Jak było wcześniej
W połowie sezonu 2023, po raz pierwszy w historii motocyklowych mistrzostwach świata, zaczęły być sankcjonowane nieprawidłowe ciśnienia opon. Zespoły, które do tej pory starały się ustawiać swoje maszyny poniżej minimalnych wartości (czyli praktycznie wszyscy), miały z dostosowaniem się do nowych przepisów ogromny problem. De facto, mechanicy musieli zgadywać czy ich zawodnik będzie przez większość wyścigu jechał w brudnym powietrzu czy nie. Za wysokie ciśnienia wśród dużej grupy motocykli skończyłyby się przegrzaniem opon oraz katastrofalnymi osiągami. Za niskie ciśnienia u zawodnika osamotnionego na torze skutkowałyby natomiast gwarantowanym złamaniem przepisów.
Sankcje również były specyficzne. Nowe zasady obowiązywały wyłącznie w sprintach oraz Grand Prix. Zawodnicy musieli przejechać minimum połowę dystansu wyścigu, aby uniknąć kary. Pierwsze wykroczenie w trakcie sezonu kończyło się ostrzeżeniem. Następne złamanie zasad przez danego zawodnika skutkowało doliczeniem trzech sekund do jego czasu wyścigu. W jeszcze następnych przypadkach kara wzrastała do sześciu, a potem dwunastu sekund. Dopiero piąte wykroczenie w sezonie kończyło się dyskwalifikacją.
Doświadczenia te nie były również przyjemnie dla kibiców. Po każdym wyścigu trzeba było czekać mniej więcej godzinę na listę wykroczeń. Istniało nawet realne ryzyko, że kara za nieprawidłowe ciśnienia opon dla jednego z pretendentów do mistrzostwa pozbawi jednego z nich tytułu post factum… Całe szczęście, nie byliśmy świadkami takiej sytuacji. Z kolei największa do tej pory kara za nieprawidłowe parametry ciśnień wyniosła tylko 3 sekundy.
Potrzeba zmian
Zmiany na tegoroczny sezon zdecydowanie ułatwią życie zawodników i zespołów. Przede wszystkim, minimalne ciśnienia opon będą teraz wynosić 1.80 zamiast 1.88 bara. Może to wręcz brzmieć jak nieznacząca zmiana, ale przy wrażliwości aktualnych opon MotoGP, jest to naprawdę spora różnica.
Oprócz tego, zmienił się dystans, który zawodnicy muszą pokonać z poprawnymi ciśnieniami, aby uniknąć sankcji. W zeszłym roku była to połowa długości wyścigu. W 2024 r. zawodnicy będą musieli przejechać zaledwie 30% sprintu powyżej regulaminowego progu. Za to w niedzielę wzrastać on będzie do 60%.
Sprawy mają się inaczej w kilku przypadkach
Wspomniane wartości są inne dla Grand Prix przerywanych czerwoną flagą. Jeżeli zmagania zostaną zatrzymane, ale dystans do mety wynosi więcej niż 15 okrążeń, to zawodnicy nadal muszą przejechać 60% tychże kółek z poprawnymi ciśnieniami. Jeśli do finiszu zostało od siedmiu do piętnastu okrążeń, to próg ten spada do sprinterskich 30%.
Dużo ciekawiej dzieje się w przypadku restartów na 6 lub mniej okrążeń do mety. Wówczas przepisy dotyczące ciśnień opon de facto ida do do kosza, gdyż motocykle muszą je spełnić wyłącznie podczas dwóch pomiarów z rzędu… a te odbywają się co sekundę. Ponadto, zapisy o ciśnieniach opon zupełnie przestają obowiązywać w wyścigach typu flag-to-flag, co było już częścią zeszłorocznego regulaminu.
Finałowa zmiana na sezon 2024 dotyczy już samych kar. Miodem na uszy zawodników i zespołów jest informacja, że złamanie tych przepisów nie będzie już grozić dyskwalifikacją. Jednocześnie, nie ma już systemu „rosnących sankcji”. Niezależnie, ile razy w trakcie sezonu zawodnik popełni wykroczenie w tejże sferze, za niskie ciśnienia opon będą skutkować karą ośmiu sekund w sprincie oraz szesnastu sekund w Grand Prix.