Oracle Red Bull Racing ma duży ból głowy
Max Verstappen i Sergio Perez mają ważne kontrakty na starty w stajni z Milton Keynes. Holender miałby zostać nawet do 2028 roku, a Meksykanin miał spokojnie spoglądać na najbliższe dwa lata. Austriacka ekipa może jednak rozważać więcej zmian. Checo spisuje się poniżej oczekiwań i na włosku wisiała jego pozycja nawet na dalszą część tegorocznej kampanii. Spekulowano o zastąpieniu go przez Liama Lawsona lub Daniela Ricciardo już od GP Holandii. Nawet Yuki Tsunoda przypominał o sobie, zgłaszając aspiracje do awansu.
Albon i Sainz zniknęli z radaru Czerwonych Byków
Na początku roku, jeszcze przed przedłużeniem umowy z Perezem, także Albona i Sainza wymieniano w gronie kandydatów na partnerów 3-krotnego mistrza świata. W przypadku tego pierwszego pogłoski ucichły, a wkrótce potem Taj został przekonany przez Jamesa Vowlesa do pozostania w Williamsie na co najmniej kilka lat.
Za to obecny kierowca Ferrari miał wyczekiwać swojej szansy, ale Red Bull miał nie być gotowy na ryzyko i warunki Hiszpana. Raz mówiło się o sporych oczekiwaniach finansowych 3-krotnego zwycięzcy Grand Prix. Potem jednak wracano do wątków z czasów wspólnych startów Verstappena i Sainza w Toro Rosso (obecnie Visa Cash App Racing Bulls) oraz tarć między ich ojcami, Josem i Carlosem Seniorem. Ostatecznie były wychowanek Czerwonych Byków wybrał ofertę Williamsa, mając na stole potencjalnie niezłe finansowe opcje w Kick Sauber/Audi oraz Alpine. Perturbacje w niemieckim, jak i francuskim projekcie zapewne zniechęciły 29-latka, dlatego dał szansę stajni z Grove.
Mercedes kusi Verstappena. Szukanie kompromisu z Antonellim
Niektórzy dopatrują się u Sainza alternatywy związanej z Mercedesem, gdzie ma trafić młody talent w osobie Andrei Kimiego Antonellego. Jeśli Włoch by nie podołał w czołowej ekipie, a ich samochód pozwoli na walkę o mistrzostwo, wtedy Srebrne Strzały na mocy porozumienia zamieniłyby go z Carlosem Sainzem miejscami. Poniekąd miałoby to sens. Jednakże wciąż w Red Bullu mogą obawiać się sytuacji, kiedy to Toto Wolff skusiłby Maxa Verstappena.
Holender, widząc regres po stronie osiągów bolidu RB20 i brak Adriana Neweya, mógłby przejść do Mercedesa. To wywołałoby jeszcze większe zamieszanie, ponieważ Red Bull potrzebowałby nowego lidera i wszelkimi sposobami próbowaliby komukolwiek podebrać konkurencyjnego kierowcę z doświadczeniem w czołówce. Z McLarena raczej nikogo nie byliby w stanie zabrać, a w Mercedesie mogliby próbować z George’em Russellem, który mógłby zwolnić miejsce na rzecz składu Verstappen-Antonelli. Brzmi to już jednak dość abstrakcyjnie, ale F1 nie takie rzeczy widziała.
Jeśli Sergio Perez nie poprawi swojej formy w Red Bullu wątpliwe jest jego pozostanie w zespole, ale i w ogóle w stawce. Notowania Meksykanina mocno spadają, ale jego wiedza z Milton Keynes oraz sponsorzy mogłyby skusić niektóre zespoły. Taką sytuację mogłoby wykorzystać np. Audi.
McLaren i Scuderia Ferrari mogą spać spokojnie
Lando Norris i Oscar Piastri związali się ze stajnią z Woking wieloletnimi umowami. Zespół nie wydaje się faworyzować jednego kosztem drugiego, co stwarza im niezłe warunki do konkurowania. Najważniejszym czynnikiem, który przemawia za projektem McLarena jest konkurencyjny samochód. Mniej więcej od połowy sezonu 2023 pomarańczowi dysponują konkurencyjnym pakietem. Brytyjczyk i Australijczyk walczą o podia, ale i zwycięstwa. Inżynierowie brytyjskiego zespołu nadążają z ulepszeniami, gwarantując optymalny kierunek rozwoju. Raczej żaden kierowca nie chciałby uciekać z takiego układu. Nawet pokusa z Red Bulla czy Mercedesa na niewiele by się tutaj zdała. Choć niegdyś dr Helmut Marko przekonywał, że Lando Norris i Oscar Piastri byliby na jego liście.
