Connect with us

Czego szukasz?

Formuła E

Narodziny afrykańskiego marzenia? RPA i E-Prix Kapsztadu

Formuła E jest niemal pewna podboju RPA podczas przyszłorocznego E-Prix Kapsztadu. Czy długo wyczekiwane zawody zmienią coś w Afryce? A może będzie to tylko przebłysk, głos wołającego na puszczy pozbawiony dalszych implikacji? FIA nie chce do tego dopuścić, ale wprowadzenie ich planów w życie nie jest takie proste.

Marrakesz FE
Fot. Mercedes-EQ Formula E Team / Twitter

Organizatorzy zawodów w praktycznie najbardziej wysuniętym ku Antarktydzie centrum gospodarczego potencjału RPA oficjalnie potwierdzili układ przewidzianej na przyszły rok nitki nowego obiektu. Tym samym wyścigi wysokiej klasy bolidów o otwartym nadwoziu powracają do kolebki ludzkości – dla sportów motorowych, poza kilkoma wyjątkami, z dawna zapomnianej. Czy na długo?

Arena elektrycznego mundialu

Dyskusje na temat południowoafrykańskiego wyścigu toczyły się już w 2018 roku – wprowadzono wtedy specjalnie do tego powołany program e-Movement. Kapsztad od początku był destynacją ostateczną. Rozmowy podjęte przez pomysłodawców z urzędnikami miasta zaowocowały stworzeniem trzech koncepcji toru wokół ikonicznego Green Stadium, areny Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej 2010.

Oscylowanie wokół mundialowej architektury nie jest przypadkiem. Władze miasta nie chcą pozwolić na zbyt daleko idące naruszenia ładu drogowego i biznesowego związanego z koniecznością wygospodarowania znacznego obszaru sieci drogowej i wyłączenia go na kilka dni. Na tej samej zasadzie działała runda w londyńskim Battersea Park, a dziś m.in. E-Prix na berlińskim lotnisku Tempelhof.

Powstanie e-Movement zainicjował Iain Banner, wespół z Bruce’em Forsythem, Live Company i (od niedawna) rodzimą firmą technologiczną Yama. Banner, notabene jeden z założycieli znanej nagrody Laureus, to człowiek z wyrobioną w świecie sportowym marką. Niegdysiejszy reprezentant RPA w kompanii IMG, zajmującej się dedykowanym rywalizacji marketingiem, pełnił również funkcję szefa ds. sponsoringu dla grupy Rothmans. Ciekawszym, ale po głębszej analizie oczywistym przypadkiem jest udział w projekcie przedsiębiorstwa Yama.

Pryncypium działalności firmy zgrywa się bowiem idealnie z FE. Odpowiedzialni za rozwój oprogramowania, strony internetowe oraz kwestie IT specjaliści pragną przygotowywać afrykańskich klientów na cyfrową przyszłość, pokazując jednocześnie kreatywność ekspertów tej strony globu. Jeśli połączyć to z celem Laureusa – celebracji mocy sportu w zmienianiu ludzkiego życia oraz płynącej z niego inspiracji – otrzymujemy jednorodny, klarowny obraz.

Obraz przesunięty o rok, bowiem oryginalnie, E-Prix miało odbyć się już 28 lutego tego roku. Plany te pod znak zapytania poddała rzeczywistość pandemii, a opóźnienia konstrukcyjne postawiły kropkę nad i. Budowa koniecznej infrastruktury rozpocznie się zatem w kwietniu. Ostateczna decyzja Światowej Rady Sportów Motorowych a propos zawodów planowana jest na czerwiec.

Jak podkreśla jednak Alberto Longo, dyrektor mistrzostw FE, to tylko formalność. Zaiste, nie wydaje się możliwe, aby FIA storpedowała te plany. Tym bardziej, że do zdobycia jest znacznie więcej niż tylko kolejny punkcik w statystykach odwiedzonych przez serię obiektów.

Pierwszy krok w RPA

Przywołajmy tutaj słowa Bannera. – Publika głośno domagała się ulicznego wyścigu bolidów o otwartym nadwoziu. Dla człowieka obracającego się w kapsztadzkim środowisku to nie tylko wspaniała zachęta, ale też prawdopodobnie symptom czegoś więcej. Zorganizowanie zawodów to odpowiedź na rosnące pragnienie kibiców, pragnących uczestniczyć w wyścigach z innej perspektywy niż sprzed telewizora. Fakt, że e-Movement zabezpieczyło prawa do organizowania zawodów na pięć lat, poczynając od 2023 roku, nie powinien być traktowany jako przypadek.

