Słowem wstępu
Nie będę ukrywał, iż nie przepadam za samochodami typu SUV lub Crossover. Jazda nimi nie sprawia mi przyjemności, bo po prostu nie czuje się w nich dobrze. Zapewne wynika to z tego, że prywatnie nie potrzebuje takiego samochodu, nie widzę w nich głębszego sensu i nie zdecydowałbym się na ich zakup – nawet w sportowej wersji. Nie lubię, gdy samochód „jest podniesiony”, bo lubię siedzieć nisko i nie przejmuję się krawężnikami. Napęd na obie osie nie jest dla mnie – serio. Nie jestem też zagorzałym fanem RWD, prędzej wybrałbym FWD. Zjazd z drogi asfaltowej? Nie często mi się zdarza, ale nie mówię nie. W przyszłości na pewno odwrócę głowę w stronę tego typu aut, ale w tej chwili podziękuję. Czy Seat Ateca FR 2.0 TSI 190 KM 4Drive DSG został skreślony przez moje podejście? Niekoniecznie.
Czekamy na Cuprę
W oczekiwaniu na sportowe emocje przyszło nam testować samochód, który jedynie aspiruje do miana szybkiego i groźnego. W wersji FR oczywiście już wygląda dobrze, a 190-konny silnik benzynowy nie powoduje braku chęci na wskoczenie za jego kierownicę. Seat Ateca to model, który tchnął drugie życie w wyniki sprzedażowe „hiszpańskiej” marki. Po udanym debiucie nowego (teraz już niezbyt) Leona, firma z Matorelli zdecydowała się na ofensywę. I bardzo dobrze. Od premiery Leona minęło natomiast już 6 lat (!), a dosłownie czuję, jakby to było wczoraj. Pamiętam także, że pierwsze kilometry za jego kierownicą tuż po premierze pozwoliły mi stwierdzić, że będzie to hit. Co ciekawe z Atecą było podobnie.
Niemiecka precyzja, hiszpański temperament
Coś w tym jest. Atece nie można odmówić świetnego i zachęcającego wyglądu, który powoduje, że przejeżdżając wieczorową porą po mieście kilka głów się odwraca. Nie można odmówić jej także precyzji wykończenia. Zastosowane w środku materiały są wysokiej jakości, spasowanie każdego elementu dobre i przemyślane. Właściwie od pierwszego wejścia do środka czujemy się jak w domu. Sportowa kierownica przyjemnie leży w dłoniach, sportowe (choć nie wyczynowe) fotele ładnie obejmują ciało i poprawnie trzymają kierowcę przy pokonywaniu szybszych zakrętów.
Ergonomia wnętrza zasługuje na piątkę z plusem, ponieważ wszystko jest na swoim miejscu. Kierowca nie musi zastanawiać się, jak zmniejszyć moc nawiewu i zmienić temperaturę klimatyzacji, bo do tego zamontowano pokrętła. Co z systemem info rozrywki? Jest bardzo prosty w obsłudze i przede wszystkim czytelny. Zapewniam, że nikt nie będzie miał problemu z jego obsługą. Wirtualne zegary? Owszem za dopłatą, były obecne w naszej wersji testowej. Czy warto dopłacać? Nie sądzę. Może i robią wrażenie, ale po tygodniu nie zwraca się już na nie uwagi i wcale nie chce się kombinować z ustawieniami. Podłokietnik? Regulowany i bardzo wygodny. Naprawdę wnętrzu nowego Seata nie mam nic do zarzucenia. Nic tylko wsiadać i jechać!
Jak jeździ Seat Ateca FR 2.0 TSI 190 KM 4Drive DSG?
I teraz zaczyna się najlepsze. To, na co wszyscy czekaliśmy. To, na czym nam zależało, czyli odpowiedź na pytanie: jak to jeździ? Pod maską naszego testowego egzemplarza zamontowano najmocniejszy (jak do tej pory) silnik benzynowy 2.0 l o mocy 190 KM i momencie obrotowym 350 Nm. W połączeniu ze wspaniałą skrzynią DSG i napędem na obie osie jest już czym jechać. Podobny zestaw kojarzymy z Audi, czy ze Skody, prawda? Nie ma co się dziwić. Czas do setki: 7,9 sekundy. Prędkość maksymalna: 212 km/h. Tyle suchych danych.
