zabiegało o wsparcie Toyoty, którą chciano w ten sposób zainteresować królową motorsportu. Ci jednak stawiali na inne projekty, ale ich partnerzy próbowali sami. John Barnard, Frank i Gordon Coppuck stworzyli koncept, który można było testować w tunelu aerodynamicznym. W 1994 roku TOM’S wysłało zgłoszenie do udziału w sezonie 1995. W międzyczasie wszyscy liczyli na znalezienie partnerów, do czego ostatecznie nie doszło.

toms f1 plans

Wycinek artykułu Jamesa Allena dot. planów TOM”S odnośnie podboju F1

Zespoły F1, które nie wystartowały w wyścigu. 3. Dome – 1995/96

Za firmą Dome stoi dość niezwykła historia, ponieważ o jej stworzeniu myślano głównie po to, aby… spełniać dziecięce marzenia. Mimo że jako konstruktor powstali w 1975 roku, to jej założyciel – Minoru Hayashi – już w 1965 r. zbudował pierwszą „wyścigówkę”. Było to „Karasu” na bazie Hondy S600. Był to początek dziecięcego snu/marzenia, co dosłownie odzwierciedla słowo „DOME” napisane japońskimi literami. Następnie nadszedł czas na przeróbkę S800-tki (Macransę), Kusabi i Panic. Jednak zanim powstał zespół wyścigowy Hayashi napotykał na wiele przeszkód, które zmusiły go nawet do przerwania projektu z powodu kłopotów finansowych. Po przezwyciężeniu słabszego okresu udało się stworzyć „Projekt DOME”, czyli koncepcję niewielkiego producenta sportowych aut w oparciu o doświadczenia wyścigowe. W 1975 roku w Takaragaike oficjalnie powstało Dome, które stworzyło Dome’a Zero na bazie Nissana L28, z którym odwiedziło kilka targów międzynarodowych. Niedługo potem nastała współpracą m.in. z Toyotą czy TOM’S, która pomogła Dome wejść do Grupy C.

Im bliżej lat 90-tych tym Dome zmieniało kierunek. Zamiast do Toyoty, bliżej było im do… Hondy. Sama firma także się rozrastała i powiększała swój kompleks pod własną obróbkę, produkcję czy kompozyty. W 1994 roku Dome było pierwszym japońskim konstruktorem, który przełamał dominację zagranicznych rywali w rodzimej F3000. To tylko rozbudziło ich apetyty. Nie dość, że Dome rozpoczęło też prace przy drogowych modelach Hondy, w tym kultowym NSX-ie, to rozpoczęło budowę konceptu F1. Ich bolid przeznaczony dla najwyższej kategorii miał być gotowy w 1996 roku i tak właśnie się stało.

Przykre zderzenie z rzeczywistością: Marzenie, które raczej nigdy się nie spełni

Jak doszło do tego, że w ogóle pomyślano o F1? Otóż pod koniec 1995 roku do firmy dołączył Tadashi Sasaki, który miał na to wizję. Właśnie wtedy prace nad bolidem Dome F105 rozpoczął Akiyoshi Uko. Maszyna powstała w oparciu o ówczesne regulacje techniczne przy wykorzystaniu układu hydraulicznego i przekładni od Minardi oraz silnika Mugen-Honda V10. Zespół wiedział, że nie uda im się zadebiutować w 1996 roku, więc myśleli o testach i przygotowaniu wersji F106 na sezon 1997. W pracę na torze zaangażowano Marco Apicellę, Shinji Nakano i Naokiego Hattoriego. Na pewnym etapie prace wstrzymano z powodu braku sponsorów i odmowy na dostarczanie silników od Mugena. Honda w międzyczasie prowadziła swoje prace nad powrotem do F1, ale też je zostawiła na rzecz wsparcia ekipy BAR.

ZOBACZ TAKŻE
Mine Circuit: Historia zapomnianego japońskiego obiektu + polski akcent

Co ciekawe jeden z testów Dome F105, a właściwie to tzw. shakedownów, odbył się na torze Mine, opisywanym przez nas jakiś czas temu. Odnośnik do materiału najdziecie powyżej. Warto nadmienić, że ekipę Dome można ich kojarzyć jeszcze ze świata sportscarów, prototypów oraz technologicznej współpracy z Hondą i Mugenem. 

