Ducati Lenovo Team
Francesco Bagnaia
Fot. MotoGP.com
Jeszcze rok temu nikt by się nie spodziewał, że Bagnaia będzie jednym z kandydatów do mistrzostwa. Jeden sezon zmienił kompletnie karierę wychowanka akademii VR46. Wielu kwestionowało, czy Francesco powinien ścigać się w fabrycznej ekipie Ducati. Czy ten awans nie był pochopny? Szybko okazało się, że wszelkie obawy były złudne. Bagnaia już od początku sezonu pokazał, iż nie chce być zawodnikiem numer dwa w stajni z Bolonii.
„Pecco” pokonał zdecydowanie gdzieś gubiącego się w swojej sławie Jacka Millera. To właśnie Włoch (pomimo też swoich błędów) częściej zachowywał zimną krew i był w stanie dowozić solidne wyniki dla Ducati. Wicemistrzostwo świata MotoGP jednak stawia przed nim zupełnie nowe wyzwania w sezonie 2022.
Bagnaia już nie będzie traktowany ulgowo, jako tzw. underdog. Teraz to on jest liderem Ducati. To w nim włoska marka będzie pokładać głównie nadzieje walki o tytuł wśród motocyklistów. Francesco pokazał, że jest dobrym graczem zespołowym kiedy trzeba, ale również skuteczny. Jeżeli zarządzanie ogumieniem nie będzie problemem (jak w kilku wyścigach zeszłorocznej kampanii) to „Pecco” powinien śmiało powalczyć o tytuł mistrzowski. Mamy jednak pewne obawy, iż największym rywalem Bagnaii nie będzie Quartararo, Mir czy Marquez, lecz jego zazdrosny kolega z garażu, co może pokrzyżować plany o mistrzostwie.
Jack Miller
Fot. MotoGP.com
Gwiazdor z Australii miał trochę casus motocyklowego Daniela Ricciardo. Wesoły Australijczyk, jednak nie do końca radzący sobie z presją oczekiwań na nim spoczywających. Przed sezonem 2021 był stawiany w roli nowego lidera Ducati, pretendenta do tytułu. Miller miał być wręcz drugim Caseyem Stonerem w oczach wielu. Okazało się, iż gorąca głowa i wybuchowy temperament Australijcyzka w połączeniu z często złym doborem opon, że z bycia liderem zespołu stał się zawodnikiem numer dwa.
Miller miał swoje chwile w poprzednim sezonie. Ale po momencie pozytywnej fali, Jack wpadł w ogromny dół, z którego podnosił się do końca sezonu. Warto jednak zauważyć, że Miller na pewno spokorniał po niezbyt udanej pierwszej kampanii z Ducati. W drugiej części sezonu starał się pomagać jak się „Pecco” Bagnaii w walce o tytuł, samemu poświęcając swoje wyścigi. Poznaliśmy Millera z nieco innej strony.
Australijski zawodnik będzie musiał z pewnością wiele udowodnić w sezonie 2022. Jego największym rywalem będzie w zasadzie on sam. Jeżeli jednak Miller dojdzie do swojej optymalnej dyspozycji i nie będzie popełniał błędów, to Ducati będzie miało spory problem. Wówczas może już nie być tak przyjemnie w garażu i będzie musiało wybrać pomiędzy chłodnym i spokojnym Bagnaią a porywczym i charyzmatycznym Millerem. Jedno jest pewne Jack Miller jeżeli chce mieć taki status jak przed sezonem 2021 musi sporo udowodnić, ponieważ do fabrycznego teamu Ducati puka pewien hiszpański talent.
Team Suzuki Ecstar
Alex Rins
Fot. MotoGP.com
Gdyby nie wywrotki mógłby być mistrzem świata w 2020 roku. Gdyby nie wywrotki mógł powalczyć o tytuł mistrza w sezonie ubiegłym. Kluczowe słowo w przypadku Alexa Rinsa? Wywrotki. Hiszpan od wielu lat jest absolutną czołówką MotoGP, lecz zbyt często się wywraca, łapie urazy i traci sporo punktów rok rocznie.
