Tor Suzuka tak piękny, że aż Vettel by wrócił z emerytury
Chyba każdy się zgodzi, że Suzuka International Circuit to jeden z najwspanialszych obiektów w kalendarzu. Charakteryzują go szybkie zakręty poddające próbie zawieszenie i aerodynamikę samochodu, jak i niezbyt duży margines na błędy. Pierwszy sektor to istna wizytówka tego obiektu. W pierwsze dwa zakręty wręcz wpadamy z prędkości ponad trzystu kilometrów na godzinę. Potem następuje sekcja szybkich esek, które premiują samochody z dobrze trzymającym się przodem. Potem mamy sekcję dwóch zakrętów o nazwie „Degner”, w które też trzeba się wstrzelić. Tutaj, podobnie jak w poprzedzających je eskach, ważny jest rytm i dobre wejście w pierwszy łuk. Błąd na wejściu w sekcję, sprawia, że dalsze zakręty też trudno będzie optymalnie pokonać.
Potem następuje nawrót zwany też „agrafką” oraz długi prawy łuk. Te dwa miejsca dają nam nieco oddechu, ale zaraz po nich następuje długi lewy nawrót o nazwie „łyżeczka” posiadający dwa wierzchołki. Potem czeka nas jeszcze długa tylna prosta i zakręt 130R przypominający Blanchimont z toru Spa. To jedna z kilku wizytówek toru Suzuka, którego prawidłowe pokonanie daje kierowcy sporo satysfakcji. Po nim następuje szykana „casio”, która jest dobrym miejscem do wyprzedzania. Potem mamy już tylko prawy łuk prowadzący nas z powrotem na główną prostą.
Bezbłędne pokonanie okrążenia tego toru będzie mega wyzwaniem i aby ułatwić sobie to zadanie, trzeba dobrze przepracować treningi. Przyda się odpowiedni balans dający kierowcy pewność siebie. Pomocne będzie też zawieszenie pozwalające wydobyć maksimum potencjału z opon. Tutaj trzeba wspomnieć, że Pirelli przywiezie najtwardszą alokację opon, a więc C1, C2 i C3.
Red Bull Racing wróci na szczyt?
Trzeba sobie jasno powiedzieć to, że ich postawa w GP Singapuru to była spora niespodzianka. Obydwa samochody zmagały się z trakcją, balansem, co zaowocowało brakiem awansu do Q3. W wyścigu Max Verstappen po części dzięki problemom rywali był w stanie dowieźć piąte miejsce mimo skrajnie nieoptymalnej strategii. Tutaj wysunięto sporo teorii. Mówiło się, że źródłem problemów były zmiany, jakie wprowadzono do samochodu po wejściu w życie dyrektywy technicznej numer osiemnaście.
Jednak więcej mówi się o tym, że problemem była charakterystyką samochodu, która nie była skrojona pod tor uliczny w Singapurze. Rzekomo bolid RB19 nie najlepiej spisuje się w zakrętach o promieniu około dziewięćdziesięciu stopni, których nie brakuje na Marina Bay. Takie zakręty mamy też w Baku, ale jest ich mniej niż w Marina Bay. Tor Suzuka znacząco się różni od obiektu, na którym F1 gościła w ostatni weekend. Wobec tego można spodziewać się, że Red Bull powinien wrócić do walki w czołówce w ten weekend. Jeśli jednak nie to może ponownie czekać nas interesujący weekend.
O co walczyć będą Ferrari i Mercedes?
Ekipy z Maranello i Brackley czeka ciekawy weekend. Z jednej strony będą one niesione walką o zwycięstwo w Singapurze, która mogła dodać im pewności siebie. Z drugiej strony, te zespoły też nie wiedzą, czego się spodziewać po GP Japonii. Na pewno czeka je walka o podium, ale czy powalczą one o zwycięstwo. Wszystko będzie zależało od tego, jak do tego weekendu przygotują się Red Bull Racing oraz Max Verstappen. Jeśli Czerwone Byki znów będą za nimi to czeka nas ciekawa walka o zwycięstwo. Jeśli nie to kierowcy tych dwóch zespołów powalczą między sobą o podium.
