Acura ograła Cadillaki mimo trudnej nocy
Początek wyścigu układał się bardzo pomyślnie dla Cadillaka. Na czele w pewnym momencie były załogi zarówno JDC, jak i Cadillac Racing oraz Action Express. Jednakże wieczorem To MSR Acura doszła do głosu i przejęła prowadzenie, ale tylko na chwilę. Krótko po objęciu pierwszej pozycji doszło do awarii ogumienia, która kosztowała ten samochód jedno okrążenie. Niedługo później podobna sytuacja przytrafiła się Wayne Taylor Racing. Tym samym obydwie Acury zostały zdublowane, co zwiastowało łatwiejsze zadanie dla ich rywali. Jednakże na szczęście uszkodzona opona nie spowodowała żadnych dalszych uszkodzeń, więc #10 i #60 mogły zabrać się za odrabianie strat. Jeszcze przed półmetkiem wyścigu obydwa samochody odzyskały stracone okrążenia. To pozwoliło im na dalszy marsz na czoło stawki.
Do 10 godziny rywalizacji Cadillac miał pod kontrolą pierwsze cztery miejsca. Wtedy zaczęły się kłopoty w zespole fabrycznym operowanym przez CGR. Samochody #01 i #02 zjechały do garażów, w których spędziły po około 40 minut. To skutecznie wyeliminowało ten zespół z walki o wygraną. Podobne przygody przytrafiły się też Action Express #48. Ta załoga nadawała tempo na początku, głównie dzięki brawurowej jeździe Lopeza i Kobayashiego. Niestety awaria samochodu w połączeniu z kilkoma przygodami Johnsona też źle wpłynęły na szanse tego samochodu na zwycięstwo.
Paliwo zdecydowało o wszystkim
Przed południem czasu polskiego na czele pozostały nam dwie Acury oraz dwa Cadillaki. Przewagą tych pierwszych było zużycie paliwa, które pozwalało #10 i #60 pokonywać 22 okrążenia pomiędzy tankowniami. JDC Miller oraz #31 Action Express zwykle mogły jechać maksymalnie 21 „kółek”. Jednakże prototypy amerykańskiego producenta miały przewagę trakcji na wyjściach z zakrętów, co dawało im przewagę na jednym okrążeniu. Jednakże, jako że do około 16 godziny rywalizacji mieliśmy dość często neutralizacje to Acura nie mogła wykorzystać swojego atutu. Dopiero w okolicach 13:00 czasu polskiego rozpoczął się okres ponad czterech godzin, który pozwolił Acurze skorzystać z ich zużycia paliwa.
Jednakże w ostatnich trzech godzinach to znów straciło na znaczeniu, ponieważ wtedy nastąpiły dwie neutralizacje, które zbiły stawkę i wyrównały szanse. Tu należało zaryzykować i na przykład zjechać tuż przed przedostatnim FCY. Taka sztuka udała się WTR, które zyskało pozycję na torze, gdy MSR i Cadillaki zjechały na postoje podczas neutralizacji. Jednak to JDC oraz #31 Action Express zjechały pod koniec ostatniej neutralizacji na dolewkę paliwa. Okazało się, że ta przeciągnęła się na tyle, że to im wystarczyło do mety.
Wtedy wydawało się, że WTR i MSR mogą nie dojechać na tym baku, ale wtedy oszczędność paliwa w wykonaniu Acury dała o sobie znać. Tym samym wygrał Helio Castroneves, który triumfuje w tym wyścigu drugi raz z rzędu. Razem z nim w kręgu zwycięzców zameldowali się Simon Pagenaud, Oliver Jarvis i Tom Blomqvist. Dodatkowo to jest też drugi triumf dla Michaela Shanka jako współwłaściciela zespołu. Poprzednim razem jego ekipa triumfowała w tym wyścigu dziesięć lat temu.
