Pech Polaków
Nasi reprezentanci nie zaliczą dzisiejszej rundy do udanych. Idąc od końca stawki, Wiktor Dobrzański, zawodnik malutkiego zespołu Tecnicar, startował z przedostatniej, 35. pozycji. Wiele nie zdołał zdziałać, ostatecznie finiszował w trzeciej dziesiątce. Maciej Gładysz, umiejscowiony na 17. miejscu na polach startowych, już na pierwszym kółku nabawił się zaś uszkodzenia przedniego skrzydła w walce w środku stawki. Wpadło ono pod jego przednią oś. Polak przez jedno kółka za samochodem bezpieczeństwa próbował jeszcze jechać ze znacznie zmniejszonym przednim dociskiem, ale musiał skapitulować i zmienić je w boksach.
To oczywiście zepchnęło go na sam koniec stawki, skąd już tylko bezprecedensowy i cudowny splot okoliczności mógłby dać mu punkty. Do tego nie doszło – Gładysz walczył z rywalami z tyłu stawki, zdołał zajść na 27. miejsce, ale później został wycofany z gry. Honoru naszej „kadry” – ujmując rzecz pompatycznie – bronił więc tylko Jan Przyrowski. Dobrze poradził sobie on na pierwszym okrążeniu i awansował na 8. pozycję, korzystając na kolejnych przygodach Mikkela Gaarde Pedersena, który zatrzymał się na poboczu toru.
Przyrowski walczył dzielnie, m.in. z nadspodziewanie skutecznym Niemcem, Maximem Rehmem. Ten zaatakował Polaka tuż po restarcie i po długiej walce przedarł się przed niego. Od tego niestety rozpoczęły się kłopoty Przyrowskiego. Utracił lokaty na rzecz Pradela, Oliveriego, blisko było, aby wyprzedził go też Nathan Tye. Przez to Polak na dłuższą chwilę osiadł na 11. miejscu. Gdy Juan Cota, z powodu awarii, zaczął zwalniać, wszedł z powrotem do dziesiątki, ale tylko na moment. Nathan Tye ostatecznie znalazł bowiem sposób na naszego jeźdźca – i Przyrowski przeciął linię mety 11.
Najlepszy kierowca: Matheus Ferreira
Brazylijczyk potrzebował jednej akcji, aby wywalczyć sobie pozycję lidera, pokonując Griffina Peeblesa. Co najciekawsze, akcja ta nie została pokazana w trakcie transmisji. Faktem jednak pozostaje, że Ferreira objął prowadzenie i nie dał się minąć, choć jego przewaga wynosiła ledwie kilka dziesiątych sekundy (dopiero pod koniec odstawił Peeblesa na ponad sekundę). Dla kierowcy US Racing to pierwszy triumf w tegorocznej rywalizacji i drugie podium – pokazał, że jest zdolny zamieszać w czołówce.
A czy jest na to gotowy też Douwe Dedecker? Belg znalazł się w prowadzącej trójce i utrzymywał tempo na tyle dobre, że nikt nie był zdolny mu zaszkodzić. Akshay Bohra nie potrafił się zbliżyć, tak samo Cárdenas. Peruwiańczyk wydawał się zresztą nieco bezradny – wczoraj bezproblemowo wygrał, dziś jechał na 5. pozycji i nawet nie próbował przebić się wyżej. Spośród wszystkich rywali, tylko z Kabirem Anuragiem poradził sobie na trasie.
Odmiennie Maxime Rehm. Niemiec odjechał bez wątpienia najlepsze zawody w sezonie. Startował ósmy, bezpardonowo atakował, walczył z Oliverim, wspomnianym Anuragiem, nie wahał się szukać sposobności do zaskakującego natarcia. W 2. wyścigu zdobył już 2 punkty, w tym dodaje do swojego dorobku 6 oczek. Chyba że sędziowie uznają, że jego niewielka kolizja z kolegą z ekipy (Anuragiem) zasługuje na karę.
Najlepszy zespół: US Racing
Aż 5 kierowców w czołowej dziesiątce – rezultat bez mała sensacyjny. O poczynaniach Ferreiry już pisaliśmy, jednak świetnie spisali się też Bohra, Pradel, Rehm oraz Anurag. Rozmowa wychowawcza jest zapewne nieunikniona, ale atmosfery w zespole raczej nie zepsuje. Niemcy, dotąd dystansowani przez Hiszpanów, odblokowali swój potencjał i udowodnili, że w sprzyjających warunkach nawet Campos i MP nie stanowią dlań zagrożenia. Pytanie tylko – czy i w niesprzyjających będą potrafili konkurować z najlepszymi.