Tutaj trudno powiedzieć, kto może być górą. Z jednej strony Ferrari od czasu wprowadzenia pakietu poprawek na torze Monza, delikatnie przyspieszyło. Jednak to Mercedes wydaje się być lepiej dysponowany pod kątem zarządzania zużyciem opon. Zobaczymy też, gdzie względem nich znajdzie się McLaren. Ekipa z Woking znów poprawiła swój samochód i na torze Suzuka obydwa samochody będą miały pełne pakiety poprawek, które wprowadzono w GP Singapuru. Norris z takim samochodem spokojnie walczył w czołówce. Zobaczymy, czy on i Oscar Piastri zdołają powtórzyć taką formę w Japonii.
Aston Martin już nie jest zespołem z czołówki?
Ostatnie wyścigi nie wyglądały najlepiej dla „zielonych”. Pytanie tylko, czy chodzi wyłącznie o pecha oraz konfigurację obiektów czy o coś więcej? Na Monzy nie pomogła im charakterystyka samochodu, której słabym punktem nie jest prędkość maksymalna. Natomiast w Singapurze punktów pozbawiły ich dwa błędy Fernando Alonso oraz problematyczny pit stop. Jednak nie bez powodu Hiszpan w trakcie wyścigu skarżył się przez radio na prowadzenie bolidu. Wygląda na to, że coraz trudniej będzie im nawiązać walkę z czołówką. Zobaczymy, czy w ten weekend będzie im bliżej do Mercedesa i Ferrari, czy do Alpine?
Skoro mowa o francuskiej ekipie to chyba warto znów przyjrzeć się niezawodności ich samochodu. Ta w zasadzie wcale się nie poprawiła w tym sezonie i można znów spodziewać się Gasly’ego lub Ocona na poboczu w otoczeniu gaśnic. Ciekawe, co ze swojego pakietu wyciśnie Williams, który w GP Singapuru mimo wszystko nie był od nich daleko. Warto też przyjrzeć się temu, co wywalczy Scuderia AlphaTauri, a w szczególności Liam Lawson. Nowozelandczyk od czasu debiutu stale się poprawiał w kwalifikacjach i ostatniej niedzieli zdobył swoje pierwsze punkty w Formule 1.
Spodziewamy się kilku ogłoszeń
W ostatnich dniach mówi się, że pewne zespoły mają coś ogłosić. Na przykład AlphaTauri ma potwierdzić to, że Yuki Tsunoda zostanie z zespołem na 2024 rok. Dodatkowo niedługo mielibyśmy poznać nowego sponsora tytularnego ekipy. W walce o to miano pozostał Hugo Boss mierzący się z marką Adidas.
Mówiąc o pojedynkach to została nam jeszcze walka o drugi fotel w ekipie z Faenzy. Liam Lawson zdecydowanie zrobił dobre wrażenie swoimi trzema występami zastępując Daniela Ricciardo. Jednak wygląda na to, że Australijczyk niechętnie odda swój fotel na dłużej. Wygląda na to, że Sergio Perez zostanie u boku Maxa Verstappena na 2024 rok. W takiej sytuacji mówi się, że Ricciardo miałby utworzyć duet z Tsunodą na przyszły sezon. To kiepsko świadczy o programie juniorskim Red Bull Racing. Ich najmocniejszy junior obecnie ma małe szanse na fotel w F1 na pełen etat za rok. Natomiast zamiast niego, zespół zatrudni „starego kierowcę” w postaci Ricciardo i Tsunodę będącego już po 3 sezonach z pojedynczymi wyskokami.
Andretti też może mieć parę ogłoszeń
Inną ciekawą informacją podzielić ma się FIA. Podobno w tym miesiącu federacja najprawdopodobniej potwierdzi, że Andretti Global oficjalnie otrzymało miejsce w stawce. Pytanie tylko, jak na to zareaguje Liberty Media i czy byłby to wówczas debiut w 2025 roku czy rok później. Mówi się, że promotor Formuły 1 jednak nie będzie miał zbyt wiele do powiedzenia, a będąc dokładniejszym, zgodnie z prawem unijnym, nie będzie on mógł odmówić Andrettiemu podpisania umowy Concorde.
