Verstappen przekleństwem Sainza?
Przypomnijmy, że w sezonie 2015 obecny czempion F1 i wówczas mistrz FR 3.5 spotkali się w Toro Rosso. Verstappen i Sainz toczyli wyrównane pojedynki, ale to częściej Holender pokazywał nieco więcej błysku. W sezonie 2016 ten pierwszy otrzymał kokpit po Daniile Kvyatcie już od GP Hiszpanii i zachwycił świat. Taki rozwój wydarzeń wyhamował nieco karierę Carlosa Sainza, który szukał potem swojej drogi w Renault. Tam miał nieco kłopotów i jego autorytet podupadł. Zaufał mu jednak McLaren, któremu to zawodnik ten się odpłacił – pomógł im wywalczyć 4. i 3. miejsca wśród konstruktorów (2019-2020). Finalnie dwa razy pokonał brytyjską gwiazdę, Lando Norrisa. Mało kto oczekiwał zbyt wiele po jego przenosinach do Ferrari. I to był błąd.
– Sainz miał pecha, debiutując w tym samym czasie co Verstappen. On od razu był szybki i dobry, wiedzieliśmy o tym już po pierwszych testach na Silverstone. Był tak szybki jak Verstappen. Sainz z pewnością należy do grona czołowych kierowców – powiedział Helmut Marko.
Przebudzenie w McLarenie i szybka aklimatyzacja w Ferrari zrobiły wrażenie
Na pewno, gdy w sezonie 2018 los Carlosa Sainza był chwilowo przesądzony, mało kto spodziewał się comebacku. W pewnym momencie Hiszpan nie miał kokpitu na sezon 2019, a porażka z „Hulkiem” w CV nie wyglądała obiecująco. Szczęście jednak uśmiechnęło się do Sainza, który trafił na okres renesansu w Woking i poczuł się liderem. Wówczas był dwukrotnie szósty w „generalce”. Po przenosinach do Ferrari nieznacznie pokonał Charlesa Leclerca i to wystarczyło mu do 5. lokaty na koniec sezonu 2021. Tak dobra postawa byłego wychowanka akademii juniorskiej Red Bulla nie mogła umknął jej szefowi.
– Moim zdaniem [pokonał – przyp. red.] rozczarowanego Leclerca. Jeśli chodzi o szybkość, Sainz po prostu tam był. Leclerc miał dużo pecha, ale w McLarenie widzieliśmy wcześniej, że Norris był tym, który wypadł najlepiej z młodych [talenetów – przyp. red.]. Również z nim Sainz się rozprawił – podsumował Austriak.