Zapasowe bolidy F1. O co chodzi?
Otóż zapasowe bolidy F1, tzw. F1 spare cars, były obecne do końca sezonu 2007. Wówczas zespoły mogły przywieźć na tor dodatkowy samochód na wypadek, gdyby jeden z ich kierowców doszczętnie rozbił swoją maszynę. To oczywiście ułatwiało pracę mechanikom, ponieważ przeważnie taki kompletny pojazd był zbudowany przed startem weekendu wyścigowego i czekał na użycie. Ewentualnie zmieniano fotel czy też jego ustawienia. Bardzo popularne było wykorzystywanie takiego pojazdu podczas sezonu 2006, kiedy popularnością cieszyły się sesje treningowe dla młodych kierowców oraz testerów. W niektórych przypadkach, kiedy wyścig był przerywany, można było przesiąść się do dodatkowego samochodu. Oczywiście tylko, jeśli z tym pierwszym występowały problemy lub był rozbity.
Swego czasu sytuację wykorzystał Michael Schumacher, który po problemach na starcie w GP Niemiec 2001, spadał na koniec stawki i został uderzony przez Luciano Burtiego. Wyścig na torze Hockenheimring przerwano, a obaj zawodnicy wrócili do garażu i wsiedli do zapasowych samochodów. Obaj jednak nie ukończyli tamtych zawodów. Na 23. okrążeniu „Schumi” miał problemy z pompą paliwa, a Burti rozbił się.
Slow Schumacher + unsighted Burti = HUGE accident 😬
Both drivers were unhurt, and took the restart in their spare cars 👏#GermanGP 🇩🇪 #F1 pic.twitter.com/j6touVgUgK
— Formula 1 (@F1) July 16, 2018
Obecnie każdy zespół może zabrać dodatkową strukturę nośną, czyli ramę wokół której odbudowywany jest bolid. Często jednak ograniczają się do podwozia, czyli części nośnej tejże struktury/ramy. Nieraz i to jest problemem, co obserwowaliśmy w sezonie 2024 podczas weekendu o GP Australii, kiedy Alexander Albon rozbił swój samochód. Zespół Williamsa zdecydował się, aby Logan Sargeant poświęcił się i oddał swoją maszynę zespołowemu koledze. Następnie przez kilka weekendów Amerykanin jeździł nieco cięższym pojazdem, który powstał wokół naprawianej ramy rozbitej konstrukcji Taja. To pokazuje różnicę między tym, jak było dawnej, a jak bywa teraz. Oczywiście tutaj zespół był nieprzygotowany na wszystko i nie zdążyli z zapasowymi elementami na początek sezonu.
Dziś zespoły F1 mają tylko po dwa samochody
Wokół tego było wiele teorii. Nawet przed wprowadzeniem limitów budżetowych w 2021 roku spekulowano o tym, że przynajmniej bogatsze ekipy mogą pozwolić sobie na posiadanie więcej samochodów na aktualnie rozgrywany sezon. Oczywiście miało tak być pomimo zakazu, który wszedł od sezonu 2008 i zakazywał posiadania zapasowych maszyn. Taka decyzja zapadła kilkanaście lat temu, aby już wtedy zmusić zespoły F1 do redukcji kosztów.
Jak to faktycznie jest? Otóż zespół F1 ma tylko dwa samochody na dany sezon. Każdy kierowca ma swój egzemplarz, wokół którego wiele może się dziać. Mianowicie jeszcze przed startem sezonu planowane jest wdrożenie aktualizacji, które mają na celu poprawić wydajność bolidu. W trakcie kampanii również może dojść decyzja o dodatkowych ulepszeniach, o ile zespół będzie w stanie na czas przygotować dane elementy. Poza zupełnie nowymi upadate’ami tj. przednie i tylne skrzydło, owiewki czy podłoga trzeba też pamiętać, żeby powstały zapasowe egzemplarze w razie ich zużycia bądź uszkodzeń. Czasem też konieczna jest improwizacja, ponieważ trzeba zwiększyć szanse jednego z kierowców albo z jakiś powodów jednemu odpowiada nowsza konfiguracja, a drugiemu starsza i zespół musi rozdzielać program.
Przeważnie pod koniec danego sezonu F1 samochód wygląda inaczej niż ten z testów przedsezonowych czy też pierwszej fazy startów. Wszystko to w imię osiągów i temu nie należy się dziwić.
Zapasowe bolidy F1. Jak to wyglądało kiedyś?
Oczywiście, gdyby było zezwolenie na zapasowe bolidy F1 wiele zespołów miałoby łatwiej. Pewnie pamiętacie video z karambolu na starcie GP Belgii 1998. Gdyby nie spare cary, większość stawki nie mogłaby wówczas wznowić rywalizacji po uprzątnięciu toru Spa-Francorschamps. Swego czasu ikoniczna stała się scena z GP Stanów Zjednoczonych 2004. Wówczas Juan Pablo Montoya biegał w tą i z powrotem, przesiadając się między wyścigowym a zapasowym samochodem.
Przeważnie zapasową maszynę wykorzystywano w celach porównawczych lub w razie problemów. Takie pojazdy trzymano przeważnie w garażu albo w naczepie dodatkowego tira. Po wprowadzeniu zakazu ich używania w 2008 roku zespoły mogły rozszerzyć tylko posiadany zestaw części zamiennych. Doszło jednak sporo zmian w przepisach, które ograniczały ich zamianę. Wszystko musi być zgłaszane do delegatury technicznej FIA. Każdy samochód musi się zgadzać z tym, co przedstawiono w dokumentacji technicznej. Zamiana części pomiędzy 2 samochodami też nie jest więc taka swobodna jak kiedyś.
Można wymieniać niektóre części, ale są pewne ograniczenia
Oczywiście to, co da się zauważyć, to wymianę kół podczas pit stopu i poniekąd można byłoby powiedzieć, że to zespoły czynią najczęściej w trakcie weekendu wyścigowego. Jednakże czasem też w wyścigu wymienia się przednie skrzydło. Niegdyś też często wymieniano tylne skrzydło, ale teraz często mechanicy wycofują dany pojazd lub spychają go do garażu. Przy tej drugiej opcji podejmują się napraw i np. przy czerwonej fladze „ratują” wyścig swojemu kierowcy. Możecie pamiętać taką próbę w wykonaniu Scuderii Ferrari Kimim Raikkonenem podczas GP Azerbejdżanu 2017.
Poza powyższymi przykładami trzeba oczywiście wspomnieć o elementach przygotowanych z myślą o poprawie wydajności. Do tego należy też dodać części mechaniczne, które też mają prawo się zużyć. We wszystkich przypadkach możliwa jest wymiana na nieuszkodzony podzespół, ale w tej samej konfiguracji, co poprzedni, zgłoszony do FIA. Oczywiście ograniczeniom podlegają skrzynia biegów (4 sztuki na sezon) czy jednostka napędowa, których nie można wymieniać od tak. Tutaj mamy dozwoloną pulę i każde przekroczenie wiąże się z karą cofnięcia na starcie. Przykładowo w sezonie 2024 limity są takie: 4 silniki spalinowe, turbosprężarki, MGU-H i MGU-K oraz po 2 sztuki baterii i elektroniki sterującej. Również wykorzystanie układów wydechowych ogranicza się do 8.