Ten sezon będzie kluczowy dla Rinsa. Wiemy, że na rynku jest sporo zawodników z satelickich ekip, którzy zacierają sobie ręce na widok ciepłej posadki w Suzuki, które ma mistrzowskie aspiracje i udowodniło, że jest zespołem dającym walkę o najwyższe cele. Alex będzie musiał pokazać Suzuki, że jest solidnym zawodnikiem dającym pewne wyniki i stabilizację, bo w innym przypadku japońska marka może chcieć poszukać nowego zawodnika. Rada dla Alexa Rinsa na nowy sezon? Nie wywracaj się i powinno być dobrze!
Joan Mir
Fot. MotoGP.com
Mistrz świata MotoGP z 2020 roku do sezonu 2021 przystępował z jedną misją – udowodnić, że mistrzostwo z 2020 roku nie było tylko i wyłącznie dziełem fatalnej kontuzji Marca Marqueza. Hiszpan pokazał, iż śmiało można go nazwać ścisłą światową motocyklową czołówką. Zawodnik Suzuki 6-krotnie stanął na podium, a dodatkowo był bardzo regularny. Dzięki temu w klasyfikacji końcowej zajął 3. miejsce ulegając w klasyfikacji końcowej tylko Fabio Quartararo i Francesco Bagnai. Głównym problemem Mira jest jednak fakt, iż (nie)potrafi wygrywać wyścigów. Nawet w swoim mistrzowskim sezonie Hiszpan zdołał odnieść tylko jedną wiktorię. Miało to miejsce w czasie GP Europy.
Jeżeli się bliżej przyjrzymy, to zobaczymy, że jest to tak naprawdę jego jedyna wada. Zawodnik Suzuki jeździ bowiem niezwykle rozważnie i woli dowieźć duże punkty do mety, niż niepotrzebnie ryzykować. W sezonie 2021 zdarzyło mu się jednak być zamieszanym w awanturę. Podczas wyścigu w Katarze kilkukrotnie zderzył się z Jackiem Millerem i obydwaj tylko i wyłącznie cudem ukończyli wyścig. Hiszpan w wywiadzie po zawodach stwierdził, iż jego rywal celowo chciał wyeliminować go z zawodów. Przez następne kilka tygodni cały świat MotoGP żył tą sytuacją, która ostatecznie ucichła. Mir w nadchodzącym sezonie MotoGP z pewnością celuje w zwycięstwa, a także walkę o drugi tytuł mistrza świata w swojej karierze.
Repsol Honda Team
Marc Marquez
Fot. MotoGP.com
Ostatnie dwa lata były dla Marca Marqueza bardzo ciężkie. Podczas opóźnionej inauguracji sezonu 2020 w Jerez doznał poważnej kontuzji ręki, przez co zmuszony był do rocznej pauzy. Również w poprzednim roku nie pojawił się w trzech pierwszych rundach. Jak sam później przyznał, były momenty, gdy myślał o przejściu na sportową emeryturę. Gdy finalnie wrócił – przez długi czas nie reprezentował dawnej formy.
Przełom nadszedł w finałowej fazie mistrzostw. Ostatecznie w roku 2021 triumfował w sumie w trzech wyścigach, jednak pod koniec sezonu ponownie uległ kontuzji. Uszkodzenie nerwu prawego oka podczas jazdy na motocrossie okazało się jednak nie tak poważne jak kontuzja z roku 2020, dlatego też Hiszpan w pełnej formie wraca ponownie na tor. Sam Marquez nie ukrywa, że jest głodny zwycięstw i planuje powalczyć o kolejny tytuł MŚ.
Nie bez powodu nazywany jest jednak cyborgiem – Marc Marquez potrafi znaleźć prędkość tam, gdzie nikt inny nie może. Być może dlatego też jest głównym pretendentem do walki o mistrzostwo z Fabio Quartararo.
Pol Espargaro
Fot. MotoGP.com
W Indonezji, podczas przedsezonowych testów, Pol Espargaro niespodziewanie okazał się najszybszy z całej stawki. Dla hiszpańskiego motocyklisty powrót po zimowej przerwie to okazja do sprawdzenia swoich sił na nowej maszynie Hondy oraz zgrania się z nią.
