Gdy chodzi o rodzinną praktyczność i funkcjonalność, Škoda nie ma sobie równych i zawsze zaskakuje czymś ciekawym, przydatnym i ułatwiającym codzienną eksploatację auta. A wcale nie potrzeba wiele. Wystarczą dobrze rozlokowane haczyki w bagażniku, kilka przydatnych dodatków i gadżetów, pojemne schowki w sensownych miejscach czy chociażby schowana pod fotelem pasażera parasolka. Te elementy wydają się banalne, a w tak wielu autach się o tym zapomina. To sprawia, że rodzina nie jest zadowolona i wybierze konkurenta nawet kosztem kilku wad czy przeciętnej stylistyki. Taka właśnie jest Škoda Karoq. Nie jest piękna i urzekająca, ale rodzina poczuje się w niej dobrze. Podsumowanie już na wstępie? Wróćmy zatem do początku.
Czeski SUV bez protoplasty
Czesi są nowicjuszami w wielu dziedzinach motoryzacji i ze wsparciem Volkswagena, niemal każda próba wychodzi im śpiewająco. Debiutujący w 2017 roku Karoq, którego nazwa w wolnym tłumaczeniu z języka autochtonów (mieszkańców wyspy Kodiaq nieopodal Alaski), oznacza „samochód strzała”. Co prawda nie jest to pojazd sportowy, ale jako strzała idealnie wcelował w potrzeby wielu klientów. Ten kompaktowy SUV powstał na bazie płyty podłogowej MQB i można go porównywać do innych modeli z tego segmentu w gamie Grupy Volkswagena tj. Seat Ateca i VW Tiguan. Karoq uzupełnił ofertę niedługo po debiucie Kodiaqa. Obecnie w portfolio czeskiego producenta mamy już trzech przedstawicieli segmentu SUV-ów i crossoverów – Kamiqa, Karoqa i największego Kodiaqa.
Nieangażujący design z nutą nowoczesności
Škoda Karoq z pewnością nie jest autem, które powoduje skręt szyjny u przechodniów oraz innych kierowców. O stylistyce można powiedzieć, że nie jest zbyt angażująca i zachwycająca, ale trudno jej odmówić swoistego uroku. Jest bardzo poprawnie, nawet ładnie, ale nic ponad to. To źle? Niekoniecznie, szczególnie, jeśli mówimy o aucie o cechach rodzinnych. Niektórzy wolą pozostać anonimowi, ale nie chcą sobie odmawiać komfortu, wygody i wielu ciekawych elementów wyposażenia.
Wracając do stylistyki, testowałem odmianę Sportline, która cechuje się wieloma sportowymi dodatkami. Wiem, sportowe dodatki i kompaktowy SUV – to brzmi trochę dziwnie – ale producent nie przesadził i wszystko zaprojektował ze smakiem. Mamy zatem zmienione nakładki na zderzaki z przodu i z tyłu, delikatną lotkę dachową, czarne akcenty (m.in. przedni grill) oraz felgi w tym kolorze. Wygląda to nieźle, choć osobiście preferowałbym odmianę Scout z terenowymi dodatkami. Taki charakter bardziej pasuje mi do auta, które ma udawać terenówkę, a nie auto sportowe.
Wygodne wnętrze z charakterem
O wiele więcej sportu można poczuć we wnętrzu i w tym przypadku, producent nie był już tak powściągliwy. Na uwagę zasługują przede wszystkim świetne fotele z rewelacyjnym podparciem bocznym i zintegrowanymi zagłówkami. Nie dość, że wygląda to rewelacyjnie, to również dobrze sprawdza się podczas podróży. Na brak regulacji zagłówka mogą jedynie narzekać osoby o bardzo niskim lub bardzo wysokim wzroście.
Świetnie prezentuje się także kierownica obszyta skórą o dwóch fakturach. Jej wieniec jest dość gruby, rewelacyjnie leży w dłoniach, zaś dodatkowych sportowych smaczków dodają „bicepsy” oraz spłaszczone dno. To wszystko w połączeniu z ciemną tapicerką, czarną podsufitką i romboidalnymi wzorami na fotelach i kanapie daje naprawdę pozytywne wrażenie. Momentami aż żałowałem, że to „tylko” Karoq z 2.0 TSI.
O ergonomii nie ma co dyskutować, bo jest na bardzo wysokim poziomie. Wszystko jest pod ręką, działa tak jak należy, jest miłe w dotyku i świetnie spasowane, ale… nie wszędzie. Uchwyty w drzwiach, szczególnie po stronie pasażera nie były zbyt równo i starannie zamontowane, elementy plastiku średnio do siebie pasowały i czasami wydawały nieprzyjemne dźwięki. Nie wiem, czy to wina testowego egzemplarza, czy przypadłość Karoqa, ale Škoda przyzwyczaiła nas do świetnej jakości i mamy prawo się do tego przyczepić. Poza tym drobnym detalem, wszystko było w porządku.
