Legenda rajdowych tras. Luksusowy rywal Golfa. Odrzucony projekt Poloneza. Przerośnięty bliźniak Fiata Bravo. Lancia Delta znana jest pod wieloma przydomkami – czasem zasłużonymi, czasem nie. Zaprezentowany jesienią 1979 roku model początkowo był po prostu ładniejszym kuzynem Fiata Ritmo. Oferował silniki o mocy poniżej 85 KM, dopiero po trzech latach przekraczając magiczne 100 „kucy” w wersji GT. To dzieło studia Italdesign (a dokładniej samego Giugiaro) było bardzo poprawnym autem kompaktowym (notabene krótszym od nowej Skody Fabii o ponad 20 cm). Na tyle poprawnym, że w 1980 został Europejskim Samochodem Roku, wyprzedzając na podium Opla Kadetta i Peugeota 505.
Z gorącej Italii na mroźną północ
Lancia Delta pierwszej generacji jest zdecydowanie modelem, na temat którego można wyłowić ogromną ilość ciekawostek. Przykładowo – między 1980 a 1982 rokiem, była produkowana również jako Saab 600. Był to oczywiście wariant głównie na rynki skandynawskie, z lepszym zabezpieczeniem antykorozyjnym i wydajnym ogrzewaniem.
Lancia Delta – jeden z prekursorów rajdowej Grupy B
Po szwedzkim eksperymencie nastał czas zabawy ze sportem. Od 1984 roku w ofercie była odmiana HF Turbo z doładowanym silnikiem 1.6 o mocy 130 lub 140 KM, zależnie od rocznika. Niedługo później rozpoczęła się przygoda z rajdami – najpierw pod postacią bazującego na modelu 037 Monte Carlo wariantu Delta S4. Ten napędzany na cztery koła potwór startujący w Grupie B dysponował mocą od 450 do 650 koni mechanicznych, uzyskiwanych z silnika o pojemności 1.8 litra. O tym jak szalona wówczas była to wartość świadczy fakt, że podczas testów trwających w 1986 roku w Portugalii, auto notowało czasy na poziomie połowy stawki F1! To tak jakby dziś Yaris WRC pokonał na torze Lando Norrisa w jego McLarenie – mi osobiście jest trudno to sobie wyobrazić.
Lancia Delta S4 była niestety też odpowiedzialna za szybki koniec Grupy B. To za jej kierownicą zginął podczas Rajdu Korsyki Henri Toivonen, ostatecznie kończąc krótkie panowanie tej klasy na rajdowych trasach.
Do dzisiaj pozostaje marzeniem wielu
W tym momencie zaczyna się historia najważniejszej, najbardziej pożądanej z odmian, czyli Integrale. 6 tytułów rajdowych mistrzów świata w kategorii producentów (z rzędu!), w tym czasie również 4 tytuły dla kierowców. Więcej na temat jej dokonań nie trzeba mówić. Z powodu wymagań homologacyjnych, miała ona też swój drogowy odpowiednik. Początkowo dysponowała mocą 185 KM, by sukcesywnie „rosnąć w siłę”, aż do 215 KM w wersji Evoluzione II z 1993 roku.
Kolejne dwie generacje Delty nie miały już nic wspólnego ze sportem. Druga, oferowana od 1993 do 1999 roku, była dla Fiata Tipo tym, czym dla Golfa jest Audi A3. Lancia w tym okresie jeszcze próbowała odwoływać się do rajdowej historii, oferując model HPE HF, z doładowanym silnikiem 2.0 o mocy 193 KM. Po trwającym 9 lat bezkrólewiu, w 2008 roku debiutowała ostatnia do tej pory, trzecia generacja. Ona ze sportem nie miała nic wspólnego – była luksusowym, niezwykle długim kompaktem. Mierzyła aż 452 cm, czyli dokładnie tyle, co równolegle oferowane BMW 3 E90/E91. Przypominam, że mówimy o kompaktowym hatchbacku i sedanie klasy średniej. Sukcesu nie udało się odnieść i produkcję zakończono po zaledwie 6 latach.
Co dalej z Deltą?
Od tego czasu przewijają się w mediach plotki i domysły na temat powrotu Delty na rynek. Równolegle z nimi kolejne manufaktury przedstawiają swoje wariacje na temat klasycznej Delty z przełomu lat 80-tych i 90-tych zeszłego wieku. Poniżej przedstawiam dwa moim zdaniem najciekawsze projekty – zachęcam jednocześnie do komentowania, który Waszym zdaniem jest bardziej warty uwagi.
Automobili Amos Futurista
Pierwszym z nich jest Futurista, czyli Lancia Delta Integrale odnowiona przez włoską firmę Automobili Amos. Pokazane w 2018 roku auto wykorzystuje wiele elementów pochodzących wprost z pierwowzoru – jednym z nich jest choćby silnik. Oczywiście nie w oryginalnej formie – głowica, rozrząd czy tłoki wykonano z lepszych materiałów, nowa jest także turbosprężarka i cała elektronika sterująca. Efektem jest wzrost mocy do 330 KM, czyli o 115 więcej niż w najmocniejszej wersji oryginału. Wszystkie elementy nadwozia i zawieszenia zostały wykonane tym razem z aluminium i włókna węglowego – pozwoliło to zmieścić się z masą pojazdu w 1250 kilogramach. Przyspieszenie do „setki” zajmuje niewiele ponad 4 sekundy, a prędkość maksymalna wynosi ponad 260 km/h.