Poprzedni rok pokazał, że Espargaro wyraźnie odstaje formą od powracającego Marqueza. Mimo to, Repsol Honda była wyraźnie zadowolona z drugiego zawodnika. Pol stanął na pole position na torze Silverstone, a następnie zajął rewelacyjne, drugie miejsce podczas GP Emilii-Romanii.
W nadchodzącym sezonie Espargaro wyraźnie celuje w czołówkę. Przyznał, że – wraz z Alberto Puigim – wypracował plan. Chce zakończyć mistrzostwa w pierwszej piątce lub trójce i poprowadzić fabryczną Hondę na szczyt.
Monster Energy Yamaha MotoGP
Franco Morbidelli
Fot. MotoGP.com
Franco Morbidelli w sezonie 2022 zadebiutuje jako zawodnik fabryczny Monster Energy Yamahy. Sam Włoch ma przed sobą sporo do nadrobienia, w tym głównym zadaniem, z jakim musi się zmierzyć, to zgranie się z motocyklem.
Morbidelli przyznał, że nie planuje walczyć o MŚ, dlatego też odcina się od wszelkiej presji, jaka na nim ciąży. Sam zainteresowany wierzy, że będzie konkurencyjny, podobnie jak w sezonie 2021, ale jednocześnie nie planuje wielkich przewrotów.
Fabio Quartararo
Fot. MotoGP.com
Na Fabio Quartararo niewątpliwie ciąży poważna presja związana z obroną mistrzowskiego tytułu. Dodatkowo Francuz ma nie lada zadanie podczas GP Kataru – w zeszłym roku wygrał GP Dohy, zapewniając dziesiąty triumf Yamahy w Katarze. Tym razem na świeżo upieczonym mistrzu spoczywają więc oczy całego świata.
Po rewelacyjnym sezonie 2021, w którym Quartararo pokazał nie tylko talent i szybkość, ale i umiejętności radzenia sobie z presją (bowiem do tytułu był przymierzany jeszcze przed debiutem w MotoGP), w roku 2022 będzie musiał pokazać się z jeszcze lepszej strony. Tym razem jednak nie będzie łatwo – o tytuł będzie walczył co najmniej ze starszym z braci Marquezów, który nie zamierza w żadnym wypadku odpuścić.
Red Bull KTM Factory Racing
Brad Binder
Fot. MotoGP.com
Zaskakujący i dość bardzo nieoczekiwany lider KTM-a. Reprezentant RPA w trudnym czasie kontuzji Miguela Oliveiry i słabych rezultatów KTM Tech3 był w stanie robić wyniki w TOP 10. Binder też wygrał nawet wyścig w poprzednim sezonie.
Brad Binder nie jest jakimś wyróżniającym się zawodnikiem. Jest takim po prostu solidnym rzemieślnikiem, którego właśnie taki team jak Red Bull KTM potrzebuje.
Binder jest w stanie zapewnić zdobycze punktowe, a czasami wmieszać się o coś więcej. Pytanie teraz będzie, czy KTM będzie chciał w dalszym ciągu mieć tylko solidnego rzemieślnika? Bowiem w drabince KTM-a robi się coraz gęściej i na horyzoncie jest wielu chętnych na fotel w fabrycznej ekipie. Binder będzie musiał się wykazać czymś więcej, żeby udowodnić swoją wartość dla austriackiej marki.
Miguel Oliveira
Fot. MotoGP.com
Miniony sezon dla pierwszego w historii portugalskiego zwycięzcy wyścigu MotoGP, był jedną wielką huśtawką. Oliveira bowiem albo walczył o czołowe lokaty, albo kończył zmagania na odległych pozycjach. Portugalczyk najlepszy okres w sezonie 2021 zaliczył w połowie sezonu. Zdołał wówczas wygrać zmagania w Barcelonie, a do tego dołożył jeszcze 2 drugie miejsca we Włoszech i Niemczech. Poza tymi trzema miejscami na podium zawodnik tylko raz zdołał zając miejsce w czołowej 10. Miało to miejsce w Holandii, gdzie Oliveira zajął 5. pozycję. Dla porównania w 2020 roku zawodnik urodzony w Almadzie aż 9-krotnie kończył zmagania w czołowej 10. Widać wyraźnie, że coś ewidentnie się zacięło i protegowany Red Bulla ma nad czym popracować.
