Sergio Perez w stajni z Milton Keynes to oznaka, że firma Red Bull złamała własną tradycję odnośnie promowania własnych talentów z programu juniorskiego. Tym razem Meksykanin ma zapewnić regularność i zwiększyć szanse ekipy w walce o najlepsze miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Alexander Albon nie gwarantował tego i nie sprawdził się w trakcie sezonu 2020. Dlatego Taj został zdegradowany do funkcji rezerwowego zawodnika.
Perez w Red Bullu to klucz do sukcesu w walce o mistrzostwo
Weteran wyścigów Grand Prix z 10-letnim stażem, od dawna uważany jest za jednego z najbardziej konsekwentnych kierowców w F1. Zwłaszcza po 7-letnich startach w stajni z Silverstone, która występowała pod nazwami Force India i Racing Point. Były kierowca Red Bulla cieszy się, że jego pracodawca postanowił zaryzykować.
– Z Perezem otworzy się przed nimi świat. Nie mówię, że od razu będzie szybko płonął, ale dzięki dziesięcioletniemu doświadczeniu w różnych zespołach rozwinął talent do zdobywania szczytów w niedzielę. Czyli wtedy, kiedy musi – powiedział Robert Doornbos.
Czy „Checo” pomoże Red Bullowi w walce o mistrzostwo?
Nikt nie spodziewa się, że Perez będzie miał tak duże problemy z prowadzeniem auta Red Bulla. Poprzednio Pierre Gasly i Alexander Albon nie okiełznali Czerwonego Byka, tym razem ma być inaczej. Na pewno na korzyść „Checo” przemawia jego doświadczenie z Saubera, McLarena i Force India/Racing Point. Jego poprzednicy, poza Danielem Ricciardo, dostawali kokpit Red Bulla po jednym sezonie lub nieco ponad pół sezonu w Toro Rosso. Tym razem stajnia z Milton Keynes może liczyć na to, że ich nowy kierowca szybko się zaadoptuje. To miałoby pozwolić im przeprowadzić podwójny atak na Mercedesa.
– Sportowiec musi być samolubny, aby dotrzeć na szczyt. Jeśli Perez i Verstappen będą mieli dwa lub trzy mocne weekendy na początku sezonu, Red Bull będzie ostatnim zespołem, który powie, że jest wyraźny pierwszy i drugi kierowca. Jeśli talent osiągnie szczyt, Red Bull tylko to poprze. Niech będą walczyć między sobą na torze. Oczywiście, nie uderzając się w siebie nawzajem – zakończył holenderski ekspert.