Warto jeszcze wspomnieć o małej niespodziance. Otóż Marshall Pruett wspominał, że Alex Albon prawdopodobnie wystartuje w 24h Daytona w zespole Wayne Taylor Racing with Andretti w klasie GTP. Formalne potwierdzenie może nastąpić w ten weekend lub przy okazji GP USA.
Natomiast jeśli chodzi o rzeczy, jakie już się potwierdziły to znamy już skład McLarena na kolejne lata. Oscar Piastri przedłużył umowę z zespołem z Woking do 2026. Tym samym teraz to Norris ma krótszy kontrakt w tej ekipie, bo jego aktualna umowa wygasa wraz z końcem 2025 roku.
Afera wizowa w MotoGP przed GP Indii
Już od momentu ogłoszenia tej rundy w kalendarzu na sezon 2023 spodziewano się kłopotów. Najpierw zastanawiano się nad tym, czy tor otrzyma homologację Grade 1 od FIM. Tutaj przeszkodą miał być stan nawierzchni, którą jednak promotorzy rundy wyrównali przed ostatecznym odbiorem. Jednak teraz pojawił się inny problem. Mianowicie firma pośrednicząca przy wydawaniu wiz między padokiem MotoGP a władzami Indii nie wyrobiła się na czas. Dodatkowo, niektóre dokumenty zawierają błędne dane. Przez to niektóre ekipy, a także zawodnicy mogą mieć problemy z dotarciem do Indii na czas. Obecnie wszyscy ci, którzy jeszcze nie są w drodze do tego kraju, rozpaczliwie pracują nad znalezieniem lotu do Indii najszybciej, jak to możliwe. Czy wszyscy zdążą? To się okaże.
IRTA już zapowiedziała, że zespoły oraz zawodnicy, którzy musieli przez to ponieść dodatkowe koszty, mogą ubiegać się o ich zwrot u wspomnianej organizacji. Zobaczymy, czy GP Indii dojdzie do skutku w takim harmonogramie, jak pierwotnie zakładano? Czy jednak czekają nas jakieś przesunięcia, jak rok temu w Argentynie czy Japonii?
Co czeka nas na torze?
Jeśli faktycznie ten weekend dojdzie do skutku to zapowiada się spore zamieszanie na torze. Indyjski obiekt jest zakurzony i nowy asfalt wymaga nagumowania. To oznacza, że jego przyczepność będzie ewoluować z minuty na minutę. Trudno powiedzieć, kto może być najszybszy na całym obiekcie, ale z pewnością ponad kilometrowa prosta między trzecim, a czwartym zakrętem pomoże Ducati w budowaniu przewagi. Jednocześnie na pewno będzie co ciężki weekend dla Yamahy, która na wspomnianej prostej będzie tracić sporo czasu.
ELMS wkroczy w drugą połowę sezonu
Po wyścigach w Barcelonie, Le Castellet i Aragonii, przyszła pora na Spa-Francorschamps. Belgijski obiekt to już tradycja w kalendarzu WEC i ELMS. Tradycją jest tam też zacięte ściganie we wszystkich trzech klasach, a szczególnie w LMP2. Tam w klasyfikacji prowadzi #25 Algarve Pro, które zgromadziło czterdzieści cztery punkty. Jedno „oczko” za nimi jest Team Turkey z klasy Pro-Am, zaś okrągłe czterdzieści punktów ma Duqueine. Na półmetku sezonu wygląda na to, że to te trzy załogi powalczą o mistrzostwo. Jednakże nie należy jeszcze skreślać IDEC Sport. Wyścig wystartuje w niedzielę, 24 września, po godzinie 11:30 czasu polskiego. Transmisja znajduje się poniżej.
Transmisja z wyścigu 4h Spa 2023 w ELMS