Connect with us

Czego szukasz?

powered by Advanced iFrame. Get the Pro version on CodeCanyon.

Formuła 1

Haas F1 – amerykańska nadzieja na sukces | Zespoły F1 2021

Sezon 2021 będzie, a raczej powinien miejmy nadzieję, trwać 10 miesięcy. W trakcie trwania rywalizacji w królowej sportów motorowych przedstawimy wam zespoły, które będą walczyły o miano najlepszych w tym roku. Dziś zapoznamy się z zespołem Haas F1, który jest najmłodszy w stawce, gdyż powstał w 2016 roku. Mimo to, odcisnął już trwałe piętno w historii Formuły 1. Jak wyglądały poprzednie lata w ich wykonaniu? Kto jest tam najbardziej decyzyjny? Czego można od nich oczekiwać w sezonie 2021?

Haas F1
Fot. Haas F1 Team

Historia zespołu Haas F1

Idea dołączenia do Formuły 1

Dorobek Amerykanów w XXI wieku w Formule 1 do 2013 roku liczył starty zaledwie jednego kierowcy, który nie podołał oczekiwaniom. Mowa oczywiście o byłym kierowcy Scuderii Toro Rosso, którym był Scott Speed. Spędził on w królowej sportów motorowych półtorej sezonu i kompletnie zawiódł. Poza tym, Stany Zjednoczone organizowały w latach 2000-2007 Grand Prix, które odbywało się na znanym torze Indianapolis. USA powróciły do kalendarza dopiero po pięciu latach, w 2012. Tym razem kierowcy rywalizowali ze sobą na nowym torze w Austin.

W grudniu 2013 roku, Międzynarodowa Federacja Samochodowa, czyli w skrócie FIA, ogłosiła wolne miejsce w stawce na sezon 2015. Początkowo chętnych wysłaniem aplikacji było trzech, a byli to: serbski właściciel firmy AMCO, Zoran Stefanović; były dyrektor takich zespołów jak HRT, czy Force India, Colin Kolles oraz twórca i właściciel firmy Haas Automation, znanej z produkcji obrabiarek CNC, Gene Haas. Najbardziej zainteresowany okazał się Haas, któremu zależało na tym, żeby po wielu latach Amerykanie mieli własny zespół w Formule 1. Dlatego też podjął decyzję o wpłaceniu wpisowego, co było jednym z najważniejszych kroków. Od tamtego momentu można było poważnie myśleć o powstaniu zespołu Haasa.

ZOBACZ TAKŻE
Przedsezonowe testy F1 2022. Wszystko, co musicie o nich wiedzieć

Poważne przymiarki zespołu Haas F1

Kolejną kwestią było to, kto będzie ścigał się w barwach nowego zespołu Haas F1. Na początku właściciel uważał, że na miejsce w zespole zasługuje Danica Patrick. Porzucił to jednak, prawdopodobnie z uwagi na brak doświadczenia. To ono stało się podstawą do znalezienia kierowców. Pod koniec 2014 mówiono o tym, że w barwach Haasa może się ścigać Adrian Sutil, jednak również to nie wypaliło. W grudniu tego samego roku wszystko nabrało rozpędu po tym, jak Haas uiścił depozyt w wysokości 20 milionów dolarów. Ponadto, wykupiono fabrykę zespołu Marussia wraz z projektem bolidu na sezon 2015. Gene Haas podjął decyzję o przełożeniu startów w Formule 1 na sezon 2016, a to z uwagi na lepsze przygotowanie do rywalizacji.

Na początku 2015 r. mogło się wydawać, że sprawa nieco ucichła, ponieważ do informacji publicznej nie wypłynęło nic istotnego, poza zatrudnieniem kolejnych ważnych osób do zespołu. Dopiero w sierpniu rozpoczęto poważnie myśleć o zakontraktowaniu kierowców. Jednym z głównych kandydatów był kierowca Marussii, Max Chilton. Ostatecznie wybrano kierowcę zespołu Lotus, Romaina Grosjeana oraz testera Ferrari, Estebana Gutierreza.