Lancia Delta od Amosa – wymarzony restomod polskiego handlowca
Oczywiście zmiany mechaniczne nie są jedynymi. Podobnie jak w przypadku Porsche 911 przerabianych przez Singera, producent dopieścił nadwozie oraz wnętrze pojazdu. To ostatnie pozostało całkowicie analogowe, ale Eugenio Amos pokusił się o kilka usprawnień. Po pierwsze, zmieniono materiały – jest zamsz, skóra, włókno węglowe i flokowany plastik. Fantastycznym akcentem jest czerwony przycisk startera, z narysowanym piktogramem rakiety.
Drugim, jeszcze lepszym, jest widoczny na kierownicy przycisk LEVATI, którym zachwycał się Jeremy Clarkson w The Grand Tour. Za co on odpowiada? Za… spychanie wolniejszych aut z pasa drogi. Dosłownie – służy on do mrugania „długimi”, dokładnie w takim celu jak napisałem zdanie wcześniej. Jeśli nie wierzycie, kliknijcie w odnośnik. Komora silnika wyłożona jest złotem, niczym w McLarenie F1. Jak się okazuje, nie było tam potrzebne w celu odprowadzania ciepła, a po prostu taka idea spodobała się twórcom. W takim samym celu zaspawano tylne drzwi i poszerzono błotniki – bo tak wygląda lepiej. Co więcej, cytując samego Eugenio Amosa – spojler na dachu przypomina stringi wystające z dżinsów zgrabnej kobiety. I jak się nie zachwycać? Wyprodukowanych zostanie łącznie 20 sztuk, każda warta około 1,5 miliona złotych. Pierwszą z nich zamówił… właściciel wspomnianej już firmy Singer.
Lancia Delta Evo-e
Drugi z projektów pochodzi z Francji i został przedstawiony kilkanaście dni temu. GCK Exclusiv-e to marka należąca do Guerlaina Chicherita, byłego kierowcę rajdowego. Ambasadorem marki z kolei jest Didier Auriol – rajdowy mistrz świata, który 4 sezony spędził za kółkiem Lancii Delty Integrale. Pod względem stylistyki, w tym przypadku doszło do mniejszych zmian niż u Eugenio Amosa. Delta Evo-e nadal posiada czworo drzwi, nowa jest jedynie osłona chłodnicy, felgi oraz karbonowy pakiet aerodynamiczny. W jego skład wchodzą dokładki zderzaków, progi i spojler dachowy. We wnętrzu również nie uświadczymy dużych zmian – przynajmniej nie na pierwszy rzut oka. Poza dużym użyciem alcantary zastosowano bowiem zestaw multimediów od Alpine z kamerą cofania i chowanym ekranem, tak aby nie zakłócać klasycznego rysunku deski rozdzielczej.
Kolejny z elektrycznych restomodów
Jak sugerują nazwa marki i modelu, ta wariacja na temat Delty Integrale jest napędzana silnikiem elektrycznym. Nie jest to niestety zestaw bliski Tesli S Plaid czy Porsche Taycanowi. Zdecydowanie więcej wspólnego ma z… Mazdą MX-30. Pojemność baterii to zaledwie 29 kWh, co ogranicza zasięg do niecałych 200 km. Plusem takiego rozwiązania jest niska masa własna, wynosząca zaledwie 1440 kg. Silnik rozwija maksymalnie 200 KM (chwilowo, podczas normalnej jazdy ma 122 KM), co pozwala na przyspieszenie do 100 km/h w czasie 6,6 sekundy. Powstać ma łącznie 58 egzemplarzy – 47 standardowych oraz 11 w wersji Rallye, z malowaniem podobnym do barw Martini, innymi felgami, zderzakami oraz nieznacznymi zmianami mechanicznymi. Dokładnych cen jeszcze nie znamy.
Lancia Delta 2026
Niedawno swoje plany co do przyszłości modelu ogłosił też sam producent. Luca Napolitano, prezes Lancii oznajmił, że w okolicach 2025 lub 2026 roku na drogi trafi nowa Delta. Ma być ekscytującym, zaawansowanym technologicznie manifestem marki. W tłumaczeniu z marketingowego „na nasze” – będzie kolejnym kompaktem Stellantisa, dostępnym wyłącznie z elektrycznymi silnikami. Więcej na jej temat dowiemy się prawdopodobnie w momencie planowanego debiutu elektrycznej odmiany DS 4. Ma to nastąpić na początku 2024 roku, wraz z prezentacją nowej platformy STLA Medium, przeznaczonej dla aut kompaktowych, wyłącznie elektrycznych. Ciężko spodziewać się powrotu Delty do rajdowych korzeni, ale kto wie? Zapewne za 5 lat będziemy znacznie mądrzejsi w tym temacie. Oby tylko do tego czasu koncern Stellantis nie zadecydował o uśmierceniu marki. Wtedy zostaną nam już tylko restomody.