Portugalczyk w sezonie 2022 nadal będzie reprezentował szeregi zespołu Red Bull KTM Factory Racing. Zarówno on jak i zespół znają już smak zwycięstwa. Obydwie strony także są świadome tego, iż potrzeba im regularności, jeżeli chcą walczyć o najwyższe laury.
Aprilia Racing
Aleix Espargaro
Fot. MotoGP.com
Aprilia rozpoczęła sezon 2022 jeszcze przed GP Kataru. Zarówno Aleix Espargaro, jak i Maverick Vinales doskonale spisali się w pierwszym dniu testów przedsezonowych w Malezji. Obaj wykręcili najlepsze czasy.
Aleix Espargaro to starszy brat Pola, który jest drugim najstarszym zawodnikiem w stawce MotoGP, który zadebiutował w Motocyklowych Mistrzostwach Świata w 2009 roku. Jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy MotoGP nie tylko ze względu na długoletni staż w MŚ, ale i przyzwoite, jednostajne tempo, które go wyróżnia. Starszy z braci Espargaro nie jest kandydatem do mistrzowskiego tytułu, jednak jego wieloletnie doświadczenie w królewskiej stawce i dość dobre tempo mogą sprawić, że sporo namiesza w klasyfikacji generalnej w nadchodzącym sezonie.
Maverick Vinales
Fot. MotoGP.com
O ogromnym potencjale Mavericka Vinalesa można mówić wiele. Jak sam zainteresowany przyznaje, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jest szybki, co pokazał w poprzednim roku. Jego cel jest jednak jasny – chce poznać nową maszynę, z którą przyjdzie się mu sprzymierzyć. W tej chwili debiutancki sezon w Aprilii dla Vinalesa nie będzie przebiegał pod względem zwycięstw i podiów, a spokojnego podejścia do nowego wyzwania.
Sam zawodnik przyznał, że czuje się jak nowicjusz na nowej dla niego maszynie, dlatego podchodzi do sezonu 2022 ze względnym spokojem.
Tech3 KTM Factory Racing
Remy Gardner
Fot. MotoGP.com
Remy Gardner to Australijczyk, który – po perfekcyjnym sezonie w Moto2 – finalnie zadebiutuje w królewskiej klasie. Od 2017 roku Gardner regularnie startował w przedsionku MotoGP, jednak na pierwsze podium musiał czekać dwa lata – do 2009 roku. W sezonie 2020 wygrał po raz pierwszy w finale sezonu w Portugalii.
W 2021 roku jednak wrócił w doskonałej formie po przeprowadzce na motocykl ekipy Red Bull KTM Ajo. Błyskawicznie przyzwyczaił się do nowego motocykla, trzykrotnie stając na podium w trzech pierwszych wyścigach. Podczas GP Dohy o włos wypuścił zwycięstwo z rąk po walce z Samem Lowesem. Kolejne fazy sezonu dodawały mu skrzydeł.
Po emocjonującej walce z Raulem Fernandezem w finale w Walencji Gardner (pomimo finiszu na 10. lokacie) zgarnął mistrzowski tytuł i pokonał rywala zaledwie o cztery punkty. Tym samym jasno dał do zrozumienia, że zasługuje na miejsce w królewskiej klasie. W nadchodzącym roku jednak będzie musiał przyzwyczaić się do mocniejszej maszyny. Przed nim również kolejne wyzwanie – zostanie partnerem zespołowym Raula Fernandeza, z którym jeździł również w Moto2. Obaj więc będą walczyć między sobą o jak najlepsze pozycje. Fernandez – celem rewanżu – z pewnością nie odpuści rywalowi.
Raul Fernandez
Fot. MotoGP.com
Raul Fernandez swoją przygodę z motocyklami rozpoczął stosunkowo późno, bowiem dopiero w wieku 11 lat. Mimo to pokazał, że szybkość ma we krwi. W 2021 roku dość nieoczekiwanie awansował z Moto3 do Moto2, gdzie udowodnił, że walka z bardziej doświadczonymi rywalami nie jest dla niego problemem. Już w trzecim starcie triumfował podczas GP Portugalii, a ostatecznie wygrał w aż ośmiu wyścigach i siedmiokrotnie startował z pole position.