Debiut w królowej sportów motorowych

Do Australii, zespół Haas F1 przyleciał w dobrych nastrojach, ze sporymi ambicjami i możliwościami. Co prawda, w treningach i kwalifikacjach nie wyglądało to zbyt kolorowo, ponieważ obaj kierowcy odpadli już w Q1. Wyścig to jednak totalnie inna bajka. W tym momencie dochodzimy do pierwszych podziałów, jeśli chodzi o dyspozycję kierowców. Dla Gutierreza rywalizacja zakończyła się widowiskowo, ale i bardzo niebezpiecznie, na szesnastym okrążeniu.

Na dohamowaniu do szykany Whiteford, Fernando Alonso próbował zaatakować kierowcę Haasa. Meksykanin zaś nie zostawił wystarczająco miejsca i prawe przednie koło McLarena uderzyło w tył bolidu Haasa, przez co samochód Hiszpana zaczął koziołkować, aż wylądował w ścianie. Drugi z kierowców, Romain Grosjean, pojechał znakomicie i skończył wyścig na fantastycznej szóstej pozycji. To zapewniło zespołowi 8 punktów, co jest ogromnym wyczynem, jak na zespół, który dopiero zadebiutował.

Niezły pierwszy sezon w wykonaniu Haasa

Dwa tygodnie później w Bahrajnie było jeszcze lepiej! Już w sesji kwalifikacyjnej Grosjean prezentował się bardzo przyzwoicie, gdyż odpadł dopiero pod koniec Q2. Jego zespołowy partner ponownie przedwcześnie zakończył rywalizację, tym razem z powodu awarii hamulców. Francuz pojechał jak natchniony i dojechał do mety na piątej pozycji, tuż przed ówczesnym kierowcą Toro Rosso, Maxem Verstappenem. Kolejny zastrzyk punktów i dowód na to, że Haas może walczyć o coś więcej, niż miejsce pod koniec stawki. Po wyścigu w Rosji, w którym Romain również punktował, nadszedł kryzys.

Przez cztery kolejne starty, żaden z kierowców nie finiszował w punktowanej dziesiątce. Przełamanie nastąpiło w Austrii, gdzie Francuz skończył na siódmym miejscu. Do końca sezonu punkty zdobywał jeszcze tylko w domowym wyścigu w USA. Na torze Austin zdobył jeden symboliczny punkt. W całej rywalizacji, Grosjean zajął trzynastą pozycję. Głównie dzięki znakomitemu początkowi sezonu zgromadził 29 punktów.

Jego zespołowy partner zaś… ani razu nie dojechał do mety w pierwszej dziesiątce stawki. Najwyższą pozycją Gutierreza, była jedenasta, którą zdobył aż pięć razy. Nie był to udany sezon Meksykanina, popełniał sporo błędów, wydawał się czasem zagubiony. Dla Romaina zaś, cała rywalizacja wydawała się przebudzeniem, udowodnieniem swojej wartości. Zespół Haas F1 w swoim debiucie zajął ósme miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Pokonali przy tym Renault, które początkowo obierali za główny cel.

Esteban Gutierrez, Romain Grosjean, Haas 2016

Fot. Haas F1 Team

Kolejna próba Haasa

Na sezon 2017 zespół Haas F1 postawił sobie cel, chcieli nawiązać walkę o szóste miejsce. Pierwszą zmianą względem zeszłego roku, była zmiana kierowcy. Estebana Gutierreza zastąpił kierowca Renault, Kevin Magnussen. Dla Duńczyka był to czwarty sezon w Formule 1 (liczymy sezon 2015, w którym był testerem McLarena) i nadal wierzył, że może się odbudować po nieudanej przygodzie z francuską stajnią. Rywalizacja tradycyjnie rozpoczęła się w Australii, gdzie w kwalifikacjach Grosjean osiągnął szósty czas, co było dla zespołu najlepszym rezultatem dotychczas. Niestety, znakomity start zdał się na niewiele, ponieważ już na trzynastym kółku jego bolid uległ awarii. Na domiar złego, kilkanaście okrążeń później z powodu kolejnej awarii swój udział w wyścigu zakończył Magnussen.

