Ferrari ponownie błyszczy
Choć przewaga Scuderii nad resztą stawki nie jest zatrważająca to wydaje się być w zupełności wystarczająca. Carlos Sainz i Charles Leclerc nie tylko ustanowili najszybsze czasy w piątkowych treningach, ale też imponowali tempem wyścigowym. Pod koniec drugiej sesji treningowej, Monakijczyk regularnie notował czasy na poziomie 1:23.8-1:23.9, co było najlepszym wynikiem w stawce.
Jedynym zmartwieniem w szeregach włoskiej ekipy wydaje się powrót bardzo mocnego „porpoisingu”. Podskakiwanie było szczególnie dokuczliwe przed sekwencją zakrętów 9 i 10. Ferrari z pewnością spróbuje zniwelować ten efekt doborem ustawień, które do jutra mogą się jeszcze diametralnie zmienić. Ostatecznie, „porpoising” ma zostać wyeliminowany w bolidach F1-75 na Imoli, gdy Scuderia zaprezentuje nową podłogę.
Red Bull w cieniu Scuderii
Trudniejsza praca czeka z pewnością Red Bulla, dla którego treningi nie były tak bezproblemowe. Max Verstappen i Sergio Perez nie najlepiej się czuli na miękkiej mieszance opon. Kierowcom zespołu z Milton Keynes brakowało stabilności i odpowiedniego balansu szczególnie pod koniec 3. sektora. To właśnie w sekwencji wolnych zakrętów, Red Bull miał spore problemy na wyjściach z łuków. Sergio Perez wywołał w tym miejscu nawet czerwoną flagę podczas 1. treningu. Meksykanin zbyt ostro najechał na krawężnik w ostatnim zakręcie i spod jego bolidu odpadł jeden z elementów.
Choć ostatecznie Verstappenowi udało się ustanowić drugi czas popołudniowej sesji treningowej, to warto zaznaczyć, że potrzebował na to, aż czterech prób. Nieco lepiej Red Bull wypadł pod względem tempa wyścigowego. Na pośredniej mieszance, czasy notowane przez Holendra i Meksykanina były tylko nieznacznie gorsze od kierowców Ferrari.
Na dzień dzisiejszy dość realnym scenariuszem wydaje się więc pierwszy rząd dla Ferrari w kwalifikacjach, a drugi dla Red Bulla. W wyścigu szanse powinny być znacznie bardziej wyrównane, a z racji na nową charakterystykę toru Albert Park może dojść do wielu przetasowań.
Alpine trzecią siłą w GP Australii?
Dużym zaskoczeniem okazała się forma kierowców Alpine. W 2. treningu Fernando Alonso i Esteban Ocon uplasowali się bowiem kolejno na 4. i 6. miejscu. Nie byłoby to, aż tak niespodziewane gdyby nie różnice czasowe, które tylko nieznacznie odbiegają od czasów czołówki. Może to oznaczać, że wraz z kolejnymi rundami francuski zespół wzorowo „odrabia lekcje” i bardzo szybko poznaje potencjał swojej tegorocznej konstrukcji.
Alonso i Ocon świetnie wypadali także w kontekście prędkości maksymalnych. Kierowcy Alpine byli pod tym względem na równi z Maxem Verstappenem i Charlesem Leclerkiem.
W przypadku zespołu z Enstone niewiadomą z kolei jest tempo wyścigowe. Alpine pod koniec 2. sesji treningowej rozdzieliło program jazd. Fernando Alonso kręcił kółka na oponie pośredniej, a Esteban Ocon na twardej. Czasy tej dwójki były jednak na tyle niemiarodajne, że trudno określić, jakie może być potencjalne tempo wyścigowe Alpine. Być może odpowiedź na to pytanie otrzymamy w 3. treningu.
Bezbarwny Mercedes
Piątkowe treningi w Australii oznaczały dla kierowców Mercedesa kolejne problemy. Już w 1. treningu, Lewis Hamilton zablokował Lance’a Strolla w sekwencji zakrętów nr 9 i 10. Zdarzenie to sfrustrowało Kanadyjczyka, który poskarżył się swojemu inżynierowi na zachowanie 7-krotnego mistrza świata. Sędziowie zajęli się tą sprawą i zapewne wkrótce poznamy ich decyzję. W tym przypadku wydaje się być prawdopodobna kara cofnięcia o 3. pozycje na starcie.
George Russell z kolei miał problemy ze złożeniem idealnego szybkiego okrążenia. Brytyjczyk raz po raz był bowiem blokowany przez innych rywali. Sytuacja ta powtarzała się zarówno w pierwszej, jak i drugiej sesji treningowej.
Problemy te odbiły się na czasach uzyskanych przez Hamiltona i Russella. Obaj kierowcy Mercedesa nie byli w stanie zbliżyć się na mniej niż 1,2 sek. do czołówki. To kompletna katastrofa, biorąc pod uwagę standardy do jakich przyzwyczaiły nas „Srebrne Strzały” w ostatnich latach.
Nieudany powrót Sebastiana Vettela
Czterokrotny mistrza świata musiał przymusowo opuścić weekendy w Bahrajnie i w Arabii Saudyjskiej po tym jak złapał koronawirusa. Powrót Niemca po kilkutygodniowej przerwie nie należy jednak do najłatwiejszych. Kierowca Astona Martina przejechał dzisiaj nieco ponad pół treningu. W porannej sesji, Vettelowi przydarzyła się bowiem awaria silnika. Na drugą, w ogóle nie wyjechał. Zespół już zapowiedział, że będzie zmuszony założyć swojemu kierowcy nową jednostkę napędową.
Nie przeszkodziło to jednak zostać mu „gwiazdą” dnia. Po tym jak porządkowi zajęli się jego bolidem w 1. treningu, Vettel w dość ciekawy sposób postanowił wrócić do swojego garażu. Niemiec pożyczył skuter od porządkowego i przejechał nim ostatni sektor. Za ten manewr został wezwany do sędziów i zapewne skończy się na reprymendzie.
Co nas czeka w sobotę?
Po drugim treningu można wywnioskować, iż po raz kolejny w tym sezonie walka o pole position rozegra się pomiędzy Ferrari a Red Bullem. Na dzień dzisiejszy nieznacznie lepsza wydaje się być Scuderia, jednak Red Bull ma zasoby by jutro wyjechać z garażu znacznie silniejszym. W czasówce warto mieć również oko na zawodników Alpine, Alfy Romeo i McLarena, między którymi może rozegrać się walka o miejsca w Q3. Języczkiem uwagi w jutrzejszych kwalifikacjach może okazać się wszechobecny tłok na torze, który był dzisiaj bardzo dokuczliwy.
Pełny harmonogram GP Australii oraz wszystkie szczegóły odnośnie transmisji znajdziecie w artykule podlinkowanym powyżej.
Wyniki 1. treningu przed GP Australii
Wyniki 2. treningu przed GP Australii