Czasy, które już nie wrócą
W 2021 roku McLaren dokonywał rzeczy niemalże niemożliwych. Dublet we Włoszech, pole position w Rosji, podia w Monako, Austrii i na Imoli pokazały, na co stać ten utytułowany zespół po kilku naprawdę ciężkich latach. Gdy już było dobrze i wyglądało na to, że zmiany w konstrukcjach tylko zadziałają na ich korzyść, przyszło gigantyczne rozczarowanie. McLaren wjechał w nową rzeczywistość Formuły 1 bez tempa.
Na początku sezonu odstawali oni nawet od takich ekip jak Haas czy Alfa Romeo. Co prawda te problemy były chwilowe, ponieważ po rozpoczęciu europejskiej części sezonu McLaren wrócił do środka stawki. Niestety poza jednym podium, które zostało tak naprawdę darowane Norrisowi przez wypadki obu kierowców Ferrari, dużych sukcesów było jak na lekarstwo.
Im więcej, tym lepiej
Stałym obrazkiem było dojeżdżanie młodego Brytyjczyka zaraz za pierwszą szóstką lub okazjonalne wepchnięcie się na pogranicza podium. Wszystko było jednak okupowane niemocą innych, aniżeli jego własnym sukcesem. 23-latek bez owijania w bawełnę przyznał niedawno, że ostatni sezon w jego wykonaniu pozostawił spory niedosyt.
– Podium zawsze coś dla mnie znaczy. To dla mnie cenne, to coś, co znaczy wiele dla zespołu, ale jeden raz to za mało. Jedno podium krzyczy: „Mieliśmy szczęście!”. A chcemy czuć, że zasługujemy na to, by być tam za każdym razem. Na pewno jesteśmy warci tego, aby tam być, ale nie byliśmy wystarczająco szybcy, aby o nie rywalizować. Znaleźliśmy się tylko trochę przed tym, na co zasłużyliśmy. Jeden raz na podium to dla mnie za mało. To efekt niewystarczająco dobrej pracy całego zespołu i znowu wszystko zależało od samochodu, który mieliśmy. Wszyscy więc teraz ciężko pracują, bo to jest oczywiste. To nic nowego – stwierdził rozczarowany Norris.
Brak powodów do śmiechu
Lando Norris znany jest z licznych żartów i dobrego humoru. Mimo tego, że w tym sezonie jako jedyny kierowca spoza Ferrari, Red Bulla i Mercedesa stał na podium, rzadko kiedy było mu do śmiechu. Brytyjczyk próbował to zmienić przy okazji Abu Zabi, powtarzając wielokrotnie, że weźmie numer 7 na przyszły sezon, żeby przełamać klątwę ciągłego finiszowania na tej pozycji.
Widać jednak było, że jest to śmiech przez łzy i ma on już trochę dość tej sytuacji. Nie cieszyła go nawet wyraźna dominacja nad Danielem Ricciardo, od którego zdobył aż trzy razy więcej punktów. Kiedy w końcu po raz ostatni wyszedł z tegorocznego bolidu McLarena, dojeżdżając na szóstej pozycji w Abu Zabi, wypowiedział się krytycznie o swoim sezonie 2022.
– Wiemy, że mieliśmy bardzo trudny sezon, było nam ciężko, przeszliśmy wzloty i upadki. Były weekendy takie jak ten, w którym byliśmy szybcy, a potem przechodziliśmy coś takiego jak w Brazylii. To był jeden z naszych najgorszych weekendów w całym sezonie. Mieliśmy więc jedno z największych rozczarowań, a potem był może najlepszy występ w roku. To dosłownie na przestrzeni ostatnich dwóch weekendów. Potrzeba nam jeszcze dużo zrozumienia i nauki, ponieważ musimy zrobić krok naprzód w przyszłym roku – dorzucił kierowca McLarena.