Miejsca nie brakowało ani na fotelach z przodu, ani kanapie z tyłu. Co prawda wysoki kierowca lub pasażer, gdy zajmie wygodną pozycję, pozbawi pasażera z tyłu przestrzeni na nogi, ale miękkie obicia foteli z tyłu zadbają o ściśnięte kolana pasażerów podróżujących na kanapie. Bagażnik również nie rozczarowuje, jest ustawny i pojemny (521 lub 1630 litrów), zaś liczne dodatki i udogodnienia znacząco ułatwiają aranżację bagażu. Nie brakuje również nawiewów z tyłu. Jak mówiłem – w tej klasie trudno się do czegokolwiek przyczepić. Rodzina będzie zadowolona. A kierowca?
Kwintesencja kompaktowego SUV-a ze sportowym pierwiastkiem
Nie wszyscy lubią jeździć SUV-ami. Niektórym wydaje się, że jest to skrajnie beznamiętne i mało absorbujące zajęcie. Owszem, ja też tak uważałem, ale chyba się starzeję, bo gdy testuję tego typu auto, cały tydzień chodzę spokojny, zadowolony i zrelaksowany. I właśnie o to chodzi w tego typu autach – mają sprawiać przyjemność, ale nie w formie emocji i adrenaliny, tylko relaksu i odpoczynku. Pokonanie Škodą Karoq kilkuset kilometrów dziennie nie było problemem, bowiem to auto w podróży sprawdza się genialnie. Jest wygodne, komfortowe i przewidywalne. I właśnie takie ma być! W końcu to auto rodzinne, nie sportowe.
Mimo to kierowca, jeśli tylko zechce, może poczuć promil przyjemności sportowych. Jednostka benzynowa 2.0 TSI o mocy 190 KM z momentem obrotowym rzędu 320 Nm w połączeniu z 7-biegowym DSG i napędem 4×4 naprawdę robi robotę! Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje 7,3 sekundy! To rewelacyjny wynik i to naprawdę czuć! Na światłach możemy zawstydzić niejedno auto o sportowych aspiracjach, zaś podczas mocnego przyspieszania do uszu kierowcy dostaje się wspomagany przez głośniki przyjemny dźwięk.
Wiem, nie każdy to lubi, to takie oszukiwanie samego siebie, ale jeśli w rodzinie jest tylko jedno auto i musi być ono rodzinne, taki substytut można zaakceptować. Niektórzy powiedzą, że to taki wegański burger – oszustwo. Ale można się przyzwyczaić i jeśli musisz konsumować tylko to, po jakimś czasie może sprawiać ci to przyjemność.
Testowany egzemplarz był wyposażony w adaptacyjne zawieszenie DCC z funkcją wyboru trybu jazdy Driving Mode Select dla napędu 4×4 oraz opcją Off Road. Jak to się sprawdzało w praktyce? Fantastycznie! Zmiana trybów jazdy naprawdę odczuwalnie modyfikowała charakter samochodu. W trybie Comfort auto płynie po drodze, zaś pokonywanie nierówności np. w mieście, na bocznych drogach czy osiedlowych uliczkach ze stosunkowo niewielką prędkością, było czystą przyjemnością. Oczywiście do czasu, a konkretniej do pewnej prędkości, gdyż jadąc szybciej auto zaczyna się nieprzyjemnie przechylać, falować itp. Można dostać choroby lokomocyjnej.
W większości przypadków najlepszym wyborem będzie oczywiście tryb Normal, który jest pośrednią wszystkich cech. Tryb Sport pozwala wycisnąć z Karoqa jeszcze więcej emocji za sprawą utwardzenia zawieszenia oraz układu kierowniczego. Nierówności wybierane są nieco bardziej brutalnie, układ kierowniczy staje się cięższy, ale bardziej precyzyjny, zaś szybsze pokonywanie zakrętów sprawia sporą frajdę.
Oczywiście tryby jazdy wpływają na pracę przepustnicy oraz skrzyni biegów, co jest najbardziej odczuwalne w dwóch skrajnych ustawieniach tj. Eco i Sport. Ten pierwszy jest dla bardzo cierpliwych i spokojnych kierowców, ten drugi dla nerwusów, którzy ciągle muszą mieć pod stopą pełną moc bez względu na hałas i wkręcający się wysoko silnik. Swoją drogą, pewną przypadłością Karoqa, przynajmniej w moim wypadku, było cicho popiskujące na nierównościach przednie zawieszenie. Nie wiem czy to wyjątek, czy też reguła, ale bywało to irytujące.