W drugiej rundzie sezonu swoje pierwsze punkty dla amerykańskiej stajni zdobył Magnussen, dojechał na bardzo dobrej ósmej pozycji. Aż do końca sezonu kierowcy punktowali nieregularnie, gdyż średnio w co drugim wyścigu jeden z nich dojeżdżał do mety w dziesiątce. Fantastyczne dla nich się okazały Grand Prix Monako i Grand Prix Japonii, w których zarówno Francuz, jak i Duńczyk zdobywali punkty. Najlepszym rezultatem dla zespołu Haas F1 w tym roku była szósta lokata, którą uzyskał Romain Grosjean, podczas wyścigu na Red Bull Ringu. W przeciągu całej rywalizacji, kierowcy prezentowali mniej więcej podobne rezultaty. W ostateczności w klasyfikacji konstruktorów zajęli ponownie ósme miejsce, jednak z prawie dwukrotnym dorobkiem punktowym, względem zeszłego roku. Z pewnością pomógł w tym Kevin Magnussen, który w przeciwieństwie do Gutierreza potrafił pojechać solidny i spokojny wyścig.

Romain Grosjean, Haas 2017

Fot. Haas F1 Team

Dramat na inaugurację kampanii

Kolejny sezon miał być kluczowym, kierowcy, jak i cały zespół chcieli udowodnić właścicielowi, Gene Haasowi, że jego pieniądze nie idą na marne. Jak chcieli, tak zrobili. Rywalizacja rozpoczęła się z rozmachem, ponieważ w kwalifikacjach do inauguracji kampanii po raz pierwszy obaj zawodnicy awansowali do Q3. Najciekawsze jest to, że nie były to miejsca 9-10! Kierowcy Haasa wykręcili bardzo konkurencyjne czasy, co pozwoliło im startować z piątego i szóstego pola (po karze dla Daniela Ricciardo). W wyścigu zaś… doszło do katastrofy.

Świetnie wystartował Magnussen, który po pierwszym zakręcie był już przed Maxem Verstappenem! Holender przez długi czas nie mógł sobie poradzić z Duńczykiem. Wszystko wyglądało znakomicie, aż do momentu pit stopów. Jako pierwszy po nowy komplet opon zjechał Kevin, u którego nie dokręcono poprawnie jednej z opon. Chwilę później taka sama sytuacja przytrafiła się Romainowi, u którego nie dokręcono lewej przedniej gumy. To mógł być jeden z najlepszych momentów zespołu w historii.

Znaczny progres Haas F1

W kolejnym starcie, tym razem w Bahrajnie, Magnussen powetował sobie niepowodzenie z Australii i dojechał do mety na piątej lokacie. Do GP Francji to Duńczyk budował cały dorobek punktowy zespołu, a dopiero w Austrii pierwszy raz w roku zapunktował Grosjean. Od razu dojechał na najwyższej pozycji dotąd, skończył rywalizację na czwartym miejscu, a tuż za nim skończył jego zespołowy partner. Jest to najlepszy rezultat zespołu Haasa do dnia dzisiejszego.

Wracając do roku 2018, po wyścigu w Austrii, Francuz odblokował się i punktował w trzech wyścigach pod rząd. Bardzo dobrze poradził sobie we Włoszech, gdzie wpadł na metę, jako szósty. Niestety po analizie sędziów został zdyskwalifikowany za naruszenie techniczne podłogi swojego pojazdu. W przeciągu całej kampanii, zespół Haas F1 radził sobie świetnie. Regularne punkty i jazda na wysokim poziomie spowodowała awans w klasyfikacji konstruktorów nie o jedno, a aż o trzy pozycje! Rekordowa liczba punktów, dochodząca do 100 może robić wrażenie.