4. Lola – 1997, 2010

Lola Cars to uznana brytyjska marka w motorsporcie, która odpowiadała za wiele konstrukcji. Za jej założeniem w 1958 roku stał Eric Broadley. Siedziba konsorcjum znajduje się w brytyjskim Huntingdon. Obecnie właścicielem jest irlandzki miliarder Martin Birrane, który w 1997 roku wykupił większość udziałów i stworzył Lola Group. Oznacza to, że oprócz Lola Cars mamy też Lola Special Projects czy Lola Composites. Firma ma przeszłość w IndyCar, Can-Am, Formule 5000, A1 GP, Formule 3000 czy F1. Obecnie przedsiębiorstwo próbuje rywalizować z Dallarą czy Tatuusem w niektórych regionach świata, tworząc swoje odpowiedniki konstrukcji. Jedną z tych przegranych i bolesnych jest Lola Concept dla serii IndyCar, która wybrała ostatecznie Dallarę.

Jeśli chodzi o historię Loli związaną z F1, to sięga ona lat 60-tych. Wtedy to brytyjscy konstruktorzy przekonali do siebie Bowmakera. Następnie nastał dość udany epizod z Hondą, a potem rozszerzenie działalności o BMW czy Embassy Racing with Graham Hill. Po 1975 roku Lola zrobiła sobie przerwę od F1, aby wrócić w 1985 roku jako wsparcie dla „pierwszego” Haasa, a następnie od 1987 r. – Larrouse. W 1993 roku podjęli się pracy ze Scuderią Italia, która to później połączyła się z Minardi. To sprawiło, że Lola została na lodzie i myślała o własnym zespole. W latach 1994-1995 Allan McNish testował dla nich Lolę T95/30, która nie spełniała ówczesnych regulacji technicznych. Jazdy miały przyciągnąć inwestorów, ale dość szybko je zaniechano z powodu kłopotów finansowych.

Lola 1997 zespoły f1 które nie wystartowały w GP

Fot. Twitter / Lola podczas treningów do GP Australii 1997

Lepiej być na swoim? W przypadku Loli niekoniecznie

Ku zaskoczeniu wielu Eric Broadley jeszcze w 1996 roku pozyskał wsparcie finansowe firmy MasterCard. Brytyjczyk dość szybko zdecydował się na zarejestrowanie fabrycznej ekipy Loli jako MasterCard Lola. Początkowo debiut zaplanowano na 1998 rok, ale inwestor wymóg na Loli przygotowanie się już na sezon 1997. W Wielkiej Brytanii trwała walka z czasem, która zakończyła się stworzeniem modelu T97/30. Co ciekawe bolid nie był sprawdzany w tunelu aerodynamicznego, aby… nie generować dużych kosztów. Wszystkim wydawało się, że oparcie się o konstrukcje z IndyCar przyniesie sukces w F1. Zespół Lola zatrudnił Ricardo Rosseta i Vincenzo Sospiriego jako kierowców etatowych.

Ekipa nie zdążyła wybrać się na prywatne testy, ale mimo to był gotów na GP Australii 1997. Niestety już w pierwszych sesjach treningowych Rosset i Sospiri tracili między 8 a 12 sekund do liderów. Oznaczało to, że trudno im będzie spełnić regułę 107%. Tak też się finalnie stało, co oznaczało brak startu fabrycznej Loli w wyścigu F1. Jej założyciel próbował jeszcze ratować projekt, ale bezskutecznie. Wszystkie plany połączone ze stoickim spokojem w trakcie tworzenia bolidu spełzły na niczym. Przed GP Brazylii Brytyjczyk ogłosił zakończenie działalności zespołu ze skutkiem natychmiastowym. To nie uchroniło firmy przed trafieniem pod zarząd komisaryczny. Lola miała dług wynoszący 6 mln GBP, który omal nie oznaczał ich końca. Ostatecznie uratował ich wspomniany Martin Birrane.

