Kalendarz F1 bez Monzy?
Cała rozmowa odbyła się na temat nadchodzącego weekendu wyścigowego GP Włoch. Rywalizacja na Monzy co roku gromadzi tłumy kibiców na obiekcie, jak i przed telewizorami. Okazuje się jednak, że nadchodzący wyścig F1 (podczas którego fetowana będzie 100. rocznica pierwszego GP Włoch) może być jednym z ostatnich na tym torze.
„Formuła 1 jest teraz wielkim wydarzeniem, gdziekolwiek się znajdujemy. Do organizacji Grand Prix ustawiła się już kolejka. Nie przekroczymy jednak 24 wyścigów w mistrzostwach świata” – powiedział Stefano Domenicali. „Historia już nie wystarcza i włodarze takiego toru jak Monza muszą podnieść poprzeczkę, aby pozostać w mistrzostwach świata” – niespodziewanie dodał.
„Monza jest częścią historii F1, ale nie znaczy to, że będzie zawsze jej częścią. Tor wymaga inwestycji, bo Formuła 1 to teraz zupełnie inne wydarzenie [niż dawniej – przyp. red.]. Konkurencja wśród organizatorów wyścigów oznacza podniesienie poziomu – każdy musi podnieść poprzeczkę” – stwierdził.
Włodarze Spa-Francorchamps nie wyszli najlepiej na negocjacjach
Przypomnijmy, że niedawno podobne ostrzeżenia usłyszeli włodarze równie legendarnego toru Spa-Francorchamps, z którym podpisano tylko roczny kontrakt. Według pojawiających się pogłosek, zarządzający belgijskim obiektem mogli wcześniej parafować 3-letnią umowę, ale… chcieli jeszcze dłuższą. Ostatecznie ich gra na czas się nie opłaciła i za rok znowu będą musieli walczyć o pozostawienie „swojego” wyścigu w kalendarzu.
Organizatorzy wyścigu na Monzy są świadomi obecnych zmian w Formule 1 i szybko odpowiedzieli na komentarze szefa F1. „Domenicali wykonuje wyjątkową pracę. Nie chciałbym go zawieść nie robiąc tego, co jest potrzebne i co również uważam za słuszne ” – powiedział „La Gazzetta dello Sport” Angelo Sticchi Damiani. Szef Włoskiego Automobilklubu (ACI) ma więc zamiar dostosować się do ostrzeżenia ze strony dyrektora generalnego F1.
„W tym celu potrzebujemy pomocy wszystkich, aby ustalić jasne zasady i utrzymać ustalone ramy czasowe. W innym przypadku Grand Prix będzie zagrożone” – dodał Sticchi Damiani. Wydaje się jednak, że słowa Domenicaliego to kolejne grożenie palcem na zasadzie „F1 staje się coraz popularniejsza, zarabiacie dużo, więc zainwestujcie, bo mamy na wasze miejsce innych”. Chyba żaden kibic F1 nie wyobraża sobie sezonu bez rywalizacji na Monzy.