Porsche z sześcioma Hypercarami po dwudziestą wygraną?
Nasz przegląd otwieramy najbardziej utytułowanym producentem na Circuit de la Sarthe oraz liderem klasyfikacji producentów. Porsche jest w świetnym położeniu w tym sezonie i nie mamy na myśli wyłącznie przewagi liczebnej. Mowa też o przygotowaniu wszystkich sześciu załóg. Przede wszystkim do dwóch Penske #5 i #6 dołączy #4, którą poprowadzą Mathieu Jaminet z Felipe Nasrem i Nickiem Tandym z GTP z IMSA. Penske po problematycznym debiucie w Hypercarach, w tym roku wygląda ma znacznie lepiej zorganizowane. Awarii technicznych jest mniej, a dodatkowo tegoroczny balans BoP LMDh względem LMH pozwala im na walkę o zwycięstwa. Te Kevin Estre, Andre Lotterer i Laurens Vanthoor wywalczyli w Katarze. Natomiast na Imoli i Spa zabrakło niewiele.
Dodatkowo mamy w stawce trzy prywatne samochody. I tu też Porsche będzie miało z nich pożytek. #12 i #38 ekipy Jota oraz #99 Proton Competition to siły, z którymi trzeba się liczyć. Szczególnie #12 ze Stevensem, Ilottem i Nato. Na Spa ten ostatni był nieobecny, ale to nie przeszkodziło #12 w wygraniu kontrowersyjnych zmagań w Belgii. Dodatkowo brytyjska ekipa cały czas pokazuje prędkość oraz sprawne odnajdywanie się w wyścigu z punktu widzenia strategii. #38 z Buttonem, Rasmussenem i Hansonem jest równie szybka, ale tam potrzeba więcej szczęścia. Natomiast #99 z Andlauerem, Janim i Tincknellem stanowi dla nas niewiadomą. Załoga zadebiutowała w klasie Hypercar rok temu w 6h Monza i do tegorocznego 6h Imola zmagała się z wieloma problemami. Natomiast w 6h Spa nagle sytuacja się odwróciła i auto walczyło o zwycięstwo. Jeżeli nie był to jednorazowy wyskok to mamy kolejne auto w walce o zwycięstwo.
Musimy jednak pamiętać o dwóch rzeczach
Po pierwsze BoP, które przyniosło 963 dodatkowe pięć kilogramów i zysk około siedmiu koni. Porsche pokazało w tym roku, że takie zmiany nie powinny ich powstrzymać. Jednak jest jeszcze sprawa „czystego wyścigu”. Rok temu wszystkie trzy Penske napotkały na na wszelkie plagi egipskie w postaci wypadków, awarii napędu czy przebitych opon. Dodatkowo Yifei Ye w #38 Jota też nie pomógł rozbijając auto Joty na prowadzeniu w sobotę. Idealnie czysty wyścig jest niemożliwy, co pokazało rok temu Ferrari #51, ale trzeba jednak trzymać się zdala od pewnych sytuacji.
Kevin Estre on pole for Porsche with #6!!
What a dramatic finish to our Hyperpole session at Le Mans!#WEC #LeMans24 pic.twitter.com/eRcpMeyJ7w
— FIA World Endurance Championship (@FIAWEC) June 13, 2024
Toyota w roli goniącego
W ostatnich latach Toyota była króliczkiem, a rywale goniącym je żółwiem. A kim było w takim razie ACO? Prawdopodobnie kolesiem z piłą łańcuchową, który odcinał temu żółwiowi nogi. Teraz jednak jesteśmy w innej rzeczywistości. GR010 Hybrid jest w czwartym roku rywalizacji i samochód nadal świetnie sobie radzi. Jednakże zmieniło się samo BoP, które daje nam teraz bardziej wyrównaną stawkę. Zaś osiągi LMH i LMDh też się upodobniły do siebie. I jedną z ofiar tych zmian jest Toyota. Japoński zespół w tym roku dostał bojowe zadanie wygrania Le Mans z najcięższym samochodem w stawce. W Katarze czy na Spa taka sztuka się nie udała. Natomiast na Imoli ekipa Gazoo Racing przypomniała nam, że nie samym samochodem się wygrywa.