Fot. Formula 1 / Twitter

Obiecujące GP Australii

Model biznesowy zespołu Haas F1 zakładał niewielu sponsorów i bliskie zbratanie się z firmami Dallara i Ferrari. Dostarczały one kolejno podwozie i jednostki napędowe dla pojazdów Haasa. W roku 2019 było inaczej, zarząd postanowił zawrzeć sporą umowę sponsorską z brytyjskim producentem napojów energetycznych, Rich Energy. Historia całej firmy wraz z zawirowaniami z nimi związanymi zasługuje na zupełnie inny materiał. W skrócie, William Storey, właściciel Rich Energy, przed rozpoczęciem kampanii zobowiązał się zapłacić 30 milionów funtów zespołowi. Były to spore pieniądze, które miały pomóc w rozwoju bolidu i teamu. Malowanie samochodu odbiegało od dotychczasowych, zamiast bieli z czernią ujrzeliśmy cały czarny bolid ze złotymi wstawkami.

W kwalifikacjach obaj kierowcy Haasa znów zakwalifikowali się do trzeciej części czasówki. Grosjean w spółce z Magnussenem modlili się, aby sytuacja z zeszłego roku nie powtórzyła się. Niestety, w przypadku Francuza prośby i błagania na nic się zdały. Po tym, jak zjechał po wymianę opon, lewy przód nie został poprawnie założony. Mimo to zdołał utrzymać się na torze przez kilka okrążeń, aż do momentu zsunięcia się opony. Szczęśliwie, Magnussen dojechał do mety na szóstym miejscu.

Konferencja prasowa Haas 2019

Fot. Haas F1 Team

Kubeł zimnej wody i afera z Rich Energy

Po niezłym starcie coś się zepsuło. Nagle okazało się, że bolidy Haasa są bardzo wolne na prostych i szybko się przegrzewają. Najlepszym dowodem na to było GP Austrii. Kevin Magnussen, po dramacie ze skrzynią biegów w kwalifikacjach zdołał awansować do Q3. Startował z dziesiątego pola, z którego po starcie bardzo szybko spadł w dół stawki, a cały wyścig zakończył na dopiero 19. miejscu.

Czasem zdarzały się przebłyski, jak w Niemczech, gdzie obaj kierowcy dojechali w punktach. Niestety była to rzadkość. Na domiar złego, po fatalnym GP Wielkiej Brytanii, gdzie chwilę po starcie Francuz z Duńczykiem zderzyli się, odezwał się właściciel Rich Energy. Zdenerwowany Storey ogłosił na social mediach zerwanie kontraktu z zespołem, z powodu za słabych rezultatów. Początkowo ogłaszano, że Haas będzie rywalizował z Red Bullem, a tymczasem głównym konkurentem Amerykanów został Williams. Cały sezon został spisany na straty. W klasyfikacji konstruktorów zajęli dziewiąte miejsce, pokonali jedynie wspomnianego wcześniej Williamsa. To była fatalna kampania.

Kevin Magnussen, 2019

Fot. Haas F1 Team

Miniony rok w wykonaniu Haas F1

Sezon 2020 stał pod znakiem zdenerwowania w zespole Haas F1. Dokładniej chodzi o dyspozycję kierowców. Cierpliwość Guenthera Steinera się kończyła, ale ostatecznie Romain Grosjean i Kevin Magnussen otrzymali ostatnią szansę. Kampania rozpoczęła się stosunkowo późno, ponieważ, jak dobrze wiadomo, pandemia koronawirusa osiągnęła skalę globalną. Starty w Austrii lekko mówiąc nie były udane, gdyż podczas pierwszego wyścigu w obu bolidach Haasa doszło do awarii hamulców.

Światełkiem w tunelu okazało się GP Węgier, w trakcie którego Magnussen dojechał na dziesiątym miejscu. Jak się okazało, był to ostatni punkt zdobyty przez Duńczyka w Formule 1. Ogólnie, w przeciągu całego sezonu Haas był zespołem rywalizującym w dole stawki. Zazwyczaj walczyli z Williamsem o to, kto skończy przedostatni. Najlepszym rezultatem w trakcie całej kampanii była dziewiąta pozycja, którą zdobył Romain Grosjean, podczas GP Eifelu. W klasyfikacji konstruktorów Haas „wywalczył” przedostatnie miejsce z dorobkiem zaledwie trzech punktów.