W efekcie w finałowym Grand Prix miał ogromną szansę na sięgnięciu po tytuł, jednak – po emocjonującej walce ze swoim partnerem zespołowym – zajął drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Ustąpił Gardnerowi o zaledwie cztery „oczka”. W 2022 roku szacuje się, że Fernandez ponownie pokaże się z doskonałej strony. Tym bardziej ciekawe jest to, że zasiądzie na motocykl ekipy Tch3 KTM Factory Racing, a garaż będzie dzielił ze wspomnianym Australijczykiem.
LCR Honda
Takaaki Nakagami
Fot. MotoGP.com
Dla Japończyka będzie to już piąty sezon w MotoGP. Reprezentant Kraju Kwitnącej Wiśni w 2021 roku zdecydowanie zawiódł. Nakagami nie zdołał bowiem wywalczyć swojego pierwszego miejsca na podium w karierze na tym poziomie rywalizacji. Dla porównania debiutujący w stawce Hiszpan Jorge Martin w swoim premierowym sezonie w MotoGP nie dość że zdołał wygrać wyścig, to zdołał jeszcze 3-krotnie stanąć na podium.
Dodatkowo „Taka” jakby tego było mało w porównaniu z sezonem 2020 zaliczył spory regres formy. 2 lata temu Japończyk bowiem regularnie kończył zmagania na wysokich miejscach w czołowej 10. Tego wyraźnie zabrakło mu w minionym roku, gdzie zawodnik albo jechał dobrze albo przepadał w tłumie. Nakagami jakby tego było mało znowu zaczął popełniać głupie błędy, co z pewnością nie stawia go w korzystnym świetle.
Sezon 2022 dla protegowanego Hondy i Red Bulla będzie bardzo ważny. Zawodnik urodzony w Chibie koniecznie musi zdobyć swoje premierowe podium w MotoGP. Dodatkowo musi wyeliminować błędy, które powoli stają się jego wizytówką.
Alex Marquez
Fot. MotoGP.com
Młodszy z braci Marquezów. Dla 25-latka kolejny sezon w królewskiej klasie prawdopodobnie przebiegnie pod znakiem poznania motocykla bliżej, podobnie jak u jego japońskiego partnera. Mimo to, Hiszpan jest w doskonałym humorze i – jak sam przyznaje – drugi sezon w LCR Honda będzie dla niego optymistyczny.
Już podczas testów przedsezonowych Marquez spisywał się doskonale, jasno pokazując światu, że w Katarze chce walczyć o wysokie pozycje w wyścigu. Chociaż poprzedni rok dla młodszego z braci upłynął niezbyt pozytywnie, to obecnie jest przekonany, że może być konkurencyjny. 25-latek z pewnością nie jest pretendentem do mistrzowskiego tytułu, jednak będzie chciał pokazać się z jak najlepszej strony.
Pramac Racing
Johann Zarco
Fot. MotoGP.com
Rollercoaster – to słowo idealnie oddaje poprzedni sezon Johanna Zarco, który miał chwile wzlotów i upadków. Przez parę rund Francuz przecież był liderem klasyfikacji generalnej. Ma on jednak w dalszym ciągu pecha, gdyż nie potrafi postawić kropki nad i w postaci zwycięstwa.
Johann trzeba to powiedzieć wprost, został przyćmiony przez młodszego kolegę z zespołu. Jeszcze przed poprzednim sezonem, wielu głowiło się dlaczego Zarco jest tylko w Pramacu? Po sezonie 2021 już wiemy dlaczego. Francuz potrafi pojechać kilka bardzo solidnych wyścigów z rzędu, z naprawdę dobrymi zdobyczami punktowymi, lecz brakuje mu wykończenia. Nomen omen okazuje się, że nie jest to wina Pramaca, gdyż kolega z garażu potrafił nawet słabszą maszyną wygrywać.