Bardzo istotne jest też zarządzanie ogumieniem czy prawidłowy dobór strategii. W Le Mans czasem lubi popadać i w takich sytuacjach doświadczenie zespołu i kierowców może pomóc przezwyciężyć dodatkowe kilogramy z BoP. Jednocześnie przypomnijmy, że rok temu Toyota też popełniła kilka błędów, a Hirakawa w #8 też dał się ponieść emocjom w końcówce. W Le Mans w #7 pojadą Nyck de Vries i Kamui Kobayashi. Zaś Jose Maria Lopez zastąpi kontuzjowanego Conwaya. Natomiast w #8 pojedzie standardowy skład Buemi, Hartley i Hirakawa. Te dwa auta powalczą o szóste zwycięstwo dla japońskiej marki. I choć ofensywa Porsche i Ferrari będzie ogromna to Toyoty absolutnie nie należy skreślać.
Ferrari będzie bronić korony
Legendarna marka z Maranello przyjeżdża do Le Mans jako obrońca zeszłorocznego zwycięstwa po powrocie do rywalizacji w czołowej kategorii. Trzy samochody 499P to bardzo mocny arsenał, który przyda się w walce. Ferrari od samego debiutu pokazuje, że oni oraz Dallara i inni partnerzy projektu wykonali świetną pracę. Sam prototyp gwarantuje świetne osiągi, ale czy to wystarczy?
Po stronie niezawodności raczej nie mamy zastrzeżeń, nawet mimo awarii #50 rok temu. Prędkość w kwalifikacjach też jest po ich stronie, ale w wyścigach różnie bywa. W przeszłości kierowcy narzekali na zachowanie samochodu przy niższych temperaturach, nie wspominając o deszczu.
W tym roku już nie ma litości i FIA nie zezwoliła na stosowanie koców grzewczych, jak rok temu. Skoro mówimy o oponach to sama strategia też różnie funkcjonowała w tym zespole. Tu odwołujemy się do 6h Imola, gdzie zespół mając trzy samochody nie zdecydował się na rozdzielenie strategii i zaryzykował wkładając wszystkie jajka do jednego koszyka. Ferrari dysponuje świetnym narzędziem w postaci dobrego samochodu, ale samo auto wyścigu nie wygra. W #50 pojadą Miguel Molina, Antonio Fuoco i Nicklas Nielsen. W #51 zwycięstwa bronić będą Alessandro Pier Guidi, James Calado i Antonio Giovinazzi. Natomiast w #83 będącej „prywatną” załogą wystartują Robert Kubica, Robert Shwartzman i Yifei Ye. Wszystkie trzy samochody powinny być w podobnej dyspozycji, ale z racji doświadczenia, większe szanse mogą mieć #50 i #51. Na Le Mans 499P utraciło dziesięć kilogramów, ale odebrano im też kilka koni mechanicznych.
Alpine to pierwszy kandydat do niespodzianki
Czwarte w klasyfikacji generalnej producentów Alpine raczej nie jest faworytem do zwycięstwa. Jednak musimy pamiętać, że A424 Beta to nowa konstrukcja, której zespół Signatech nadal się uczy. Dotychczasowe wyniki nie wskazują na to, aby mogli oni zagrozić Porsche, Toycie i Ferrari. Jednak na korzyść Alpine przemawia niezawodność oraz wspomniany rozwój. Oczywiście trudno przeskoczyć ograniczenia sprzętowe czy BoP, ale nie jest to niemożliwe. Jeżeli obydwie załogi dobrze przepracują treningi i dobrze ustawią samochody to sytuacja może się zmienić. Dodatkowo sami stratedzy zespołu też wykonują dobrą pracę. Uważam, że mogą dobrze odnaleźć się w różnych nieprzewidywalnych sytuacjach, co może pomóc im wbić się do czołówki przynajmniej w pierwszych ośmiu godzinach ścigania. Jeśli w tym czasie nie pokonają ich żadne poważniejsze problemy to mogą nas zaskoczyć. W #35 pojadą Paul-Loup Chatin, Charles Milesi i wracający po kontuzji Ferdynand Habsburg. Natomiast w #36 zasiądą Nico Lapierre, Mick Schumacher i Mathieu Vaxiviere.
BMW ma w rękach broń w postaci WRT
Odkąd rok temu M Hybrid V8 zadebiutowało z marnym skutkiem w GTP w 24h Daytona, ten samochód mocno się poprawił. Pierwszy rok był naznaczony słabszymi osiągami i awariami, ale były też sukcesy. Teraz w połowie pierwszego sezonu w Hypercarach w WEC… trudno nam powiedzieć czy coś się zmieniło. Samochody #15 i #20 cały czas oscylują w granicach środka stawki na granicy punktów. I u progu 24h Le Mans trudno powiedzieć, jakie są ich szanse. To jest o tyle dziwne, że ten samochód ma już za sobą rok rywalizacji w GTP. Zaś w WEC wystawia ich jedna z najlepszych ekip z ostatnich lat w LMP2, a więc WRT. Oczywiście samo know-how belgijskiego zespołu nie sprawi, że auto przyśpieszy dramatycznie, ale liczyliśmy na więcej.