Największe zaskoczenie: Kabir Anurag
Kierowca US Racing nabiera wprawy. Pierwszy wyścig, jeszcze na Jerez, zakończył na 37. lokacie. W pozostałych zawodach plasował się głównie w drugiej dziesiątce – tym razem startował 6. i postanowił zrobić wszystko, by z tej doskonałej pozycji wyciągnąć debiutanckie punkty. Andrés Cárdenas szybko sobie z nim poradził, ale kolejni rywale nie mieli już z Singapurczykiem tak łatwo. Maxime Rehm atakował tak zadziornie, że aż się z kolegą z ekipy zderzył, co wykorzystał jeszcze Gianmarco Pradel. Anurag próbował potem utrzymać za sobą Oliveriego i podołał zadaniu. Ósme miejsce to nadal znakomity wynik.
Jeszcze lepszą jazdą popisał się Francisco Macedo. Dotychczasowy anonim, obracając się wokół końca trzeciej dziesiątki, tym razem walczył o miejsce 14. Tym bardziej to zaskakujące, że ruszał do jazdy z 21. pozycji. Portugalczyk nie wikłał się jednak w niepotrzebne batalie, jechał może nie najszybciej, ale za to czysto. Na ile jego 15. pozycja stanowi efekt poprawek i trwałego progresu, a na ile szczęścia, dowiemy się podczas kolejnych wyścigów.
Największe rozczarowania: Ernesto Rivera
Meksykanin był szósty w ostatnim wyścigu na Jerez. W Walencji nie przypominał samego siebie z tychże zawodów. Niedzielne ściganie rozpoczął 13., lecz miast atakować pozycje punktowane, tylko tracił grunt. Nie dał rady powalczyć z Gianmarciem Pradelem albo Nathanem Tyem, pod koniec zawodów spadł na 15. miejsce, i choć niewiele tracił, tylko Macedo był dla niego osiągalny.
Cárdenas i Peebles blisko siebie
Matheus Ferreira dołącza do grona triumfatorów, otrzymuje więc 25 punktów. Daje to Brazylijczykowi 76 punktów, co oznacza, że w klasyfikacji kierowców awansuje na 3. miejsce. Przed nim tylko Andrés Cárdenas (108 oczek) oraz Griffin Peebles (104 punkty). Za Ferreirą natomiast lokują się Juan Cota z 60 oczkami oraz Maciej Gładysz, który ma ich o 5 mniej.
Wielkie problemy ekipy Drivex (Pedersen i Cota odpadli z rywalizacji) spowodowały, że Hiszpanie spadają z 3. lokaty na 4. US Racing, zyskując aż 27 punktów, zamienia stratę w przewagę. Na czele nieprzerwanie MP Motorsport. Holendrom trzeci wyścig przyniósł 18 punktów za drugą lokatę Peeblesa. Campos zyskał ich z kolei 11.
Następna runda: MotorLand Aragon
Już za niespełna 2 tygodnie, w dniach 1-3 marca, czeka nas 3. runda Formuły Winter Series. Tym razem kierowcy i zespoły F4 będą rywalizować w ten sam weekend, co Formuła 1. Jednakże z tą oczywiście różnicą, że FWS wciąż zostaje w Hiszpanii, przenosi się bowiem tylko na MotorLand Aragon, czyli obiekt bardzo dobrze znany m.in. fanom MotoGP. W trakcie trzeciej rundy obejrzymy poczynania Macieja Gładysza i Wiktora Dobrzańskiego. Jan Przyrowski wróci do rywalizacji dopiero na finał organizowany na torze Catalunya pod Barceloną, 9-11 marca. Pozostaje wierzyć, że Polacy ponownie pokażą się z dobrej strony i rzucą wyzwanie m.in. Andrésowi Cárdenasowi.
Szczegóły dotyczące transmisji Formuły Winter Series znajdziecie w osobnym artykule – odnośnik powyżej. Materiał będzie zaktualizowany w tygodniu odbywania się kolejnej rundy.
Wyniki 3. wyścigu Formuły Winter Series na Ricardo Tormo