O dziwo Lola chciała wrócić do F1 w 2010 roku. Rok wcześniej miała nawet model Lola B10/30 w skali 50%. Jednakże FIA szybko odrzuciła ich zgłoszenie, przez co prace rozwojowe nad bolidem zaniechano.

ZOBACZ TAKŻE
Najgorsze zespoły F1 w historii. Różne przepisy na porażkę?

Zespoły F1, które nie wystartowały w wyścigu. 5. Prodrive – 2008-2010

Prodrive to firma założona już w 1984 roku przez Davida Richardsa. Głównie znana jest jako tuner, który odpowiada za produkcję i przeprojektowanie samochodów pod wyścigi czy rajdy. Współpracowali oni z Subaru, z którym świętowali sukcesy w tej drugiej kategorii, czy też Astonem Martinem. Siedziby zlokalizowano w kilku miejscach na świecie, a najbardziej słynnymi z nich są Banbury i Warwick. Założyciel brytyjskiej firmy współpracował w F1 z ekipami Benetton czy British American Racing (BAR). W pewnym momencie zaczęło mu brakować dużych wyzwań, dlatego postanowił zainteresować się królową sportów motorowych.

prodrive f1 logo zespoły f1 które nie wystartowały w wyścigu

Przykład: Prodrive. „Zespoły F1, które nie wystartowały w wyścigu”

Aby zwrócić na siebie uwagę, w marcu 2006 r. Prodrive ogłosiło plany budowy centrum technologicznego w Warwickshire, czyli tam gdzie mieściło się byłe lotnisko z okresu II WŚ. Wówczas przekonywano, że zatrudnienie znajdzie przeszło 1000 osób. Inwestycja miała pochłonąć aż 200 mln GBP. To wszystko zbiegło się z wysłaniem do FIA zgłoszenia gotowości zespołu do startów w F1 od sezonu 2008. Wiele osób poważnie traktowało projekt z uwagi na sukcesy firmy i samego Richardsa w motorsporcie. Oczywiście wszystko do… czasu.

W 2007 roku pojawiły się spekulacje jakoby Prodrive nie zamierzało być samodzielnym konstruktorem. Wszystko przez fakt, że szefostwo zdecydowało się na wykorzystanie luki w przepisach. O co chodziło? Otóż FIA dopuszczała udział zespołów z klienckimi bolidami. Prodrive dogadało się więc z Mercedesem na dostawy silników oraz z McLarenem na odkupienie bolidu. Richards przeprowadził jednak rozmowy z aż 3 zespołami. Wstępny budżet został oszacowany już na 100 mln USD rocznie. Tak duże środki jak na ówczesnego debiutanta miały wynikać z kilku atrakcyjnych współprac. Umowy były podpisane, ale firm nie podano. Celem Prodrive miała być walka o 8. miejsce w „generalce”.

Co stanęło na przeszkodzie?

Otóż mimo wpłaty wstępnej i przygotowania do F1, część stawki miała obawy. Niektórzy wietrzyli nawet powrót Astona Martina, którego właścicielem była wtedy firma należąca do Richardsa. Największy sprzeciw wyraził Williams, który przyczynił się do szybkiej eliminacji luki pozwalającej na udział bolidów klienckich. Prodrive zrezygnował z planów debiutu w sezonie 2008. Z udziału w projekcie zrezygnował Pedro de la Rosa, któremu obiecywano powrót do startów w F1. Brytyjska firma zapowiedziała walkę o debiut w 2009 roku. Decyzja o odejściu Hondy sprawiła, że Richards zainteresował się jej wykupieniem. Ostatecznie przegrał negocjacje z Brawnem, któremu Japończycy w pełni ufali.

Prodrive, po fiasku planów z lat 2008-2009, chciało szybko coś ugrać. Dlatego też w grudniu 2009 r. byli zainteresowaniu wykupieniem udziałów w zespole Renault, które powoli się wycofywało z F1 jako zespół fabryczny. Wtedy jednak przegrał z luksemburską spółką Genii Capital. Po kolejnych nieudanych negocjacjach, Prodrive i tak wysłało zgłoszenie do startów w sezonie 2010. Jednakże FIA szybko je odrzuciła. Tak też zakończyły się marzenia Richardsa odnośnie debiutu z tą marką w F1. Co prawda pojawiły się plotki o nowych staraniach wraz z początkiem ery hybrydowej, pierwotnie planowanej nie na 2014, lecz 2013 rok. Nic z tego jednak się nie urodziło.

