Lamborghini podjęło bardzo dobrą decyzję, decydując się na produkcję Urusa. Pomimo tego, że to nie jest pierwsze dziecko włoskiego producenta z podwyższonym zawieszeniem i możliwością zjechania z utwardzonych dróg, to tym razem można już zauważyć popularność jaką zdobywa SUV, którego coraz częściej widujemy na polskich drogach. Dzisiejsza popularność samochodów typu SUV, zmusza firmy, które zajmują się tuningiem, aby te zajęły się również tego typu samochodami. Dzięki temu możemy podziwiać takie egzemplarze jak Lamborghini Urus od niemieckiego tunera Novitec.
Novitec rozdrażnił byka
Zacznijmy od zmian wizualnych. Na pierwszy rzut oka mamy wrażenie, że Lambo zyskało kilka kilogramów poprzez zamontowane poszerzenie nadwozia oraz potężne 23-calowe felgi, zaprojektowane wspólnie z firmą Vossen. Nic bardziej mylnego, poszerzenia w Urusie wykonane są z ultralekkiego włókna węglowego, a felgi swoją wagą nie odbiegają znacznie od seryjnych kół. Lamborghini Urus samo w sobie ma dosyć agresywną stylistykę, ale po zabiegach Noviteca w końcu widać, kto jest największym bykiem na tej arenie.
Cały pakiet wizualny składa się z 14 elementów nadwozia, które są dostępne tylko w ofercie niemieckiej firmy i nie tylko wyglądają, ale też poprawiają przepływ powietrza wokół auta. Jeśli komuś to nadal nie wystarcza, możemy zdecydować się jeszcze na jeden z 72 specjalnych odcieni lakierów. Myślę, że klienci z grubszym portfelem nie będą mieli problemu z personalizacją Urusa pod swoje gusta.
Ze zmian mechanicznych na pewno trzeba wyróżnić nowy układ wydechowy wyposażony w aktywne klapy, pozwalające nam, kiedy tylko chcemy, dać wszystkim znać o swojej obecności w promieniu kilkuset metrów. Wybierając najbogatszy pakiet, wraz z wydechem otrzymujemy dodatkową moc, która sięga 782 KM. Potężna moc, w jaką Novitec wyposażył Lambo pozwala rozpędzić, ten niemały samochód do setki w 3,3 sekundy, co pozwoli nam zawstydzić niejeden samochód sportowy. Prędkość maksymalna wynosi aż 312 km/h. Brzmi pięknie!
Brabus czy Novitec?
Jednym zdaniem Novitec urządził prawdziwą korridę. Najpierw podrażnił stylizacją, niczym toreador drażni byka czerwoną płachtą, żeby w końcu wbić mu więcej mocy pod maskę, jak pikador na koniu wbija bykowi lancę w unerwiony garb na karku, aby ten wściekł się na dobre. Czy znajdzie się matador, który ma za zadanie zabić byka? Niektórzy twierdzą, że poradzi sobie z nim nowa 900-konna G-klasa od Brabusa, chociaż myślę, że akurat tę walkę jednak wygra byk. Kto ma ochotę ujarzmić byka? „Ole!”