W odczuciu kierowcy mocy jednak brakuje. Samochód ochoczo nabiera prędkości, jednak powyżej 120 km/h auto puchnie. Widać, że niewielka pojemność ma tu znaczenie. W środku pomimo wysokich prędkości jest cicho i komfortowo, co zdecydowanie zachęca do utrzymywania wyższych wskazań prędkościomierza. Tutaj płynnie przejdziemy do kolejnej kwestii, czyli spalania. Testowym egzemplarzem w 7 dni przejechałem ponad 600 km – głównie po mieście. Możecie mi wierzyć, bądź nie, ale jeździłem oszczędnie, zgodnie z przepisami i nie zmuszając auta do niepotrzebnego wysiłku. O spalaniu poniżej 11 litrów w cyklu miejskim możecie zapomnieć. W trasie przy 90 km/h Seat spali trochę poniżej 6 litrów, a przy prędkościach autostradowych około 9 l.
Co jeszcze?
To, co zawsze bardzo mi się podoba to funkcja aktywnego zawieszenia DCC. Z poziomu systemu info rozrywki możemy wybierać pomiędzy trybem komfortowym, normalnym i sportowym. Każdy z nich przyczynia się oczywiście do zmiany charakterystyki pracy zawieszenia, co znacznie wpływa na komfort podróżowania. Przy skrzyni biegów znajdziemy także miłe pokrętło, które służy do wyboru trybu jazdy. W prawdzie wpływa ono jedynie na sposób działania ESP. Samochód jest bardzo przewidywalny, ale prowadzi się perfekcyjnie. Dokładnie tego powinniśmy spodziewać się po autach z grupy VAG.
Wielu bajerów na pokładzie Seata nie znajdziemy, ale również niczego nam nie zabraknie. Osobiście zrezygnowałbym z okna dachowego, które zabiera sporo miejsca nad głową, choć wygląda efektownie. Ogólnie całość każe nam myśleć, że mamy do czynienia z autem o sportowych ambicjach, jednak to tylko pozory. Seat Ateca nie kusi do wciskania gazu, a raczej skłania nas do spokojnej jazdy. Na szczęście, gdy tylko chcemy kogoś wyprzedzić, bądź po prostu poczuć chwilowy przypływ adrenaliny, to nie ma z tym problemu. Zaznaczam jednak, że Seat Ateca FR nie jest autem sportowym – tutaj czekamy na Atecę Cupra.
Seat Ateca FR 2.0 TSI 190 KM 4Drive DSG – podsumowanie
Cena za Seata Atecę zaczyna się od 79 700 zł. Za te pieniądze otrzymamy zaledwie 1-litrowy silnik benzynowy o mocy 115 KM sprzężony z 6-biegową manualną skrzynią biegów. Uwierzcie, że nie chcecie jeździć takim samochodem. Moim zdaniem warto oczywiście dorzucić trochę grosza i skonfigurować samochód po swojemu. Jeśli nie, to czekają na Was inne opcje jak: Renault Kadjar (69 900 zł) lub Ford Kuga (88 500 zł).
Nasz testowy egzemplarz Seata Ateca w maksymalnej wersji wyposażenia wyceniono na 135 000 zł. Nie uważam, żeby za taką konfigurację było to dużo. Dla porównania wrzućmy konkurenta, czyli VW Tiguana 2.0 TSI 180 KM z napędem 4Motion. Cena? Od 150 000 zł.
Seat Ateca to auto poprawne i dopracowane w każdym calu. Gdyby nie to, że jest crossoverem to chętnie wracałbym do niego jak najczęściej. Świetnie wygląda, wspaniale jeździ i nie kosztuje góry złota. Czy od samochodu można wymagać czegoś więcej?