Być może Prodrive miało najlepsze papiery, aby coś osiągnąć w F1. Możliwe, że będąc głównie klientem, niczym Haas od 2016 roku do teraz, osiągnęliby więcej od nich. Może powinniśmy dać przy nim nagłówek „Zespoły F1, które nie wystartowały w wyścigu – największa szkoda”? Hmm…

6. US F1 – 2010

US F1 Team miał być nadzieją Amerykanów na powrót do F1 z własną ekipą. Plany odnośnie tworzenia zespołu F1 pojawiły się jeszcze w 2008 roku przy okazji GP Kanady. Wówczas w garażu Hondy rolę gościa pełnił Ken Andreson, inżynier znany z IndyCar, ale też i Williamsa czy Ligiera. Zaczęto wtedy mówić o utworzeniu drugiej ekipy wykorzystującej silniki Hondy, która wypełniłaby lukę po Super Aguri, które wypadło po GP Hiszpanii 2008. Wstępny projekt wzbudził zaufanie zarządu Hondy Racing F1 z Rossem Brawnem i Nickiem Fry’em na czele. Niedługo później japoński producent ogłosił wycofanie się ze sportu. To spowodowało, że w 2009 roku trzeba było zmienić koncepcję. Z nowymi pomysłami przyszedł wtedy Peter Windsor, szanowany dziennikarz, dawny PR z BAR, Williamsa i Ferrari. Nawet ówczesny prezydent FIA, Max Mosley poważnie potraktował kandydaturę Amerykanów.

Wkrótce potem nowy zespół utworzył swoją fabrykę w Charlotte w Karolinie Północnej oraz europejski oddział w hiszpańskim Alcañiz. Założyciele deklarowali, że skupiają się tylko na amerykańskim kapitale oraz rodzimej technologii. Dodatkowo celem była promocja amerykańskich wynalazków i kierowców. 24 lutego 2009 roku zorganizowano z tej okazji pierwszą prezentację. Budżet US F1 miał wynosić 64 mln USD, a zespół miał zatrudniać ok. 100 osób. Wstępnie projekt nazwano USGPE, dopiero po zatwierdzeniu na liście startowej na 2010 rok zmieniono nazewnictwo na to, które znamy. Co ciekawe do roli kierowcy szybko zaangażowano Jose Marię Lopeza, który uzbierał ok. 840 tys. USD wkładu. Drugim zawodnikiem miał być być ktoś z grona: Danica Patrick,  Scott Speed , Conor Daly, Josef Newgarden, Graham Rahal, Marco Andretti i Kyle Busch. Oprócz nich wymieniano nazwiska tj. Jacques Villeneuve, Alex Wurz, Pedro de la Rosa, Franck Montagny, Jonathan Summerton czy Sebastien Loeb. Nieoficjalnie tym drugim kierowcą miał być James Rossiter.

Skończyło się na fiasku i karze

Niestety szybko okazało się, że Anderson i Windsor przeliczyli się. Bolid US F1 Type miał być gotowy już jesienią 2009 roku, ale prace nad nim nie szły zgodnie z planem. Mimo że projekt oparto głównie na symulacji CFD, a tunel aerodynamiczny miał być wykorzystany sporadycznie, koszty były zbyt duże. Więcej o wirtualnym modelu bolidu zespołu znajdziecie tutaj. FIA chciała nawet pomóc US F1, dlatego w drodze wyjątku pozwolili im na testy na Barber Motorsport Park w Alabamie. Ostatecznie i tak nie doszło do żadnych jazd na torze. Zespół wciąż jednak walczył i zapowiedział podróż do Europy na tor w hiszpańskim regionie Aragonia. Dopiero później wyciekła informacja, że US F1 nie ma nawet opłaty na… testy zderzeniowe.