Ściągnięcie FE do kraju to część szerszej wizji przyspieszania transformacji Prowincji Przylądkowej Zachodniej i Południowej Afryki w ośrodek innowacji, który może prowadzić rozwój odnawialnej energii i mobilnej przemiany na całym kontynencie i upewnić się, iż [te procesy] pozostają aktualne i odpowiednio ułożone, aby prosperować przez następne 50 lat – dodał Banner.

Formuła E ma działać dwojako. Z jednej strony E-Prix na afrykańskiej ziemi to naturalny krok dla serii pragnącej napędzać machinę popularności i regularnie dostarczać nowości. Z drugiej, działa jako swoisty zwiadowca dla innych rozgrywek i kategorii. Potwierdza, iż Afryka, choć na odległym dla sportów motorowych biegunie, jest jak najbardziej osiągalna.

David Perel Twitter Kyalami GP Afryka wróci do F1

Pomysł zorganizowania GP na Kyalami znów stał się istotnym tematem w mediach po rezygnacji z zawodów F1 w Rosji | Fot. Twitter / Tor Kyalami z lotu ptaka

Najwyraźniej widać to właśnie w przypadku RPA. Kraj wytwarzający 14% PKB całego kontynentu wiedzie zdecydowany prym w rozwoju afrykańskich wyścigów. Pośrednio jest to efektem dość wysokiego standardu życia, ale nie bagatelizujmy znaczenia rodzimych tradycji. Już w latach 30-tych zeszłego wieku wyścigi nie były dla mieszkańców dalekiego Południa niczym nowym. Pierwsze Grand Prix zorganizowano w roku 1934, wówczas jeszcze na torze Księcia Jerzego we Prowincji Wschodniej Przylądkowej.

Kapsztad ściganie ma we krwi

Proceder kontynuowano aż do wybuchu drugiej wojny światowej, a na starcie pojawiały się światowej sławy gwiazdy kierownicy – m.in. Bernd Rosemeyer czy Luigi Villoresi. Po zakończeniu konfliktu środowisko długo zbierało się do wznowienia zawodów, co poskutkowało piętnastoletnią wyrwą pomiędzy podpisaniem kapitulacji Osi a ponownym rozbrzmieniem podkręconych do maksymalnego pułapu silników.

Formuła 1 pojawiła się na kontynencie już wcześniej, w postaci równie egzotycznego Grand Prix Maroko. Do RPA zawitała w 1962 roku, pięć lat później zadomawiając się na Kyalami. Przy okazji zawodów stawkę zasilali lokalni gladiatorzy, wśród których zasłynął zwłaszcza John Love. Niedoszły triumfator debiutanckiego na Kyalami wyścigu stał się protoplastą sponsoringu. To właśnie amator pierwszy pomalował bolid w intensywnie pomarańczowe barwy lokalnego tytoniowego potentata, firmy Gunston. Sielanka trwała do sezonu 1985, gdy kolejne zawirowania polityczne położyły kres wielkiemu ściganiu.

Mansell 1985 Kyalami

Mimo rządowego zakazu, startujący dla brytyjskich ekip Alain Prost i Philippe Streiff wzięli udział w zawodach w 1985 roku | Fot. RSF Motorsport / Twitter

Winę ponosiła polityka apartheidu, sprzeciw wobec której (zarówno wewnętrzny, jak i międzynarodowy) osiągał apogeum. Rząd RPA wprowadził stan wyjątkowy, a F1 stała w godnym pożałowania rozkroku – serii nie przystawało startować w państwie z instytucjonalną segregacją rasową. Większość środowiska zdecydowanie sprzeciwiała się jeździe, a Renault i Ligier zbojkotowały zawody. Już kilka dni po wyścigu prezydent FIA, Jean-Marie Balestre, ogłosił wycofanie się z inwestycji.

Zawieszenie potrwało sześć lat, a F1 powróciła już tylko na dwa wyścigi w 1992 i 1993. O powrocie mówi się jednak od dłuższego czasu; zarząd eksploruje potencjalne możliwości, chcąc spełnić mityczne marzenie o ściganiu się na wszystkich ekumenicznych kontynentach. Swe stanowisko w tej sprawie wygłosił nawet dyrektor generalny F1, Stefano Domenicali. Na pytanie, czy do Afryki w ciągu pięciu lat powrócą bolidy Grand Prix, odpowiedział twierdząco. Zrobił to co prawda w ramach czysto rozrywkowego programu Q&A, ale Włoch raczej nie słynie z pustych deklaracji.

RPA – ostatni rewolwerowiec?