Kevin Magnussen, 2020

Fot, Haas F1 Team

Makabryczny wypadek Grosjeana

Podczas wyścigu o GP Bahrajnu doszło do fatalnie wyglądającej kraksy. Tuż po starcie, na prostej za trzecim zakrętem, Grosjean próbował zjechać na prawą stronę. Zrobił tak, ponieważ zauważył, że kierowcy przed nim znajdują się bardzo blisko siebie i jest możliwość kontaktu z nimi. Niestety, tylne koło Francuza zahaczyło o koło kierowcy AlphaTauri, Daniila Kvyata. Kierowca Haasa wpadł w bandę z prędkością 192km/h i siłą 67G. Samochód stanął w płomieniach, a każdy obserwator przez krótką chwilę myślał o najgorszym.

Szczęśliwie, po około 20 sekundach z płonącego wraku wydobył się Grosjean, któremu od razu została udzielona pomoc medyczna. Po badaniach okazało się, że jedynie ręce zostały poparzone. To pokazuje, jak bezpieczna jest obecna Formuła 1. Na dwa ostatnie starty, Francuza zastąpił debiutant, Pietro Fittipaldi, który skończył kolejno 17. i 19. Młody Brazylijczyk dopiero poznawał ogromny świat, także nie można było się po nim spodziewać cudów w kiepskim bolidzie Haasa. Mimo to, ukończył oba wyścigi, co można już uznać jako dobry rezultat.

Najciekawsze momenty

Zmarnowana szansa na dobry wynik i niebezpieczny Magnussen

Zespół choć młody, to ma na koncie już wiele ciekawych momentów. Dowodem jest wspomniane GP Bahrajnu z 2016 roku. Zarówno Gutierrez jak i Grosjean spisywali się świetnie. Szansę na punktowy wynik Meksykanina zabrała jednak awaria bolidu. Francuz z kolei zdołał ukończyć zawody na niesamowitej piątej pozycji. 

W 2017 roku cały padok miał na pieńku z Magnussenem. Na Hungaroringu wywiózł on na trawę Nico Hulkenberga. Niemiec w strefie wywiadów poszedł „pogratulować” mu zachowania.  Hulk usłyszał w odpowiedzi „s**j mi j*j*, kochanie”. Kolejna afera wybuchła w Malezji. Duńczyk zaciekle bronił się przed atakami Fernando Alonso. W pewnym momencie doszło do kontaktu. Wściekły Hiszpan rzucił „Co za idiota! Hulkenberg ma rację!”. Potem dodał „wśród kierowców jesteśmy mniej więcej zgodni, co do jego zachowania na torze – jest 19 do 1”.

Komiczna sytuacja Grosjeana oraz narzekanie na bolid zespołu Haas F1

W 2018 roku w Azerbejdżanie Grosjean rozbił się za samochodem bezpieczeństwa. Wtedy z ust jego inżyniera padły słowa „I think Ericsson hit us”, myśląc, że Szwed spowodował kraksę Francuza. Co ciekawe potem,  Magnussen twardą walką z Gaslym, przyczynił się do… wyeliminowania Bottasa, który prowadził. Fin bowiem najechał na jeden z odłamków pozostawionych przez obu kierowców i pękła mu opona.

Warto wspomnieć o sytuacji z Grand Prix Kanady z 2019 roku. Magnussen w kwalifikacjach doszczętnie rozbił swój bolid. Co za tym idzie w wyścigu musiał startować z zapasowymi częściami. Zawody w jego wykonaniu to był dramat. Duńczyk w pewnym momencie zaczął głośno wypowiadać swoje zdanie co myśli na ten temat. Sam Gunther Steiner musiał go uciszać

W 2020 roku w czasie GP Węgier, Amerykanie błysnęli zmysłem taktycznym. Na okrążeniu formującym wezwano bowiem obu kierowców, by założyć im opony przeznaczone na suchą nawierzchnię. Sztuczka ta udała się i Magnussen po karze za instrukcje na okrążeniu formującym zainkasował jeden punkt.

