To ważna lektura
Każdego roku Niemcy publikują zaktualizowany raport TÜV na temat samochodów używanych. Jest to rodzaj podsumowania badań technicznych w tym kraju, który doskonale pokazuje jakość samochodów od dwóch do jedenastu lat wszystkich marek i typów. Dla nabywców nowych i używanych samochodów to ważna lektura, bowiem pokazuje jak bardzo (a raczej na jak długo) mogą liczyć na taki samochód.
Do tej pory żaden samochód elektryczny nie był częścią raportu TÜV, co nie wynikało z żadnej polityki, a miało proste uzasadnienie. Aby mieć pewność obiektywności badań, Niemcy uwzględniają w wynikach tylko modele, które przeszły wystarczającą ilość przeglądów technicznych. A ponieważ samochody elektryczny były niezbyt popularne, nie było wystarczających danych. W ostatnich latach mocno się to zmieniło, a powody wszyscy znamy – wszechobecny marketing, rozwijająca się infrastruktura, coraz lepsze samochody oraz hojne (w niektórych krajach) dotacje.
W najnowszym raporcie TÜV pojawiły się od razu cztery modele na prąd. To Smart ForTwo Electric Drive (obecnie Smart EQ ForTwo), BMW i3, Renault Zoe i Tesla Model S.
Kto wypadł najlepiej?
Najlepiej spośród tych samochodów elektrycznych wypadł Smart z wynikiem 3,5% awaryjności. Oznacza to, że 35 aut na 1000 nie przeszło pierwszego przeglądu technicznego. Średnia branżowy dla dwu- i trzylatków to 4,7%. W Smarcie mogą być więc z siebie zadowoleni – samochód zajął w ogólnym rankingu 35. miejsce (na 132 możliwe).
Drugie miejsce zajęło BMW i3, które miało więcej problemów, ale zmieściło się dokładnie w średniej rynkowej – 4,7%. Krytyka spadła na reflektory, ale przede wszystkim na hamulce. Przedstawiciel TÜV tłumaczy to w bardzo prosty sposób wadą typową dla samochodów elektrycznych. Większość jego właścicieli polega na rekuperacji i operowaniu jednym pedałem, w wyniku czego standardowe hamulce są mniej używane i szybciej korodują.
Jeszcze gorsze od BMW i3 okazało się Renault Zoe, które jest całkiem popularnym samochodem elektrycznym nie tylko w Niemczech, ale także innych europejskich krajach. Wynika to rzecz jasna z jego stosunkowo przyjaznej dla kupującego ceny. Jego awaryjność wynosi jednak 5,7%, a do problemów ze światłami (wadliwe albo źle wyregulowane) dołączyło zawieszenie.
Wszystkie trzy wyżej wymienione samochody nie mają jednak podejścia do Tesli Model S. Model amerykańskiej marki odnotował awaryjność na poziomie 10,7%, będąc trzecim od końca w całym zestawieniu. To koszmarny wynik, a gorsze od niego okazały się tylko modele Dacii: Duster i Logan. Nie sposób jednak nie zauważyć, że samochody rumuńskiej marki są znacznie, ale to znacznie tańsze niż Tesla. Najczęstszym problemem poza oświetleniem było zawieszenie, szczególnie wahacze. Wynik ten oznacza, że mniej więcej co dziesiąta Tesla Model S nie przechodzi swojego pierwszego badania technicznego.