Jak wszyscy dobrze wiemy to nie jest pierwszy taki wyczyn marki z grupy Volkswagena. Wszystko zaczęło się od przełamania bariery 400 km/h, kiedy to Bugatti Veyron rozpędził się do bagatela 407,8 km/h pobijając w ten sposób rekord prędkości seryjnie produkowanego samochodu. W 2010 roku Veyron za sprawą swojej mocniejszej odmiany legitymującej się mocą 1200 KM pobiło swój wynik o ponad 24 km/h, uzyskując 431,072 km/h.
Niestety Veyron Super Sport stracił miano najszybszego samochodu świata, ponieważ jak wykazało dochodzenie, podczas próby użyto zmodyfikowanego auta. Dla organizacji Guiness World Records istotny był fakt, że auto, które zostało wykorzystane do bicia rekordu było inne, niż produkt, który otrzymują klienci po jego kupnie. Zatem powstaje pytanie co z rekordem Bugatti Chirona? Kontrowersje jakie powstają wokół tego wydarzenia są nie małe.
Walka między Bugatti a Koenigseggiem
W międzyczasie pracy nad nowym Bugatti rekordzistą stało się dziecko szwedzkiego producenta Koenigsegg Agera RS, którego średnia z dwóch przejazdów w tę i z powrotem wyniosła 446 km/h. Bugatti zakasało rękawy i wzięło się do roboty. Niemiecki producent stworzył wersję Chirona, która była gotowa zrzucić Koenigsegga z podium i wreszcie postanowił zabrać swoje dzieło na tor Ehra-Lessien, by utrzeć nosa Christianowi Von Koenigseggowi. Bugatti Chiron Sport rozpędziło się do robiących wrażenie 490,48 km/h, stając się teoretycznie najszybszym seryjnie produkowanym samochodem na świecie.
Rekord tylko w teorii?
Czy aby na pewno? Christian Von Koenigsegg może spać spokojnie, ponieważ Agera RS nadal pozostaje oficjalnie rekordzistą prędkości. W ramach wyjaśnienia dlaczego tak, a nie inaczej się stało, trzeba powiedzieć, na czym polega bicie rekordu prędkości. Aby go ustanowić, przejazd musi odbyć się dwa razy w przeciwnych kierunkach. Dopiero średnia z dwóch pomiarów traktowana jest jako wartość, która ustala tę właściwą prędkość.
Droga na skróty
Niestety Bugatti ze swoim Chironem Sport nie dostosowało się do tej zasady i okrążenie po torze testowym odbyło się tylko w jedną stronę. Według Top Gear powodem takiej decyzji były pewne zastrzeżenia zarządcy toru Ehra-Lessien, który stwierdził iż lata testów zgodnie z ruchami wskazówek zegara doprowadziły do powstania nawierzchni, na której struktura ułożyła się w jednym kierunku. Jazda w przeciwną stronę z dużą prędkością spowodowałaby gromadzenie się nadmiaru ciepła w oponach co mogłoby doprowadzić do tragedii.
Drugim warunkiem do spełnienia jest to, aby samochód biorący udział w próbie był taki sam jaki wyjeżdża z salonu do klienta. Jak się pewnie domyślacie ta zasada również została przez Bugatti nagięta. Chiron Sport, który został wykorzystany do pobicia rekordu znacznie różni się od seryjnej wersji jaką możemy spotkać na ulicach. Największą i najbardziej rzucającą się w oczy zmianą jest nadwozie, które zostało przedłużone o 25 cm. Tak, 25 cm! To całkiem spora modyfikacja. Oprócz tego usunięto tylne skrzydło oraz zmodyfikowało układ wydechowy aby opory powietrza były jak najmniejsze dla uzyskania jak największej prędkości.
Mniej widoczna na pierwszy rzut oka zmiana to laserowo sterowany system regulacji wysokości jazdy, który też nie jest oferowany w seryjnym Chironie. Bugatti jednak utwierdza w przekonaniu, że przedłużona wersja trafi do sprzedaży, ale na tę chwilę to nic pewnego.
Mimo wszystko wynik Bugatti budzi podziw
Producent Chirona po ustanowieniu, jak się okazało nieoficjalnego rekordu postanowił, że to koniec pogoni za rekordami prędkości. Ich celem było przekroczenie bariery 300 mph i są dumni ze swojego sukcesu. Trzeba przyznać, że pomimo nieczystej gry, na tę chwilę król prędkości jest tylko jeden!