I właśnie Le Mans, które tej ekipie w LMP2 przyniosło sporo sukcesów, powinno być dobrym punktem zwrotnym. W #15 ze specjalnym malowaniem zasiądą Dries Vanthoor, Raffaele Marciello i Marco Wittmann. Natomiast #20 poprowadzą Sheldon van der Linde, Robin Frijns i Rene Rast. To auto zyskało na Le Mans jeden kilogram, a do tego straciło kilka koni mechanicznych. Dla BMW sukcesem powinien być brak błędów i awarii w pierwszej połowie wyścigu. Jeśli uda się dotrwać do rana bez kłopotów to w niedzielę mogą powalczyć o czołową dziesiątkę dwoma autami.
Peugeot znowu debiutuje
9X8 po przebudowie to zasadniczo nowa konstrukcja i dwa dotychczasowe wyścigi nie były dla nich łatwe. Oczywiście to zasługa tego, że trzeba nauczyć się pracy z autem od nowa, na co było dość mało czasu odkąd jego testy rozpoczęto w grudniu. Jednak BoP na Imoli i na Spa też nie było łaskawe. Na szczęście względem Spa auto straciło osiemnaście kilo w ramach BoP, a moc utrzymano. Na Spa zespół dawał znać między wierszami, że dodatkowe kilogramy mocno tu utrudniały zadanie, więc teraz francuski zespół otrzymał szansę na wykazanie się. Samochód w wersji bez skrzydeł zawiesił całkiem wysoko poprzeczkę, bo rok temu #94 zaliczyło tu udaną pierwszą połowę wyścigu zwieńczoną prowadzeniem w wyścigu. Niestety wszystko popsuł błąd Menezesa w szykanie Daytona.
W tym roku w #93 pojadą Jean-Eric Vergne, Mikel Jensen i Nico Muller. Zaś #94 poprowadzą Stoffel Vandoorne, Paul di Resta i Loic Duval. Dotychczas to auto walczyło o drugą piątkę w punktach i odjęcie masy może poprawić ich sytuację. Jeżeli załogi poradzą sobie z oponami i niezawodnością to faktycznie Peugeot może zaskoczyć nas obecnością w czołowej piątce.
Lamborghini podwaja siły
Włoski debiutant w wyścigach prototypów wzbudził wiele zainteresowania i sympatii. Niestety na razie jego wyniki nie powalają. Biorąc jednak pod uwagę nieco ograniczone zasoby to trudno oczekiwać cudów. Jak na razie SC63 dobrze radzi sobie pod kątem niezawodności, ale niestety jest jeszcze sporo do zrobienia pod kątem prędkości. I trudno powiedzieć czy cztery dodatkowe kilogramy oraz siedem dodatkowych koni mechanicznych coś tu wskóra.
Lamborghini w tym roku jest zdecydowanie jedną z czerwonych latarni i ten rok jest dla nich elementem testów. Sprawy nie ułatwia jedno auto #63 na pełny sezon, które prowadzą Mirko Bortolotti, Danił Kwiat i Edoardo Mortara. Jednak w Le Mans #63 otrzyma wsparcie w postaci #19, a więc załogi startującej w GTP w Endurance Cup w IMSA. Tam w składzie znajdą się Andrea Cardarelli, Matteo Cairoli i Romain Grosjean. To będzie dopiero drugi start tej załogi za sterami SC63 po debiucie na Sebring w IMSA. Lamborghini ma w Le Mans misję w postaci dowiezienia dwóch aut bez problemu do mety. Przy jednym aucie na jeden sezon ważne jest zdobywanie doświadczenia. I walka o wynik jest niezwykle istotna, ale w tym roku raczej mało kto spodziewa się ich zwycięstwa.
Cadillac je nawet potraja
Trzy samochody V-Series.R to mocna obsada. W głównej załodze #2 pojadą Alex Lynn i Earl Bamber, ale do nich dołączy Alex Palou. Zaś z IMSA przywędrowała zaloga #01 z GTP, która tu nosi numer #3. Tam Sebastien Bourdais i Renger van Der Zande pojadą wraz ze Scottem Dixonem. Natomiast w #311 Action Express, a więc załogę pierwszych mistrzów wskrzeszonej klasy GTP, poprowadzą Pipo Derani, Jack Aitken i Felipe Drugovich.