Najważniejsze osoby w zespole

Gene Haas

Właścicielem amerykańskiej stajni jest Gene Haas. Amerykanin w sporty motorowe angażuje się od wielu lat, wystawiając swój zespół w serii Nascar. Z tego względu rzadko pojawia się w padoku Formuły 1. Biznesman z Ohio rocznie inwestuje ponad 100 milionów USD w ekipę, która startuje w królowej sportów motorowych. Co ciekawe traktuje to też jako reklamę, swojej własnej firmy która produkuje od ponad ćwierć wieku obrabiarki CNC. Gene Haas znany jest z zaufania do kierowców, przez to w tej stajni startował Romain Grosjean i to mimo wszystkich wypadków od 2018 roku. Po chudych latach dla zespołu, Amerykanin zatrudnił w swoje szeregi dwie żyły złota – Micka Schumachera oraz Nikitę Mazepina. Obaj zawodnicy przynieśli za sobą grube miliony, zapewniając finansowy byt ekipie.

Gene Haas

Fot. Haas F1 Team

Gunther Steiner

Drugą pierwszoplanową postacią w zespole jest Gunther Steiner, czyli szef zespołu. Trudno w padoku znaleźć drugą taką osobę. Włoch w świecie motorsportu znany jest od 1986 roku. W F1 pracował między innymi w zespole Jaguar. Jego doświadczenie jest zdecydowanie niepodważalne. Gene’a Haasa poznał w 2010 roku i kiedy tylko ten zdecydował się na inwestycję w F1, to od razu namówił Steinera do współpracy. Sam zainteresowany jest także bezapelacyjnie ulubieńcem kibiców, zasługa w tym produkcji Netflixa „F1 – Jazda o życie”, jak i jego niepodrobionego stylu.. Szef zespołu Haas słynie z ciętego języka, zawsze mówi to co myśli i z pewnością sądząc po efekcie podoba się to wielu. Warto dodać, iż to on namówił Dallarę do współpracy, jak amerykańska stajnia wkraczała w świat Formuły 1.

Gunther Steiner

Fot. Haas F1 Team

Obecni kierowcy Haas F1 Team

Mick Schumacher

Mick Schumacher urodził się 22 marca 1999 roku w Szwajcarii. Jest synem siedmiokrotnego mistrza świata, Michaela. Swoje pierwsze kroki w sportach motorowych stawiał w 2008 roku, jednak żeby uniknąć atencji z powodu nazwiska, ścigał się z nazwiskiem matki. Dopiero w 2014 roku pseudonim zmieniono, na „Mick Junior”. Schumacher od małego radził sobie bardzo dobrze, ponieważ bardzo szybko przebrnął przez karting, Formułę 4 i Formułę 3. Wówczas pod swoje skrzydła wzięła go akademia Ferrari i tym samym został kierowcą znanego zespołu Prema. W swoim drugim sezonie w Formule 4, został wicemistrzem, a dwa lata później zdobył tytuł mistrza Formuły 3.

Schumacher ścigał się w barwach Premy aż do 2020 roku, jego debiut w Formule 2 być może nie zachwycił, ale zdołał wygrać jeden wyścig. Prawdziwym sukcesem okazał się sezon 2020, w którym pozostał w zapleczu królowej sportów motorowych. Tym razem jego zespołowym partnerem został obiecujący Rosjanin, Robert Shwartzman. Można powiedzieć, że rywalizacja o mistrzostwo trwała do końca. Ostatecznie, to Mick, z dorobkiem dwóch wygranych i ośmiu innych podiów został mistrzem Formuły 2. Wiadomym było, że prędzej czy później syn mistrza znajdzie się w najwyższej serii wyścigowej. Tak się stało, gdy odezwał się do niego zespół Haas F1, który zaproponował reprezentowanie ich barw w sezonie 2021.