Zarco jak Miller w fabrycznym Ducati – ma wiele do udowodnienia w nowym sezonie. Przy czym w przypadku Johanna może to być albo nie być w Pramacu, patrząc z że drabinka Ducati powiększyła się o 4 młodych gniewnych zawodników w Gresini Racing i Mooney VR46. Dla Zarco nowy sezon to nie będzie tylko walka z Jorge Martinem, lecz z pozostałymi zawodnikami mniejszych ekip Ducati o przetrwanie.
Jorge Martin
Fot. MotoGP.com
Ogromna sensacja sezonu 2021. Pomimo perypetii zdrowotnych zdołał zrobić potężne wrażenie na fanach MotoGP i osobach w padoku. Potrafił po ciężkich urazach wracać i w dalszym ciągu prezentować niesamowitą formę w swoim debiutanckim sezonie. Dwa zwycięstwa i cztery pole position (tylko w Pramacu!) powinno mówić samo za siebie.
Martin jeżeli będzie w dalszym ciągu zachwycał, jak to było w sezonie 2021 i oczywiście będą go omijać kontuzje, to możliwe że będzie chciał opuścić szeregi Pramac Racing. Trzeba dodać, że jednak sama dobra forma Jorge może być za małym czynnikiem na rynku transferowym, ze względu na duży tłok innych zawodników o podobnym profilu.
Jorge Martin w sezonie 2022 ma szansę stać się czołówką MotoGP. Jego obecność w TOP 5 wyścigów czy kwalifikacji nie powinna dziwić. Dlatego drugi sezon też będzie zdecydowanie trudniejszy dla młodego Hiszpana.
Mooney VR46 Racing Team
Luca Marini
Fot. MotoGP.com
W innym przypadku prawdopodobnie Mariniego już nie byłoby w MotoGP bo tak przeciętnym, żeby nie powiedzieć słabym debiutanckim sezonie. Jedyna rzecz, która w zasadzie trzyma Lucę to fakt, że jego starszy przyrodni brat (Valentino Rossi) wchodzi ze swoim zespołem do stawki MotoGP.
W porównaniu do Bastianiniego wypadł bardzo blado, a pomyśleć, że oni ze sobą walczyli o mistrzostwo Moto2 rok wcześniej. Marini ma bardzo dużo do udowodnienia w sezonie 2022, jeżeli chce zamknąć usta wszystkim krytykom, którzy będą nagminnie wytykać mu fakt, że w MotoGP jeździ tylko ze względu na swojego słynnego brata.
Marco Bezzecchi
Fot. MotoGP.com
Absolwent szkółki Valentino Rossiego, lecz taki uczeń na 4+. Dlaczego? Ostatni sezon jego w Moto2 troszeczkę splamił pierwsze wrażenie na jego profil. Bezzecchi wydawał się bardzo konkurencyjny po sezonie 2020, gdzie nie raz pokonywał czy to Lucę Mariniego, czy też Eneę Bastianiniego. W sezonie 2021 Marco miał być zdecydowanym faworytem do mistrzostwa, z którym kompletnie się minął…
W pierwszym sezonie Bezzecchi będzie szansę zrehabilitować się za średni jak na niego rok poprzedni. Oczywiście nie wiemy w którym miejscu stawki będzie Mooney VR46 Ducati, ale jeżeli zespół będzie gwarantował dobrze przygotowany sprzęt to Marco powinien robić przynajmniej wyniki ocierające się o Top 10. Czy tak będzie? Sezon to zweryfikuje.
WithU Yamaha RNF MotoGP Team
Darryn Binder
Fot. MotoGP.com
Młodszy z Binderów dość szybko dotarł do MotoGP. Warto dodać, że jest to bardzo niespodziewany awans do królewskiej kategorii i zdaniem wielu za szybki. Darryn Binder był szybkim, lecz bardzo kontrowersyjnym zawodnikiem. Często też zawodnik z RPA najzwyczajniej stwarzał niesamowite ryzyko na torze dla siebie i swoich rywali niestandardowymi ruchami.
