Nie wszystko jest dla wszystkich
Od czasu, gdy pierwszy polityk wpadł na pomysł wprowadzenia elektrycznych samochodów dla wszystkich i wszędzie, zadajemy sobie proste pytanie: „Dlaczego?”. Czy jakakolwiek firma samochodowa chce produkować i sprzedawać samochód elektryczny? Proszę bardzo, może. Chcesz go kupić od niej, twój sąsiad też? Jasne, możecie to zrobić, oboje. Nikt nie broni, aby takie pojazdy były częścią różnych oferowanych rozwiązań i znajdowały swoich klientów, nie mamy nic przeciwko nim. Ale dlaczego zmuszać wszystkich i wszędzie?
To tak absurdalne, jak każde inne uniwersalne rozwiązanie dla czegokolwiek. Świat jest różnorodnym miejscem, a inteligentne poruszanie się w nim wymaga różnorodnego podejścia. Nie znajdziecie dziedziny, w której można by sensownie zaspokoić szeroki zakres potrzeb różnych osób rozwiązaniem jednym i tym samym. To nonsens, wszyscy to wiedzą. Nie ma sensu próbować dostarczyć wszystkim gaz ziemny, tak jak nie ma sensu próbować uszyć całą odzież z bawełny. To po prostu nie działa, nikt nie próbuje czegoś takiego, więc dlaczego nagle wszystkie pojazdy trzeba napędzać elektrycznie?
Stacja ładowania samochodów elektrycznych zasilana Dieslem
Takie coś nigdy nie może się udać, ale próba tego osiągnięcia jest bolesna. Pokazuje też czasami brak sensu pewnych rozwiązań i ich kompletną nieefektywność. Jeśli chcesz, żeby wszyscy jeździli samochodami elektrycznymi wszędzie, trzeba im również zapewnić możliwość ładowania. A jak to zrobisz w miejscu, gdzie nie ma stabilnej sieci elektrycznej? I gdzie można użyć lokalnego źródła energii tylko w ograniczonym zakresie? Aby taka stacja ładowania miała sens, potrzebujesz również stabilnego źródła energii, więc co powiesz na to, żeby użyć generatora prądu na ropę naftową?
Inteligentna osoba powie, że nie będziemy narzucać elektrycznych samochodów wszystkim, ponieważ podobne obszary najlepiej obsłużą samochody spalinowe, a inne rozwiązania nie mają sensu. Jednak dogmatyczny polityk zawsze nakazuje elektryczne samochody wszędzie, a te miejsca obsługiwane są przez generator prądu napędzany ropą naftową. Tak więc zamiast stosunkowo efektywnie napędzać samochód olejem napędowym, i tak będziemy rozwozić olej napędowy ciężarówką do generatorów na odludziach, aby ktoś mógł dojechać elektrycznym samochodem i z niego wyprodukować prąd, który następnie naładuje baterię, a z niej wytworzy energię napędową. Genialne prawda?
Eksperyment wyglądający na wyjątkowo głupi
W Australii (i nie tylko tam, widzieliśmy to także w USA) takie rzeczy funkcjonują. Jeden z miejscowych nagrał to na wideo, na którym mówi: „Ten generator działa przez 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, więc ratujemy planetę. To ma sens? Dla mnie to nie ma sensu”, słyszymy na materiałach wideo, które szybko obiegły świat i zdobyły dużo uwagi. Nawet z nich wynika, że stacja wykorzystuje również panele słoneczne, ale jaka część energii z nich pochodzi?
Rzecznik NRMA (National Roads and Motorists’ Association) z Australii odmówił odpowiedzi na to pytanie, podobnie jak nie określił, z jaką mocą działają zainstalowane panele słoneczne i jaką pojemność mają dostępne baterie do przechowywania energii pozyskanej w ten sposób. Według niego jest to po prostu eksperyment, jak można by instalować stacje ładowania w odległych częściach Australii. A generator ma służyć tylko jako awaryjne źródło i miał być testowany tylko wtedy, gdy energia słoneczna jest niedostępna.
Jeśli jednak ktoś lokalny twierdzi, że generator działa przez cały czas, nie można tego lekceważyć. Wymagałoby to dość drastycznego zainstalowania paneli słonecznych i dużych baterii, aby ładowarka mogła działać zarówno w dzień, jak i w nocy. A sama odmowa NRMA dotycząca ujawnienia konkretnych parametrów technicznych tych trzech komponentów sugeruje, że łatwo można zauważyć, jak łatwo może dojść do wykorzystania generatora na ropę naftową. Narzucanie jednej ścieżki dla wszystkich i wszędzie bez względu na okoliczności jest bezsensowne, a to kolejne potwierdzenie.
Wyświetl ten post na Instagramie