Po rozpoczęciu sezonu na owalu w Teksasie, kierowcy udali się do Indiany, gdzie znajduje się jeden z najsłynniejszych torów wyścigowych na świecie. Tym razem zawodników nie czekały jednak 500-milowe zmagania na owalu Indianapolis Motor Speedway, a liczący 314 km wyścig na wersji drogowej tego toru. Charakterystykę toru najlepiej wykorzystał doświadczony Scott Dixon.
Sam obiekt przypomina wersję wykorzystywaną na początku tego tysiąclecia przez Formułę 1. Jednakże w celu dostosowania go do potrzeb IndyCar wprowadzono kilka zmian. Największą różnicą jest dodanie szykany w zakręcie prowadzącym na prostą startową.
Najlepszy kierowca: Ponownie Dixon
Najlepszym kierowcą tego wyścigu był zdecydowanie Scott Dixon. Nowozelandczyk wykorzystał okazję, jaką stworzył wyjazd samochodu bezpieczeństwa i dzięki odpowiedniej strategii włączył się do walki o zwycięstwo. Gdy tylko znalazł się na prowadzeniu, zademonstrował doskonałe tempo i dojechał do mety z przewagą 20 sekund nad Grahamem Rahalem.
Po czerwcowym triumfie na Texas Motor Speedway zawodnik pokazał, że jest w świetnej dyspozycji także na torach drogowych. Z pewnością jego celem jest walka o szósty tytuł mistrzowski.
Najlepszy zespół: „Scott Dixon i partnerzy”
Za triumf Dixona odpowiada nie tylko sam kierowca, ale i cały zespół Chip Gannasi Racing. Dzięki zastosowaniu alternatywnej strategii, już od samego początku wyścigu pięciokrotny mistrz serii miał szansę wyjść na prowadzenie podczas neutralizacji. Doskonale przygotowany samochód i bezbłędne pit-stopy w połączeniu z niezwykłą formą kierowcy były kluczem do zwycięstwa w Indianapolis.
.@scottdixon9 is pretty pumped 👊🏻
How could you not be while standing in victory lane at @IMS!? #BankOnThe9 | #INDYGP pic.twitter.com/2Le2REgQm1
— Chip Ganassi Racing (@CGRTeams) July 4, 2020
Nieźle poradził sobie także drugi kierowca zespołu, Marcus Ericcson. Szwed, znany z Formuły 1, przekroczył linię mety na szóstym miejscu. Mniej udany wyścig zaliczył Felix Rosenqvist zajmując 15. lokatę.
Wydarzenie dnia
Losy wyścigu zadecydowały się na 34. okrążeniu, kiedy to swój bolid rozbił kierowca McLarena, Olivier Askew. Debiutujący w serii IndyCar kierowca wychodząc z ostatniego zakrętu musiał zmierzyć się z nadsterownością swojego samochodu. Kontra kierownicą wyprowadziła bolid na trawę, a zawodnik wówczas zupełnie utracił kontrolę nad pojazdem. Stojący w poprzek toru, rozbity bolid McLarena wymusił na organizatorach wyścigu wyjazd samochodu bezpieczeństwa.
Wówczas otworzyła się wielka szansa dla zawodników, którzy swój drugi pit stop mieli już za sobą. Początkowo grupie tej przewodził Rahal, szybko jednak musiał uznać wyższość czempiona, jakim jest Scott Dixon. Dotychczasowi liderzy – Power, Harvey (który sprawił ogromną niespodziankę podczas kwalifikacji rozpoczynając zmagania z drugiej pozycji) oraz Newgarden znaleźli się na początku drugiej dziesiątki.
Zaskoczenie dnia
Największą niespodzianką wyścigu była nadspodziewanie dobra forma Jacka Harveya. Brytyjczyk reprezentujący zespół Meyer Shank Racing uczestniczy od 2017 roku w pojedynczych rundach IndyCar. Kierowca rzadko widywany jest w pierwszej dziesiątce i zazwyczaj nie liczy się w walce o czołowe lokaty. W kwalifikacjach do wyścigu na Indianpolis wywalczył jednak drugie pole startowe i przez sporą część rywalizacji utrzymywał swoją pozycję. Sytuację skomplikował mu jednak wyjazd samochodu bezpieczeństwa. Zastosowana przez jego zespół taktyka została zniweczona neutralizacją i zawodnik zakończył zmagania na siedemnastej pozycji.
Harveyowi zdecydowanie leży drogowa pętla w Indianapolis. Rok temu zajął w wyścigu trzecie miejsce, zdobywając swoje jedyne podium w IndyCar. Brytyjczyk ma szansę powetować sobie nieudany wyścig jeszcze w tym sezonie 3 października mistrzostwa ponownie zawitają na drogową pętlę Indianapolis.
Największe rozczarowanie
Sporym rozczarowaniem dla wielu fanów była za pewne forma ekipy prowadzonej przez Michaela Andrettiego. Zespół od lat liczy się w walce o tytuły mistrzowskie, jednakże początek sezonu 2020 z pewnością nie przebiega po myśli szefa zespołu. W Teksasie Rossi i Hunter-Reay mieli problemy z elektroniką, przez co nie mogli rozpocząć okrążenia formującego. Dodatkowo podczas wyścigu dostali kary przejazdu przez aleję serwisową.
W Indianapolis problemy techniczne ponownie dopadły Rossiego, który przez problemy ze sprzęgłem spadł na koniec stawki podczas restartu i był zmuszony się wycofać z rywalizacji. Hinchcliffe, Hunter-Reay, Veach i Andretti nie byli w stanie podjąć walki z czołówką, zajmując miejsca w drugiej dziesiątce. Wyjątkowo dobrze, na tle swoich zespołowych rywali spisał się jednak Colton Herta. Amerykanin zajął czwarte miejsce w wyścigu i taką też pozycję zajmuje w klasyfikacji generalnej.
Klasyfikacja generalna: Dixon nie ma sobie równych
W punktacji prowadzi Scott Dixon z dorobkiem 104 punktów. Dwadzieścia dziewięć oczek traci do niego Simon Pagenaud, czterdzieści Josef Newgarden. Czołową piątkę uzupełniają Colton Herta i Graham Rahal.
W tabeli debiutantów na prowadzenie wysunął się Rinus VeeKay. Holender zdobył 38 oczek – o 11 więcej od Oliviera Askew i 20 od Alexa Palou.
Wśród producentów silników pierwszej miejsce, w dużej mierze dzięki triumfom Dixona, zajmuje Honda. Chevrolet traci do japońskiego producenta 42 punkty.
Najlepszy debiutant
Wśród debiutantów najlepiej poradził sobie Rinus Veekay. Urodzony 19 lat temu kierowca, podobnie jak Dixon, wykorzystał alternatywną strategię, dzięki czemu znacznie awansował i dojechał do linii mety na piątym miejscu. W ten sposób Holender skutecznie zatarł nienajlepsze pierwsze wrażenie po rundzie w Teksasie, gdzie rozbił się zarówno w treningu, jak i w wyścigu.
Wyniki kwalifikacji
Wyniki wyścigu
Podsumowanie wyścigu Indy GP
Następny przystanek
Mistrzostwa IndyCar nabierają tempa. W nadchodzący weekend czeka nas podwójna runda na torze Road America. Start pierwszego wyścigu zaplanowano na sobotę o godz. 23:00 czasu polskiego.