Mick Schumacher w Haas 2021

Fot. Haas F1 Team

Nikita Mazepin

Nikita Dmitryevich Mazepin urodził się 2 marca 1999 roku w stolicy Rosji, Moskwie. Jego ojciec, Dmitry, jest prezesem ogromnego producenta produktów chemicznych, Uralchemu. Pierwsze wzmianki o startach Rosjanina są datowane na rok 2011, kiedy wziął udział w Trofeo Andrea Margutti. Największym sukcesem w kartingu było wicemistrzostwo CIK-FIA World Championship w 2014. Wówczas przegrał jedynie z obiecującym Brytyjczykiem, Lando Norrisem. Od sezonu 2015, Mazepin ściga się w single-seaterach, wtedy zadebiutował w Formule Renault 2.0.

Rok później odezwał się do niego zespół Formuły 1, Force India, której został testerem. Jego kariera w Formule Renault i Formule 3 nie liczyła za wielu sukcesów. Nie dość powiedzieć, że najlepszym rezultatem była dziesiąta, osiągnięta w 2017 roku. Następnie, Mazepin wziął udział w serii GP3. Tam o dziwo poradził sobie znakomicie, w swoim debiutanckim sezonie został wicemistrzem. Mistrzostwo zdobył wtedy Anthoine Hubert, dla którego było to jedno z największych osiągnięć w karierze.

W 2019, Nikita poszedł o krok wyżej, ponieważ zadebiutował w Formule 2, w barwach zespołu ART GP. Jego zespołowy kolega, Nyck de Vries został mistrzem, Rosjanin zaś zakończył rywalizację na odległej 16. pozycji. Podczas kolejnej próby, Dmitry Mazepin postanowił kupić synowi miejsce w debiutanckim zespole Hitech. Tym razem poszło o wiele lepiej, niż poprzednio. Mimo mizernego początku, Mazepin rozkręcał się z każdym startem. Przełożyło się to na piąte miejsce w generalce z dwoma wygranymi i czterema podiami na koncie. Po niezłej kampanii ojciec Nikity podjął decyzję o dołączeniu do Formuły 1, w roli sponsora Haasa. Przez to wiadomym było, że młody kierowca tym samym dołączy do stawki w przyszłym sezonie.

Nikita Mazepin kierowca Haasa 2021 F1

Fot. Haas F1 Team

Nasza predykcja na sezon 2021

Po bardzo nieudanym zeszłym sezonie, Haas F1 z pewnością będzie chciał odbić się od dna. Tym razem pożegnano duet Grosjean-Magnussen, a szansę otrzymali „młodzi-gniewni”. Ich brak doświadczenia jest z pewnością najsłabszym punktem. Poza tym, wokół osoby Nikity Mazepina zrobiło się mnóstwo szumu. To z uwagi na dwa aspekty. Pierwszym, jest jego bardzo agresywny styl jazdy, przez który ciężko o walkę fair play.

Dowodem było Grand Prix Sakhiru w Formule 2. Trzy razy zjeżdżał na bok, spychając atakujących go kierowców na ścianę. Podczas jednej z takich sytuacji, wywiózł Felipe Drugovicha na pobocze, przez co Brazylijczyk, który miał uruchomiony DRS, uszkodził tabliczkę na dohamowaniu do zakrętu. Drugim powodem zaś jest zachowanie samego zainteresowanego. Jakiś czas temu do sieci wyszło nagranie, na którym Rosjanin ewidentnie okazał swój brak kultury i poszanowania wobec płci pięknej.

Schumacher za to ma sporo do udowodnienia, najprawdopodobniej najwięcej z wszystkich kierowców. To on dzierży nazwisko po siedmiokrotnym mistrzu świata i również po nim można oczekiwać sukcesów. Jednak w pierwszym roku startów nie zwiastuję cudów. Według nas, zespół Haas F1 ponownie zakończy rywalizację na dziewiątym miejscu, lecz życzymy Mickowi i Nikicie zdobycia kilku punktów do kolekcji. Tym razem wyżej stawiamy Niemca.

5/5 (liczba głosów: 4)
Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama