Test Mazdy MX-5 trwał kilka dni, choć tak naprawdę tego nie planowałem. Po prostu trafił się wolny termin i pozostało czekać z niecierpliwością i obawą na dzień odbioru. Niecierpliwością, bo takie samochody budzą wyobraźnię, obawą, gdyż połowa października zazwyczaj nie jest zbyt łaskawa, jeśli chodzi o aurę.
Oczywiście, była to odmiana RF, a więc posiadająca twardy składany dach, w związku z czym nawet deszcz nie byłby straszny, ale podróżowanie po mieście lekkim, tylnonapędowym roadsterem z krótkim rozstawem osi, w deszczu i we mgle, nie zapowiadało się zbyt ciekawie. Jak było?
Cóż, akurat tak się złożyło, że przez te kilka dni, podczas których mogłem testować MX-5, pogoda była niezwykle łaskawa – to były ostatnie najcieplejsze dni w tym roku.
Mała, zgrabna i z temperamentem…
Od dłuższego czasu mam nieodparte wrażenie, że Mazda jest taką japońską Alfą Romeo. Stylistycznie nienaganna, każde auto bardzo zgrabne, finezyjne i z tym „czymś”, co na dłużej przyciąga wzrok. Tak samo jak Alfa musi zmagać się ze stereotypami „ekspertów”, które już dawno nie mają racji bytu.
Mazda 6 to jeden z najładniejszych sedanów w segmencie, CX-5 nadal wygląda bardzo świeżo, mimo kilku lat „na karku”, nowa Mazda 3 to chyba najładniejszy kompakt, a CX-30 jest niezwykle oryginalna, choć nie aż tak, jak elektryczna MX-30. Każde auto ma w sobie coś ciekawego i pod wieloma względami idzie pod prąd do panującego kanonu.
Mazda MX-5 budzi podobne skojarzenia. Jest po prostu inna i trudno znaleźć na rynku podobne auto. Niezwykle zgrabna, z pazurem i temperamentem zarówno wizualnie, jak i pod względem prowadzenia. Jest zaskakująco mała, niemal filigranowa – szczególnie jak pojeździmy nią po mieście i kilkukrotnie staniemy obok modnych SUV-ów o gabarytach kiosku z prasą.
Paradoksalnie, te wymiary sprawiają, że jest to niezwykle zwinne auto do miasta, zaś podróżowanie nią z otwartym dachem, czego miałem niepodważalnie przyjemną okazję doświadczyć, wzbudza bardzo duże zainteresowanie wśród innych kierowców i przechodniów.
Szczególnie w połowie października, gdy większość ludzi zamiast na termometr za oknem patrzy na kalendarz na ścianie i odruchowo zakłada puchową kurtkę, szalik, kozaki i inne zimowe atrybuty mimo, iż za oknem słońce i ponad 20 stopni Celsjusza. A tymczasem jakiś niezrównoważony psychicznie człowiek z uśmiechem od ucha do ucha przemyka małą czerwoną Mazdą ze złożonym dachem. Wariat!
Uwierzcie mi, nie potrzebne są wielkie i krzykliwe SUV-y, sportowe auta za setki tysięcy złotych czy absurdalnie głośne wydechy, żeby zwrócić na siebie uwagę i jednocześnie wzbudzić sympatię. Owszem, ludzie patrzyli na mnie jak na wariata, ale jednocześnie uśmiechali się pod nosem, bo taki widok w październiku jest dość niecodzienny. Dobrze, może w Warszawie czy innym większym mieście o to łatwiej. Ale w Radomiu? A czerwony lakier, smukła sylwetka i widoczny nawet w ruchu miejskim dynamizm przemieszczania się wywołuje małe „Wow!”.
… do tego niewygodna, ciasna, twarda… po prostu fantastyczna!
To nie jest auto dla dużych ludzi. Zarówno wzdłuż, jak i wszerz. I nie jest to żadna dyskryminacja z mojej strony, ale – niestety – niepodważalny fakt. Mazda MX-5 jest mała i ciasna, dlatego też najlepiej w środku będą się czuły osoby średniego wzrostu, maksymalnie do 185 cm. Powyżej tego oczywiście da się jeździć, ale nie jest to już zbyt komfortowe, a zajęcie miejsca za kierownicą i dopracowanie optymalnej pozycji może być bardzo trudne.
Jeśli już to się uda i zapomnisz o czymś tak trywialnym, jak komfort i przestrzeń, poczujesz, jak zrastasz się z autem i nawet snucie się po mieście będzie sprawiać przyjemność. Manualna skrzynia biegów daje mnóstwo frajdy, a ruszanie spod świateł to za każdym razem przyjemne wyzwanie. Pokonywanie zakrętów z dużą dozą dynamiki to pobudzające balansowanie na krawędzi, bowiem zerwanie przyczepności przychodzi z dużą łatwością.