W ciemno można zatem założyć, że na liście ponad 30 krajów zainteresowanych zawodami znajduje się przedstawiciel Czarnego Lądu. Kłopot w tym, że przedstawiciel może być właściwie tylko jeden – Kyalami. Co prawda w odwodzie pozostają tory miejskie i Maroko, lecz dostępność obiektu i jego historia wyraźnie sprzyjają organizacji Grand Prix. Obiekt na dzień dzisiejszy nie spełnia wymogów licencyjnych, ale utrzymywany w dobrej kondycji, przebudowany (zdaniem ekspertów, na gorsze), prowadzący regularne rozmowy, byłby gotowy na sezon 2023. Potwierdził to dyrektor obiektu, Warren Scheckter.

RPA przeżywa zresztą swój wyścigowy renesans. Dysponując kilkoma kolejnymi poważnymi obiektami, choć nie posiadającymi międzynarodowych certyfikatów najwyższego szczebla, promotorom udaje się stopniowo poszerzać portfolio. Na torach pokroju Zwartkops ścigają się nie tylko czterokołowce, ale i motocykliści. W zeszłym roku udało się też doprowadzić do końca kolosalną inwestycję znaną jako Południowoafrykańskie Mistrzostwa klasy GT. Fakt, iż powstaniu serii nie przeszkodziła pandemia, przysłania nieco szersze problemy, unaoczniające się na reszcie kontynentu.

ZOBACZ TAKŻE
Jody Scheckter, czyli magik z RPA | Legendy motorsportu

Otóż RPA jest w swej walce praktycznie osamotnione. To tu skupiają się wszelkie większe inicjatywy i to tu czerpią one swoje korzenie. Prymat ten nie jest niczym złym, ale pogłębia dodatkowo olbrzymią dychotomię Czarnego Lądu. Poza leżącymi relatywnie niedaleko państwami, jeszcze tylko kilka może pochwalić się jakąkolwiek tradycją, m.in. Kenia oraz państwa północnej Afryki, głównie Maroko. Afryka Saharyjska i Subsaharyjska niemal w całości wyłączone są z przywileju czerpania adrenaliny ze ścigania.

FIA chce tę sytuację zmienić, widząc potencjał, szczególnie w obszarze rajdów. Jak mówi Surinder Thatthi (Kenijczyk z pochodzenia), wiceprezydent FIA ds. sportowych, do rajdów potrzebujesz tylko rajdowej drogi. Tych na kontynencie nie brakuje, na co paradoksalnie składa się w dużej mierze zacofanie cywilizacyjne. Sprzyjające warunki powodują, że wszelkiego rodzaju rajdy to nie tylko oczko w głowie afrykańskich sympatyków. To coś więcej.

Wielkie marzenie

Afrykańskie Mistrzostwa Rajdowe są niezwykle ważne dla każdego kraju, gdyż są to najistotniejsze zawody na kontynencie. To prawie jak Olimpiada albo Mistrzostwa Świata w lekkoatletyce – powiedział Thatthi. Nie ma w tym krztyny przesady – prestiż ze zwyciężania jest w Afryce znaczny, bo rajdy rozciągają się wszędzie tam, gdzie tylko motorsport się przyjął. Kierowcy rywalizują na drogach od Wybrzeża Kości Słoniowej, przez RPA, Zambię, Kenię, Ugandę i Tanzanię, aż po Rwandę.

Idąca za geograficzną różnorodnością dywersyfikacja stanowi ogromne wyzwanie, jednocześnie znacznie podnosząc atrakcyjność zawodów. Samochody transportuje się na pick-upach przez granice, a następnie wystawia w warunkach cokolwiek chałupniczych. W kwestii dróg, raz przychodzi ścigać się na czerwonym piachu, innym razem pośród leśnych duktów. Nawet sąsiadujące ze sobą Tanzania i Rwanda w aspekcie właściwości ich obiektów wyścigowych nie muszą być wcale podobne.

ZOBACZ TAKŻE
Maroko w F1, czyli zauroczenie z lat 50-tych i kierowca jednego Grand Prix

Rajdy są tak trudne z uwagi na warunki klimatyczne i stan dróg – przyznał zambijski zawodnik, Guy Botterill. – Są zawsze bardziej szorstkie, klimat – bardziej ekstremalny – dodał Manvir Baryan, trzykrotny triumfator serii. Brak wygody nie odstrasza ani kierowców, ani publiczności. Afrykanie ochoczo ustawiają się podług szutrowych ścieżek.

Poczynienie kroku naprzód leży w zakresie zainteresowań międzynarodowej federacji. W październiku zeszłego roku kandydat na prezydenta światowej federacji, Graham Stoker, zaprezentował nowy koncept  przyspieszenia lokalnego rozwoju. Stoker promował program FIA for All i postawił sobie ambitny cel – wzmocnienie całej struktury operacyjnej, zaimplementowanie szerszych projektów, polepszenie partnerstwa komercyjnego.