W Scuderii Ferrari natomiast zobaczymy nieco zmieniony skład. Charles Leclerc będzie rywalizował z Lewisem Hamiltonem. Ten drugi może mieć teraz pewne obawy, ponieważ Mercedes znalazł rozwiązanie swoich problemów sięgających 2022 roku. Obecnie bolidy W15 są nieco lepsze od SF-24. Chociaż w klasyfikacji generalnej wciąż czerwoni mają bezpieczną przewagę nad rywalami. Po drugim w tym sezonie triumfie 7-krotnego mistrza świata niektórzy zastanawiali się, czy być może ten nie zwrócił się do Toto Wolffa z prośbą o pomoc. Austriak miałby pracować nad rozwiązaniem umowy Hamiltona z Ferrari. Taki scenariusz wydaje się jednak grubą przesadą. Włosi skupiają większą uwagę na sezonie 2025, aby ich nowa gwiazda miała odpowiednie warunki. Sam 39-latek potrzebował zmian po 11 latach w jednej ekipie. Jego pojawienie się w Scuderii może pomóc w poprawie i obraniu lepszej drogi rozwoju, dlatego po starcie kampanii 2025 może się okazać, że po raz trzeci Hamilton podjął najlepszą decyzję.
Aston Martin po staremu
Brytyjski zespół nadal będzie podróżował z Fernando Alonso i Lance’em Strollem. Hiszpan miał ponoć odrzucić propozycję Toto Wolffa, który oferował mu roczny kontrakt w Mercedesie. W Red Bullu nikt nie chciał ryzykować z zatrudnieniem 43-latka, który byłby gotów rzucić wyzwanie Maxowi Verstappenowi. Dlatego też dwukrotny mistrz świata nie chciał odchodzić z projektu, który daje mu dużą swobodę. Aston Martin niemalże ukończył swój nowoczesny kompleks, który może dać mu korzyści w najbliższych latach. Do tego Honda w 2026 roku będzie ich partnerem na wyłączność. Niewykluczone, że stajnia z Silverstone znajdzie rozwiązanie swoich problemów rozwojowych. Po mocnym starcie w 2023 roku coś zaczynało zawodzić, przez co zespół odpadł z walki z czołówką: Red Bullem, McLarenem, Ferrari i Mercedesem. Ostatnio Stroll zdołał zbliżyć się do „Nando”, co też w razie poprawy konkurencyjności mogłoby zwiększać szanse Astona Martina.
Visa Cash App Racing Bulls z Tsunodą i…
Obecnie tylko Yuki Tsunoda może być pewnym przyszłości w zespole z Faenzy. Japończyk dokonał postępów i stara się regularnie wykorzystywać okazje do zdobywania punktów. Nic dziwnego, że RB postanowiło go zatrzymać. Mimo wszystko widać, że samuraj jest zawiedziony brakiem szansy w Red Bullu i z czasem będzie skłaniał się ku Hondzie. Ta, idąc do Astona Martina w 2026 roku, mogłaby wywierać presję na zakontraktowanie jej wychowanka. Sam zainteresowany miał prawo być rozczarowany tym, że częściej wymienia się Daniela Ricciardo czy Liama Lawsona w gronie potencjalnych kandydatów do zastąpienia Sergio Pereza. Australijczyk zapewnił sobie starty w Racing Bulls do końca sezonu, mimo porażek z Tsunodą. Za to wymieniony Nowozelandczyk wykonał dobrą robotę w 2023 roku, kiedy wskoczył na zastępstwo do AlphaTauri. Jednak zawodnik ten obecnie nie ma programu startów i jest zmuszony do przesiadywania na ławce rezerwowych.
W przypadku Liama Lawsona może okazać się, że Czerwone Byki wypuszczą go ze swojego obozu. „Kiwi” miałby otrzymać szansę od Kick Sauber, które przygotowałoby go do startów dla Audi od 2026 roku. Niemiecki projekt zapewnił sobie doświadczonego kierowcę w osobie Nico Hulkenberga. Dlatego też po tym, jak nie przekonali Carlosa Sainza mogą pozostawić Valtteriego Bottasa albo dać szansę młodemu talentowi. Tymczasem Red Bull miałby szukać miejsca dla Isacka Hadjara (prowadzącego w klasyfikacji F2) oraz Ayumu Iwasy (dobrze spisywał się w F2, a obecnie jest konkurencyjny w Super Formule). Do tego wszystkiego mają jeszcze w obwodzie Arvida Lindblada, który w debiucie walczy o mistrzostwo F3. Dlatego też w Red Bull Racing i Racing Bulls mogą zajść jeszcze zmiany.
Haas na nowej drodze z Oconem i Bearmanem
Stajnia z siedzibami w Kannapolis, Banbury i Maranello całkowicie wymieni swój skład od 2025 roku. Esteban Ocon i Oliver Bearman związali się wieloletnimi umowami z Haasem. Obecnie zespół pod okiem Ayao Komatsu przeszedł szereg zmian, które zapewniają stabilizację. Wiele mówi się też o zainteresowaniu ze strony Toyoty, która chciałaby wrócić do Formuły 1. Japoński producent wycofał się ze sportu pod koniec 2009 roku. Jedocześnie mają oni niezłą bazę w niemieckiej Kolonii, gdzie znajduje się jeden z najlepszych tuneli aerodynamicznych. Amerykanie zyskaliby więc kolejne duże wsparcie technologiczne oprócz tego z Ferrari i Dallary. Toyota miałaby nie decydować się na budowę silnika i prawdopodobnie byłaby w sporcie w podobnym charakterze jak w latach 2018-2023 Alfa Romeo z tą różnicą, że miałaby wpływ na formę zespołu.
Esteban Ocon zapewni zespołowi dość podobne wyniki i osiągi do tych, które prezentuje Nico Hulkenberg. U Kevina Magnussena wystąpił ostatnio spadek formy, przez który nie miał on zbyt wielu argumentów, aby przekonać Haasa do pozostawienia go. Za to Oliver Bearman, pomimo rozczarowań w tegorocznym sezonie F2, może pozytywnie zaskoczyć. Brytyjczyk podołał podczas GP Arabii Saudyjskiej, kiedy to zastąpił w Ferrari Carlosa Sainza. Czas pokaże, co junior Ferrari osiągnie w tym królowej sportów motorowych.
O wakat w Alpine walczą Mick Schumacher, Jack Doohan i… Paul Aron?
Mimo że francuski zespół po raz kolejny przechodzi przez wielkie zmiany, to zaufać im postanowił Pierre Gasly. Francuz nie miał gdzie odejść i dlatego zdecydował się pozostać samodzielnym liderem Alpine. Obok niego miał znaleźć się Carlos Sainz i sam zainteresowany zapraszał go do Enstone. Finalnie taki scenariusz nie zmaterializuje się. O posadę mają walczyć za to Mick Schumacher i Jack Doohan. Dwaj pierwsi co jakiś czas są porównywani w trakcie testów bolidu z 2022 roku. Wiele źródeł wskazuje na to, że Francuzi dadzą szansę swojemu wychowankowi z Australii. Poniekąd ucięłoby to dyskusje odnośnie ich akademii młodych kierowców, która ma nie zdawać egzaminu.
Ostatnio jednak pojawiły się rewelacje dotyczące Paula Arona, obecnego wicelidera w F2. Estończyk miałby cieszyć się poparciem Olivera Oakesa, który pod koniec sierpnia zastąpi Bruno Famina na stanowisku szefa zespołu. Jako że były kierowca wyścigowy jest szefem i właścicielem ekipy Hitech GP, którą obecnie reprezentuje były junior Mercedesa, miałaby to być okazja dla 20-latka. Niewykluczone, że po serii dobrych występów i być może mistrzostwie w debiucie w Formule 2, ze wsparciem wróciłby Toto Wolff. A jako że Mercedes być może nawet już od 2025 roku dostarczałby silniki do Alpine, to byłby kolejny powód przemawiający za Aronem.
Williams zapewnił sobie skład na miarę czołówki
Stajnia z Grove miała stracić Alexandra Albona, ale finalnie tak się nie stało. Dodatkowo zyskali Carlosa Sainza, który po wskoczeniu w miejsce Logana Sargeanta, będzie sporym wzmocnieniem dla Williamsa. Wydaje się, że James Vowles poukładał wszystkie puzzle i teraz jego zespół czeka dalsza modernizacja fabryk oraz pozyskiwanie nowych partnerów. Oczywiście Formuła 1 pokazała, że wielokrotnie zespół, który chce się obudować, może stracić potencjalnych liderów. Mało prawdopodobne, aby Albon i Sainz byli trzymani siłą, jeśli zgłoszą się po nich czołowe zespoły, które gwarantowałyby lepsze wyniki. Na ten moment jednak Williams może liczyć na dokonanie kolejnego progresu w 2025 roku. Następnie wraz z rewolucją 2026 mogą dobrze odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Być może nawet dokonaliby progresu na miarę tego z 2014 roku. Wówczas Massa i Bottas walczyli o czołowe lokaty, wykorzystując atuty wynikające z przewagi silnika Mercedesa nad konkurencją.
Kick Sauber/Stake i… Audi. Kto dołączy do „Hulka”?
Sezon 2025 będzie przejściowy dla zespołu z Hinwil. Sauber przeobrazi się w fabryczne Audi i tym samym zyska większe możliwości. Wielu spekuluje także na temat tego, że już kolejny rok będzie znacznie lepszy od obecnego. Aktualnie Bottas i Zhou nie wywalczyli ani jednego punktu. Ta sztuka może nie udać im się do końca kampanii. Obaj też jeżdżą pod presją, ponieważ w kolejnym sezonie będzie tam jeździł Nico Hulkenberg. Zatem Fin i Chińczyk walczą o swoją przyszłość w Formule 1.
Ponoć Mattia Binotto, który dołączył do projektu, miałby być za pozostawieniem Valtteriego Bottasa. Jednakże wiele mówi się też o tym, że w razie zawirowań miejsca szukaliby tam Sergio Perez czy George Russell. O ile tego drugiego raczej można wykreślić, to Checo miałby spore atuty w postaci doświadczenia, sponsorów i wiedzy z Red Bulla. Tym ostatnim dysponowałby też Liam Lawson, który sporo pracuje nie tylko dla Visa Cash App Racing Bulls. Audi miałoby też być pod wrażeniem dojrzałości „Kiwiego”, biorąc pod uwagę jego niewielkie doświadczenie z jazdy w F1.