W końcu pod maską pracuje wolnossący 2-litrowy silnik o mocy 184 KM, co w aucie, które waży nieco ponad tonę, jest wartością więcej niż wystarczającą. A gdy już zerwiesz tą przyczepność to uważaj, bo na twarzy pojawi się uśmiech szaleńca bez znaczenia, czy masz 20 lub 50 lat, czy na co dzień jeździsz służbową Fabią a może prywatnym Ferrari. To po prostu ogromna przyjemność.
Wcale nie trzeba wariować i łamać przepisów, bowiem MX-5 jest trochę jak Toyota GT86 – lekka, zwinna i wystarczająco mocna, aby dostarczyć mnóstwo zabawy w granicach rozsądku. Niewiele jest na rynku takich aut i obawiam się, że będzie jeszcze mniej. Wiadomo, że jakby pod maską było 250, 300 KM auto byłoby bardziej dzikie i niebezpieczne, ale wtedy nie byłaby to zgrabna i temperamentna Japonka, tylko całkowicie porąbana i niebezpieczna onna-bugeisha, która zabije cię, gdy tylko krzywo na nią spojrzysz. Czy to jest fajne? Nie dla wszystkich.
Ile to kosztuje i dlaczego tak drogo?
Mazdę MX-5 powinni przepisywać na receptę, a NFZ powinien to wszystko refundować. Jest to bowiem idealny sposób na stres, depresję, smutek, a także braki w samoocenie i zwykłą chandrę. Gdy tylko wsiadałem do auta, otwierałem twardy dach i ruszałem pokonując pierwsze kilometry z przyjemnym mruczeniem dobiegającym do ucha, gdy twarde zawieszenie poniewierało mną po świetnie trzymającym fotelu Recaro, zapominałem o wszystkich bzdurach dnia codziennego tj. kredyt we frankach, zapalenie zatok, sterczący pod oknem komornik, wyrok eksmisyjny itp.
Za tą japońską terapię musimy zapłacić co najmniej 98 900 zł w odmianie Roadster lub 109 900 zł za twardy dach w RF. Mało? Dużo? Pomijając problem z refundacją NFZ, to kwota, za którą dostajemy silnik 2.0 Skyactiv-G o mocy 184 KM (205 Nm) z sześciobiegowym rewelacyjnym manualem, który pozwoli rozpędzić się od 0 do 100 km/h w 6,5 sekundy oraz osiągnąć maksymalnie 219 km/h.
Średnie spalanie? Według producenta niecałe 7 litrów, ale można śmiało doliczyć do tego 2-3 l. Po pierwsze, bo tak wychodzi podczas normalnej jazdy, a po drugie, kto normalny jeździ MX-5 ekonomicznie i ekologicznie?
Za te 98 900 lub 109 900 złotych otrzymamy wyposażenie SkyEnergy, w skład którego wchodzą 17-calowe felgi, materiałowa tapicerka z czerwonymi szwami, manualna klimatyzacja, skórzana kierownica, światła LED oraz tempomat. Za SkyPassion zapłacimy już 105 900 lub 119 900, a za topową SkyFreedom odpowiednio 115 900 lub 126 900 złotych.
Testowa wersja MX-5 RF to właśnie topowa odmiana SkyFreedom z manualną skrzynią biegów (jest również wersja z automatem za 133 900 złotych). W standardzie otrzymamy skórzaną tapicerkę, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka boczne, automatyczną klimatyzację, skórzaną dźwignię zmiany biegów oraz kilka systemów poprawiających bezpieczeństwo i komfort jazdy. Zdecydowanie warto dopłacić do pakietu Recaro, który kosztuje 7000 zł, bowiem fotele nie tylko wyglądają świetnie, ale równie dobrze trzymają w zakrętach.
Mazda MX-5 RF 2.0 Skyactiv-G 184 KM
-
Wygląd zewnętrzny
-
Wnętrze
-
Przyjemność z jazdy
-
Multimedia
-
Wyposażenie
-
Jakość materiałów
-
Zawieszenie
-
Silnik
-
Spalanie
-
Cena w stosunku do jakości
Panaceum?
Mazda MX-5 nie jest autem idealnym. Niektórzy uważają nawet, że jest gorsza od poprzednich generacji. A to dlatego, bowiem jest mniejsza, bardziej ciasna i mniej funkcjonalna, ale „na boga”, czy takie auto ma służyć do wożenia worków z cementem czy dowożenia dzieci do przedszkola? Nie, to auto dla singla, maksymalnie tymczasowej pary, ewentualnie jako drugie auto w rodzinie na czas separacji i konfliktów. Wystarczy bowiem wsiąść za kierownicę, włączyć ulubiony kawałek i zostawić wszystkie problemy za sobą. Działa idealnie!