W większości to są bardzo mocne nazwiska z doświadczeniem. Dodatkowo sam samochód też prezentował dobrą formę w testach i treningach. Słowem, Cadillac nie powinien obawiać się o prędkość, choć różnie bywa u nich ze zrozumieniem opon. Jednakże większym zmartwieniem amerykańskich samochodów będzie dowiezienie auta do mety bez poważniejszych przygód. W Hypercarach producent koncernu GM miewa z tym problemy. Jeśli udałoby się je zminimalizować to cała reszta powinna się ułożyć. Rok temu #2 i #3 były blisko liderów, co warto docenić. Może w tym roku się uda?
Isotta Franschini nie ma nic do stracenia
Jedyna prywatna konstrukcja w stawce to jak na razie jeden wielki zawód. Zapowiadano Bóg wie co, a jak na razie wyszła z tego „dziadowska” maszyna. Samochód wprawdzie jest niezawodny, ale z drugiej strony kompletnie brakuje mu prędkości. Żeby Tipo 6 LMH mogło walczyć z kimkolwiek to należałoby wyrzucić z tego samochodu wszelkie ograniczenia BoP. Jednak to nadal byłoby za mało, bo prototyp sam nie pojedzie. Potrzeba do tego profesjonalnych kierowców, a nie półamatorów w postaci Vernay’a, Serravalle’a czy Bennetta. Dla tego samochodu sukcesem będzie przejechanie czegokolwiek powyżej piętnastu godzin bez awarii.
W LMP2 nikt nie będzie patrzył na punkty
To jest piękne, że w tym roku pomimo braku LMP2 w pełnym cyklu, i tak zobaczymy je w najważniejszym wyścigu endurance na świecie. Szesnaście niemal identycznych Orek 07 w stawce to gwarancja świetnej zabawy przez całą dobę. Dlaczego „niemal identycznych”? Otóż dlatego, że w ramach LMP2 znów mamy także podklasę Pro-Am, w której załogi mają większą dowolność pod kątem pakietów aerodynamicznych.
Wróćmy jednak do sedna. W LMP2 obrońcami zwycięstwa będą Inter Europol Competition, tym razem w składzie Vlad Lomko, Jakub Śmiechowski i Clement Novalak. Natomiast czeka na nich mocna opozycja w postaci #37 Cool Racing ze składem Fluxa, Jakobsen i Myiata. Ta trójka już pokazała moc w ELMS i tu będą równie groźni. Jednocześnie nie należy lekceważyć #22 United Autosports z Jarvisem, Sieglem i Gargiem w składzie czy #9 Proton Competition.
Jeśli chodzi o załogi Pro-Am to w kontekście walki o zwycięstwo w całej klasie LMP2 je także należy wziąć pod uwagę. I tu trzeba wyróżnić przynajmniej dwa samochody. Pierwszym z nich jest #14 AO Racing by TF. Znajoma nazwa? W ELMS w tej załodze jedzie Robert Kubica, ale Polak w Le Mans startuje w Ferrari, dlatego do Deletraza dołączyli PJ Hyett i Alex Quinn, co daje nam całkiem mocny skład. Jeszcze mocniejszą załogę może mieć #23 United Autosports. Tam Ben Keating pojedzie z Filipe Albuqerque i Benem Hanleyem.
Porsche faworytem w LMGT3 po dobrym początku sezonu
Dotychczasowe wyścigi mówią nam wyraźnie, że Porsche wygląda na faworyta. Szczególnie, gdy mowa o #92 Manthey z Malykhinem, Sturmem i Klausem Bachlerem za kierownicą. Prędkość zaprezentowana przez ten samochód jest porażająca. Jednak nie jest tak, że Porsche jest niepokonane, bo na ich drodze stanie BMW. WRT z załogami #31 i #46 może sprawić nam niespodziankę, szczególnie, że samo WRT dotychczas w innej klasie radziło tu sobie świetnie. Dodatkowo ta ekipa ma świetne doświadczenie w wyścigach trwających jedną dobę. Leung, Gelael i Farfus, podobnie jak Rossi, Al Harthy i Martin będą groźni od startu do mety.
Inni będą gonić i nie dadzą odpocząć rywalom
Za tym niemieckim duetem mamy McLarena czy też Ferrari. Te samochody prezentują się dobrze na torze, ale wszystko zweryfikuje wyścig. Na pewno w grupie pościgowej znajdzie się także Aston Martin. Warto też obserwować poczynania Lexusa, który momentami pokazuje przebłyski pomimo przestarzałej konstrukcji. Jednak bardziej medialny będzie pojedynek Forda z Corvette. Obydwa te samochody zaliczają trudny debiut w WEC i IMSA i trudno im odmówić tego, że pracy przed nimi sporo. Jeżeli Mustang oraz Z06 unikną kłopotów, lub przedłużonych postojów to już to będzie dla nich sukces.