Awans Darryna Bindera do MotoGP to głównie zasługa sponsorów i właśnie tutaj reprezentant RPA będzie musiał wiele udowodnić. Warunki będzie miał strasznie ciężkie, gdyż ekipa WithU Yamaha RNF jest stawiana w gronie totalnych outsiderów ze względu na między innymi mały budżet. Będzie to bardzo trudny sezon dla Darryna i fajerwerków się nie spodziewamy.
Andrea Dovizioso
Fot. MotoGP.com
Były wicemistrz świata MotoGP oraz weteran MotoGP wraca na prawdopodobnie swój ostatni taniec z królewską kategorią… niestety. Po skreśleniu przez Ducati „Dovi” znalazł się w ciężkim położeniu i przez poprzedni rok szukał zatrudnienia w MotoGP. Wydawało się, że był blisko kontraktu z Aprilią, z którą testował, lecz tam uprzedził go Maverick Viñales.
Dovizioso ostatecznie znalazł miejsce w Petronas Yamasze, która wówczas przesunęła Franco Morbidelliego do fabrycznej ekipy. Końcówka sezonu 2021 w dołującym Petronas SRT nie napawała optymizmem przed nowym sezonem na tej samej maszynie. Plusem dla Andrei z pewnością była możliwość testów przedsezonowych. Zespół, który w zasadzie Dovizioso uratował finansowo i organizacyjnie nie wygląda zbyt dobrze przed sezonem i wydaje się, że będzie zamykał stawkę, lecz może WithU RNF sprawi, że myliliśmy się przed sezonem.
Gresini Racing MotoGP
Fabio di Giannantonio
Fot. MotoGP.com
Fabio pokazał w Moto2, że potrafi wygrać pojedyncze wyścigi, lecz czy przeskok do MotoGP jest słuszny w jego wypadku? Wielu to kwestionuje, tłumacząc jego wybór przez Gresini Racing tylko tym, że Di Giannantonio jeździł w drabince Gresini w mniejszych seriach.
Profil Di Giannantonio nie wygląda imponująco, wręcz zaskakująco, że ten zawodnik znalazł się w królewskiej kategorii. Warto sobie jednak przypomnieć historie Danilo Petrucciego czy Jacka Millera, czy Ikera Lecuony które pokazują, iż nie należy skreślać za szybko zawodników, którzy może pierwotnie nie do końca pasują do MotoGP, lecz później dawali radę, pomimo nie bycia asem w seriach Moto2 czy Moto3.
Enea Bastianini
Fot. MotoGP.com
„Nieważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz” – te słowa najlepiej podsumowują miniony sezon Włocha w MotoGP. „La Bestia” na początku kampanii w przeciwieństwie do Jorge Martina zbytnio się nie wyróżniał. Zawodnik Ducati dojeżdżał bowiem do mety na pograniczu pierwszej i drugiej dziesiątki. Jednak pod sam koniec sezonu Bastianini dosyć nieoczekiwanie znacząco poprawił swoje rezultaty. Podczas wyścigu na znanym torze Motorland Aragon zajął znakomite 6. miejsce. Jeszcze lepiej było na obiekcie Misano. Włoch bowiem w czasie tamtych zmagań wywalczył swoje pierwsze podium w karierze w MotoGP. Przy okazji ustanowił najszybszy czas wyścigu. W Teksasie „La Bestia” powtórzyła swój wyczyn z Aragonii.
Jednak wciąż miał on przed sobą wyścig sezonu. Mowa tu o drugich zawodach na torze w Misano tamtego roku. W zdradliwych warunkach Włoch w przeciwieństwie do m.in Jacka Millera czy Francesco Bagnai nie popełnił żadnego błędu. Dzięki dobremu zarządzaniu oponami Bastianini na ostatnich okrążeniach jechał szalonym tempem. Po tym jak w samej końcówce wyścigu minął Fabio Quartararo, zawodnik z Italii po raz drugi w sezonie stanął na najniższym stopniu podium. Sezon zwieńczył 9. i 8. pozycją w Portugalii i Walencji. Włoch to z pewnością utalentowany motocyklista. Jeżeli zdoła mieć lepszy początek sezonu od tego ostatniego, to może być bardzo groźny. Na pewno należy zwracać na niego uwagę.