Dla Brytyjczyka ważne jest ożywienie całego sportu motorowego. Przebudowanie rajdów, stworzenie programu dla młodych talentów, powołanie regionalnych serii wyścigowych. I wcale nie ma na myśli afrykańskiej wersji F1 – zacząć należy od mistrzostw kartingowych i umiejętnego korzystania z dobrodziejstw środowiska. Stąd planowany rozwój off-roadu, eventów historycznych, drag racingu, a także. W parze z wyścigami mają iść działania na rzecz poprawy zarządzania i edukacji.

Wizja Stokera z RPA w centrum

W koncepcji Stokera widniało też połączenie tych inicjatyw z programami społecznej odpowiedzialności, choćby kampanią na rzecz większej ilości kobiet w sporcie oraz Igrzyskami Afrykańskimi, które odbędą się w Ghanie w 2023 roku. Wizję wieloletniego prominentnego członka federacji zaakceptowano, aprobując również ideę współpracy wraz z lokalnymi klubami, w tym dysponującym największymi środkami klubem z RPA.

Stoker mówił o koncepcie tak: Rozwój sportów motorowych jest centralnym filarem naszej kampanii i w pełni popieramy tę spójną wizję dla afrykańskiego sportu. To są konkretne działania, które od razu przyniosą pozytywny efekt w regionie. Nie mogę się doczekać, aż zacznę wprowadzać je w życie.

Brytyjczyk, choć był wymieniany jako murowany niemalże kandydat na fotel prezesa po Jeanie Todtcie, ostatecznie przegrał wybory. Nie oznacza to jednak, że jego idea upadnie. Wciąż obejmuje poprzednie stanowisko, a w przeszłości zajmował się mnóstwem podobnych projektów w nieco mniejszej skali. Formuła E może posłużyć jako doskonała pochodnia, oświetlającą drogę do Afryki pozostałych seriom o zasięgu światowym.

Graham Stoker

Dla Stokera najważniejsze są młode talenty: – Chcę, by każdy, kto ma talent, otrzymał szansę w samochodzie wyścigowym – czy to w rajdach czy wyścigach. Bez powiązań, wsparcia rodzinnego [pieniężnego] – tylko poprzez talent – mówił Brytyjczyk (w środku) | Fot. fiawim / Twitter

Jakie będą tego skutki? Niestety trzeba posłużyć się tu wyświechtanym truizmem – czas pokaże. Afryka jest zbyt duża, różnorodna i niestety zbyt biedna, by dyscyplina pokroju motorsportu mogła regularnie celebrować powstawanie kolejnych ośrodków. FIA może tylko nakreślić cele i powoli wprowadzać je w życie. Znając skuteczność Stokera, jeżeli otrzyma on wystarczająco dużo czasu, ze swego zadania wywiąże się świetnie.

Perspektywa przyszłości

Nie ma jednak co liczyć na to, iż w przeciągu kilku lat na europejskich obiektach pojawi się wielu afrykańskich kierowców. Dziś honor kontynentu podtrzymują głównie bracia van der Linde, startujący w DTM, a także Jonathan Aberdein. Dopóki kraje nie wkroczą w fazę szybkiego rozwoju, nie pojawią się poważni przedsiębiorcy gotowi finansować zespoły. A dopóki nie pojawią się oni, wyścigi nie zbliżą się poziomem do Europy czy choćby Azji.

Konstruowanie nadwozi, kupowanie części, latanie po świecie dla splendoru i ekscytacji wymaga pasjonatów z głębokimi kieszeniami; ewentualnie mariażu pasjonatów z zamożnymi biznesmenami. Afryka jako wyścigowy organizm cierpi na chroniczne braki jednych i drugich. Znaczne podziały, bezrobocie, depopulacja i koszmarnie przeludnienie naraz, nędza jako stały element krajobrazu. Rządy borykają się z tak szerokim spektrum problemów, że sport wymagający konsekwentnego finansowania nie ma tu wielkich szans na przebicie.

FIA ma szerszy plan na rozwój tej części globu, i właśnie od tego trzeba zacząć. Formuła E bez wątpienia przyjmie się w Afryce. Ta wysuszona sportowo ziemia wchłonie każde zawody tej klasy – ale marzenia o gwałtownej przemianie skazane są na upadek. Dlatego też należy cieszyć się z obecnej chęci rozwoju i lokalnych wydarzeń, mocno wspieranych przez federację. Na wszystko trzeba czasu, stabilności i metody. Działania na szybko są niewskazane, bo żadna konstrukcja nie przetrwa długo bez fundamentów.

5/5 (liczba głosów: 1)
Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama