Mercedes ma nad czym pracować
Oczywiście nikt w Brixworth i Brackley nie porzucił jeszcze marzeń o mistrzostwie w sezonie 2022. Ośmiokrotni czempioni wśród konstruktorów próbują zniwelować efekt podskakiwania W13 na prostych i dohamowaniach. Jednocześnie ich celem jest wydobycie więcej z silnika, który ponoć odstaje od konkurentów. Aby myśleć o utrzymaniu się w walce, Mercedes musi zdobywać tak dużo punktów jak tylko się da. Po cichu mogą też wykorzystywać potencjalnego pecha rywali z przodu oraz poprawę swojej wydajności. Piąte miejsce Russella i 10. lokata Hamiltona w Arabii Saudyjskiej to wynik zdecydowanie poniżej oczekiwań Srebrnych Strzał. Nic dziwnego, że Toto Wolff zazdrościł Ferrari i Red Bullowi ekscytacji walką Leclerca z Verstappenem.
– Byliśmy w samym środku wydarzeń i tych zabawnych gierek z przodu przez ostatnie osiem lat. Niezwykle bolesne jest nie być częścią tych świetnych walk i mieć przy tym sporą stratę w czasie okrążenia. […] Nie spoczniemy, dopóki nie wrócimy do miksu [z przodu – przyp. red.]. To wcale nie jest zabawne. Z pokorą będziemy ćwiczyć, a to sprawi, że w końcu staniemy się silniejsi – powiedział szef zespołu Mercedesa na łamach Reuters.
Czy złapanie Ferrari i Red Bulla jest możliwe?
Obecnie Mercedes zajmuje 2. miejsce w klasyfikacji konstruktorów, mając o punkt więcej od Red Bulla. Warto jednak zauważyć, że gdyby nie awarie Czerwonych Byków w końcówce GP Bahrajnu, Mercedes nie miałby jeszcze podium i traciłby o wiele więcej do Ferrari. Na pewno da ekipy z Brackley ważna jest praca nad tempem wyścigowym, ograniczenie strat w kwalifikacjach i liczenie na cud. Dopiero w momencie wprowadzenia solidnych poprawek i po uporaniu się z problemami mogą zacząć liczyć się w walce z Red Bullem i Ferrari. Warto podkreślić jednak, że wymienieni rywale też nie będą stać w miejscu. Dodatkowo Srebrne Strzały musza spróbować wydobyć więcej ze swojej jednostki napędowej. W tym momencie wydaje się mieć ona deficyt nie tylko do Ferrari, Red Bulla (czyli tak naprawdę Hondy), ale też i Renault.