Trudno mieć również zarzuty co do spalania. Pokonując trasę o długości 186 kilometrów, z czego około 80 km stanowiły drogi ekspresowe, a reszta różnej jakości drogi wojewódzkie z kilkoma miastami po drodze, średnie spalanie na poziomie 6,4 l/100 km wydaje się wynikiem rewelacyjnym. Dla porównania testowany niedawno przeze mnie Hyundai Tucson z silnikiem 1.6 T-GDI o mocy 177 KM przekładnią automatyczną i napędem na przednią oś, na tym samym dystansie spalił niecałe 8 l/100km. W mieście czeski SUV zadowoli się około 8 l/100 km przy spokojnej jeździe, korki i dynamiczna jazda dodaje do wyniku minimum litr. Trasa ekspresowa – około 7 l/100 km.
Czy to się opłaca?
Spoglądając na cennik Škody Karoq, można odnieść wrażenie, że jest bardzo rozsądny i nieźle ułożony. I tak jest w istocie, z jednym wyjątkiem. Jakim? O tym za chwilę. Faktem jest, że podstawowy Karoq z silnikiem 1.0 TSI o mocy 115 KM z 6-biegowym manualem i wyposażeniem Ambition to koszt 90 550 złotych. Bardzo rozsądnie. Za odmianę Style trzeba zapłacić już 98 400 zł, ale to nadal poniżej bariery 100 000 złotych.
Inwestując 105 550 złotych otrzymamy również bazowy model Style, ale już ze 150-konnym silnikiem TSI oraz 7-biegową przekładnią DSG. Moim zdaniem zdecydowanie warto dopłacić do tej wersji silnikowej, bowiem Karoq zyskuje na dynamice i komforcie jazdy. Za testowaną odmianę Sportline z tym silnikiem trzeba zapłacić 120 050 złotych. Jest również mnóstwo wersji z silnikiem wysokoprężnym od cennikowych 102 550 złotych za odmianę Ambition i silnik 1.6 TDI o mocy 115 KM z 6-biegową skrzynią manualną, po najdroższą wersję Scout za 148 400 złotych z silnikiem 2.0 TDI 190 KM z napędem 4×4 i skrzynią DSG.
A co dostaniemy w bazowej odmianie Ambition? Naprawdę całkiem sporo. Będą to między innymi 17-calowe felgi aluminiowe, skórzana kierownica wielofunkcyjna, czarne relingi dachowe, czujniki parkowania z tyłu, system wspomagania ruszania pod górę, przednie światła przeciwmgłowe, tylne światła w technologii LED, asystent świateł z funkcją Coming oraz Leaving Home z czujnikiem zmierzchu, kontrola odstępu z funkcją awaryjnego hamowania, tempomat, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka z oświetleniem wokół drzwi oraz dwustrefową klimatyzację automatyczną. Jak dla rodziny – więcej niż wystarczająco.
Testowana wersja Škody Karoq Sportline z silnikiem 2.0 TSI o mocy 190 KM, przekładnią DSG i napędem 4X4 to koszt 135 550 złotych. W skład wyposażenia wchodzi m.in. 18-calowe czarne felgi aluminiowe, sportowa kierownica wielofunkcyjna, bezkluczykowy system obsługi auta Kessy Full, przyciemniane tylne szyby, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, reflektory przednie w technologii Full LED z funkcją adaptacji świateł AFS, przednie światła przeciwmgłowe w technologii LED z funkcją Corner, kamera cofania, sportowe fotele, czarna podsufitka i oświetlenie LED w środku. Oprócz tego testowany model był doposażony w wiele dodatków tj. podgrzewane fotele z przodu i skrajne miejsca na tylnej kanapie, wirtualny zestaw wskaźników, elektrycznie otwieraną i zamykaną pokrywę bagażnika, elektrycznie odchylany hak holowniczy czy też zawieszenie adaptacyjne DCC. Te i kilka dodatków windują cenę Škody Karoq do poziomu 175 050 złotych, a jest jeszcze kilka gadżetów, które możemy dorzucić.
Podsumowanie
Właśnie w dodatkach i opcjonalnym wyposażeniu można doszukiwać się pewnej wady. Choć tak naprawdę jest to taka „wadozaleta”. Z jednej strony mamy bowiem mnóstwo możliwości personalizacji i ułożenia auta pod swoje preferencje, z drugiej zaś to wszystko sporo kosztuje i z rozsądnie wycenionego kompaktowego SUV-a, może zrobić się bardzo droga zabawka. Oczywiście świetnie wyposażona, naszpikowana elektroniką i ciekawymi funkcjami, ale nadal bardzo droga.
Moim zdaniem wszystko ma sens do pewnego poziomu, a w testowanym modelu ten poziom sięgnął granicy opłacalności. Škoda Karoq to naprawdę genialne auto, ale pod warunkiem, że podczas konfiguracji zachowamy umiar, bowiem gdy cena przekracza 180-190 tysięcy złotych, w tle zaczynają pojawiać się bardzo groźni, więksi i ładniejsi konkurenci, nawet z tego samego podwórka.