Cały czas trwały poszukiwania nowych inwestorów, dlatego szefowie amerykańskiej ekipy poprosili FIA o pozwolenie na odpuszczenie pierwszych 4 GP w 2010 roku. Wkrótce potem stało się jasne, że plany debiutu odroczono na 2011 rok. Nic z tego nie wyszło, mimo że pojawił się projekt pod nazwą Cypher. Finalnie aktywa US F1, w których skład wchodził projekt bolidu, sprzedano za 1 400 000 USD. FIA zażądała 309 tys. euro grzywny za odpuszczenie sezonu 2010 i zwrot kosztów procesu dyscyplinarnego. W efekcie zespół US F1 otrzymał brak akceptacji startów w jakiejkolwiek serii pod egidą federacji.

ZOBACZ TAKŻE
Dwumiejscowe i trzymiejscowe bolidy F1. Wizytowały nawet w Polsce

Zespoły F1, które nie wystartowały w wyścigu. 7. Stefan GP – 2010

Serbski zespół wyścigowy został założony przez Zorana Stefanovicia, wokół którego głośniej zrobiło się na przełomie lat 2009-2010. Wówczas to Serbowie podjęli się współpracy z fabryką Toyoty w niemieckiej Kolonii. W jej ramach zawarte były prawa do bolidu TF110, który japoński producent zbudował z myślą o sezonie 2010. Wcześniej jednak, dokładniej w poprzedzającej kampanii, podjęli decyzję o wycofaniu się ze sportu. Byli kierowcy Toyoty i jej personel wspominali o ogromnym potencjale projektu, co chciał wykorzystać Stefanović. Serbski biznesman rywalizował z różnymi podmiotami o udział w sezonie 2010, ale przegrał z Manorem (Virgin), US F1, Camposem (potem HRT) i Lotusem (potem Caterham). Ponoć nie decydowały tylko kwestie finansowe, ale bunt wobec wymuszenia na nowych ekipach współpracy z Cosworthem. Dlatego też po wykupieniu części kompleksu Toyoty i ścisłej współpracy z nimi, spróbował jeszcze przed startem kampanii wymóc na FIA akceptację.

Stefan GP miał wejść do sportu w miejsce wspominanego już US F1, które dość szybko upadło. Ich bolidem miała być Toyota TF110 przemianowana na Stefan S-01. FIA i FOTA były przeciwne dopuszczeniu nowej ekipy w ostatniej chwili. Ich wątpliwość pobudzał też fakt, że inżynierowie serbskiego zespołu nie przyczynili się do powstania bolidu. W odpowiedzi na odmowę, Zoran Stefanović zapowiedział wybranie się Stefan GP do Bahrajnu na inaugurację sezonu 2010, aby wywrzeć presję. Do tego jednak nie doszło, ponieważ pierwsze schody ekipa napotkała przy chęci organizacji prywatnych testów w Portimao. Otóż Bridgestone zadeklarowało, że nie dostarczy im opon F1. Stefan GP ostatecznie odpuściło i wolało powalczyć o miejsce w stawce na 2011 rok ze zmodyfikowanym TF110. Finalnie nic z tego nie wyszło, a Stefanović zerwał współpracę z Toyotą, co ostatecznie jeszcze bardziej obniżyło jego szanse.

ZOBACZ TAKŻE
Bolidy F1, które nie wystartowały w wyścigu. Oto przykłady z XXI wieku

Fabryki, rekrutacja i cuda niewidy

Nikt nie dał się nabrać na próby budowy fabryki F1 w Parmie i Starej Pazovej itp. W 2015 i 2019 roku ponownie odżył temat Stefan GP w królowej motorsportu, ale ponownie skończyło się na szumie medialnym. Na jednym z profili na Twitterze widać było jednak ich projekt na 2015/2016 rok. Warto dodać, że Stefanović miał jeszcze inne epizody. Serb już w 1996 roku zgłosił Berniemu Ecclestone’owi gotowość, ale na rozmowach się skończyło. Poważniej robiło się w 1998 roku, kiedy biznesman chciał przejąć fabryczną ekipę Lola, która zaliczyła porażkę w 1997 roku. Tak też kończymy listę pt. „Zespoły F1, które nie wystartowały w wyścigu”.

5/5 (liczba głosów: 11)
Reklama