DragonSpeed odzyskuje palmę pierwszeństwa na Daytonie po roku przerwy
Załoga składająca się głównie z kierowców IndyCar to był faworyt kibiców, ale okazało się, że nie tylko przez sympatię do jej zawodników, Znaczna większość tego składu ma już doświadczenie w endurance, które świetnie wykorzystał zespół. W prawdzie na początku samochód #81 musiał uznać wyższość ekip PR1 czy G-Drive. Jednakże na półmetku wyścigu te dwa zespoły napotkały na problemy, które wyeliminowały je z walki o zwycięstwo. Wtedy to właśnie DragonSpeed przejął inicjatywę i wyprowadził swój samochód na czoło stawki pozostał na nim już do mety. Racing Team Nederland i Tower Motorsport podjęły kilka prób ataku, ale to nic nie dało. Ostatnią próbą była ta podjęta przez Louisa Deletraza na mniej niż 40 minut przed końcem. Tym samym w LMP2 wygrywają Colton Herta, Patricio O’Ward, Devlin DeFrancesco i Eric Lux.
W LMP3 wygrało Riley #74. Felipe Fraga, Gar Robinson, Michael Cooper oraz Kay van Berlo zdublowali całą klasę.
Porsche zdecydowanie zdominowała w GT
Ferrari pod postacią Risi Competizione oraz AF Corse było bardzo mocne. Niektórzy zawodnicy nawet zwrócili uwagę na to, że ich tempo w treningach wyglądało gorzej co sugeruje, że Ferrari celowo ukrywały swoje tempo. Jednakże, gdy przyszło do rzeczywistej walki to Porsche okazały się być najlepiej przygotowane. W pierwszej połowie wyścigu niemieckie samochody napotkały na mocna ofensywę ze strony Mercedesów czy Lexusów. Jednakże oprócz tempa ważna jest też niezawodność, której tym markom zabrakło.
Natomiast Corvette nie miała za bardzo ani tempa, ani niezawodności. Jednakże ich zmysł taktyczny pozwolił im powalczyć o czołowe pozycje w pierwszych ośmiu godzinach. Potem niestety problemy techniczne dały się we znaki. Podobna historia przytrafiła się w BMW. Zarówno fabryczne składy w GTD Pro jak i w GTD zmagały się z problemami technicznymi. Zespól RLL wypadł z czołówki już w pierwszej godzinie wyścigu.
Pojedynek jeden na jeden
To wszystko pomogło ekipom Pfaff i KCMG w objęciu czołowych pozycji i ostatnie godziny te dwie załogi walczyły już tylko przeciwko sobie. Ferrari nie było w stanie ich dogonić za dnia, więc wszystko, co Risi wypracowało w nocy straciło później na znaczeniu. Ostatnie dwie godziny to w zasadzie była regularna walka między Jaminetem, a Vanthoorem. Obaj fabryczni kierowcy próbowali wszelkich sztuczek, aby zapewnić triumf swojej załodze i do samej końcówki to Pfaff trzymał się na czele.
Jednakże na około kwadrans przed metą Laurens Vanthoor wszedł bezpardonowo pod łokieć Jaminetowi i przejął prowadzenie. Na jego nieszczęście Francuz nie skapitulował i później doszło do kilku kontaktów. Finalnie zawodnik Pfaff Porsche przypuścił decydujący atak do szykany Le Mans i przejąć pierwszą lokatę. Vanthoor na swoje nieszczęście źle wszedł we wspomnianą sekcję i zderzył się z Jaminetem, który pojechał już do mety jako lider. Natomast kierowca KCMG się obrócił i spadł na mecie na trzecie miejsce za Risi. Wygrali Matt Campbell, Mathieu Jaminet i Felipe Nasr. Sędziowie zajęli się wspomnianą kolizją, ale nie doszukali się tu winy żadnego z zawodników.
Wright wygrało w GTD
Mimo że w tej klasie jest więcej aut niż w GTD Pro to tu walka o triumf była spokojniejsza. Jedynym zagrożeniem triumfującej załogi były Mercedesy, które na początku miały bardzo mocne argumenty w rękach w postaci ich tempa. Niestety bardzo wcześnie dotknęły ich problemy w postaci awarii czy wypadków. Jedynym poważnym rywalem Wright Motorsports był Magnus Racing, który w debiucie dla Astona Martina wywalczył podium.
Pełna klasyfikacja wyścigu z podziałem na klasy znajduje się tutaj. Następna runda IMSA Sportscar Championship odbędzie się na Sebring 19 marca. Wówczas seria będzie towarzyszyć FIA WEC i rozegra ona słynny wyścig 12h Sebring